poniedziałek, 4 stycznia 2016

Anioł Stróż. - Rozdział VII

Przekraczając próg domu jako pierwsza, miałam mieszane uczucia. Moje relacje z Kunie wciąż nie były najlepsze. Co prawda nie skakałyśmy na siebie z pazurami, ale nie czułam się dobrze w jej towarzystwie. Przy każdym, rodzinnym obiedzie, który de facto nie zdarzał się często, wiedziałam, że tam nie pasuję. Nie było tam dla mnie miejsca. Przez pierwszy rok, starałam się z całych sił, by nawiązać z tymi ludźmi nić porozumienia. Miałam wrażenie, że Kunie wini mnie za całą krzywdę, jaką wyrządził jej mój ojciec. Kei był zupełnie obojętny na moją obecność lub jej brak. Z drugiej strony często zastanawiałam się, co tak naprawdę siedzi w jego głowie. Czy on także mnie nienawidzi? W końcu to ja jestem tą obcą osobą, która z butami weszła w jego ułożone życie. Staram się dbać o niego i pomagać mu jak tylko mogę. Mimo wszystko chcę być dla niego dobrą siostrą...
- Witajcie w domu, dzieciaki. - Ojciec zszedł po schodach na dół, jak tylko usłyszał "Wróciłem!", które wypowiedział Kei. Nie, przecież tu nie ma nikogo poza nim. Ten egoista!
W pierwszej kolejności przywitał się ze mną gorącym uściskiem. Słyszałam ciche "Tsk.." które wymamrotał pod nosem Kei. Dopiero po chwili przywitał się z synem, potem Yamaguchim.
- To moi koledzy ze szkoły. - Powiedziałam z uśmiechem, kiedy ojciec spojrzał na Midorimę i Takao. Gdy obaj podziękowali za zaproszenie oraz przedstawili się, przeszliśmy do jadalni, gdzie wszyscy zasiedliśmy do już nakrytego stołu. Usiadłam między Midorimą a Yamaguchim.
- Kunie późno wróci z pracy i kazała cię pozdrowić, w razie gdyby sama nie zdążyła tego zrobić. - Nie byłam pewna, czy mój ojciec w ogóle wiedział, że Kunie naprawdę mnie tak nienawidzi, czy tylko udawał...
Popatrzyłam na stół, lekko mrużąc oczy.
- Oj oj... Czyżbyś dalej nie potrafiła jeść "po japońsku"? - Kei spojrzał na mnie z lekko szyderczym uśmieszkiem, biorąc w dłonie pałeczki.
- Zamknij się. To nie tak, że nie umiem... Po prostu jest mi niewygodnie. - Mruknęłam zerkając na niego kątem oka. Przeklęta, chuda tyczka. Wszyscy powoli zaczęli spożywać przygotowany przez ojca posiłek. Sama dopiero po chwili przeprosiłam i wstałam z miejsca.
Wróciłam do jadalni, trzymając w dłoni widelec oraz nóż. Czułam, że robię się czerwona na policzkach ze wstydu. Tak naprawdę, nie umiałam posługiwać się pałeczkami. Dlatego w szkole raczej nie spożywam posiłków ciepłych, a jedynie jakieś kanapki lub inne rzeczy, przy których nie muszę męczyć się z pałeczkami. Ponadto unikałam jedzenia obiadów na mieście. Każde podejście do nauki poprawnego w Japonii jedzenia kończyło się dużym niepowodzeniem. Potem zwyczajnie dałam sobie z tym spokój. Nie miałam już na to nerwów. Nie uczyłam się jedzenia pałeczkami od dziecka, nie miałam z tym wcześniej styczności... I chociaż mieszkałam już tutaj parę lat, dalej nie nabyłam ten umiejętności.
- I to dlatego nie chciałaś iść z nami na obiad? - Wypalił w pewnym momencie Takao, jak w końcu usiadłam i wzięłam się za jedzenie curry zupełnie inaczej niż wszyscy przy stole. Słysząc jego pytanie, aż podskoczyłam na krześle. Chowając się za czarną grzywką opadających na czoło włosów, lekko pokiwałam głową.
- Głupia. - Wymamrotał pod nosem Midorima. Była to dla mnie naprawdę zawstydzająca sprawa. Wszyscy posługiwali się pałeczkami od najmłodszych lat, używali tego na co dzień i nie mieli z tym problemów. Pewnie nikt nie wiedział, że to ten mały niuans, który wprawia mnie w ogromne zakłopotanie. Mój ojciec, widząc moje zmieszanie od razu zmienił temat. Konkretnie zrobił Takao i Midorimie małe przesłuchanie. Na szczęście nie zadawał na tyle trudnych pytań, aby dwójka koszykarzy nie potrafiła odpowiedzieć. Szczególnie Kazunari nawiązał z moim ojcem dobry kontakt. Midorima więc mógł odetchnąć z ulgą, kiedy tylko ci dwaj zaczęli rozmawiać o kolekcji kart. Szybko uwinęłam się z posiłkiem, jednak nie wstawałam od stołu, dopóki reszta nie skończyła jeść. Nagle drzwi frontowe otworzyły się, wpuszczając do środka chłodny powiew wiatru.
- Wróciłem! - Rozległo się nagle po całym domu. Chociaż nie wypadało mi pierwszej odejść od stołu, zrobiłam to jak tylko usłyszałam głos Akiteru.
- Witaj w domu! - Prawie krzyknęłam, wybiegając na korytarz i rzucając się starszemu bratu na szyję. Ten bez wahania mocno mnie objął, uniósł i okręcił wokół własnej osi. Potem odstawił mnie na ziemię, zdjął buty i odwiesił lekki płaszcz.
- Hiroki! Dawnośmy się nie widzieli, prawda? Włosy ci urosły. Kiedy byłaś u fryzjera, co? A tak właściwie, co tu robisz? Nie przypominam sobie, by ktoś mówił mi o twojej wizycie.- Zapytał z uśmiechem, patrząc na mnie.
- Przyjechałam z przyjaciółmi obejrzeć mecz Keia. Ojciec zaproponował, byśmy zjedli tu ciepły posiłek zanim wrócimy do Tokio, więc skorzystaliśmy z zaproszenia.- Wyjaśniłam, idąc obok Akiteru do jadalni. Naprawdę cieszyłam się, że tu jest.
Z nim złapałam najlepszy kontakt w tym domu. Chyba jako jedyny potrafił postawić się na moim miejscu, najszybciej zrozumiał, że to nie jest moją winą, iż się tutaj znalazłam. To on na początku pomagał mi odnaleźć się w nowym miejscu, spędzał ze mną czas.
- Akiteru. Miałeś przyjechać jutro. - Tata z uśmiechem podniósł się z miejsca, by przywitać ojcowskim uściskiem swojego pierworodnego.
- Wiem, wiem. Ale skończyłem dzisiaj pracę wcześniej, więc zdecydowałem, że zajrzę jeszcze dzisiaj. - Blondyn uśmiechnął się do ojca. Po przywitaniu się z nim, podszedł do stołu i poczochrał włosy swojego młodszego brata, którego najwidoczniej nie obeszła jego wizyta. Jednak po kącikach jego ust błąkał się cień uśmiechu.
- Cześć młody. - Kei prychnął pod nosem, zerknąwszy na Akiteru kątem oka. Przywitał się również z Yamaguchim, którego również znał od pierwszego dnia, kiedy przyszedł z Keiem do domu.
- A wy to pewnie przyjaciele Hiroki? Miło was w końcu poznać. Midorima i Takao? Hiroki dużo mi o was opowiadała. - Po tych słowach Akiteru poczułam na sobie niemalże przeszywający wzrok Shintaro. Gdy wszyscy już się zapoznali, usiedliśmy ponownie do stołu. Akiteru jednak również nie umknęło to, że obok mojego talerza znajdował się widelec, a nie pałeczki.
- Dalej nie umiesz jeść pałeczkami? - Zapytał. Teraz mnie to bardziej zdenerwowało niż zawstydziło.
Ileż można mówić: "TAK, DALEJ NIE UMIEM!"?

