wtorek, 20 października 2015

195 cm czystego narcyzmu - Rozdział VI

Midorima był w dużym szoku. Czy można było mu się dziwić? W końcu czarnowłosa, czerwonooka wariatka rzuciła się na niego z pocałunkiem.
Z drugiej strony, nie czułam żadnego oporu. Być może było to zwyczajnie spowodowane jego zaskoczeniem, przez które nie był w stanie się ruszyć... A jakby tego było mało, przez moje wargi, które styknęły się z jego ustami, pewnie nie był w stanie złapać tchu.
Byłam teraz bardziej niż pewna, że w końcu osiągnęłam swój cel i zemocjonowałam trochę Shina!
Midorima to oaza spokoju. Potrafi zapanować nad emocjami i zazwyczaj nie daje się nim ponieść. To też pozwala mu na wykonywanie tak precyzyjnych rzutów.
Tak się przynajmniej dzieje na boisku. Poza nim, Shin niewiele się różni, jednak sprawia wrażenie bardziej otwartego i rozchwianego. Niemniej wciąż pokazywał się wszystkim od swojej "wadliwej" strony.
Nie, Shin nie miał dla mnie żadnych wad.
Przy bliższym poznaniu, można dostrzec u niego te cechy, przez które da się lubić jak to, że troszczy się o bliskich mimo że się do tego nie przyznaje. Midorima to też człowiek o dobrych manierach, pełen pasji, szukający wspólnych zainteresowań z bliskimi. Ponadto, bardzo lubię spędzać z nim czas.
Po kilku chwilach oderwałam swoje wargi od ust Shintato. Delikatnie potarłam wierzchem dłoni usta, w przeciwieństwie do okularnika, który nieśmiało dotknął palcem prawej dłoni dolnej wagi.
Opuściłam głowę, wlepiając wzrok w podłogę.
- P-przepraszam. posunęłam się trochę za daleko. - Powiedziałam nieco ściszonym głosem. Po chwili jednak uniosłam głowę i popatrzyłam na Shintaro. W jego spojrzeniu nie mogłam wyszukać jednej, konkretnej emocji. Nie widziałam jakiej reakcji z jego strony powinnam się spodziewać. Cokolwiek zrobi, będzie do dla mnie zaskoczeniem.
Okularnik zmienił pozycję. Skrzyżował nogi, oparł łokcie na kolanach i zlustrował mnie wzrokiem.
- Udało ci się. - Powiedział w końcu, delikatnie wyginając kącik ust w lekko szyderczym uśmiechu.
- U-udało? - Powtórzyłam.
- Tak, udało. - Zielonek skrzyżował ręce na piersi, lekko opuszczając wzrok.
- Tylko nie powtarzaj tego zbyt często. I nie przy ludziach. - Chłopak sięgnął po kubek stojący na stoliku. Przyłożył porcelanę do ust i upił łyk letniej herbaty. Spojrzałam na niego, marszcząc brwi.
- Co? Jestem tylko człowiekiem. Też podatnym na pokusy. Przecież nie powiedziałem, że pocałunki nie są przyjemne. - A to nowość! Takiego Midorimy jeszcze nie znałam.
W jego lekko szyderczym uśmieszku z multum ukrytych motywów szybko dostrz... Zaraz... SHIN SIĘ UŚMIECHNAŁ?! TAK! Jednak moment i sposób jego uśmiechu był bardzo... Dwuznaczny?
Takao mi nie uwierzy, że jego Shin-chan się w końcu uśmiechnął!
Chociaż z drugiej strony, chyba będzie lepiej mu o tym nie mówić. Weźmie mnie za jakiegoś zboczeńca, który rzuca się na pierwszaków...
- To raczej ja powinienem czuć się zawstydzony. - Usłyszałam nagle i odruchowo spojrzałam ponownie na towarzysza.
- E?
- Chyba nie chcę wiedzieć, o czym pomyślałaś, skoro zrobiłaś się taka czerwona. - Shin znowu przyłożył filiżankę do ust.
- Nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego. To był jeden, jedyny raz na potrzebę złożonej obietnicy. - Co ja wygaduję? Jeden? Jedyny?! Nie... Nie chcę, by był to ten pierwszy i ostatni!
- Ach, czyżby? - Shintaro podniósł się z miejsca, zaniósł pusty kubek do kuchni, po czym pojawił się znowu w salonie.

