poniedziałek, 7 marca 2016

Zakochanie - Rozdział X

Przegrany mecz z Seirin był dużym szokiem nie tylko dla koszykarzy Shutoku, ale i dla każdego, kto przyszedł obejrzeć to spotkanie.
Nasi zawodnicy byli jednymi z pretendentów do zdobycia pucharu, a zostali wygryzieni z rozgrywek zanim tak naprawdę zaczęła się prawdziwa walka o zwycięstwo.
Siedząc przy zawodnikach i będąc z nimi tak blisko widziałam ich wszystkie reakcje. Jedni byli zawiedzeni, inni źli czy sfrustrowani. Tylko Otsubo zdawał się trzymać uniesioną głowę i, jak na kapitana przystało, próbował przekonać resztę drużyny, że porażka nie jest niczym złym, że pozostaje im jedynie wyciągnąć wnioski.
Od Midorimy biła obojętność. Jednak gołym okiem można było zauważyć, że ta przegrana jakoś go dotknęła. Gdy wyszedł się przewietrzyć, wstałam z ławki. Spojrzałam na Miyaji'ego.
- Kiyoshi... - szepnęłam imię przyjaciela i złapałam go za rękaw koszulki. To był jego ostatni Inter-high. Pierwszy i ostatni. Gdy tylko to do mnie dotarło, poczułam narastający smutek. No tak... Przecież ten przeklęty głupek jest w trzeciej klasie! Przez 2 lata trenował dzień w dzień, by móc tu w końcu stanąć.
Chciałam go jakoś pocieszyć, ale nie potrafiłam. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Znałam go naprawdę dobrze i być może właśnie przez to wolałam trzymać język za zębami.
- Tak mi przykro - ścisnęłam mocniej jego koszulkę, opuszczając głowę. Kiyoshi odsunął do ust bidon, po czym położył dłoń na mojej głowie.
- Nie powinno. Słyszałaś Otsubo: musimy wyciągnąć wnioski. Zrewanżujemy im się w Pucharze Zimowym. - blondyn zatopił palce w moich włosach i lekko je poczochrał. Wciąż byłam pod wrażeniem jego uporu oraz determinacji. Nie oglądał się za siebie. Parł do przodu, niosąc na plecach bagaż doświadczeń, który mimo tego, że był spory, to tylko dodawał mu siły.
Uniosłam delikatnie głowę, by móc popatrzeć na twarz przyjaciela. Uśmiechał się lekko. Bez słowa objęłam go rękami w talii, mocno się w niego wtulając.
- Oj, Hiroki! Zapomniałem, że masz takie silne ręce... Puść, tracę oddech! - Kiyoshi złapał moje ramiona, ostrożnie starając się mnie odepchnąć.
- Musicie wygrać Puchar Zimowy. To po to tyle trenowałeś. Nie wyobrażam sobie, żebyś opuścił mury tej szkoły z pustymi rękami - szepnęłam, chowając twarz w jego klatce piersiowej. Blondyn głęboko westchnął. Ostatecznie poddał się mojemu uściskowi i sam mnie lekko objął.
- Sama dobrze wiesz, że obietnic w sporcie nie można składać. - Miyaji oparł brodę o czubek mojej głowy.
- Miyaji-saaaan! Wiesz może, gdzie wywiało Shin-chana? - Takao zerknął na blondyna.
- Daj mu chwilę. Wielki panicz musi ochłonąć. - Miyaji pogładził moje plecy. Gdy opuścił ręce, odsunęłam się od niego.
- Idź. - rzucił. Zmarszczyłam brwi, nie do końca wiedząc, o co mu chodzi.
- Ktoś musi podnieść czterookiego na duchu. Nawet taki wkurzający typ jak on potrzebuje wsparcia. - Kiyoshi sięgnął do torby, z której wyciągnął cienki, biały kocyk z czerwonymi motywami. Wręczył mi go do ręki.