[...]

- Midorima-kun, mogę zadać ci pytanie? - Akiteru spojrzał na Shintaro, kiedy całą trójką zakładaliśmy buty i szykowaliśmy się do wyjścia. Midorima pokiwał głową, prostując się i czekając na to, aż student zada mu pytanie.
- Po co ci ta ciuchcia? - Blondyn wskazał palcem na zabawkę, którą tym razem Takao wziął w dłonie.
- Żyję w zgodzie ze swoim szczęściem. - Shin poprawił okulary.
- Szczęściem? - Powtórzył Akiteru, drapiąc się po głowie.
- Tak! Shin-chan nigdzie nie rusza się bez swojego lucky itemu. Głupek zawsze ma szczęście. Gdy potrzebuje taksówki, zawsze się jakaś znajdzie, gdy jest zmęczony nagle odwołują jakieś lekcje. - Takao ciągnął to dalej, uśmiechając się wesoło.
- Magik... - Yamaguchi popatrzył z fascynacją na Shintaro. Wtedy Midorima uderzył Takao w tył głowy. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi, po czym wyszliśmy z domu i skierowaliśmy kroki na dworzec, który nie znajdował się daleko.
- Dobrze dogadujesz się ze starszym bratem, co? - Zagaił w pewnym momencie Takao, idąc obok mnie.
- Tak. Wiele dla mnie zrobił. Dzięki niemu nie czułam się samotna po przyjeździe tutaj. - Powiedziałam delikatnie się uśmiechając.
- Właśnie, Hiroki-san, wcześniej mówiłaś "macocha"... Co się stało z twoją mamą? Oczywiście jeśli mogę wiedzieć. - Gdy Kazunari zadał to pytanie, przez moment nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Długo nie poruszałam tego tematu. Kiedy o tym nie myślałam, wszystko było dobrze. Zawsze robiłam selekcję tego, co powinno siedzieć w mojej głowie, zajmować myśli. Jednak wiele z tych rzeczy zwyczajnie nie potrafiłam usunąć ze swojego umysłu.
- Nie jest to żadną tajemnicą. Moja mama nie żyje. Ale jest to trochę długa i skomplikowana historia. - Odpowiedziałam ze stoickim spokojem na pytanie szatyna. Widziałam, że już otworzył usta, by pewnie znowu o coś zapytać, jednak Midorima uprzedził go, zanim cokolwiek z siebie wydusił.
- Jeżeli nie przyspieszymy, spóźnimy się na pociąg. - Okularnik postukał palcem w tarczę zegarka, który nosił na lewym nadgarstku. Cała nasza trójka oczywiście przyspieszyła kroku. Gdy w końcu dotarliśmy na dworzec, usiedliśmy na ławce, czekając aż przyjedzie pociąg. Nagle zadzwonił telefon Takao, więc oddalił się na moment, by spokojnie porozmawiać.
- Dziękuję. - Szepnęłam, zerkając kątem oka na Midorimę, który znowu usiadł w swój "elegancki" sposób. Od razu wiedziałam, że temat spóźnienia się na pociąg rzucił tylko dlatego, by Takao nie drążył tematu mojej mamy. A znając jego pewnie by to zrobił.
- Za co? - Czyli jednak nie zrobił tego celowo... Po chwili wstał i podszedł do automatu z napojami. Kliknął językiem, kiedy nie znalazł swojego ulubionego napoju z czerwonej fasoli.
- Jadę z wami jedynie 4 przystanki. - Takao podszedł do Midorimy. Sama podniosłam się z miejsca i dołączyłam do koszykarzy..
- Co? Czemu? - Zapytałam.
- Babcia dzwoniła. A skoro jutro i tak gramy dopiero po południu, to w sumie nie zaszkodzi jeśli ją jeszcze dzisiaj odwiedzę... - Rozgrywający uśmiechnął się do nas wesoło. Razem z Midorimą popatrzyliśmy na niego.
- Jest już 21. Chcesz wracać do domu o 1 w nocy? - Shintaro uniósł brew do góry, patrząc na przyjaciela.
- To przenocuję u niej... Nie martw się Shin-chan, zdążę wrócić na mecz. - Takao dźgnął palcem okularnika w policzek.
- Nie martwię się, nanodayo. Po prostu jesteś potrzebny drużynie. Poza tym, nie chcę tłumaczyć się przed Miyajiem, dlaczego cię nie ma i zbierać za ciebie baty.
- Kiedy uroczy Shin-chan wyjdzie z tej twardej powłoki Shin-chana, co? -  Midorima chwilę popatrzył na Takao, po czym odwrócił głowę i cicho prychnął. To naprawdę jest jego charakterystyczny tsundere dźwięk.
- Tsundere! - Krzyknął ze śmiechem Takao, wskazując palcem na Midorimę
- Jak tak na to patrzę, to w sumie trafnie go tak nazywasz... - Stwierdziłam po chwili, patrząc na Shina oraz przechylając głowę na bok.
- Umrzyjcie oboje. - Rzucił jedynie okularnik i ruszył się z miejsca w kierunku pociągu, który właśnie nadjeżdżał.
- Zarumienił się. - Szepnął z chichotem do mojego ucha Takao, po czym pobiegł za Midorimą krzycząc, by się na niego już nie złościł.
W pociągu bylo mało ludzi, dlatego znaleźliśmy podłużne siedzenie, na którym bez problemu usiedliśmy we trójkę. Midorima wcisnął się w środek, natomiast Takao usiadł najbliżej wyjścia. Szczerze mówiąc, czułam się zmęczona. Podczas gdy Shin z Kazunarim rozprawiali o tym, jak przerażający jest Kiyoshi i Otsubo, ja patrzyłam w okno zupełnie odłączając się od tej dwójki. Utonąwszy w swoich myślach nie zwróciłam uwagi na to, kiedy zwyczajnie zasnęłam.

[...]