[...]

- Daleko jeszcze? - Takao naprawdę nie mógł usiedzieć w miejscu. To wstawał, to znowu siadał...
- Nie rób scen, nanodayo. Sam chciałeś jechać. - Midorima spojrzał kątem oka na szatyna. Założył nogę na nogę i skrzyżował ręce na piersi, lekko opuszczając głowę. Siedząc w ten sposób sprawiał wrażenie dumnego, pewnego siebie dżentelmena. Ale ta leżąca obok niego zabawkowa, parowa ciuchcia... Jakby tego było mało, właśnie w tym momencie wydobył się z jej komina mały strumień pary.
- Nie męczy cię takie ciągłe noszenie przy sobie tego typu rzeczy? - Zapytałam w pewnym momencie, wskazując na zabawkę.
- Nie męczy go, bo ma od tego ludzi. - Stojący nad nami Takao cicho westchnął, jednocześnie uśmiechając się w sposób lekko złośliwy i spojrzał na Shina.
- Sam się zaoferowałeś, Bakao. - Okularnik prychnął, po czym odwrócił głowę w drugą stronę.
- Ludzie często narzekają, że prześladuje ich pech. Ale nie robią nic, by los był im przychylny. Albo wszystko co robią, wykonują na pół gwizdka. Dlatego zawsze robię co w mojej mocy. Zwłaszcza, jeśli chodzi o wspieranie szczęścia.
- Naprawdę jesteś szurnięty, Shin-chan...
- Zamknij się. Tak w ogóle Takao, szary nie jest twoim dzisiejszym kolorem. Lepiej zdejmij ten rzemyk.
- O czym ty gadasz? To tylko rzemyk. Nie będę go teraz rozplątywał, bo tak mówi głupi horoskop.
- Tylko potem nie miej pretensji, że stała ci się krzywda.
- Niby jaka krzywda ma mi się s... - Zanim Takao zdążył cokolwiek powiedzieć, pociąg gwałtownie zahamował. Koszykarz wówczas stracił równowagę i upadł na ziemię. Jakby tego było mało, na jego klatkę piersiową spadła teczka, którą mężczyzna siedzący naprzeciwko położył na siedzeniu obok.
- Mówiłem, nanodayo. - Shin poprawił okulary, ciężko przy tym wzdychając. Jak oparzona wstałam z miejsca, kładąc dużą ciuchcię, którą do tej pory trzymałam na kolanach, na rękach Midorimy i podeszłam do poszkodowanego bruneta.
- Wszystko w porządku? - Zapytałam z troską, klękając obok Takao, który oddał teczkę mężczyźnie, przyjmując jednocześnie jego przeprosiny.
- Tak, w porządku. - Z moją pomocą Kazunari podniósł się. Usiadł na moim miejscu, po prawej stronie Shina. Sama natomiast usiadłam po jego lewej i od razu poczułam, jak okularnik kładzie swój lucky item na moich kolanach.
- To był czysty przypadek. - Mruknął rozgrywający, podciągając rękawy bluzy.
Pociąg zatrzymał się na stacji. Drzwi się otworzyły, wpuszczając wiatr, który rozczochrał moje włosy, jak i również zniszczył fryzurę Takao. Tylko włosy Midorimy powiewały delikatnie muskając jego twarz. Jak w filmie. Być może naprawdę skrobie sobie przychylność losu?
- Prawie się spóźniliśmy! To przez ciebie!
