czwartek, 11 lutego 2016

Szczęśliwa panna - Rozdział VIII

Delikatnie położyłam dłoń na kluczu. Byłam gotowa, by go przekręcić. Miałam jednak mieszane uczucia, bo nie wiedziałam, czego mogę spodziewać się po Shintaro. Kiedy zaczęłam w końcu myśleć, że go poznałam, okazało się, iż tak naprawdę nic o nim nie wiem.
- Hiroki... W porządku? - Gdy usłyszałam znowu głos Midorimy, cofnęłam dłoń. Niech on przestanie mówić do mnie po imieniu! Zrobił to raz, drugi, trzeci i za każdym razem czuję się jak omamiona szkodliwie przyjemnym dźwiękiem.
Shintaro to człowiek wysokiej kultury i szacunku. Nigdy nie słyszałam, by poza swoją siostrą zwracał się do kogoś bezpośrednio po imieniu. Robił to tylko w stosunku do mnie i to też nie zawsze. Przez to sprawia wrażenie, jakbym naprawdę była dla niego wyjątkowa. Albo właśnie wręcz przeciwnie - jakby nie miał do mnie aż tyle szacunku by mówić po nazwisku.
Co prawda nie przywiązywałam do tego wagi, to jak zwracali się do mnie ludzie naprawdę nie robiło mi różnicy. Ale moje imię wypowiedziane z ust Midorimy brzmiało... Zawstydzająco.
- Tak, w porządku. Porozmawiajmy rano. Naprawdę chcę iść spać. - Złączyłam dłonie, przyciągnęłam je do piersi. Przymknęłam na chwilę oczy. Jednak nie słyszałam kroków, które świadczyłyby o tym, iż okularnik odszedł od drzwi.
- Jak sobie życzysz. W takim razie... Proszę, przemyśl wszystko. - Kiwnęłam głową, raczej samej sobie odpowiadając: dobrze. Midorima w końcu nie mógł tego zobaczyć.
- I przepraszam... Za... No wiesz... Pocałunek. - Miałam wrażenie, jakby drżał mu głos. Tak na dobrą sprawę nie był to nasz pierwszy pocałunek, ale może pierwszy, za który sam zdecydował się wziąć odpowiedzialność? Usłyszałam jak Midorima robi krok od drzwi.
- Ano... Shin? - Zagaiłam dość głośno, by przez drzwi mógł mnie usłyszeć. Sama nie do końca wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Jakoś teraz poczułam się winna, że go spoliczkowałam. Po tym wszystkim co od niego usłyszałam nie mogę się na niego gniewać. Tym bardziej, że to jego "wyznanie" mogło wskazywać na to, iż coś do mnie poczuł. Może się zauroczył? Z jednej strony chciałabym, żeby tak było. Przynajmniej to nie byłoby jednostronne.
- Hm? - Mruknął. Przełknęłam ślinę.
- Śpij dobrze. - Powiedziałam jedynie, karcąc się w myślach za to, że nie potrafiłam teraz z nim rozmawiać.
- To ty śpij spokojnie, nanodayo. Jeżeli będzie śniło ci się coś złego, to mnie zawołaj. - Uśmiechnęłam się pod nosem. Shintaro ostatecznie się odwrócił i odszedł od drzwi. Sama natomiast od razu wsunęłam się pod kołdrę. Ułożyłam głowę na poduszce, przymykając oczy. Po chwili jednak je otworzyłam, by zgasić lampkę nocną. Midorima był w pokoju obok i to jakoś wystarczyło, by ułatwić mi odpłynięcie w sen.

[...]

Obudziłam się o północy, jak tylko poczułam, że w pokoju jest duszno. Byłam cała zalana potem. Cicho westchnęłam, zapalając światło. Zdjęłam z siebie przepoconą bluzę i dresy, po czym przebrałam w lekkie szorty oraz luźniejszą koszulkę. Po cichu otworzyłam też drzwi, aby nieco wywietrzyć pokój. Potem wróciłam do łóżka.
Przez dłuższy moment nie mogłam spać. Jednak gdy znowu udało mi się zasnąć, miałam naprawdę przyjemny sen. Oczywiście od pewnego momentu. Zanim obraz zmienił się na zieloną łąkę, otoczoną kwitnącymi drzewami, czystym, niebieskim niebem, przed oczami miałam katastrofę lotniczą.
Jednak kiedy jakimś cudem wylądowałam na tej łące, wszystko zupełnie się zmieniło. Czułam, jak przez sen się uśmiecham.

[...]

