środa, 23 września 2015

Czyń krzywdę dla mojego oraz swojego dobra - Rozdział V

Sport nie jest dla mnie tylko i wyłącznie sposobem na zabicie czasu. Odkąd tylko pamiętam, traktowałem go poważnie. W gimnazjum ten stan się pogłębił i to do tego stopnia, że nie było rzeczy ważniejszej. Zwycięstwo. Liczyło się tylko zwycięstwo. Historia Teiko została w pamięci każdego z nas. Być może mnie dotknęła najmniej, jednak "inteligentni uczą się na błędach innych, głupcy na swoich". Nie byłem głupcem. Nie miałem zamiaru powtarzać błędów swoich kolegów. W końcu, robiłem swoje. Zawsze sumiennie stawiałem się na treningach nawet wtedy, kiedy reszta się nie pojawiała. Zawsze wykonywałem swoje obowiązki i ze sprzyjającym losem dawałem z siebie 100%. Robiłem co tylko mogłem.
Zakończenie gimnazjum nie było dla mnie przykre czy radosne. Aczkolwiek musiałem przyznać sam przed sobą, że dopóki wszystko nie zaczęło się sypać, byliśmy naprawdę zgraną paczką. Nie lubiłem głośności Aomine, Kise mnie denerwował, Murasakibara odpychał i psuł moje poczucie estetyki, Kuroko irytował, a Akashi... Właściwie, to się z nim dogadywałem. Przynajmniej do momentu, w którym sam nie zaczął mieć ze sobą problemów. Jednak wiedziałem, że zawsze mogłem zwrócić się do tych ludzi z problemami. To, że nie korzystałem z tej opcji, to inna sprawa. Razem trzymaliśmy się przez całą pierwszą klasę. Gdy Akashi został kapitanem, zmieniły się nasze morale. 
Nikt nie grał już w koszykówkę dla przyjemności. Wylały się wszystkie złośliwości, żale, nieprzyjemności.
Kłótnie były na porządku dziennym. Sam zresztą nie byłem bez winy. Nieważne jak bardzo nie chciałem brać w nich udziału. Motywacja spadała w szybkim tempie. Chłopaki szukali wszystkich możliwych sposobów by ją podnieść, przez co lekceważyli przeciwników. Szacunek w sporcie był i wciąż jest ważny, dlatego nie chciałem brać udziału w ich szopce. Wolałem trzymać się od tego z daleka. Podobnie jak Kuroko. Kiedy z gry zespołowej przestawiliśmy się na indywidualności, on najbardziej na to narzekał. Początkowo to też mi przeszkadzało, jednak teraz widzę, że samodoskonalenie się wiele mi dało.
Przede mną stały nowe wyzwania, nowe znajomości. Było to wyzwanie szczególnie, że następne kroki miałem stawiać w Liceum Shutoku, zwanym Królem Wschodu Tokio.
Póki co, decyzja ta okazała się strzałem w dziesiątkę. Dostałem wiele propozycji od innych szkół: Seiho, Senshinkan, Kogomo i Rakuzan. Czasami zastanawiałem się, jak by to było, gdybym przyjął ofertę Rakuzan. Znowu grałbym z Akashim... Ale czy to wtedy by mnie cieszyło? Chciałem wyrwać się spod jego ciężkiej dyktatury ale trafiłem z deszczu pod rynnę. Teraz jestem pod dyktaturą jeszcze bardziej przerażających senpaiów. Granie z Akashim na pewno przysłużyłoby mi w byciu najlepszym, w rozwinięciu indywidualnych umiejętności, jednak chciałem nabrać innego podejścia do koszykówki. Chciałem znaleźć złoty środek między wygrywaniem, a przyjemnością. Chociaż czy wygrywanie nią nie jest?
Cholera... Pada. Ostatnio całkiem często. Przez to nie mamy treningów na dworze. Właśnie... Treningi... Są potwornie ciężkie. Być może nawet cięższe niż w Teiko. Miyaji, Otsubo i Kimura są dla nas surowi, bezwzględni i pomiatają nami jak sługusami. Dosadnie pokazali mi, że koszykówka nie jest moim obowiązkiem. Jednak wciąż chcę z nimi grać. Podobnie zresztą jak Takao. Ach, Takao... Dawno nie spotkałem nikogo, z kim tak bym się dogadywał. Jakby tego było mało, mamy kompatybilne znaki zodiaku i grupy krwi. Wciąż zastanawiam się, dlaczego tak bardzo chce się ze mną przyjaźnić, jednak jak najbardziej mi to odpowiada. Ktoś w końcu musi podwozić mnie rikszą do domu. Sam przecież pedałować nie będę. I chociaż ten Bakao mnie wkurza, często irytuje i wprowadza w zakłopotanie, to jednak chętnie spędzam z nim czas. Do tego dobrze zgrywamy się na boisku. Coraz bardziej mu ufam bo wiem, że dostanę od niego podanie w odpowiednim momencie.
- Midorima, znasz wynik? - Przeniosłem wzrok z okna na tablicę, a potem na nauczyciela matematyki. Szybko przejrzałem to, co było napisane.
- E? Ee... tak. Tangens wynosi 60 stopni.
- W porządku? Rzadko kiedy się nie skupiasz.
- Tak, wszystko dobrze Furusawa-sensei. Przepraszam.
Mężczyzna jedynie kiwnął głową i wrócił do zapisywania tablicy. Tak, nie skupiałem się. Myślami wciąż jestem gdzieś indziej.
Chciałbym już skończyć zajęcia i iść obejrzeć ten przeklęty mecz. A co jeśli Oikawa nie zagra? Stracę tylko czas. Chcę zobaczyć, czy naprawdę jest osobą godną uwagi. Znaczy... jest osobą godną uwagi, ale czy pod tym sportowym względem? I czego on tak właściwie chce od Tsukishimy? Wiem, że byli kiedyś parą, ale ona nie patrzy na rozgrywającego jak na swojego byłego chłopaka, a raczej jak na największego rywala. Te dwie rzeczy idzie od siebie rozróżnić.