- Przeze mnie? To ty się zawsze wleczesz! - Do pociągu w ostatniej chwili wbiegło dwóch chłopaków, którzy swoim głośnym zachowaniem zrobili niezłe zamieszanie.
- Za głośni... - Mruknął pod nosem Midorima, który z poirytowaniem zacisnął szczękę. Spojrzałam na profil Shina.
- Hej, oni są z liceum Karasuno. - Powędrowałam wzrokiem za skinięciem głowy Takao, którym dyskretnie wskazał owych chłopców. Oboje ubrani byli w czarne dresy, a na plecach widniał napis "Klub siatkarski Karasuno". Jeden z nich, był prawie mojego wzrostu. Miał rozczochrane, rudziutkie włosy i brązowe oczy. Drugi, był wyższy, czarnowłosy. Minę miał podobnie poirytowaną jak Midorima.
Obok nas, stanęła starsza pani, więc kierowana dobrymi manierami wstałam, by ustąpić jej miejsca. Ta podziękowała i usiadła. Po chwili z siedzenia podniósł się Shintaro, który spojrzał na mnie i skinieniem głowy zasygnalizował, że to dla mnie zwolnił miejsce. Uśmiechnęłam się do niego ciepło.
- Dziękuję.
Powiedziałam, lekko ukłoniwszy głowę, po czym usiadłam. To tylko utwierdziło mnie w tym, że Shin jest dobrze wychowany.
- Mamy sporo czasu po meczu, więc mój ojciec i macocha zaprosili nas na kolację, ale nie wie...
- Serio? To miło z ich strony. Nie masz nic przeciwko?- Takao wciął mi się w zdanie. Cicho odetchnęłam, jednak ostatecznie pokręciłam przecząco głową.
- Jaki wysoki! Mogę zapytać ile masz wzrostu? Grasz w siatkówkę? Do jakiej szkoły chodzisz? - Stojący nad nami Midorima został zasypany pytaniami przez niskiego rudzika, który na początku nieźle go zirytował samym istnieniem. Teraz chyba jeszcze bardziej go wkurzył.
- 195 cm, gram w kosza, liceum Shutoku, nanodayo. - Odpowiedział z niemal stoickim spokojem, po czym poprawił okulary.
- Nano... Nanoco? - Mruknął zdezorientowany rudzielec.
- Hinata! - Czarnowłosy od razu uderzył towarzysza w tył głowy. Dopiero potem zwrócił się do Midorimy.
- Przepraszam za niego. Jak zwykle ma niewyparzony język. - Powiedział.
- Lepiej pilnuj tej pchiełki. Nie dobrze jest spuszczać takich z oka. - Midorima poprawił wolną ręką okulary. Obaj uczniowie Karasuno, byli chyba zaskoczeni słowami Shina. Hinata jednak mimo to zdawał się być zachwycony wzrostem zielonowłosego.
- Chodziłeś do Kitagawy? - Midorima rozpoznał niebieskookiego siatkarza. Być może przypomniał go sobie, gdy spotkał Kise, który o nim coś napomknął?
- Tak, zgadza się... Skąd mnie znasz?
- Teiko. Trenowaliśmy na tym samym basenie.
- Ach tak. Jak mógłbym zapomnieć sztafetę z Pokoleniem Cudów.