Gdyby nie dzwonek do drzwi o 2 w nocy, pewnie spałabym do południa. Nie chciałam wstawać, było mi po prostu zbyt wygodnie. Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam przed twarzą dłoń. Dużą, męską, zadbaną dłoń. Od razu do mnie dotarło, że śpię na czyimś ramieniu. Odwróciłam głowę, chcąc potwierdzić swoje domysły, kto mógł być na tyle bezczelny, by wpakować się do mojego łóżka. Midorima... Ten zboczeniec!
Już miałam ochotę wziąć poduszkę i naprawdę go udusić, jednak wtedy na niego spojrzałam. Miał spokojny, miarowy oddech. Jego zielone włosy były całkowicie rozszarpane, a na lewym policzku miał czerwoną, krwawą kreskę. Pewnie przypadkiem drasnęłam go paznokciem, kiedy wczoraj go spoliczkowałam. Na ramieniu, na którym spałam pozostawiłam czerwone odbicie swojej głowy. Do tego wszystkiego, Shin spał w okularach... Dlaczego?
Ostrożnie zdjęłam je z jego nosa. Złożyłam je po czym położyłam na szafce obok. Widząc, że praktycznie jest w połowie odkryty, nasunęłam na niego kołdrę w taki sposób, aby przykrywała go całkowicie.
Lekko uchyliłam okno w pokoju. Dopiero potem po cichu go opuściłam, zamykając za sobą drzwi. Shin miał dzisiaj mecz. Musiał się wyspać.
Szybko poczłapałam do drzwi frontowych, po drodze zapalając światło, jak tylko rozległ się ponownie dzwonek.
Otworzywszy drzwi od razu poczułam, jak ktoś rzuca mi się w ramiona.
- Tsuki-chan! Kiyoshi mnie chyba zabije! - Głos chłopaka naprawdę wskazywał załamanie.
- Csiii... Yuu, nie krzycz. A to, że Kiyoshi cię zabije to nic nowego... - Wyrwałam się z uścisku młodszego z braci Miyaji.
- Co znowu przeskrobałeś? - Zapytałam, zerkając zza ramienia na blondyna.
- No bo... Pożyczyłem od Kiyoshiego jakiś tydzień temu komiks, ale zalałem go kawą. Była to edycja limitowana na 20 lat wydawania tego komiksu... I... i.... Wczoraj wszedłem do jego pokoju, by odłożyć ten komiks  na miejsce, by może się nie zorientował. Ale przy tym potrąciłem lampę i ją stłukłem. Kiyoshi wrócił późno z zajęć uzupełniających. Niedawno usłyszałem za ścianą tylko przekleństwo i ten taki... no wiesz... takie jego charakterystyczne warknięcie. To mnie obudziło! Od razu ubrałem się i wybiegłem z domu... Tsuki-chan! Ratujże mnie! - Yuya złapał mnie za ramiona i lekko mną potrząsnął w niemalże akcie desperacji.
- Yuya... To ty nawaliłeś. Nie wplątuj mnie proszę w wasze braterskie sprzeczki. Poza tym, jest 2 w nocy. Idź spać. Przecież jutro grasz. - Odsunęłam jego dłonie, podchodząc do drzwi, aby wyprosić niechcianego gościa.
- Tsuki-chan! Błagam cię! Nie chcę teraz wracać do domu! Oniisan obedrze mnie ze skóry! Proszę! Proszę! prooooszę! - Yuya padł na podłogę i ukłonił się przede mną z niemalże łzami w oczach. Właściwie to go zrozumiałam. Kiyoshi naprawdę potrafi siać spustoszenie. Szczególnie, jeśli chodzi o te jego komiksy... Przecież dba o nie bardziej niż o cokolwiek innego.
Głęboko westchnęłam.
- Zostań tu na noc, ale rano masz zniknąć. I śpisz w gościnnym. - Wskazałam palcem na pokój. Yuya momentalnie podniósł się z podłogi. Pokiwał głową z uśmiechem na ustach.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Tsuki-chan! Naprawdę ratujesz mi życie! - Blondyn mocno porwał mnie w ramiona, po czym bez większych ceregieli poczłapał do wskazanego pokoju. Odetchnęłam i rozejrzałam się po pokoju.
C-co? Eee?
TERAZ JA DO CHOLERY NIE MAM GDZIE SPAĆ!
Nie wrócę do swojego pokoju. Śpi tam Midorima. W gościnnym zawitał Yuya... Chyba została mi tylko kanapa. Od razu ułożyłam małe poduszki i wzięłam do ręki koc, którym zaraz się okryłam.
Jejku, chłopcy są tacy problematyczni...

[...]

Przez sen słyszałam jedynie cichą dyskusję Midorimy i Yuu. Nie wiedziałam o czym rozmawiali ani czemu, czy kiedy w ogóle zaczęli. Byłam zbyt zaspana. Jednakże mimowolnie uchyliłam jedno oko. Przez wpadające do pokoju słońce wywnioskowałam, że był to dość wczesny ranek, koło 6 lub 7. Nie byłam jednak do końca obudzona. Po prostu znowu zamknęłam oko, mocniej okryłam się kocem i wróciłam do spania.


[...]