- D-dlaczego ja mam to zrobić... To Takao jest jego przyjacielem - rzuciłam pod nosem.
- Ale to ty byłaś dzisiaj jego lucky itemem. Po prostu idź. - Kiyoshi narzucił na ramiona bluzę.
- Bakao! Weź rzeczy Midorimy! I tę przeklętą zabawkę! - Miyaji rzucił Kazunariemu mordercze spojrzenie.
- Już ci przeszło, prawda senpai? - Mruknął pod nosem rozgrywający.
- Co tam mamroczesz? Mam cię powiesić na koszu?! - Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem widząc, że szybko wrócił Miyajiemu humor. Przerzuciłam koc przez przedramię i wybiegłam z sali. Przez duże okna widziałam, że pada deszcz, więc zanim ruszyłam na poszukiwania Midorimy, wyciągnęłam ze swojej torebki parasol. Całe szczęście, że w końcu zaczęłam nosić go ze sobą.
Sama nie do końca wiedziałam jak mam go pocieszyć. Miałam jednak pewność, że należy odciągnąć jego myśli od meczu. Stojąc naprzeciwko niego widziałam jak źle czuje się z porażką.
Narzuciłam na jego ramiona koc. Ten jednak niespodziewanie okrył jego jedną częścią mnie. W ten sposób oboje staliśmy pod parasolem, otuleni jednym kocem, idąc obok siebie.
Jego ciche "przepraszam" całkowicie mną poruszyło. Shin nie tylko źle czuł się z przegraną, ale i brał na siebie pełną odpowiedzialność.
Nieśmiało dotknęłam jego dłoni by dosłownie po chwili złączyć je w delikatnym uścisku. Shin musiał wiedzieć, że nie jest z tym sam. Chciałam go wesprzeć.
Gdy po spleceniu naszych palców poczułam jak Shin lekko ściska moją dłoń, w duchu się uśmiechnęłam. Byłam co prawda zbyt zawstydzona, by na niego spojrzeć, jednak czułam, że całkowicie akceptuje i przyjmuje moje wsparcie.
Byliśmy tuż przed drzwiami, więc Midorima puścił moją dłoń, by otrzepać parasol i go zwinąć. Gdy to zrobił, weszliśmy do budynku. Pod tym kocem było naprawdę ciepło...
- Chyba to nie ja jestem dzisiaj twoim lucky itemem - zaśmiałam się nerwowo, unosząc głowę do góry, jak tylko poczułam, że rumieńce opuściły moje policzki.
- Jak to nie jesteś? Spisałaś się świetnie. - Shin spojrzał prosto w moje oczy. Pogładził swoją zimną, mokrą dłonią mój policzek, po czym złożył na moim czole delikatny pocałunek. Spisałam się świetnie? Przecież nic nie zrobiłam...
- Midorimacchi! - za plecami Shina dostrzegłam znajomą sylwetkę. Ten prawie podskoczył z zaskoczenia. Zdjął z ramion koc i tym razem cały zawiesił na moich ramionach.
- Kise, miło cię widzieć - uśmiechnęłam się delikatnie do blondyna.
- Ciebie też... Tsukimiya? - Kise zmrużył lekko oczy.
- Tsukishima. - poprawiłam modela cicho wzdychając.
- Prawie trafiłem! - zadowolony klasnął w dłonie.
- Dziewczyna, która wyciągnęła uroczego Midorimacchiego z jego twardej skorupki musi zostać zapamiętana, już więcej razy się nie pomylę.
- Kise, czego ty w ogóle ode mnie chcesz? I co ty za brednie wygadujesz...
- Hm? A, nic od ciebie nie chcę. Po prostu chciałem ci pogratulować rozegranego meczu. To niesamowite jak bardzo zwiększyłeś zasięg swoich rzutów! - oczy blondyna wypełniły się szczerym zachwytem.
Midorima jedynie kliknął językiem.
- Nie masz mi czego gratulować, nanodayo. A teraz wybacz. - Shin odwrócił się, po czym ruszył w kierunku szatni.