- Nie przywiązuję wagi do tytułów. Ty też nie powinieneś, Królu. - Kageyama zmrużył oczy, natomiast Shin mocniej zacisnął dłoń na poręczy. Miał świadomość swojego talentu, geniuszu, ale za każdym razem, gdy ktoś wspominał o Pokoleniu Cudów, Midorima zaczynał się denerwować. Za wszelką cenę chciał jednak zachować kamienną twarz, co nawet mu się udało.
- Jesteście z Karasuno, prawda? Dobrze się składa, bo wybieramy się na wasz mecz. - Takao uniósł ręce i splótł dłonie na karku. Z uśmiechem spojrzał na siatkarzy.
- Serio? Łooooo! Super! Obiecuję, że dam z siebie wszystko, żebyście mieli dobre widowisko! - Rudzielec położył dłoń na sercu, jakby składał życiową obietnicę.
- Bedziecie grać z Aoba Josai, nie stresujecie się? W końcu, to świetna drużyna, ma bardzo szeroki skład, a wcześniej grali z naszymi siatkarzami... - Uśmiechnęłam się delikatnie do nieznajomych. W tym samym czasie Rudzik poczerwieniał na twarzy i zaczął trząść się jak galaretka.
- A-ale nie stresuj się! To tylko mecz towarzyski.
- Hinata! Zdecyduj się w końcu, czy się stresujesz czy ekscytujesz! - Niebieskooki szatyn złapał towarzysza za bluzę i mocno nim potrząsnął.
- Chyba mi słabo... Niedobrze... - Hinata zbladł jak ściana. Midorima zrobił krok w bok, by prawie mdlejący siatkarz nie upadł na niego. Sama natomiast zerwałam się z miejsca.
- Siadaj. nie możesz teraz zemdleć. Masz mecz do rozegrania, prawda? - Usadziłam rudzielca na swoim miejsca i ukucnęłam przy nim, by dopilnować, aby nagle nie przestał oddychać czy coś... Po chwili obok niego pojawił się również jego kolega z drużyny.
Niższy siatkarz pochylił się, kładąc łokcie na kolanach.
- Hinata... Shoyo. Miło was poznać. - Chłopak po chwili spojrzał na mnie znad grzywki.
- Shoyo. Jesteś w pierwszej klasie? - Zapytałam.
- Tak.
- Ja jestem Tsukishima Hiroki. Mnie również miło. - Delikatnie schyliłam głowę przed siatkarzami.
- T-Ts-Tsu-TSUKISHIMA?! - Czarnowłosy popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Tak, Tsukishima. - Przewróciłam teatralnie oczami. Po jego reakcji jak i natychmiastowym ożywieniu Hinaty wywnioskowałam, że Kei chyba nie mówi im za dużo. A jeśli już, to pewnie rzuca jakimiś ironicznymi żarcikami lub komuś dokucza.
- Tak, Kei to mój brat, tak, mnie też wkurza i tak, był taki zawsze. - Wyprzedziłam wszystkie ich pytania.
Złapałam się poręczy obok Shina, spokojnie przyglądającemu się całej sytuacji. Gdy opuścił głowę, by na mnie spojrzeć, uśmiechnęłam się do niego.
- Nie mam więc pytań. - Towarzysz Hinaty, który chwilę później przedstawił nam się jako Kageyama Tobio, skrzyżował ręce na piersi i oparł się tyłem o barierkę.
- Nie jesteście w ogóle podobni. Wyglądasz na o wiele milszą osobę. - Hinata popatrzył na mnie z uwagą.
Takao uśmiechnął się w lekko ironiczny sposób.
- Wygląda, prawda?