Kilkanaście minut później, obudziłam się na dobre.
- Hmm? - Mruknęłam zaspana, otwierając oczy i rozglądając się po pokoju. Moim pokoju... Jak ja się tutaj znalazłam?
Zmieniłam pozycję z leżącej na siedzącą. Siedziałam chwilę w miejscu, po czym przeczesałam dłońmi potargane włosy. Wtedy do moich uszu dotarł dźwięk smażonego oleju. Poczułam zachęcający zapach. Coś dobrego szykowało się w kuchni. Midorima, jeśli chodzi o gotowanie, miał dwie lewe ręce, więc może Yuu coś pichcił? Przeciągnęłam ramiona i gotowa by wstać usiadłam na łóżku. Nagle usłyszałam głośne przekleństwo, a potem krzyk rozpaczy oraz bólu.
Szybko zerwałam się z miejsca, po czym opuściłam pokój. Widząc Kiyoshiego szarpiącego Yuyę za koszulkę oraz Midorimę, który sączył herbatę, siedząc dumne na kanapie z nogą na nogę, ze słuchawkami w uszach i całkowicie ignorującego znęcanie się starszego nad młodszym bratem, od razu poczułam jak podnosi mi się ciśnienie.
- Jeszcze was tu więcej?! To nie jest hotel! Kiyoshi, możesz nie zabijać Yuu w moim domu?! Wiesz jak krew ciężko schodzi?! - Kiyoshi puścił brata, który opadł na podłogę i skulił się. Midorima widząc moje wejście, wyjął z uszu słuchawki.
- Ja tu walczę o życie, a ty się o mycie krwi z podłogi martwisz... - Yuu cicho zaszlochał.
- Ha? To ja tu powinienem zadawać pytania! Po pierwsze, dlaczego ten wkurzający okularnik tu spał? Po drugie, dlaczego wpuściłaś tu w nocy Yuyę? Po trzecie, dlaczego do cholery spałaś na kanapie?! - Przyjaciel podszedł do mnie, pokazując "grożącego palca" i przy okazji kopiąc leżącego na podłodze brata.
- Jesteś moją matką, Kiyoshi? Yuu się tutaj napatoczył, bo zniszczył twój komiks i się ciebie bał. A Midorima po prostu się o mnie martwił. Spanie na kanapie... Tak wyszło. - Wyjaśniłam, unosząc lekko głowę, by móc popatrzeć na Kiyoshiego.
- Midorima? Martwił się? Phi, pewnie ma w tym ukryty interes. - Miyaji prychnął, krzyżując ręce na piersi i odwracając wzrok do Midorimy. Sama spojrzałam na niego. Shin siedział dalej w tej samej pozycji. Miał już ułożone włosy, jednak dalej siedział w koszulce, którą wziął z szafki w pokoju Keia. Okularnik otworzył oczy i odsunął od ust kubek herbaty.
- Z całym szacunkiem, ale nie muszę się przed tobą z tego tłumaczyć, senpai. - Kiyoshi uśmiechnął się w taki sposób, jakby chciał powiedzieć: "A właśnie, że musisz gówniarzu".
Nagle wyraz jego twarzy się zmienił. Spojrzał morderczym wzrokiem na Yuyę.
- Zniszczyłeś mój komiks? - Zapytał, kierując ociężale kroki w stronę brata, który ledwo co podniósł się z podłogi.
- H-h-hee? Jaki komiks? Hehehe.... Tsuki-chan coś zmyśla... - Yuu nerwowo przeczesał dłonią włosy. Krople zimnego potu zalały go całego.
- Nie dość, że zniszczyłeś mi lampkę to jeszcze komiks?! Życie ci jest naprawdę takie niemiłe?! - Kiyoshi znowu rzucił się na brata, a Yuu błagał o litość szczerymi łzami.
Midorima jedynie kliknął językiem.
- Za głośni... - Wymamrotał pod nosem. Minęłam podduszanego przez Kiyoshiego Yuu i skierowałam kroki do kuchenki, na której grzał się dobrze wyglądający omlet.
- Pachnie wyśmienicie. - Stwierdziłam z uśmiechem, przewracając omlet go na drugą stronę.
- S-tara-łeeeem się jhhakkk mooogeemm... - Wysapał duszony Yuu.
- Te! Midorima! - Kiyoshi puścił umierającego już brata i zwrócił się do pierwszaka. Zerknęłam kątem oka na Shintaro i parsknęłam śmiechem widząc, jak przechodzą go ciarki. Bądź co bądź chyba naprawdę bał się Miyajia. Z drugiej strony... Wcale mu się nie dziwię.
- Tak, senpai? - Zapytał grzecznie, odkładając kubek na stolik.
- Dobrze się czujesz? Jesteś gotowy zagrać dzisiaj mecz? - Kiyoshi usiadł na fotelu naprzeciwko Midorimy i oparł łokcie o kolana, jednocześnie nachylając się ku okularnikowi. Shin wsunął dłoń pod grzywkę i zaczesał ją do tył. Ta po chwili z powrotem wróciła na swoje miejsce. Zrobił to jednak w taki seksowny sposób... Od razu zalałam się rumieńcem, kiedy dotarło do mnie, że myślę o nieprzyzwoitych rzeczach i odwróciłam wzrok od tej dwójki. To chyba nie uszło uwadze zbierającego się do życia Yuu, który podniósł się z podłogi i cicho parsknął. Po chwili pojawił się obok mnie, kontynuując to, co zaczął - szykowanie śniadania. Zdecydowałam mu się w tym pomóc.
Midorima i Kiyoshi rozmawiali o dzisiejszym meczu. Shin oczywiście musiał wspomnieć o tym, że liczy na szczęście, nigdy nie pudłuje bla bla bla...
- Mogę wiedzieć, jak znalazłam się w sypialni? - Zapytałam nagle, spoglądając kątem oka na Yuyę.
- A... To. Kiyoshi cię zaniósł. Sam ledwo co się obudziłem. Wychodzę z pokoju. Drzwi do twojej sypialni się uchylają a tam... Wychodzi Midorima. Wyjaśnialiśmy sobie tę sytuację, kiedy do mieszkania z impetem wszedł oniisan. Zanim jednak znęcał się nade mną, grzecznie zaniósł cię do sypialni. Kilka minut później się obudziłaś. - Wyjaśnił. Pokiwałam ze zrozumieniem głową, nakładając jednego omleta na talerz.
- Tsuki-chan? - Zagaił w końcu, kiedy kładłam obok omleta kawałek ciemnego pieczywa.
- Hm? - Mruknęłam, dając mu tym samym znak, żeby kontynuował.
- Nie przeszkadza ci, że Midorima-kun jest młodszy?
- Chyba nie bardzo cię rozumiem...
- No wiesz... To fajnie, że jesteście parą, ale ten rok różnicy i to, że Midorima-kun jest w pierwszej klasie nie zniechęca cię jakoś? - Słysząc jego słowa znowu się zarumieniłam.
- Nie wygaduj głupot Yuu... Nie jesteśmy parą. Po prostu się przyja... Nie, właściwie to kolegujemy. Pomaga mi w różnych rzeczach. A te pare miesięcy różnicy mi żadnej nie robi. Czasami mam wrażenie, że jest nawet doroślejszy od niektórych trzeciaków. - Dyskretnie wskazałam palcem na Kiyoshiego.
- Co nie zmienia faktu, że mimo to jest strasznie nudny... - Yuu przewrócił kolejnego omleta na patelni.
- Ja jakoś nie potrafię się z nim nudzić. - Stwierdziłam po chwili, lekko uśmiechając się pod nosem. Bądź co bądź, Midorima naprawdę potrafił mnie zaskoczyć. Chociażby tak, jak wczoraj... Właśnie, wczoraj... Mieliśmy porozmawiać o tym rano, ale chyba nie mamy ku temu okazji. I może nawet dobrze?
Gdy Yuu usmażył wszystkie omlety, wzięliśmy po talerzu do jednej ręki i zanieśliśmy je do stołu. Zasiedliśmy całą czwórką.
- Itadakimasu. - Yuu i Kiyoshi nie byli zdziwieni, że jem widelcem i nożem. Midorima teraz chyba też nie. To dobrze. W końcu nie musiałam się martwić, że zobaczą tę małą plamę na moim zachowaniu.