Obudził mnie mój ciężki oddech. Nie otwierałam oczu. Chciałam przywołać obraz tego koszmaru, który śniłam przez dłuższy czas. Starałam się ze wszystkich sił.
Nagle dotarły do mnie przedziwne bodźce. Czułam bijące z zewnątrz ciepło, nieznane poczucie bezpieczeństwa, wygodę. Czułam się otoczona opieką, miłością, troską. Dawno tego nie doświadczyłam... To naprawdę wspaniałe. Czy to wciąż sen?
Po dłuższej chwili rozkoszowania się błogim spokojem i przyjemnym doznaniem otworzyłam oczy. Spojrzałam na odbicie w szybie. To wtedy tak naprawdę dotarło do mnie, skąd wzięło się to ciepło i wygoda. Byłam nie tylko otulona bluzą Shintaro, ale także przez jego ramiona. Przytulił mnie do siebie, pozwalając jednocześnie oprzeć wygodnie głowę o swój tors. Rozluźniłam palce, które zacisnęłam na jego koszuli. Shin sam spał, opierając policzek na mojej głowie.
Wyglądał tak niewinnie, słodko. Mogłabym patrzeć na niego śpiącego cały dzień. Aż chciałabym powiedzieć "Mój Shin.". Tak, cholernie chciałabym, by był mój.
Na początku to ja chciałam go rozemocjonować, a teraz zaczynam odnosić wrażenie, że to on rozemocjonował mnie. Dał mi tak wiele, niewiele robiąc. Po prostu będąc, poświęcając mi swój czas, rzucając ironiczne teksty i bawiąc się mną. Nie jest moim przyjacielem jak Miyaji czy Takao, nie jest moim bratem jak Akiteru czy Kei, a mimo to jest mi najbliższy.
Zawsze czułam się opuszczona wśród ludzi, mimo że otaczali mnie z każdej strony. Jednak mi to nie przeszkadzało. W końcu o wiele łatwiej jest być samotnym. Nie zwierzałam się nikomu ze swoich problemów, gdyż ich nie miałam. A raczej nie dopuszczałam ich do siebie. Miyaji przez długi czas jako jedyny był przy mnie, kiedy go potrzebowałam. Kiedy rozstałam się z Oikawą, kiedy przechodziłam różne załamania, czy nawet kiedy miałam zły humor bez konkretnego powodu... Jednakże, nawet on wciąż nie wie, co siedzi w mojej głowie. Teraz, jest w niej zdecydowanie za dużo rzeczy.
Chciałabym cieszyć się najdrobniejszymi rzeczami jak Takao, podchodzić beztrosko do życia jak Akiteru, brać odpowiedzialność za bliskich jak Miyaji, nie przejmować się opiniami na swój temat jak Kei... Ale nie potrafię. Bycie zamkniętym w swoim świecie jest potworną ale i najłatwiejszą rzeczą. Chciałabym móc dzielić się swoimi uczuciami, wyrzucić w końcu całą frustrację. Kiedyś pomagała mi w tym siatkówka. Dzięki grze mogłam wyrazić więcej niż słowa, dać upust nerwom. Jednak od kiedy zaczęłam spotykać się z Oikawą, to podejście do gry również się zmieniło. Teraz siatkówka zdaje się być dla mnie bez emocjonalnego wyrazu.
Im dłużej o tym myślałam, tym bardziej robiło mi się przykro. Do tego nie wiedziałam, czy będę mogła znowu poczuć te wszystkie dobre, pozytywne emocje, jakie w tym momencie, robiąc tak niewiele, dał mi Shintaro. Chciałam szybko stwierdzić, jak się czuję. Nie potrafiłam niczego określić. Coraz bardziej zagłębiałam się w swoich myślach, rozważaniach o celach, wartościach. A i tak wszystko co pojawiało się w mojej głowie sprowadzało się do jednego - Midorima. Gdy do słoika moich uczuć oraz emocji dolałam to, że powoli zakochuję się w tym przeklętym okularniku, miarka się przebrała. W tym momencie jedynie pomyślałam o tym, że Shintaro z łatwością mógłby przełamać moją samotność i dać mi trochę ciepła. Mógłby odrzucić moje poczucie izolacji i zagrożenia tuląc mnie tak, jak teraz.
Lekko zadarłam głowę tak, by go nie obudzić, a jednocześnie móc z łatwością spojrzeć na jego śpiącą twarz. Wyciągnęłam rękę spod jego bluzy i zaczesałam kosmyk zielonych włosów, które wchodziły w wolną przestrzeń pomiędzy twarzą, a okularami.
- Dziękuję. Za wszystko. - Szepnęłam, delikatnie gładząc wierzchem dłoni jego miękki policzek. Nie wiem czemu to wymamrotałam. Być może wypowiedzenie słów mojej wdzięczności na głos poprawi moje roztargnienie?
Shin przez sen tylko głośniej odetchnął i mocniej mnie objął. Uśmiechnęłam się jedynie pod nosem, powracając do poprzedniej pozycji i wygodnie opierając głowę o jego tors.
Przymknęłam powieki, chcąc na nowo odpłynąć w sen. Chociaż na moment... Przed nami i tak jeszcze z dobre 15 minut drogi.
Po chwili poczułam, jak Shintaro lekko się unosi i składa na czubku mojej głowy delikatny pocałunek, po czym ponownie opiera na niej swój policzek.
Czy on... Nie zasnął?!
- Nie wiedziałem, że aż tak dręczą cię koszmary, nanodayo. - Usłyszałam nagle jego lekko zachrypnięty, senny głos. Pogładził delikatnie dłonią moje włosy.
- Nie martw się. Czuwam nad tobą. - Czuwa nade mną... Gdy to powiedział, nie wiedząc czemu, poczułam się szczęśliwa. Potrzebowałam tych słów. Potrzebowałam świadomości tego, że mam swojego Anioła Stróża. Shintaro poprawił bluzę, którą mnie otulił i ponownie wziął w ramiona. Wrócił do poprzedniej pozycji, przymykając oczy. Nie wiedziałam, czy zdawał sobie sprawę z tego, ile te słowa dla mnie znaczą. Niemniej jednak byłam pewna, że Midorima rzadko nawiązuje relacje, ale kiedy zacieśni z kimś bliską więź, wkłada w nią całego siebie.
- Odpocznij jeszcze. - Jego głos był ciepły i czuły. Zupełnie nie przypominał tego sarkastycznego, przesądnego, wyniosłego Midorimy. Teraz był moim Aniołem Stróżem.

[...]