[...]

Do końca drogi zostały jeszcze dwa przystanki. Miło było poznać tych dwóch.
Chociaż mieli zupełnie inne charaktery - tak jak Takao i Shin - potrafili się dogadać. Ty, bardziej ciekawiło mnie to, jak ich współpraca wygląda na boisku.
Pociąg zapełnił się ludźmi. Robiło się coraz ciaśniej, a więcej pasażerów wsiadało, niż wysiadało.
Kageyama rozmawiał zaciekle z Takao, Shoyo usnął, a Midorima co jakiś czas zmieniał rękę, którą się trzymał i patrzył na widoki za oknem. Na przedostatnim przystanku, weszło sporo ludzi i zrobił się wielki ścisk. Obok mnie stanął około czterdziestoletni mężczyzna, który jak tylko pociąg ruszył, przechylił się w moją stronę i by nie upaść, popchnął mnie. W tym samym momencie puściłam drążek, wpadając prosto na stojącego obok Shintaro. Okularnik, być może odruchowo, złapał mnie jedną ręką w talii i opuścił wzrok, by go na mnie zaczepić. Widząc jego skupione na sobie spojrzenie w tej chwili, kiedy jesteśmu tak blisko, momentalnie oblałam się rumieńcem.
- Tsukishima, trzymaj się mocniej. Jeszcze by tylko tego brakowało, żebyś i ty wylądowała na ziemi. - Shin mówił to dość surowym głosem. Wydukałam jedynie ciche przeprosiny.
Po chwili poczułam, jak jego dłoń wędruje po mojej talii w górę, do ramienia, a potem po ręce zjeżdża w dół. Gdy w końcu dotarł do dłoni, ujął ją, uniósł i oplótł na drążku.
- Trzymaj się, nanodayo. - Midorima! Przestań do cholery ze mną pogrywać!
A może nie robi tego świadomie i są to tylko moje chore wymysły?
Dotyk Midorimy... On... Wciąż stał blisko. Za blisko.
Przez moment odniosłam wrażenie, jakbyśmy teraz zamienili się rolami. To w końcu mnie przepełniała pewność siebie, kiedy pocałowałam Shina. Jednak po tym, to jego pewność mnie przygniotła.
Kat.
Zatraciłam się w swoich myślach, nie zwracając uwagi na to, co działo się dookoła.
Do moich uszu przebijały się jedynie głosy Takao,, Kageyamy, obudzonego Hinaty i Midorimy.
W końcu dojechaliśmy na mniejsce. Siatkarze Karasuno pierwsi wyskoczyli z pociągu.
- Idziemy, Takao. - Midorima poprawił okulary i skierował się do wyjścia. Kazunari wziął w ręce dość pokaźny, zabawkową ciuchcię Shina.
- Ej, Hiroki-san! - Poczułam, jak Takao łapie mnie za rękaw bluzy i ciągnie za sobą do wyjścia.
- Odpłynęłaś na chwilę. - Powiedział, kiedy tylko opuściliśmy pociąg.

[...]

- Łooo! Ale wysoki sufit! - Oczy Hinaty rozbłysły, jak tylko przekroczył próg hali. Rozglądał się tak, jakby był w takim miejscu pierwszy raz.
- To normalne, głupku. - Kageyama westchnął, wsuwając dłonie do kieszeni ciemnej bluzy.
- Tu jesteście! W samą porę. Już chcieliśmy Tanakę po was wysyłać.
- Wybacz, kapitanie! - Pierwszoroczni siatkarze lekko ukłonili się przed wysokim brunetem.
- Spokojnie, spokojnie. Dostarczyliśmy ich całych i zdrowych. - Takao poczochrał włosy kłaniających się siatkarzy, jednocześnie szeroko uśmiechając się do kapitana Karasuno.
- Co robi tutaj Shutoku?- Siatkarz wskazał na pomarańczową bluzę Takao.
- To siostra Tsukishimy! - Hinata od razu się wyprostował, odwracając do mnie twarzą.
- Zaciągnęła nas tutaj. Nie chciała iść sama. Przez to macie szerszą publiczność z Tokio. - Takao puścił do mnie perskie oczko.
- Cóż, osobiście bardzo się cieszę, że przyjechaliście. - Kapitan uśmiechnął się do nas delikatnie.
- My również.
- Midorimaaa! - Usłyszeliśmy wołanie, a gdy się odwróciliśmy, do Shina już podbiegł szarowłosy chłopak.
- Nic się nie zmieniłeś, wiesz? No, może trochę urosłeś. - Nieznajomy uśmiechnął się serdecznie, spojrzawszy na Shina. Ten natomiast od razu przybrał łagodniejszy wyraz twarzy. Jakby obecność tego chłopaka, łagodziła wszystkie jego złe emocje.
- Suga, miło cię znowu widzieć. - Shintaro popatrzył na kolegę.
- Cóż, zaraz zaczynamy mecz, więc niestety muszę was przeprosić... - Kapitan Karasuno delikatnie skłonił głowę i zaciągnął Kageyamę z Hinatą za rękawy, a ja z Takao spojrzeliśmy na Midorimę, który rozmawiał ze starym kolegą. Jednak i ten szybko pobiegł na parkiet.
- Lepiej przejdźmy na górę... Nie chcę przypadkiem zebrać piłką, nanodayo. - Shintaro zrobił kilka kroków w stronę wyjścia, by móc skierować się na trybunę.
- Zebrać piłką? Z twoim szczęściem raczej nic ci nie grozi. - Takao uśmiechnął się nieco szyderczo.
- Jak mówiłem, szczęściu trzeba pomóc, Bakao. - Shin zmierzył przyjaciela wzrokiem. Potem całą trójką usiedliśmy na górze.