[...]

Kiyoshi z Midorimą ugadali się, że skoro my szykowaliśmy śniadanie, to oni posprzątają. Nie miałam nic przeciwko temu. Podczas gdy Kiyoshi zmywał naczynia, Midorima wycierał te, które Miyaji mu podał. Sam przecież nie zamoczy w dzień meczu swoich cennych dłoni. Co to, to nie.
Podczas gdy panowie zajmowali się pucowaniem naczyń, ja z Yuu siedzieliśmy przy stole kończąc swoje herbaty.
Dochodziła już 10 więc Kiyoshi, jako najstarszy z grona i vice-kapitan drużyny, nakazał młodszym wracać do siebie i szykować się do meczu.
- Nie gram w kosza, a nawet ja czuję wielką potrzebę by grać... - Mruknęłam pod nosem. Kiyoshi naprawdę miał ogromną charyzmę. I pewnie gdyby nie jego nieokiełznany temperament i maltretowanie młodszych prawdopodobnie zostałby kapitanem.
Trójka koszykarzy udała się do wyjścia. Sama poczłapałam za nimi, by ich odprowadzić. A konkretniej zjechać z Midorimą na dół. Nasunęłam na nogi buty, otuliłam się lekkim płaszczem i jak tylko wszyscy wyszli z mieszkania, zamknęłam za nami drzwi. Przeszliśmy do windy, gdzie najpierw wcisnęliśmy numer piętra niżej, a potem sam parter budynku.
- Tsuki-chan, przyjdź dzisiaj nam pokibicować! - Yuu uśmiechnął się do mnie ciepło, wychodząc tyłem z windy. Kiyoshi w tym czasie sam się do mnie uśmiechnął i zrobił to, czego tak bardzo mi brakowało. Zwyczajnie poczochrał moje włosy. Zrobił to jednak z czułością, tak, jak lubiłam. I chociaż w ten sposób pozostawiał moje włosy w nieładzie, nie przeszkadzało mi to. Cicho zachichotałam. Rozpromieniona jedynie kiwnęłam głową i zadeklarowałam swoje przyjście.
Po chwili jednak drzwi windy się zamknęły i zostałam w ciasnej klitce sam na sam z Midorimą. W jednym momencie cała radosna atmosfera została stłumiona, co wzbudzało poniekąd mój niepokój.
- Jakim cudem znalazłeś się w moim łóżku? - Zapytałam w pewnym momencie, nie spoglądając na Midorimę.
- E-etto... W nocy chciałem napić się wody, więc wyszedłem z pokoju. Wtedy zobaczyłem, że drzwi do twojej sypialni są otwarte. Pomyślałem, że coś cię stało i zajrzałem do środka. Właściwie nic się nie działo, ale zauważyłem, że miałaś niespokojny oddech, biadoliłaś niepokojące rzeczy przez sen i cała się drżałaś. Chciałem cię zwyczajnie uspokoić, nanodayo. P-położyłem się więc obok ciebie i zasnąłem... Chciałem wyjść jak tylko się uspokoisz. - Głos Shina zdawał się być nieco zawstydzony i zakłopotany. Było to na swój sposób bardzo urocze.
- To by tłumaczyło, dlaczego zasnąłeś w okularach... - Wymamrotałam. Splotłam przed sobą dłonie, przez chwilę się nimi bawiąc.
- Chociaż zdecydowanie powinieneś był wrócić wczoraj do domu. Przez to wszystko się nie wyspałeś. - Powiedziałam w końcu, odwracając się twarzą do Midorimy. Jednak zanim zrobiłam chociaż 1/3 obrotu, poczułam jak Shin obejmuje mnie od tył i naprawdę mocno przytula.
- Shintaro? - Wyszeptałam zdziwiona jego imię, lekko odwracając i unosząc głowę tak, by móc popatrzeć na twarz okularnika.
- M-mogę tak z tobą postać dopóki nie zjedziemy na sam dół? - Zapytał nieśmiało, mocniej otulając mnie ramionami. W odpowiedzi zaczepiłam dłonie o jego przedramiona i wyszeptałam ciche "proszę".
W taki sposób staliśmy, dopóki drzwi windy się rozchyliły. Potem Midorima mnie puścił. Wyszedł przodem, a ja po chwili ruszyłam za nim. Zanim jednak Shintaro doszedł do drzwi frontowych całego bloku mieszkalnego, złapałam skrawek jego bluzy na plecach, aby się zatrzymał. W końcu nie rozmawialiśmy o wczorajszym wieczorze. Nie wiem, czy chciał unikać tego tematu. Ale chowanie pewnych spraw pod dywan nie jest najlepszym rozwiązaniem.
- Shintaro, przepraszam. Nie chciałam cię wczoraj uderzyć... Po prostu mnie zaskoczyłeś. - Skruszona, zawstydzona i zarumieniona opuściłam głowę, ale nie puściłam jego bluzy. Wzrok miałam wbity w podłogę dlatego widziałam, jak Midorima odwraca się w moją stronę. Wtedy puściłam jego ubranie.
Nagle poczułam, jak Shin unosi palcem mój podbródek. Spojrzał ze swoją kamienną twarzą na moją zarumienioną i zawstydzoną buzię. Po jego ustach chwilę błąkał się cień uśmiechu, kiedy przez kilka sekund patrzył prosto w moje czerwone oczy. Miałam wrażenie, jakby jego spojrzenie przeszywało mnie na wylot. Ale była to tylko chwila. Nieważna chwila. Przy tym, jak ostrożnie i delikatnie Shintaro złączył nasze wargi w pocałunku, jego wzrok nie miał najmniejszego znaczenia.
- Powoli chyba musisz zacząć się przyzwyczajać. - Wyszeptał przy moich ustach. Minimalnie unosząc kącik ku górze, poprawił okulary. Odwrócił się i skierował do wyjścia.
- Przyjdź na mecz z Seirin.- Rzucił jeszcze, zerkając na mnie zza ramienia. Dopiero potem wyszedł. Widziałam przez szklane drzwi jak odbiera telefon, który zadzwonił dosłownie chwilę temu i już wpada w zdenerwowanie. Nie trzeba było się długo zastanawiać by dojść do wniosku, kto po prostu mówiąc doprowadza go do białej gorączki - Takao.
Zaraz... Shin powiedział "przyzwyczajać"? Co on do cholery jasnej sobie myśli! Niby czemu miałabym to robić? Nie jesteśmy parą, a takie całowanie się bez głębszych relacji jest z grubsza niestosowne!
Poza tym... Do tego tempa, jakie narzuca mi serce przy każdym dotyku Shintaro nie mogę się przyzwyczaić.

[...]