- Tsukishima... Obudź się. Dojeżdżamy na miejsce, nanodayo. - Czułam jak dłoń Shintaro delikatnie gładzi mój policzek, zbierając z niego kosmyki ciemnych włosów i zaczesując za ucho. Niechętnie otworzyłam oczy, a po chwili potarłam je rękami. Wzięłam w dłonie bluzę i bardziej się nią otuliłam. Midorima wypuścił mnie z uścisku, jednak położył rękę po długości na oparciu siedzenia za moją głową, pozwalając wygodnie oprzeć ją o jego ramię. Zerknęłam na Midorimę, który zdjął okulary i przetarł dłonią zmęczoną buzię.
- Masz piękny profil. - Wypaliłam. O cholera... Czy ja nie powiedziałam tego w myślach? Shin ponownie nasunął okulary na nos, patrząc na mnie z uniesioną brwią.
- Etto... Znaczy... Masz bardzo symetryczną twarz. To już jest piękno samo w sobie... Znaczy... Eee... To nie tak, że jesteś piękny... Znaczy, brzydki też nie jesteś, a nawet możesz być przystojny, ale... Etto.... - Im bardziej starałam wybrnąć z tej sytuacji, tym bardziej się w niej pogrążałam. Odwróciłam głowę kiedy tylko poczułam, że się rumienię. Czerwona na twarzy bardziej niż teraz być nie mogłam.
- Rozumiem, dziękuję. - Shintaro położył dłoń na mojej głowie i delikatnie poczochrał kruczoczarne włosy. Ponownie na niego zerknęłam, lekko uśmiechając się.
Za oknem zaczął pojawiać się znajomy dworzec, więc podnieśliśmy się z miejsca, wzięliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy z pociągu. Wieczory były coraz cieplejsze, więc nie potrzebowałam bluzy Shina. Niemniej jednak dalej niosłam ją w rękach.
- Podobno gdy człowiek miewa koszmary, ma dużo tajemnic. - Powiedział w pewnym momencie, idąc obok.
- Czyżby? Cóż, tajemnic nie mam żadnych.
- Na pewno? A jakieś niedokończone sprawy?
- Nie.
- Niespełnione cele? Pragnienia?
- Zgłupiałeś? Oczywiście, że nie.
Eh... Naprawdę chciałabym mu wszystko opowiedzieć. Wypowiedzieć przy nim na głos wszystkie myśli, pozwolić mu wejść do swojej głowy. Ale skąd mogłam mieć pewność, że on tego chce?
Shintaro zerknął na mnie kątem oka i uniósł kącik ust w lekko ironicznym uśmiechu.
- Kłamczuszek. - Skwitował, wsuwając dłonie do kieszeni ciemnych spodni. Cicho odetchnęłam i w milczeniu przeszliśmy następne parę metrów.
- Koszmary męczą mnie odkąd tylko przyjechałam do Japonii. Nie wiem skąd się wzięły. Wcześniej raczej ich nie miewałam... Często ich nie pamiętam, więc ich nie interpretuję. Chociaż to pewnie nawet nie ma sensu. - Prychnęłam, zaciskając dłonie na trzymanej bluzie.
- Sny są odzwierciedleniem naszych uczuć, marzeń i pragnień. Musisz mieć z nimi naprawdę spory problem, skoro w trakcie snu prawie tracisz oddech. - Odwróciłam głowę tak, by móc spojrzeć na Midorimę i zmarszczyłam brwi.
- Tracę oddech? Co ty mi tutaj za herezje opowiadasz? Przecież bym się obudziła...
- Nie wiem jakim cudem się nie budzisz, ale to prawda. Nie chcę, by działa ci się krzywda, więc dobrze będzie, jeśli znajdziemy przyczynę tych koszmarów i się jej pozbędziemy.
- Zaraz... "My"? Jacy "my"? To moje koszmary i moje problemy.
- Już nie bądź taka egoistyczna, nanodayo. Jeśli ktoś oferuje ci pomoc, to po prostu ją przyjmij. No doprawdy! Człowiek chce okazać odrobinę dobrej chęci i dostaje mocny policzek. - Shin mówił to z wyrzutem, jednak nieźle udawanym. Czyżby chciał mnie pocieszyć?
Spojrzałam pod nogi i szłam dłuższy moment z opuszczoną głową. Między nami nastała cisza. Jednak nie była ona niezręczna. Była po prostu... Ciszą.
- Ano... - Usłyszawszy ciche mruknięcie Midorimy uniosłam wzrok i zatrzymałam się, jak tylko zrobił to on.
- Odprowadziłbym cię do domu, ale, wybacz... Chcę się wyspać przed meczem. - Popatrzyłam na twarz Shina i kiwnęłam głową.
- W porządku, rozumiem. Nie masz przecież obowiązku podstawiania mnie pod drzwi, prawda? - Uśmiechnęłam się do niego ciepło.