[...]

- Karasuno radzi sobie naprawdę dobrze! - Stwierdził z lekką ekscytacją Takao.
- Rozegranie Kageyamy i atak Shoyo... Wspaniałości! - Powiedziałam, z zaangażowaniem oglądając mecz.
- Każdy radzi sobie całkiem dobrze. Pomijając oczywiście fakt, że Hinata spektakularnie nawalił w pierwszym secie. Chyba zjadł go stres... Mimo to wciąż widać wiele luk. - Spojrzałam na Midorimę, który jak zwykle siedział z nogą na nogę i skrzyżowanymi rękami.
- Racja. Mają niezłe kłopoty z przyjęciem. Ponadto, Tsukki i Kageyama nie potrafią się dogadać. Spójrz, nawet teraz drą koty. Kei ma świetny atak, ale nie może zgrać się z Kageyamą, przez co nie wykorzystuje wszystkich swoich umiejętności. A poza blokiem, warunkami fizycznymi ma co pokazać.
- Być może. Ale podstawowe pytanie: Gdzie do cholery jest Oikawa?! - Takao wygodnie rozłożył się na swoim siedzeniu.
- Pewnie przyjdzie na 3 seta. Nie wyleczył kontuzji, a mimo to grał w meczy z nami. Tylko pogorszył swój stan, ale znając go, pewnie nie odpuści tego meczu. - I miałam rację. Oikawa w końcu pojawił się w hali, posiedział trochę na ławce, a gdy nadeszła jego kolej, sprytnie wykorzystał brak umiejętności przyjęcia Tsukkiego i Hinaty, celując w nich wszystkie piłki. Widziałam, że Yamaguchi bardzo przeżywał to, jak Tsukkiemu nie udawało się przyjąć zagrywek Toru. Jakby tego było mało, napięcie między nim a Kageyamą dało się wyczuć na kilometr.
Ostatecznie Karasuno przegrało 3:1. Na pewno była to dobra lekcja dla pierwszaków, którzy dostali takie baty...
- Och, szkoda... Do końca wierzyłem, że Karasuno wygra! Zagrywki Oikawy wciąż robią wrażenie... - Takao wstał z miejsca i sięgnął do swojej torby, z której wyciągnął portfel.
- Nie uważasz, że Kageyama ma podobny sposób zagrywki jak Oikawa? - Zapytałam w pewnym momencie, kierując wzrok na Shintaro.
- Tak. Swojego czasu, nasz pierwszy kapitan w Teiko, Nijimura, bardzo przyjaźnił się w Iwaizumim, który grał w siatkarskim klubie w Kitagawie. Z tego co mi wiadomo, Kageyama i Oikawa grali w jednym klubie. Iwaizumi raz skarżył się Nijimurze, że Oikawa zaczyna czuć ogromną presję. Kageyama bardzo podziwiał starszego rozgrywającego i zapytał się, czy nauczy go zagrywki. Oikawa mu jednak odmówił. Niemniej jednak widać, że Kageyama uczył się od niego zagrywki. Być może go obserwował.
- Być może... - Mruknęłam pod nosem, obserwując praktycznie opustoszałe boisko. Tylko kilka osób zajmowało się sprzątaniem po grze.

[...]