Gdy zajęcia się skończyły, od razu skierowałem się na hale, gdzie nasi siatkarze podejmowali Aobę Josai. Gdy wszedłem na trybuny od razu spojrzałem na wynik. 2:2 w setach, 2:5 dla Shutoku. Piłka dla gości.
- O! Shin-chan! Shin-chan! Tutaj! Tutaj! Shin-chan! Zdążyłeś na tie-breaka. Nie ignoruj mnie kretynie!
- Słyszę cię, Takao. Nie musisz tak krzyczeć. - Powiedziałem spokojnie, podchodząc do rzędu gdzie siedzieli klubowi koledzy.
- Przymknij się Bakao bo wydrapię ci oczy! - Miyaji uderzył Kazunariego w tył głowy. Usiadłem na siedzeniu obok Kiyoshiego i podłożyłem torbę pod nogi.
- Przyszedłeś w dobrym momencie. Zobacz kto niedługo wejdzie. - Takao wskazał na ławkę zespołu gości, gdzie rozciągał ramiona as Josai, Oikawa. Zmarszczyłem brwi. Widząc ruch po stronie naszej drużyny, przeniosłem tam wzrok.
- Co tam robi Tsukishima? - Zapytałem nagle, gdy dotarło do mnie, że osoba stojąca obok zmiennika, dająca mu rady i przedstawiająca plan to Hiroki.
- Złapałem ją jeszcze przed meczem. Dzisiaj bawi się w drugiego trenera. Chociaż w sumie, nie jest to głupie posunięcie. Jakby nie patrzeć ma sporo doświadczenia i dobrze, że się nim dzieli. - Takao wygodnie oparł się o siedzenie i założył ręce za głowę.
- Nie wydaje mi się, żeby tu chodziło tylko i wyłącznie o doświadczenie, dzieciaczki. - Razem z Kazunarim od razu spojrzeliśmy na Miyajia, który zdawał się wiedzieć zdecydowanie więcej.
- Nie? To o co? - Szatyn opuścił ręce, z zaciekawieniem wpatrując się w starszego blondyna.
- Hiroki w reprezentacji grała na pozycji rozgrywającej, jednak gdy przyjechała do Japonii, została przesunięta na przyjęcie. Zaproponował jej to właśnie Oikawa. Jakby tego było mało, to właśnie on nauczył ją czytać wszystkie ruchy. Pokazał sekrety analizy i czytania gry. Nie sądził jednak, że sam wykopie sobie grób. Odczytała jego całego. Patrząc kiedyś jak grali między sobą od razu zauważyłem, że wszystkie zagrania, rozegrania i ruchy Toru, Hiroki znała na pamięć. I vice versa. Piłka wtedy nie spadała tak długo... Teraz jednak Oikawa zmienił swój styl gry. Miał sporo czasu na to, by dopracować poszczególne elementy, zmienić znaki i podrasować zagrania. Wydaje mi się, że być może przez to się rozstali. Oikawa nie chciał, by ktoś go aż tak rozpracował. Poza tym, ucierpiałaby jego duma. Oboje posiadają teraz niesamowitą umiejętność czytania gry. Z tą różnicą, że Toru ma to wrodzone, a Hiroki musiała się uczyć. Dlatego ona potrzebuje więcej czasu by rozszyfrować strategię. Wprowadzenie Oikawy w takim fragmencie meczu jest dla Aoba Josai bardzo wygodne. Nie starczy jej po prostu czasu na jego ponowne przeanalizowanie. Oikawa wiedział co robić... Tym bardziej, że narzuca szybkie tempo gry, a jego zagrywki są niewiadomą, mam wrażenie, także dla niego samego.
- Miyaji-senpai, a jak Tsukishima zniosła rozstanie? - Zapytałem nagle, próbując ułożyć sobie to wszystko w głowie.
- Shin-chan, czyżbyś był zazdrosny? Nie sądziłem, że kiedykolwiek... Ała! Nosz... Ile można! - Z niemalże stoickim spokojem uderzyłem Takao w głowę.
- Nie mam powodów do zazdrości, nanodayo. Po prostu chcę połączyć fakty. - Poprawiłem okulary, spoglądając na Kiyoshiego.
- Nigdy z nią o tym nie rozmawiałem. Wiadomo, pewnie było jej przykro. Ale nie załamała się do tego stopnia, by cały czas płakać w poduszkę... a do czego zmierzasz, brylarniku?
- Zastanawiam się jak bardzo Hiroki nienawidzi Oikawy. Spotkaliśmy go raz i nie była zachwycona jego widokiem.
- A ty byś był, cieniasie? Nie wiem o co dokładnie im poszło, ale gdy rozmawiałem z Toru, to bąknął coś o "rywalizacji umiejętności". Być może o to chodzi? - Miyaji oparł łokieć o oparcie, a policzek położył na dłoni tak, by móc obserwować boisko.
- A czemu cię to w ogóle interesuje? Nie wtykaj swojego nosa zbyt głęboko w życie Hiroki bo możesz się nieźle rozczarować. Do tego z wielką chęcią, w ramach zemsty ja połamię ci bryle. A jeśli coś jej zrobisz, to z przyjemnością obetnę wszyściutkie paluszki. - Cała ta sprawa wyglądała coraz gorzej. To chyba normalne, że interesowałem się bliską osobą? W końcu świetnie dogaduję się z Hiroki no i jest kobietą, zodiakalną panną z grupą krwi AB. Niecodziennie spotyka się osoby kompatybilne zarówno zodiakalnie jak i grupą krwi, z którymi jeszcze mógłbym porozmawiać. Póki co Hiroki i Takao są pod tym względem wyjątkowi.
- Przerażający! - Takao powiedział to cicho tak, bym tylko ja mógł usłyszeć i cały drgnął. Mówił oczywiście o Miyajim. Tak, miał rację: Przerażający!
Cicho westchnąłem. Dopiero potem mogłem skupić swoją uwagę na meczu. 
- Jest i on! Teraz się zrobi ciekawie. - Miyaji skrzyżował ręce na piersi i uśmiechnął prawie złowieszczo. Przerażający!
Spojrzałem na zmiany. W drużynie Shutoku także zmieniono zawodników. Coś mi nie pasowało w wyrazie twarzy Hiroki. Była nadzwyczaj spokojna, opanowana...