Pierwszy mecz Shutoku był tylko formalnością. Być może było to zbyt wielkie przekonanie o swoich zdolnościach, poniekąd próżne, jednak byli zdecydowanie lepszą drużyną niż Ginbou. W końcu, drużyna koszykówki Shutoku nie bez powodu jest nazywana jednym z "Królów Tokyo".
Na pierwszy mecz nie przyszłam, z prostego powodu: nie wyrobiłam się z czasem. Poza tym, to ten drugi mecz był najbardziej wyczekiwany.
Seirin... Pamiętam jak rok temu nie mogli się mierzyć z Shutoku. Czy to za sprawą jednego z członków Pokolenia Cudów wzbudzają niepokój? Czy może przez, podobno rewelacyjnego, pierwszoklasistę?
Jakkolwiek by nie było, mecz zapowiadał się naprawdę ciekawie.
- Tsuki-chan! - Usłyszałam nagle. Odwróciłam się i delikatnie uśmiechnęłam do Oharu - trzecioklasistki, z którą gram w siatkówkę.
- Hyuga-san, przyszłaś obejrzeć mecz? - Zapytałam, momentalnie znajdując się bliżej blondynki. Ta tylko kiwnęła głową. Właściwie, nie należała do zbyt rozmownych ludzi.
- Tak. Dawno nie oglądałam żadnego meczu Junpei'a, więc skoro mam okazję, to chcę z niej skorzystać. - Powiedziała swoim cichym i opanowanym głosem. Patrzyłam prosto w jej oczy, kiwając nieco zmieszana głową. Stałyśmy tak chwilę w lekkiej dekoncentracji. Z kim jak z kim, ale z Hyugą nie miałam wielu tematów do rozmów. Cóż, może bym miała, gdyby się częściej odzywała? I mimo, że  jest nieporadną niezdarą w życiu codziennym, to jednak jej gra nie ma sobie równych. W przyjęciu jest naprawdę dobra, a na boisku staje się zupełnie inną osobą.
- Więc... Może pójdziemy na halę? - Rzuciłam w końcu, wskazując nieśmiało palcem w kierunku hali. Ta tylko kiwnęła głową i ruszyła przodem. Sama poszłam za nią. W trakcie drogi wyciągnęłam z kieszeni spodni dwa, opakowane lizaki i zaproponowałam jeden starszej koleżance. Ta jednak pokręciła przecząco głową oraz cicho podziękowała. Schowałam więc jedną słodycz z powrotem, a drugą odpakowałam i od razu włożyłam do buzi.
- Oniisan. - Wymamrotała w pewnym momencie, kiedy idąc korytarzem prawie dochodziłyśmy do drzwi. Spojrzałam przed siebie i od razu zauważyłam Hyugę oraz Izukiego, którzy nieśli w reklamówkach butelki wody dla drużyny. Znałam ich dobrze z poprzedniego roku, więc zbędne formalności mogliśmy ominąć.
- E? Oharu, miałaś dzisiaj być u okulisty dobierać soczewki, co do cholery tu robisz?! - Junpei od razu skarcił wzrokiem siostrę, która patrzyła na niego uważnie i tylko mrugała oczami.
- Chciałam cię tylko wspierać podczas meczu... - Uśmiechnęłam się pod nosem. Oharu potrafiła być czasami naprawdę urocza. Mimo swojej małomówności, czasami dziwnego zachowania, miała ciepłe i dobre serce. Uważałam za naprawdę przesłodkie to, że rzuciła wszystko tylko po to, by wesprzeć w meczu swojego brata.
- Byłbym bardziej zadowolony, gdybyś chociaż go widziała! - Hyuga zmarszczył czoło i cicho westchnął.
- Hyuga, nie gorączkuj się tak. Lepiej skup się na meczu. - Uśmiechnęłam się do koszykarza, obejmując koleżeńsko ramieniem niewzruszoną Oharu.
- Jak się Hyuga gorączkuje, w meczu nigdy nie pudłuje. - Wypalił w pewnym momencie Izuki. W jego oku aż pojawił się błysk pewności i zadowolenia. Uśmiechnęłam się jedynie. Potem nieco szerzej, znowu szerzej, aż w końcu całkowicie wybuchnęłam śmiechem. Izuki zarumienił się.
- W końcu ktoś śmieje się z mojego żartu... - Wydukał zadowolony.
- Raczej śmieje się z ciebie, a nie z tobą. - Oharu skierowała wzrok na zauroczonego Izukiego. Hyuga w tym momencie sam się roześmiał. Rozgrywającemu trochę zrzedła mina.
Gdy w końcu przestałam się śmiać, spojrzałam na drugoklasistów z Seirin.
- Haaa... Cóż, życzę powodzenia. Przyda wam się. - Powiedziałam pewnie. Puściłam Oharu i stanęłam w progu wejścia na halę.