Na hali ponownie pojawili się siatkarze Karasuno którzy najwidoczniej szukali jakiejś rzeczy. Całą trójką zeszliśmy na boisko, by pogratulować rozegranego meczu.
- Tsukki! - Krzyknęłam wesoło, widząc brata, który razem z Yamaguchim zwyczajnie stali z boku i ignorowali udzielenie pomocy kolegom. Rzuciłam się na Keia i przytuliłam do jego boku.
- Znowu ty... Jezusieńku... Ledwo co się ciebie z domu pozbyłem. - Mruknął, odpychając mnie drugą ręką.
- Nie bądź już taki wredny. - Tylko mocniej przywarłam do brata, nie pozwalając mu się odepchnąć.
- I-ile masz wzrostu? - Yamaguchi nieśmiało zaczepił Midorimę.
- 195 cm. - Odpowiedział, spokojnie, przekładając ciuchcię do drugiej ręki.
- Tsukki ma prawie 190 cm! - Piegusek uśmiechnął się do Midorimy serdecznie. Nie mógł jednak liczyć na odwzajemnienie tego gestu.
- Przestań się chwalić, Yamaguchi. - Tsukki przewrócił teatralnie oczami. W tym samym czasie podbiegł do nas Hinata, a zaraz za nim Kageyama.
- Takao! Takao! Widziałeś ten ostatni atak?! Piłka tak idealnie wleciała w boisko!
- Nie zapominaj, kto ci wystawiał, kretynie! - Kageyama od razu potrząsnął Hinatą. Po chwili ta dwójka już zaczęła się kłócić, kto lepiej spisał się w meczu.
- Ale beznadzieja... Nienawidzę ludzi, którzy tak ekscytują się sportem. - Kei poprawił okulary, marszcząc brwi i spoglądając na rudego wabika.
- Są wyjątkowo irytujący. - Midorima prychnął lekceważąco. Stanął obok Tsukkiego. Popatrzyli na kłócących się Kageyamę i Hinatę oraz próbującego ich uspokoić Sugawarę. Obaj w tym samym momencie skrzyżowali ręce na piersi.
- Phi, a najlepszy jest moment, kiedy zakochani w sporcie przegrywają. - Tsukki spojrzał kątem oka na zielonowłosego.
- Tak! Całkowicie się zgadzam. Ich zawiedzione twarze czasami wyglądają naprawdę komicznie.
- Dlatego tak mi na tym nie zależy. To tylko sport. Niemniej jednak jeśli już gram, to podchodzę do niego poważnie.
- Ja również. Wiesz, w gimnazjum... - Midorima i Tsukki kierowali się w stronę wyjścia razem. KEI I SHIN?! W sumie mogłam się tego spodziewać.
Tsukki jednak zdawał się uważnie słuchać Midorimy. A jeśli on słucha, coś naprawdę musi go zaciekawić. Stanęłam obok, równie zaskoczonego, Yamaguchiego, a po chwili przysunął się do nas również Takao.
- Ciągnie swój do swego. - Skwitowałam, przechylając głowię i patrząc jak okularnicy kierują się do wyjścia.
- Tia, zastanawiam się tylko, jak szybko Shin-chan zacznie uznawać Tsukishimę-kun za swojego sprzymierzeńca. W końcu, Midorima to wkurzający dupek. Ciężko mu się z kimś zaprzyjaźnić. Tym bardziej z Tsukkim. Poza tym, twój brat to waga? Z tego co wiem, powinni sobie skakać do gardeł. Dlatego tym bardziej dziwne, że nie zwrócił uwagę na kompatybilność znaków.
- Zastanawiam się nad tym samym. Znaczy... przepraszam. Tsukki jest idealny. Ale z drugiej strony, ciężko go poznać. Jeśli jednak się do niego dotrze...
- Z Shin-chanem jest to samo! Wiesz, na samym początku, kiedy zaczęliśmy ze sobą grać... - Co?! Oni też?!
- Tak! Tsukki jeszcze w podstawówce pomógł mi w wielu ciężkich sytuacjach, ale się nie przyzna... - Takao i Yamaguchi.... Takao i Yamaguchi... Poszli... Oboje... Stałam na środku hali, patrząc jak mój brat razem z Shinem rozmawiają i wychodzą, a zaraz obok kroczą rozweseleni Takao z Yamaguchim.
C-co się do cholery stało?! Jakim cudem?!
- Ej,barany, czekajcie na mnie! - Krzyknęłam, po czym rzuciłam się w bieg, by dogonić całą zgraję. Nim jednak na dobre opuściłam budynek, zauważyłam opuszczającą szatnię drużynę Aoba Josai. Szukałam wzrokiem Oikawy. Gdy w końcu udało mi się go odnaleźć, nasze spojrzenia się skrzyżowały. Od razu przeszedł mnie dreszcz, kiedy wzrok Toru przeszył mnie na wskroś. 
- Tsukishima! Chodźże! Podobno twoja macocha robi świetne curry! - Usłyszałam wołanie Takao, które zadziałało na mnie jak dobry budzik. 