- Odprowadzam cię, bo może ci się stać po drodze krzywda. A możesz mi się jeszcze kiedyś do czegoś przydać. - Momentalnie zrobiłam minę zażenowaną i zdenerwowaną.
- Ty wyrafinowany, nikczemny, naciągaczu beneficjencie... - Powiedziałam drżącym głosem.
- Znasz całkiem dużo słów, co? - Zmrużyłam oczy, jednak zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, Shin zbliżył się do mnie. Powoli chyba zaczynałam się przyzwyczajać do tego, jak dzielą nas zaledwie milimetry... Chociaż z drugiej strony serce znowu zaczęło bić w niebezpiecznie szybkim tempie.
Shintaro uniósł obandażowanymi palcami mój podbródek i spojrzał głęboko w moje oczy. Pochylił się nade mną tak, że nasze usta prawie się styknęły.
"- No pocałuj mnie wreszcie ty idioto!" - Krzyczało całe moje ciało. Chciałam tego. Naprawdę tego chciałam.
- Nie wpadnij w żadną dziurę po drodze, dobra? Nie chcę potem cię z niej wyciągać. - Wyszeptał prosto w moje usta. Midorima... Ten koleś... To naprawdę potwór. Cóż, można to oczywiście pięknie zinterpretować. Ale Midorima naprawdę miał na myśli dziurę i to, że zdarza mi się być naprawdę niezdarą.
Zmarszczyłam nos, ściągnęłam brwi i zacisnęłam zęby. Midorima przejechał palcami po mojej szyi po czym wyprostował się.
- Dobranoc. - Rzucił i jak gdyby nigdy nic odwrócił się, kierując w stronę swojego domu. Stałam chwilę w miejscu, ale dopiero po chwili do mnie dotarło, że dalej trzymam jego bluzę.
Od razu rzuciłam się do biegu, by go złapać i oddać mu bluzę.
- Czekaj no! Blu... - nie dokończyłam. Być może była to jakaś karma, zrządzenie losu albo po prostu głupi, kolejny z rzędu pokaz mojej niezdarności, ale w momencie zrywu potknęłam się o krawężnik i upadłam na jezdnię. Jakby tego było mało: prosto w kałużę
- Mówiłem, żebyś uważała... - Midorima zawrócił, po czym ukucnął obok mnie. Cóż, kałuża naprawdę była dość pokaźnych rozmiarów. Na tyle, że cała przemokłam.
Usiadłam na kolanach, z opuszczoną głową i wystawiłam rękę z bluzą, która chyba jako jedyna była sucha jak nitka.
- Proszę... - Wymamrotałam. W tym momencie usłyszałam ciche parsknięcie i chichot. Od razu uniosłam głowę, a widok rozweselonego Midorimy, który cicho podśmiewa się pod nosem naprawdę był cudowny. Moje oczy aż błyszczały. Tak bardzo chciałam zachować ten widok w pamięci.
Shin po chwili wziął ode mnie bluzę po czym narzucił na moje ramiona.
- Wspaniale nade mną czuwasz... Fajnie samemu sobie przypisać sobie tytuł Anioła Stróża. - Prychnęłam, otulając się bluzą. Odtrąciłam rękę okularnika i samodzielnie wstałam z ziemi.
- Gdybym nad tobą nie czuwał, pewnie wpadłabyś w tą dziurę, wiesz że kopią ją na dość dużą głębokość? - Shin wskazał palcem prawdziwą dziurę w chodniku, która nie została wcale zabezpieczona. Naprawdę miał dziurę na myśli!
Midorima w jednej chwili zmienił kierunek swojego spaceru i ruszył w stronę mojego domu.
- Shin, naprawdę nie musisz mnie odprowadzać... Oddam ci jutro bluzę, dobrze? Albo pojutrze... Muszę ją wyprać. Tsk, może po prostu ci ją odkupię? - Podczas gdy ja rozprawiałam o tej części garderoby i syknęłam, okularnik wyjął telefon i przyłożył słuchawkę do ucha.
- Shiori? Mama dalej pracuje? Ach... No dobrze... Przekażesz jej, że nie wrócę na noc? Znajoma się połamała i szczerze mówiąc boję się zostawić ją samą... Tak? Dziękuję. Dobrej nocy. - Midorima zablokował telefon, po czym wsunął go do kieszeni spodni.
- Nie musisz zajmować się mną całą noc. Czy nie masz przypadkiem meczu jutro? - Pacnęłam okularnika w głowę.
- Nie marudź. I bądź mi wdzięczna. - Rzucił jedynie, wychodząc przede mnie.
- Wdzięczna? Tsk, to ty się wpraszasz. - Mruknęłam pod nosem i syknęłam. Z drugiej jednak strony cieszyłam się, że będę miała kolejną okazję do spędzenia z nim czasu.