- To nie jest ta sama drużyna co rok temu. Wierzcie mi lub nie, ale wygrać z Shutoku będzie naprawdę ciężko. Obecni trzecioklasiści są w szczytowej formie. Do tego nie tylko Midorima  jako pierwszak jest ważnym filarem tej drużyny. - Spojrzałam na koszykarzy zza ramienia.
- Twoje czerwone oczy są naprawdę przerażające... - Stwierdził Izuki, który drgnął, jak tylko na niego zerknęłam.
- Nie mów za swoich kolegów, Tsukishima. Mecz się jeszcze nie zaczął. Poza tym, my też mamy asa w rękawie. - Hyuga zacisnął pięść. Po chwili uśmiechnął się do mnie w sposób głodny walki i pewny.
Kiwnęłam głową.
- Dajcie z siebie wszystko. - Pomachałam koszykarzom.
- Huyga-san, idziesz? - Już chciałam odejść pozostawiając koszykarzy w duchu walki i chęci udowodnienia mi, żebym nie skazywała ich od razu na porażkę. Wtedy Oharu objęła mocno brata, uniosła głowę by móc na niego spojrzeć i wyszeptała ciche: "powodzenia", po czym jak zawstydzona gimnazjalistka odskoczyła od Junpeia i dołączyła do mnie.
- A i jeszcze jedno... - Zaczęłam, chcąc powiedzieć coś koszykarzom z Seirin.
- Hiroki-saaan!!! Jak dobrze, że jesteś! Shin-chan się zbuntował! - Takao odruchowo złapał mnie za rękę i już chciał pociągnąć. Wtedy jednak spojrzał na swoich dzisiejszych rywali.
- He? O, witam! Jesteście z Seirin, prawda? Cieszę się, że zagramy dzisiaj mecz. - Kazunari ukłonił się lekko przed starszakami, po czym bez słowa pociągnął mnie za sobą, pozostawiając bez żadnych wyjaśnień.
- Oj! Głupi! Puszczaj mnie! Bakao! Słyszysz co mówię?! Wyjaśnij mi o co chodzi!
- Oha asa... - Wymamrotał jedynie. Co ma do rzeczy głupi horoskop?! Fakt faktem, Shintaro był przesądny. Na 100 % miał już przy sobie swój szczęśliwy przedmiot, czyli pluszowego misia-ninję. Nie wiem czy był to szczęśliwy dzień dla raków ale... Co to ma wspólnego ze mną?!
Kazunari z impetem otworzył drzwi do szatni. Wbiegł pierwszy, ciągnąc mnie za sobą.
- Mam pannę! - Krzyknął uradowany, unosząc do góry moją rękę tak, jak unosi się dłoń wygranego boksera. Zdezorientowana popatrzyłam na koszykarzy... Byli w trakcie przebierania się. Wyrwałam swoją rękę z uścisku Takao. Schowałam twarz w dłoniach i odwróciłam się twarzą do drzwi, cała czerwona oraz skrępowana.
- Pannę? - Słyszałam głos kapitana drużyny - Otsubo.
- Nie wiedziałem, czy chodzi Shin-chanowi o pannę jako kobietę, czy pannę jako znak zodiaku więc... A Hiroki jest przecież zodiakalną panną! - Zerknęłam kątem oka na Takao.
- Kobietą też jestem... - Wymamrotałam pod nosem. Nagle drzwi do szatni się otworzyły. Pierwsze co pojawiło się przed moimi oczami, to męska sylwetka, ubrana w pomarańczowy, klubowy dres. Idąc wzrokiem w górę widziałam, że jest idealnie wyprasowany, dokładnie zapięty. Jego zadbany stan był wręcz zbyt idealny.
-Tsukishima? Takao, po co ją tu sprowadziłeś? - Midorima popatrzył chwilę na mnie, po czym wyminął i usiadł na ławce. Odplątał palce z taśmy i przejechał kilka razy po paznokciach pilniczkiem.
- Właśnie, Midorima-kun, które miejsce ma dzisiaj w horoskopie rak? - Zapytał siedzący obok Midorimy Miyaji, wiążąc buta.
- Drugie.
- Co? Drugie?! Wskakuj na pierwsze miejsce albo cię skopię! - Miyaji uśmiechnął się w sposób nieco złośliwy do Shintaro.
- Spokojnie Miyaji-senpai. Właśnie dlatego przyprowadziłem Hiroki! Rak ma dzisiaj najwyższą kompatybilność z panną, prawda Shin? Więc chyba nie będzie problemu. jeśli posiedzi z twoim pluszakiem gdzieś przy boisku... - Jak uderzona odwróciłam się do Takao.
- Nie wciągaj w to Tsukishimy, nanodayo. - Shin nawet nie patrzył na Kazunariego. Skarcił go samym tonem głosu.
- Cóż, właściwie nasz menadżer dzisiaj rano złamał rękę więc go nie ma... Nie będzie chyba problemu, jeśli posadzimy Tsukishimę-san na ławce jako "menadżerkę"? Oczywiście będzie to już druga dzisiejsza zachcianka Midorimy...