~***~

Oikawa przerażał nie tylko mnie, ale i zawodników Shutoku. Niemniej jednak zawsze znajdą się tacy, którzy lekceważą tego pięknisia. Spojrzałam kątem oka na pierwszorocznych zawodników stojących obok, którzy głęboko zastanawiali się jakie zdolności poza wzrostem i posturą ma Oikawa.
- Może ładnie autuje? - Rzucił jeden, podśmiewając się. Uderzyłam obu w tył głowy, a gdy się odwrócili, uśmiechnęłam się teatralnie.
- Oj młodziaki... Nie lekceważcie tego pięknisia. Porządnie skopie wam tyłki. - Powiedziałam.
- Tsukishima, jesteś z nami czy przeciwko nam? - Spojrzałam na Misakiego, którzy podszedł do nas. Wzięłam od niego podkładkę z narysowanym boiskiem i popatrzyłam na ustawienie, które ułożył trener. Zmarszczyłam brwi. Zrobiłam kilka kroków, by zbliżyć się do Nagisy-senseia.
- Trenerze, dlaczego Rei siedzi na ławce? Przecież on świetnie przyjmuje zagrywki Oikawy...
- Oikawa nie wychodzi w pierwszym składzie. Reia wpuścimy, gdy i Oikawa wejdzie. - Odwróciłam głowę, by spojrzeć na drużynę Aoba Josai. Od razu dostrzegłam, że wszyscy skupiają się w kółku i o czymś dyskutują. Wszyscy, poza Wielkim Królem. On siedział na ławce. Oddychał głęboko, z przymkniętymi oczami. Nie tak powinien zachowywać się kapitan. Powinien wspierać drużynę przed meczem i zagrzewać ich do walki. Jednak u Oikawy wyglądało to inaczej. Całe Aoba Josai wiedziało, że jeśli ich as się skupia, mogą być spokojni. Oni niech robią swoje, Toru wykona resztę.
Pierwszy set był kluczowy. Na szczęście Shutoku udało się odskoczyć i wygrać do 25:22. Jednak Aoba Josai nie odpuszczali. Nie potrafiłam dostrzec u nich słabych punktów. Przesunięcie zawodników, zmiana ustawienia, strategii też nie wiele dała. Nie potrafiliśmy znaleźć sposobu na ich blok, chociaż doskonale wiedziałam, gdzie i kiedy się pojawi. Moje słowa jednak nie trafiały do zawodników, którzy chcieli w końcu "grać po swojemu". 
Iwaizumi grał dzisiaj świetny mecz. Ciężko było go zatrzymać. Nasz libero wylewał siódme poty by nie pozwolić piłce uderzyć w parkiet.
Gra przeciągała się w nieskończoność, przez co dotarliśmy do tie-breaka. Zawodnicy Shutoku byli już potwornie zmęczeni. Nie dziwiłam im się. Zaproponowałam trenerowi dwie zmiany, na które po krótkiej analizie przystał. Oczywiście chodziło o wpuszczenie Reia. Szczególnie, że Oikawa sam szykował się do wejścia.
Cholera... Za późno. Teraz na pewno nie uda mi się go rozpracować. 
- Chłopaki, dacie radę. Musicie tylko przesunąć ich blok na lewą flankę. W tym celu powiedzcie Sumice, by wystawiał piłki na lewo, dopóki nie zaczną kryć tej strefy. Postarajcie się grać szybkimi. I przyszykujcie się, że Oikawa narzuci niezłe tempo. Do tego Rei... - Zwróciłam się do chłopaka, pokazując mu tabliczkę i zakreślając na niej kółko.
- Obejmiesz razem z Misakim całe tyły, ty strefę czwartą i piątą, on szóstą. Nie możecie sobie pozwolić na żadne zawahanie, bo zagrywki Oikawy są naprawdę śmiercionośne. - Zawodnik kiwnął głową i gdy zezwolono na zmiany, puściłam chłopaków na boisko. Poklepałam delikatnie po ramieniu tych, co zeszli. Wielki król w końcu na swoim miejscu. Stałam przy linii, patrząc na Oikawę.
- Jak dobrze w końcu być na miejscu. Iwa-chan! Grasz dzisiaj cudownie! Tylko nie spoć się za bardzo i nie męcz. Bywasz bardzo nerwowy, gdy jesteś zmęczony, wiesz? - Iwaizumi zmarszczył brwi i złowrogo popatrzył na swojego przyjaciela. 
- Iee... Nie to miałem na myśli Iwa-chan! zawsze jesteś nerwowy! E...Etto... Nie! Znaczy... - Toru chyba nie miał sposobu na wyjaśnienie swoich słów. Słysząc to, cicho zaśmiałam się pod nosem. Takiego głupiego Oikawę naprawdę dało się lubić.