[...]

- Idź weź prysznic i doprowadź się do stanu, w którym moje oczy nie będą boleć od patrzenia na ciebie, nanodayo. Niezbyt do twarzy ci z błotem. Ja w tym czasie zajmę się jakim ciepłym piciem. - Nie miałam siły już mu się sprzeciwić. Szczerze mówiąc, to najchętniej wykopałabym go z domu. Naprawdę zepsuł mi humor... Tak bardzo chciałam, żeby to on mnie pocałował. Ale czy mu to w ogóle choć raz przeszło przez głowę?
- Tsk. - Syknęłam jedynie. W korytarzu zrzuciłam z ramion bluzę Midorimy i przeszłam do łazienki. Od razu zdjęłam z siebie wszystkie ubrania. Weszłam pod prysznic, ustawiając wodę na zimną. Musiałam odrobinę ochłonąć.
Słyszałam zza drzwi, jak Midorima włączył telewizor i rozgościł się w kuchni.
Pod prysznicem stałam z dobre 20 minut. Wyszłam ubrana w ciepłą bluzę i szare dresy do spania. Przygotowałam też świeżą pościel w pokoju, który zwykłam nazywać "awaryjnym". Był to teoretycznie pokój Keia, jednak on jeszcze chyba ani razu tu nie spał.
Przeszłam do salonu, gdzie na stoliku już stały gotowe dwa kubki herbaty. Usiadłam wygodnie przy stoliku i jedynie czekałam, aż dosiądzie się do mnie Shin.
- Wszystko dobrze? Nie zraniłaś się przy upadku? - Spytał, siadając przy stoliku naprzeciwko mnie.
- Takie pytania zwykle zadaje się zaraz po incydencie. - Popatrzyłam na Midorimę spod byka i ujęłam w dłonie kubek ciepłej herbaty,
- Co cię znowu ugryzło, Tsukishima? - Zielonowłosy zmarszczył brwi w niezadowoleniu, po czym popatrzył na mnie ze zdenerwowanym wzrokiem.
- Tsk, co mnie ugryzło? Proszę cię... - Syknęłam, krzyżując nogi w kolanach i siadając po "turecku".
- Tak, ciebie. Kiedy coś ci nie pasuje to tsk... sykasz, jak Kei... Jak Kei praktycznie cały czas. Co jest? - Spojrzałam nieco zdziwiona na Midorimę. Serio sykam? Zauważył to? Koszykarz w tym czasie oparł łokieć na blacie stolika, natomiast policzek na dłoni tak, by mógł na mnie patrzeć.
- Nawet jeśli, to i tak cię to przecież nie obchodzi. - Odwróciłam wzrok i uniosłam kubek na wysokość swoich ust.
- Właściwie, to masz rację...
- Tsk.
- Ale wkurza mnie ta sycząca Tsukishima, więc chcę to rozwiązać dla własnego, świętego spokoju.
- Jeśli tak bardzo chcesz świętego spokoju to po prostu wróć do domu.
- Niestety nie mam zamiaru użerać się z twoim "tsk" do końca szkoły.
- Nie martw się, wyjdę rok wcześniej.
- Co nie zmienia faktu, że i tak będę musiał tego słuchać.
- Nie będziesz. Skoro tak bardzo ci to przeszkadza, to nie będę się do ciebie odzywać. Pasuje? - Już chciałam syknąć, jednak w ostatnim momencie się powstrzymałam. Tak, byłam na niego zła. Najpierw odwala scenę z byciem tym, który czuwa i dba, a później sam odparowuje swój już prawie zadany pocałunek? Czy jego naprawdę bawi zabawa moimi uczuciami?
Widziałam, że Midorima już chce coś powiedzieć, jednak zanim zdążył to zrobić, odłożyłam kubek na stolik i wstałam z miejsca.
- Dziękuję za herbatę. Idę już spać. Ty śpisz w pokoju gościnnym. Jakieś męskie koszulki są w szafie. Akiteru kiedyś je kupił i ani razu nie założył, więc możesz się "poczęstować". Siedź do której chcesz, tylko nie hałasuj zbytnio, dobrze? Dobranoc. - Bez patrzenia na Shintaro odwróciłam się i skierowałam kroki do pokoju. Już otwierałam drzwi, kiedy nagle poczułam jak koszykarz obejmuje mnie mocno w pasie, tuli się do moich pleców i ciągnie dalej do salonu.
- Tsk, puść mnie ty przeklęty... - Za wszelką cenę chciałam wyrwać się z uścisku Midorimy. Szarpałam się, jednak on tylko mocniej zaciskał na mnie ręce. Przypadkiem postawiłam swoją nogę za nogą Midorimy, którą akurat cofał i oboje wylądowaliśmy na ziemi. Korzystając z okazji bycia nad Shintaro, chciałam się w końcu uwolnić jednak jak tylko rozplotłam jego splecione na moim brzuchu dłonie, on w oka mgnieniu złapał mnie za boki i przeturlał nas tak, że to on był nade mną. Zdecydowanie najgorsza pozycja z możliwych... Okularnik złapał moje nadgarstki i przycisnął je do podłogi, uniemożliwiając mi całkowicie poruszanie rękami. I włożył w to zdecydowanie za dużo siły.