Szłam za całą czwórką, przysłuchując się temu, jak dobrze im się ze sobą rozmawia. Na domiar złego, Takao oddał mi lucky item Midorimy i teraz to ja musiałam go taszczyć. 
- Hiroki, tylko się nie przemęczaj za bardzo. - Spojrzałam na Keia, który popatrzył na mnie zza ramienia i spiorunowałam go wzrokiem. W tym samym czasie Midorima westchnął, zatrzymał się, puszczając Yamaguchiego z Takao przodem, i gdy stanęłam z nim w jednej linii, wziął ode mnie swoją ciuchcię. 
Jednocześnie pochylił się nade mną i złożył delikatny pocałunek na moim czole.
- Dziękuję. - Uniosłam wzrok, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co zrobił. Tak zwykle robił Kiyoshi i dziwnie przyjmować od kogoś innego ten sam gest. Niemniej jednak, zrobiło mi się bardzo miło. 
Midorima jednak po chwili zrównał kroki z Keiem. Sama wybrałam towarzystwo Yamaguchiego i Takao. Dwóch sarkastycznych okularników to za dużo...


~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~~

Szczerze mówiąc, nie miałam zbytnio pomysłu i weny na ten rozdział. Tyle rzeczy kłębiło się w mojej głowie, ale ostatecznie wyszedł taki misz-masz. Jednak obiecuję, też sama przed sobą, że następny rozdział będzie lepszy! 
No, pobawiliśmy się trochę Karasuno, więc potem pobawimy się Seirin \(*v*)/

4 komentarze:

  1. Tak bardzo uwielbiam Twój styl pisania. Jest taki prosty i przyjemny. Tylko pozazdrościć. Sam rozdział był naprawdę fajny, mam tylko niedosyt co do meczu Karasuno vs. Aoba Josai, ale to tylko mały szczegół.
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział. Podobał mi się. Nawet bardzo mi się podobał.

    A i powiem ci, że obejrzałam Haikyuu! i teraz z niecierpliwością czekam na czwarty odcinek drugiej serii.

    "- Znowu ty... Jezusieńku... Ledwo co się ciebie z domu pozbyłem." - Ach ci bracia, zawsze tacy mili. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dwa moje ulubione anime połączone w jedno ;-; (rozkleiłam się) Midorima i Kei, nawet Takao znalazł coś dla siebie. Zaintrygował mnie Oikawa, ciekawe czy to on zerwał z nią czy ona z nim, ale widząc reakcję Hiroki to raczej Toru ;-; No dobra czeka na następne rozdziały i pozdrawiam z Szalbierstwo Uczuć

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra, spóźniłam się, ale to nie moja wina xD To google+ mi nie wyświetliło tego rozdziały!
    Kurde, myślałam, że Midorima trochę inaczej zareaguje na pocałunek, ale nie... Bo po co! xD Najlepiej zawstydzić dziewczynę! I powtórzyć sytuację w pociągu...
    Midorima + Kei - ciekawe połączenie. Zobaczymy, co z tego wyniknie ;D
    Pozdrawiam.

    ~Nexusy K. (wcześniej Juvia L.)

    OdpowiedzUsuń

Theme by Ally | Panda Graphics