- Nawet ty Otsubo przeciwko mnie? - Spojrzałam spod ciemnej grzywki na kapitana, który tylko wzruszył ramionami.
- Więc ustalone. - Takao wesoło objął mnie ramieniem.
- A czy ja się na to zgodziłam?!
- A czy ja się na to zgodziłem?! - Z Midorimą zadaliśmy to pytanie w tym samym czasie.
- Shin-chan, pewnie czujesz się lepiej w otoczeniu szczęśliwych przedmiotów? Do tego meczu twoje poczucie dobrego zaplecza nam się naprawdę przyda. - Shintaro jedynie prychnął.
- Czy nikt tutaj nie bierze pod uwagę mojego zdania?! - Mówiłam raczej sama do siebie. Każdy zajął się wtedy swoimi sprawami. Wspaniale...
Usiadłam na ławce koło Kiyoshiego, który spojrzał na mnie i jedynie poczochrał moje włosy.
- Dobrze, chłopaki, znacie ustawie... Tsukishima-san? Czemu tu jesteś? Nie wolno ci tutaj być. - Słysząc głos trenera jak oparzona wstałam z ławki i wyprostowałam się jak struna.
- Spokojnie, trenerze... To jedna z zachcianek Midorimy. Wpisałem ją do składu jako menadżerkę. - Wyjaśnił Otsubo. Trener jedynie westchnął, drapiąc się po głowie. Przeklął pod nosem Midorimę, jednak odpuścił i przekazał swoim zawodnikom to, co musiał. Po natchnieniu duchem walki, wszyscy udaliśmy się na boisko. Koszykarze szybko pognali na rozgrzewkę, a ja usiadłam obok trenera na ławce. Ten jednak chwilę później odszedł, by wypełnić ostatnie papiery u sędziów.
- Tsukishima. - Słysząc swoje nazwisko uniosłam głowę i spojrzałam na Midorimę, który stał przede mną.
- Hm? - Mruknęłam. Zielonowłosy wystawił do mnie rękę, w której trzymał małego pluszowego misia.
- Popilnuj go, nanodayo. - Zmarszczyłam brwi, przejmując od niego zabawkę.
- I przynieś mi dzisiaj trochę szczęścia. - Miał taki miękki i ciepły głos...
- Nie jest ci wstyd mówić takie rzeczy? - Zapytałam lekko zarumieniona.
- A powinno? Teoretycznie jesteś dzisiaj moim lucky itemem. To normalne, że oczekuję od ciebie powodzenia. - Shin popatrzył na mnie ze śmiertelną powagą. Kiwnął porozumiewawczo głową, po czym pobiegł do drużyny. Sama skierowałam swój wzrok na Seirin. Mięli inną aurę niż rok temu. Bardziej... tajemniczą. Kim jest ten ich numer 10? I gdzie był Teppei - ich as?
- Ano... - Usłyszałam nagle za plecami. Momentalnie przeszły mnie dreszcze. Jak oparzona wstałam z miejsca, ściskając w dłoniach małego pluszaka i odwróciłam się. Przede mną stał niebieskowłosy chłopak, niewiele wyższy ode mnie z dużymi, błękitnymi oczami.
- Przepraszam, że cię przestraszyłem. Piłka... chciałem ją po prostu wziąć. - Zawodnik Seirin wskazał palcem na piłkę, która utknęła pod ławką, na której przed chwilą siedziałam. Obdarzał mnie bardzo delikatnym, nikłym uśmiechem. Sam koszykarz wzbudzał moją sympatię mimo, że początkowo w ogóle go nie zauważyłam. Cholernie mnie zaciekawił.
Gdy chłopak podniósł ławkę, ja wyjęłam piłkę i podałam mu ją.
- Dziękuję bardzo. - Niebieskowłosy kiwnął głową.
- Żaden problem. - Uśmiechnęłam się wesoło do nieznajomego.
- Oj! Kuroko! Wracaj na rozgrzewkę! - Hyuga wrzasnął na swojego zawodnika. Ten trzymając w dłoniach piłkę lekko się skłonił, po czym pobiegł na swoją stronę boiska. Kuroko... K-KUROKO?! To o nim w szatni przed meczem mówił Midorima! Gdybym tylko słuchała tego co wtedy mówił...
Po kilku minutach rozbrzmiał gwizdek, kończący rozgrzewkę. Koszykarze Shutoku od razu zebrali się przy ławce.Trener dawał wyjściowym ostatnie wskazówki. Cała piątka już odchodziła, by stanąć za linią po jednej stronie boiska.
Wtedy poczułam, jak ktoś delikatnie pogładził mnie po głowie. Gdy uniosłam wzrok dotarło do mnie, że dyskretnie zrobił to Midorima, który jako ostatni kierował się na boisko.
Obie wyjściowe piątki stały już po właściwych stronach boiska. Zarówno Shutoku jak i Seirin byli cholernie przerażający mimo, że każdy trochę lekceważył tych drugich. Pomiędzy zawodnikami stanął sędzia dzisiejszych zawodów.