- Czego ty ode mnie chcesz? Mówiłam, że idę spać! - Prawie krzyknęłam, patrząc prosto w oczy Midorimy. Jego okulary odrobinę zsunęły się na środek nosa. Aż prosiły się o to, by je poprawić. Jemu chyba też to przeszkadzało, gdyż złapał oba moje nadgarstki w jedną dłoń, a drugą przybliżył do twarzy. Jednak nie poprawił okularów. Całkowicie je zdjął i ostrożnie odłożył na bok.
- Potrzebujesz takich ceremonii do zdjęcia bryli? Daj mi w końcu spokój! Chcę iść spać! - Naprawdę traciłam nerwy do niego. Miałam dość tego, że zabawia się moimi uczuciami. Nie chciałam go już widzieć, przynajmniej nie teraz kiedy...
- S-Shin? - Wymamrotałam, kiedy twarz Midorimy była w naprawdę niebezpiecznej odległości. Wtedy czułam na ustach jego oddech. Była to raptem chwila. Potem poczułam jak jego ciepłe wargi subtelnie składają na moich pocałunek. W tym momencie byłam sparaliżowana. Nie potrafiłam się ruszyć. Jego pocałunek całkowicie odebrał mi oddech, zdolność ruchów. Chciałam tego. Chciałam jego pocałunku. Jednak kiedy w końcu go dostałam, nie czułam radości, szczęścia i przyjemności jakiej oczekiwałam. W ramach tego dostałam bicie serca jak u maratończyka po udanym biegu, mętlik i łzy w oczach. Chciałam by przestał, ale jednocześnie nie potrafiłam samodzielnie przerwać. Midorima w końcu oderwał swoje usta od moich warg. Spojrzał w moje szeroko otwarte oczy przy czym puścił moje nadgarstki. Pod wpływem impulsu zamachnęłam się i uderzyłam go otwartą dłonią w policzek. Wyślizgnęłam się spod jego ciała i usiadłam bezradnie metr przed nim. Nie mogłam teraz na niego spojrzeć. Nie chciałam, by widział moją oblaną rumieńcem twarz.
- Przestań się w końcu mną bawić... - Szepnęłam, czując załamujący się głos.
- Proszę... - Dodałam cicho. Wlepiłam wzrok w podłogę, chcąc znaleźć punkt, by nie ulec pokusie zerknięcia na Shintaro.
- Bawić? - Powtórzył. Jego głos zdradzał szczere zaskoczenie.
- Tak, bawić. N-nie naśmiewaj się ze mnie, dobrze? Tsk, teraz wybacz. Idę spać. - Sama byłam zdziwiona swoim spokojnym tonem. W środku cała się gotowałam. Powoli podniosłam się z podłogi i skierowałam kroki do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz. Gdy już to zrobiłam, opuszkami palców dotknęłam swoich warg. Dalej czułam na nich pocałunek. Może gdybym nie była  rozchwianym emocjonalnie dziwolągiem to bym chciała zachować go na dłużej?
Szybko wytarłam spływające po policzkach samotne krople łez. Jeszcze tylko tego brakowało... Usiadłam na łóżku, złapałam poduszkę i pozwoliłam chwilę spływać słonym łzom. Już chciałam zajrzeć do kalendarza sprawdzić, czy moje wahania nie są spowodowane okresem menstruacyjnym, jednak wtedy usłyszałam zza drzwi niski głos Shintaro.
- Tsukishima? Śpisz? - Chwilę zawahałam się nad odpowiedzią. Miałam kilka opcji.
A. Jak gdyby nigdy nic udawać że śpię.
B. Otworzyć mu i wysłuchać spokojnie co ma do powiedzenia.
C. Otworzyć i przyłożyć mu piłką tak, że gwiazdki zobaczy.
Wersja C była najbardziej kusząca.
- Śpię. - Rzuciłam jedynie. Idź już sobie!
- Nie wiem, skąd przyszedł ci do głowy pomysł, że się tobą bawię. Gdyby tak było, pewnie zmuszałbym cię do żonglowania czy coś... W każdym razie, nie chcę, żebyś tak myślała. Wszystko co robię, robię bo chcę dla ciebie jak najlepiej. Inaczej nie byłoby mnie tutaj. - Przytuliłam poduszkę do piersi i podkuliłam nogi, słuchając tego, co mówił Shin.
- Wkurzasz mnie, zaskakujesz, jesteś narwana, lekkomyślna, brak ci poczucia humoru, nie okazujesz szacunku, twoja niezdarność to dość zaawansowane stadium a do tego nie umiesz jeść pałeczkami. Gdybym poznał kogoś takiego pewnie nie chciałbym się z taką osobą zadawać. Ale mimo wszystko jestem tutaj, stoję przed twoimi drzwiami i tłumaczę się jak ostatni mazgaj. Nie chcę patrzeć jak płaczesz czy dąsasz się. Lubię twój uśmiech. Lubię twoje rumieńce, kiedy jesteś zawstydzona. Lubię cię i ani razu przez myśl mi nie przeszło, by bawić się tobą. Nie wierzę, że zmuszasz mnie do mówienia takich zawstydzających rzeczy... - Shintaro mnie... lubi?
- Proszę, otwórz drzwi. Porozmawiaj ze mną. - Zanim zdążył to powiedzieć, zerwałam się z łóżka i stanęłam przed drzwiami. Wyciągnęłam rękę by przekręcić klucz, jednak zatrzymałam się.
- Hiroki... Otwórz. Błagam. - Nienawidziłam, kiedy mówił do mnie po imieniu...