- Wracaj do gry Assikawa. - Mruknął z poirytowaniem sam Iwazumi i rzucił piłkę do rąk przyjaciela. Oikawa bez problemu ją złapał.
- Spokojnie, Iwa-chan. Zabawmy się trochę. - Ten szyderczo-pewny uśmiech sprawił, że przez moje ciało przeszły ciarki. Zaczęło się.
Oikawa podszedł do linii końcowej i uderzył piłką kilka razy o parkiet, by sprawdzić, czy jest odpowiednio zbita. Wziął głęboki oddech, ma chwilę przymykając oczy. Wraz z jego wejściem na boisko, całe Aoba Josai zdawało się uspokoić oraz zrelaksować. Jakby w kilka sekund chcieli zebrać siły na naprawdę dynamiczny atak.
Toru stanął około 2-3 metry za linią. Przekręcił piłkę w dłoniach. Po usłyszeniu gwizdka odetchnął i spojrzał na piłkę. Podrzucił ją, wziął rozbieg i w odpowiednim momencie wyskoczył. Uderzył piłkę z całej siły. Ta nabrała odpowiedniej dynamiki. Jej rotacja pozostawała niezmienna do momentu, kiedy prawie leżała na rękach Reia. I wtedy nagle skręciła... Jak on to...
Gdy piłka upadła na parkiet, patrzyłam na Oikawę z rozchylonymi ustami. Nie był to flot... Zagrywka była silna i pewna, a jednak skręciła. Kiedy do cholery on zdążył nauczyć się tej techniki? Oikawa po zdobyciu punktu popatrzył na mnie i uśmiechnął się w serdeczny sposób.
- Niesamowity... - Szepnęłam pod nosem, nie mogąc uwierzyć, że ktoś jest w stanie w ogóle wykonać taką zagrywkę.
Oikawa nabił dużo punktów swoimi serwisami, przez co Aoba Josai prowadziło już 9:5. Na przerwie technicznej szybko przekazałam chłopakom swoje spostrzeżenia i uwagi, jednak to wciąż było za mało. Nie mogłam nic teraz zrobić. Nie miałam czasu... Gdy chłopaki weszli na boisko, usiadłam na ławce i popatrzyłam na ustawienie Aoba Josai... Co do... Czy Oikawa... Czy Oikawa zmienił pozycję?
- Misaki! - Zatrzymałam kapitana, zanim wszedł na boisko.
- Ustawcie wyższy blok... Nie, nie, nie tak... Oikawa będzie chciał, żebyście na nim się skupili. Gdy już tak będzie, pewnie przeniesie atak na drugą stronę. Pilnujcie obu stron boiska, ale przejdźcie też do przodu. Mogą próbować gry z drugiej piłki, zważywszy na zmianę Toru, więc bądźcie czujni. I powiedz Konishiemu by zagrywał na 4 strefę. Ich 18 ma kłopoty z przyjęciem po lewej stronie. - Powiedziałam szybko. Misaki pokiwał głową i od razu po wejściu przekazał kolegom moje uwagi. Konishi tak jak powiedziałam, zagrał do 4 strefy, dzięki temu udało się odrobić 3 punkty. To jednak wciąż za mało. Gdy Konishi zagrywał po raz 4, 18-stce w końcu udało się odebrać i posłać do... Do libero?! Ten wyskakując z drugiej linii wystawił piłkę w locie do Okawy, który wyskakując ze środka zbił piłkę i dosłownie wbił ją w parkiet po naszej stronie. Nie ma błędu... Kto normalny stosuje taką kombinację?! Ile jeszcze takich zagrań Toru może mieć w rękawie?!
Tak jak się spodziewałam, chciał przenieść nasz blok na lewo. Gdy zawodnicy Shutoku połapali się już we wszystkim, było już za późno... 14:13, piłka meczowa dla Aoba. Jakby tego było mało, na zagrywce Oikawa.
Usiadłam na ławce, opierając usta na splecionych dłoniach. Ja... przegrałam z Oikawą.
Gdy rozbrzmiał gwizdek, przymknęłam na chwilę oczy. Spodziewałam się raczej dźwięku charakterystycznego dla wbitej w parkiet ziemię, gdy nagle...
- Dobrze Rei! - Momentalnie otworzyłam oczy. Piłka poleciała prosto do naszego rozgrywającego! Ten dobrze wystawił piłkę do Misakiego... Blok-aut!
Poderwałam się z miejsca nie mogąc uwierzyć, że wyrównaliśmy. Teraz mamy szansę to wygrać! Ostatnie dwa punkty... Niech należą do Shutoku! Ten odebrany serwis, dał nam szansę i nadzieję.
Nasz zagrywający podszedł do linii. Odetchnął głośno, podrzucił piłkę i uderzył. Jej lot był bardzo szybki i niski. Za niski. Piłka uderzyła w siatkę.

[...]