- Niech mecz pomiędzy Liceum Shutoku, a Liceum Seirin się rozpocznie! - Powiedział głośno, na co trybuny zareagowały oklaskami.
- Dobrej gry! - Atmosfera zrobiła się ciężka. Zarówno dla Seirin jak i dla Shutoku, to był mecz o wszystko. Mecz o być, albo nie być.









~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~

Taa... Trochę słów tutaj jest.... Cóż, miłego czytania xD 
Zastanawiałam się, czy nie podzielić tego rozdziału na dwa. Z drugiej jednak strony pomyślałam, że sam mecz pewnie zajmie mi trochę miejsca, więc będzie to bezsensu. Zdecydowałam się pozostawić to tak, jak jest.
Więc dziękuję i do następnego (*v*)/ Już chyba wiem, kto się znowu pojawi. Huhuhuhuuu

4 komentarze:

  1. 1! :)
    Tyle szczęścia xD
    Zabieram się do czytania <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co?! W takim momencie... a na mnie gadają, że przerywam w najmniej oczekiwanym momencie! Phi!
      Dokładnie wiem, co czuje Kiyoshi... gdyby ktoś dorwał się do moich komiksów i wylał na nie kawę - dawno by nie żył.
      Nie mogę się doczekać nowego rozdziału, bo serio... w takim momencie, w ogóle jestem ciekawa kto wygra!

      Trzymaj się ;*

      Usuń
    2. A w ogóle główna bohaterka, mam nadzieję, że sprawdzi się jak szczęśliwy item xDD
      A i tak mnie zaciekawiłaś, że co pięć minut odświeżam z nadzieją, że pojawi się kolejny rozdział.
      Tak. Ja nie jestem normalna xD

      Usuń
  2. Ach! Te momenty Hiroki i Midorimy są tak urocze, że serduszko mi z tego zachwytu zaraz z piersi wyskoczy! Jak Ty to robisz?!
    Ogólnie nie mogę się doczekać przebiegu meczu Shutoku vs Seiri. Z jednej strony liczę na to, że drużyna Shina wygra, ale z drugiej mam nadzieję na to, że Kuroko i Kagami jednak pokażą co nieco. W każdym razie z pewnością nie będzie nudno!
    Pozdrawiam i życzę weny! ~ ❤

    OdpowiedzUsuń

Theme by Ally | Panda Graphics