~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~

... Co? Ee... No... Tak wyszło. Ech, nie lubię takich scen. To była już ostatnia taka, obiecuję! ^^ 
Serio chciałam już wrzucić mecz Shutoku - Seirin, ale coś mi nie wyszło... W każdym razie zrobię to w następnym rozdziale. Mam nadzieję, że w końcu uda mi się pobawić trochę sportem i wrócimy do tego grania, trenowania czy czegoś tam... Dziękuję za przeczytanie i do (mam nadzieję) następnego! :)

P.S. Uruchomiłam zakładkę "Stalkuję". Jeśli nie macie co robić i chcecie poszukać jakiś ciekawych blogów, to proszę tam zajrzeć ^^ Wpisuję tam te blogi, które szczególnie przykuły moją uwagę. Dlatego reklamujcie się i liczcie z tym, że czasami, przypadkiem możecie tam trafić *.*

3 komentarze:

  1. Ale, ale ... Tak dobrze szło. Midorima był taki miły. eh ...
    Bardzo się cieszę, że wróciłam na blogosfere. Niedawno się zastanawiałam, kiedy coś nowego ujrzę na twoim blogu. I o to jest :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach! Czekałam tak długo, ale warto było, nie zawiodłam się. Rozdział jak zawsze był naprawdę wciągający. Podczas czytania momentów Hiroki z Midorimą ekscytowałam się dokładnie jak podczas oglądania ulubionego romansu. Uśmiech nie schodzi mi z twarzy, a chęć dowiedzenia się co dalej nie da mi prędko spokoju, także pisz szybciutko!
    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej tu Ally z Panda Graphics! Zajrzyj na swojego gmaila :)

    OdpowiedzUsuń

Theme by Ally | Panda Graphics