Aoba Josai ostatecznie wygrało ten mecz,pokonując Shutoku w tie-breaku 16:14. Po ostatnim gwizdku widziałam ten triumfujący uśmiech Oikawy. Pomogłam trenerowi z protokołem, po czym skierowałam się w stronę wyjścia. Krocząc przyciemnionym korytarzem, zastanawiałam się, co mogłam zrobić lepiej: dać zawodnikom więcej motywacji? Zmienić całkowicie ich styl gry? A może wpuścić pierwszorocznych bez doświadczenia i ogrania? Obiecałam Oikawie, że jeśli przyjdzie nam się zmierzyć na strefie umiejętności analitycznych wygram. Nie chciałam przyznawać, że umie więcej niż ja! Teraz jednak musiałam pochylić przed nim czoło.
- Jak mówiłem, zadanie masz ułatwione. Musisz tylko zadać jedno pytanie.
- Jakie będziesz miał z tego korzyści? - Zaraz... Czy to Shin?
- Satysfakcję i pewność. Nie pozwolę, by ktokolwiek wykorzystywał moje zdolności przeciwko mnie. Nie znowu.
- Wybacz, ale nie mogę tego zrobić. Ktoś, kto sam nie potrafi znaleźć granic przekazywania wiedzy powinien liczyć się z takimi konsekwencjami, nanodayo. - Widząc, że Midorima odwraca się, od razu schowałam się za najbliższą ścianą. O czym Shintaro do cholery rozmawia z Oikawą?! Czego nie może zrobić?! Oikawa uśmiechnął się w swój charakterystyczny, szyderczy sposób.
- Shintaro, nie lekceważ mnie. To, że nie zmierzę się z tobą na parkiecie nie znaczy, że nie mogę wygrać. Życie to też gra, wiesz? - Oikawa wyciągnął z kieszeni spodni telefon i pomachał nim kilka razy obok swojej twarzy. Shin stanął w miejscu. Zacisnął zęby, po czym ze złością odwrócił się do Oikawy.
- Nie masz sumienia?! - Krzyknął, patrząc na bruneta. Przymknął na chwilę oczy, po czym wziął głęboki oddech.
- To co robisz, jest naprawdę niegodne, złe i kłóci się z pojęciem honoru oraz dumy. Ale nie pozwolę ci na to. Zgadzam się. Chociaż teraz nie masz u mnie za grosz szacunku, Oikawa.
- Mądra decyzja Shintaro. Dobrze by było, żebyś rozstrzygnął sprawę jeszcze przed Inter-high. Wtedy mogą pojawić się problemy.
- Inter-high? Nie ma szans, żeby do tej pory ja i h...
- Przepraszam, mówiłeś coś? - Oikawa spojrzał na Midorimę tym wzrokiem, którym patrzy na swoich najgroźniejszych rywali. Co się tu wyprawia?
Okularnik opuścił głowę i zacisnął pięści.
- Nie interesuje mnie jak. Masz to zrobić. - Toru podniósł z ziemi swoją torbę i przewiesił ją przez ramię.
- Dlaczego do cholery musisz akurat mnie wciągać w swoje intrygi?
- Aa,widzisz Midorima... Dlatego, że jesteśmy całkiem podobni. Z tą różnicą, że po tobie nikt się tego raczej nie spodziewa. A już na pewno nie K...
- O, Hiroki-san. - Przez moje ciało przeszły ciarki, kiedy usłyszałam swoje imię. Jaki do cholery K?!
- Takao... - Momentalnie odwróciłam się twarzą do bruneta, który stanął obok mnie.
- Szkoda, że przegraliśmy. Tak niewiele brakowało... Nie wiedziałem, że mamy takiego dobrego libero. Ale te zagrywki Oikawy... Matko z córką, nigdy nie widziałem czegoś tak niesamowitego! - Nie chciałam skupiać się teraz na słowach Takao. Chciałam usłyszeć dalszą rozmowę Oikawy i Shintaro. Wiem, podsłuchiwanie nie jest niczym dobrym, ale Shin wpakował się w kłopoty. To chyba normalne, że chciałam mu pomóc?
Uśmiechałam się teatralnie do Takao, udawanie słuchając jego dalszej relacji.
- O, Shin-chan! Co sądzisz o meczu? I jak ci się podoba Oikawa? Chyba możesz zwrócić mu teraz honor, co? - Takao uniósł brew do góry, spoglądając na Midorimę, który pojawił się za moimi plecami jakby właśnie wyrósł z ziemi.
- Oikawa to świetny gracz. - Powiedział, poprawiając okulary. C-co? Jeszcze przed chwilą zdawał się nienawidzić Toru, a teraz go chwali? O co tutaj chodzi?!
- Przykro mi, że nie wygraliście, nanodayo. Tak na dobrą sprawę był to mecz o pietruszkę, więc nie masz o co się martwić. - Shintaro położył dłoń na mojej głowie i poczochrał ciemne włosy. Spojrzałam na Midorimę z szeroko otwartymi oczami oraz zaskoczeniem wypisanym na twarzy. Czy on właśnie próbuje mnie pocieszyć?

[...]

- Z Seirin nie powinniśmy mieć problemów. Jednakże słyszałem, że ten Kagami Taiga mieszkał w Ameryce. I czy to nie do nich dołączył ten twój cały Kuroko? - Idąc pod parasolami popijaliśmy napoje. Takao i Midorima dyskutowali o jutrzejszym spotkaniu.
- I podobno ich rozgrywający ma sokole oko. Z wielką chęcią się z nim zmierzę. - Nie mogłam skupić się na rozmawianiu z nimi. Szczególnie z Midorimą. Dlaczego udaje, jakby nic się nie stało? Jego rozmowa z Oikawą nie należała do tych przyjemnych. Bardzo chciałam się go o to zapytać, ale wyszłoby na to, że podsłuchiwałam.
- A ty Hiroki-san? - Z rozmyślań wyrwał mnie głos Takao.
- E? - Mruknęłam, popijając odrobinę waniliowego shake'a przez słomkę.
- Masz jakieś plany na piątek?
- Etto... Tak, jadę obejrzeć mecz Karasuno z Aoba Josai.
- Jadę z tobą. - Shin powiedział to tak naprawdę zanim zdążyłam wypowiedzieć pełną nazwę klubu.
- E? - Zadarłam głowę do góry, by popatrzeć na okularnika.
- Jadę z tobą. - Powtórzył.
- I tak nie mam lepszych zajęć na piątek, nanodayo. Poza tym, w Karasuno gra Sugawara. A dobrze byłoby zamienić z nim jakieś słowo. - Ta... Sugawara... Bardzo chciałabym mu wierzyć, że chodzi akurat o niego. Pewnie zwyczajnie chce mieć oko na Oikawę.
- Świetnie, czyli piątek mamy już zajęty. - Takao uśmiechnął się do nas. Przez swoje roztargnienie przechylił parasol, przez co wylał całą pozostałą na nim wodę na moją głowę. Z racji, iż nie miałam swojego parasola, szłam pomiędzy chłopakami, chroniąc się po obu stronach. Bądź co bądź i tak skończyłam cała mokra.
- Przepraszam... naprawdę przepraszam... - Takao przez śmiech próbował mnie przeprosić.
- Uważaj jak niesiesz parasol, Takao. Ciesz się, że to tylko tak się skończyło. Mogłeś zrobić Tsukishimie krzywdę.
- Przepraszam, przepraszam. Ale przecież nikomu nic się nie stało. Już, Hiroki-san... - Szatyn kazał mi potrzymać swój napój i parasol. Zdjął swoją mundurkową marynarkę, po czym narzucił na moje ramiona. Następnie odebrał swoje rzeczy.
- Tylko jak ja się teraz rozchoruję, to kupujesz mi syropy. - Takao uśmiechnął się do mnie pocieszająco, a ja odwzajemniłam ten gest.
- Jasne. - Kiwnęłam głową, otulając się ciepło jego ubraniem. Szliśmy razem dłuższy kawałek, jednak gdy dotarliśmy do drugiego skrzyżowania, musieliśmy rozstać się z Takao.
- Tylko oddaj mi jutro ten mundurek... - Szatyn pomachał nam na do widzenia i zostawił nas samych. Wcisnęłam się obok Shintaro pod parasol, po czym razem ruszyliśmy przed siebie.
- Ile słyszałaś? - Zapytał nagle marszcząc brwi.
- E? O czym mówisz? - Odwróciłam swój wzrok, nie mogąc spojrzeć na Midorimę.
- O mojej rozmowie z Oikawą... Ile słyszałaś?
- Nic nie słyszałam, kretynie. Szłam do wyjścia i Takao mnie dogonił. Zaraz... Wróć... Rozmawiałeś z Oikawą?! - Tak, byłam dobrą aktorką. Spojrzałam na Midorimę tępym wzrokiem, szeroko otwierając oczy.
- Nie ważne. Już nie ważne. - Co powinnam mu powiedzieć? Może prawdę? W końcu, znałam Toru i być może wiedziałabym jak mam pomóc w tej sytuacji Midorimie.
- Wszystko w porządku? - Okularnik zatrzymał się w miejscu. Stanęłam przodem do niego i popatrzyłam w jego zielone tęczówki.
- Tak. Wszystko gra. Jest mi tylko trochę przykro, że nie udało mi się roznieść Oikawy i zgasić tego uśmieszku z zawsze ukrytym motywem. - Powiedziałam, marszcząc w złości nos i zaciskając palce na papierowym kubku od shake'a. Nie odrywałam wzroku od Midorimy. Chciałam zobaczyć jaka będzie jego reakcja na moje słowa.
- Fakt, uśmiech to ma irytujący. - Rzucił, ponownie ruszając przed siebie.
- W ogóle cały jest irytujący... I nie przejmuj się. Jeszcze będziesz miała ku temu okazję, nanodayo. - Głos Shina... Był taki... Spokojny. Spokojniejszy niż zwykle. Co naprawdę mnie zaciekawiło. Po jego rozmowie z Toru sądziłam, że pewnie będzie wylewał na mnie i Takao swoją frustrację, podczas gdy on znowu jest oazą spokoju.
- Widzimy się jutro? - Usłyszałam po dłuższej chwili milczenia.
- Co? - Spojrzałam przed siebie, a widząc swój blok westchnęłam.
- Dzisiaj. Chodź. Zrobię herbaty. - Przeniosłam wzrok na Shintaro, który był dość sceptycznie nastawiony na moją propozycję.
- Nie wiem czy powi...
- Chodź, nie gadaj za dużo, bo i ty zaczynasz mnie irytować. - Powiedziałam dość chłodnym głosem.
- Ha? To czemu zapraszasz mnie do środka?
- Bo tak. - Zmierzyłam Shina wzrokiem. Ten tylko westchnął i poprawił okulary.
- Poza tym, zaczęło się błyskać. Dobrze będzie, jeśli przeczekasz u mnie burzę.
- Myślę, że zdążę wrócić do domu zanim się zacznie...
- Nie myśl za dużo, dobrze?

[...]

- Ta burza chyba nigdy się nie skończy. - Shintaro siedział spokojnie na podłodze przy stoliku, opierając głowę na dłoni i przymykając powieki.
- Spokojnie, Shin. W razie czego zawsze możesz tutaj przenocować. - Postawiłam kubki z herbatą na stoliku. Sama wzięłam jeden i usiadłam na podłodze po drugiej stronie.
- Nie będę ci się zwalać na głowę, tym bardziej, że jutro muszę być wcześniej w szkole. Poza tym, to raczej byłoby niestosowne. - Shintaro ujął w dłonie kubek, po czym ostrożnie upił łyk ciepłego napoju.
- Aj tam od razu niestosowne... - Powiedziałam, unosząc kubek na wysokość ust. Spojrzałam na Midorimę, dokładnie mu się przyglądając. Gdy przyłożył kubek do warg i upił kolejny łyk herbaty, całe okulary mu zaparowały, przez co uwidoczniły się na nich odciski palców.
- Kurna. - Mruknął, na co zareagowałam jedynie parsknięciem śmiechem. Shintaro podniósł się z miejsca, podszedł do kanapy, na której położył kurtkę, mundurek oraz torbę i wyjął chusteczkę mikrofazową.
- Mogę je przymierzyć? - Zapytałam w pewnym momencie, bacznie obserwując każdy ruch Midorimy.
- Nie. - Odpowiedział, przecierając jedną soczewkę.
- Przecież nic ci z nimi nie zrobię, Shin. - Uśmiechnęłam się do koszykarza w nadziei, że jednak pozwoli mi je założyć.
- Wciąż nie. - Zielonowłosy popatrzył na mnie, przekładając okulary w dłoni tak, by spokojnie przeczyścić drugą soczewkę. Midorima bez okularów wygląda... Dziwnie. Znaczy... dalej jest "piękny i powabny", jak mawiał Takao, być może nawet bardziej, ale bez nich to nie ten sam Shin. Miałam wrażenie, jakby za tymi okularami chował się zupełnie inny człowiek.
- Nie myślałeś kiedyś o kontaktach? Chyba łatwiej byłoby ci grać. - Wstałam z miejsca, po czym usiadłam na kanapie, obok której stał Shintaro. Zadarłam głowę do góry, by móc popatrzeć na koszykarza. Jednak nie musiałam długo się męczyć z patrzeniem w górę, gdyż po chwili Midorima usiadł obok, ze skupieniem czyszcząc okulary.
- Dużo kombinowałem z soczewkami, ale za każdym razem gdy je zakładałem, łzawiły mi oczy.
- Naprawdę? - Chłopak pokiwał głową, po czym nasunął szkła na nos. Bez większego wahania zdjęłam je z niego i sama założyłam. Słyszałam jedynie jego westchnięcie.
- Człowieku... Jak ty grasz w koszykówkę... Jak ty cokolwiek widzisz... - Shin miał potworną wadę wzroku. Poziom rozmazania obrazu przerósł moje wszelkie wyobrażenia.
- Nic nie widzę, dlatego mam okulary, nanodayo. - Podniosłam się z miejsca, po czym zrobiłam krok do przodu. Potem następny, i jeszcze następny. Zobaczyłam jedynie zmianę kolorów, która świadczyła o tym, iż Midorima prawdopodobnie podniósł się z miejsca i stanął obok.
- Lustro. - Rzuciłam, robiąc krok w lewo. Wtedy jednak poczułam jak obijam się ramieniem o rękę Shintaro, którą zrobił "barykadę" bym przypadkiem na coś nie wpadła i nie połamała się.
Ostatecznie Midorima stanął za mną i położył dłonie na moich ramionach, sterując mną tak, bym się o nic nie obiła. Gdy po chwili stanęliśmy przy lustrze, zmrużyłam oczy chcąc cokolwiek zobaczyć. Zdjęłam okulary i popatrzyłam w lusterko. Spojrzałam najpierw na swoje odbicie, a później na odbicie Shintaro.
- Bez okularów wyglądasz naprawdę dobrze. - Stwierdziłam, uśmiechając się delikatnie. Ponownie nasunęłam okulary na nos. Zakładałam je i ściągałam. Tak kilka razy. Skupiłam się na swoim odbiciu, jednak gdy znowu spojrzałam na Midorimę, zauważyłam jego delikatne rumieńce.
- Dobrze się czujesz? - Zapytałam.
- Tak. Czemu pytasz? - Odwróciłam się twarzą do okularnika, po czym oddałam mu szkła.
- Masz wypieki na policzkach. Nie przeziębiłeś się przypadkiem? - Gdy wspomniałam o wypiekach, Shin zarumienił się jeszcze bardziej.
- Czy to dlatego, że powiedziałam, że dobrze ci bez okularów? - Uniosłam pytająco brew do góry i uśmiechnęłam się w nieco zadziorny sposób.
- Phi. - Prychnął. Nasunął okulary na nos. Spojrzał w lustro, po czym odwrócił się i skierował kroki ponownie do salonu.
- To nic złego pokazywać uczucia, wiesz Shin? - Przeczesałam dłonią grzywkę, podążając powoli za nim.
- Nic złego? Nawet nie wiesz, jak łatwo ludzie mogą to wykorzystać, nanodayo. - Koszykarz ponownie usiadł na podłodze za stolikiem i upił herbatę.
- Nie wszyscy są tacy, wiesz? Niektórzy doceniają to, jak ktoś się przed nimi otwiera. To przecież świadczy o zaufaniu, prawda?
- Zaufaniu, zaufaniu... Zaufać można ludziom na kilka sposobów. Przykładowo: ufam Kimurze na boisku. To wcale nie znaczy, że będę latał do niego z każdym sekretem. - Sama usiadłam obok niego, przysuwając do siebie kubek.
- A... A mi ufasz? - Zapytałam cicho, wlepiając wzrok w herbatę. Nie musiałam patrzeć na Shintato by wiedzieć, że zaskoczyłam go tym pytaniem.
- Ufam ci na tyle, na ile mi pozwolisz i na ile ja sam będę w stanie ci zaufać. - Skierowałam swój wzrok na Midorimę. Chłopak zanurzył wargi w herbacie, upijając jej mały łyk. Dopiero teraz dostrzegłam to, że Shin ma przepiękny profil.
- A zaufasz mi na tyle, jeśli powiem, że zmuszę cię do ukazania jakiegokolwiek uczucia? - Uśmiechnęłam się ciepło do towarzysza. Widziałam, jak zerknął na mnie kątem oka takim wzrokiem, jakbym rzuciła mu największe wyzwanie. Okularnik westchnął głośno, jednak po chwili kiwnął głową.
- Zgoda. Ale nie licz na wielki sukces. - Powiedział pewnie. Przysunęłam się wówczas do niego i zaczęłam łaskotać palcami jego żebra.
- Gili gili Shin! - Starałam się z całych sił, jednak nie udało mi się ani trochę go rozbawić. Właśnie... Minęło tyle czasu, a ja jeszcze ani razu nie widziałam jego uśmiechu. Czy on kiedykolwiek się w ogóle śmieje? Pewnie musi mieć piękny śmiech. I jeszcze piękniejszy uśmiech.
Zgasiłam wszystkie światła w pokoju. Podczas gdy Shin spokojnie pił dalej swoją herbatę, ja otuliłam się kocem. Raczej nie przejął się ciemnością. Poczekałam dłuższy moment, aż Shin skupi się na czymś innym i gdy zdawał się stracić czujność, wyskoczyłam tuż przed nim strasznie krzycząc i rozkładając ramiona z kocem jak nietoperz skrzydła. Ani drgnął. Na nim naprawdę nic nie robiło wrażenia!
Ponownie zapaliwszy światło usiadłam obok niego i kazałam zwrócić na siebie jego uwagę. Gdy usiadł idealnie naprzeciwko, zaczęłam robić głupie miny. Koszykarz patrzył na mnie z widocznym politowaniem.
- Ty naprawdę nie masz serca Shin. - Mruknęłam, odwracając głowę i głęboko wzdychając.
- Póki co, kiepsko ci idzie. - Przymknęłam na chwilę oczy. Po sekundzie jednak je otworzyłam, mając ostatni pomysł na to, jak mogłabym wzbudzić u niego jakiekolwiek emocje.
- Nie ruszaj się. - Powiedziałam, przysuwając się do Midorimy. Ujęłam jego twarz w dłonie i uklęknęłam przy nim, by nasze twarze znajdowały się mniej więcej na tej samej wysokości.
- C-co ty?! - Shin patrzył prosto w moje rubinowe, teraz piekielnie skupione, oczy, nie do końca wiedząc o co mi chodzi. Odchylił się do tył, podpierając na rękach.
- Mówiłam, nie ruszaj się. - Szepnęłam. Zanim jednak Shintaro zdążył cokolwiek dodać czy zrobić, pochyliłam się ku niemu i złożyłam na jego wargach delikatny, subtelny pocałunek.

Shintaro, przepraszam...


~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~

Nic nie dodam, nic nie ujmę. Jest jak jest. Aaaaleee: Za jakiś czas pewnie znowu pojawi się fragment z innej głowy niż Hiroki. To tak tylko informacyjnie ;)

5 komentarzy:

  1. Hej,
    Musze powiedzieć, że bardzo podoba mi się twój blog. Masz przed sobą zapaloną fankę KnB która cierpi z powodu braku blogów o tej tematyce. Ale ten jest świetny. Trzymaj tak dalej.
    Muszę teraz tylko obejrzeć "to drugie anime". Kurcze, gram w siatkówkę, jakim cudem nie wiem, że istnieje anime o tej tematyce.
    Najlepszy moment rozdziału.
    "- Człowieku... Jak ty grasz w koszykówkę... Jak ty cokolwiek widzisz..."
    Śmiałam się i nie umiałam przestać.
    Weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! "Haikyuu!" polecam jak najbardziej :> Szczególnie, że jakoś teraz ma wyjść drugi sezon ^^
      Cieszę się, że tutaj zajrzałaś ♥ Naprawdę :3
      Dziękuję i trzymaj się ciepło :)

      Usuń
  2. Nawet nie wiesz jak bardzo ucieszył mnie widok nowego rozdziału w dodatku tak długiego! Powiem tylko tyle, że jak zawsze cudownie napisane. Widać, że masz pojęcie na temat sportu - co bardzo się ceni. Nie mogę się doczekać dalszego ciągu zważywszy na tak niespodziewany koniec.
    Pozdrawiam! ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niespodziewany koniec... Grr.. Sama wykopałam sobie dół, bo miałam naprawdę genialny pomysł, ale zanim zdążyłam nad nim bardziej pomyśleć, już zapomniałam *.* Muszę więc skombinować coś nowego.
      Miło mi, że czytasz :> Fajnie wiedzieć, że jednak jest dla kogo się męczyć przed komputerem xD
      Dzięki i odzdrawiam <3

      Usuń
  3. Dawno mnie tu nie było dlatego postanowiłam nadrobić rozdziały! Opłacało się. Naprawdę wydaje mi się, że z rozdziału na rozdział stajesz się, co raz lepsza, a czekając na następny rozdział chyba przeczytam twoje opowiadanie jeszcze raz :3 Nie no, lecę czytać dalej, bo skończyło się w nieodpowiednim momencie i w ogóle się skończyło, więc trzeba czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń

Theme by Ally | Panda Graphics