Dlaczego mnie zostawiasz?
- Aleś ty chłodny Midorimacchi... - Kise skrzyżował ręce na piersi i spojrzał na mnie.
- Więc... - zagaił. Nagle szybko się do mnie zbliżył. Lekko ugiął nogi, by móc przyjrzeć się mojej twarzy z bliska.
- Ile się już spotykacie? - zapytał nagle.
- He? N-nie, my nie...
- Widziałem was przed chwilą. Ugh, nigdy bym nie pomyślał, że taki sztywniak jak Midorimacchi znajdzie sobie szybciej dziewczynę ode  mnie. - Kise wsunął dłonie do kieszeni mundurkowych spodni.
- Ale Kise, my nie...
- Może powinienem zmienić fryzurę? Nie podobam ci się? A gdybym przerzucił grzywkę na prawo? - blondyn z szeroko otwartymi oczami złapał się za głowę i poczochrał swoje włosy.
- Nie, to nie to, jesteś bardzo przystojny tylko...
- To akurat wiem, ale wciąż nie wierzę, że ktoś ma dziewczynę przede mną!
- Kise, cały czas próbuję ci powiedzieć, że Shin nie jest...
- O! Wiem! Jesteś siatkarką, prawda? Więc masz pewnie jakieś ładne, wysportowane koleżanki! Może zaprosisz jedną z nich i pójdziemy na podwójną randkę?! Albo jeszcze lepiej! Zaproś trzy koleżanki! - Nie do końca wiedziałam, do czego ta rozmowa w ogóle zmierza. Uniosłam dłonie na wysokość klatki piersiowej w geście poddania i robiłam małe kroki w tył, jak tylko podekscytowany Kise próbował namówić mnie na podwójną randkę. Nic nie dał sobie powiedzieć.
Cofając się nagle poczułam, że na coś wpadłam. Ściana?
Gdy się odwróciłam by sprawdzić co stanęło na przeszkodzie, od razu zbladłam.
- Kise-kun, daj już tej biednej kruszynce spokój. - Oikawa objął mnie ramieniem.
- Oikawacchi! Szukałem cię i natknąłem się na Midorimacchiego i Tsukimyię!
- Tsukishimę... - Toru mimochodem poprawił Kise.
- O! Właśnie! Zerwała z tobą wczoraj dziewczyna, prawda? Więc może niech Tsukiy... Tsukishima zaprosi dwie koleżanki! - Słysząc, że z Toru zerwała wczoraj dziewczyna, cicho westchnęłam. W sumie, już mnie to nie dziwiło.
- Cicho żeś bądź Kise! I to nie ona ze mną zerwała, tylko ja z nią! - obruszył się Oikawa.
- Twój senpai cię wszędzie szukał. Nie wyglądał na zadowolonego... - dodał po chwili, patrząc prosto na Ryotę. Ten tylko kiwnął głową.
- Osz cholera! Muszę uciekać! Do zobaczenia Tsukishima! I trzymaj Midorimacchiego krótko! - pomachał mi na do widzenia i odwrócił się. Westchnęłam głośno. Dlaczego Kise nie dał sobie nic powiedzieć?! Nie chcę, by teraz myślał, że Shin to mój chłopak. Z daleka mogliśmy usłyszeć rozpaczliwy krzyk Kise i wołanie goniącego go senpaia.
- Kasamatsu-senpai, przepraaaszaam!
- Chyba nie ma łatwego życia. - skwitowałam po usłyszeniu blondyna.
- Więc... Spotykasz się z Midorimą? - Oikawa uniósł brew do góry i lekko opuścił głowę, by na mnie spojrzeć. Wyślizgnęłam się spod jego ramienia.
- Oczywiście, że nie. Midorima raczej nie jest osobą, w której mogłabym się zakochać. Kise po prostu nie da sobie niczego powiedzieć - spojrzałam w bok, zaciskając dłonie na białym kocu.
- A może to ty po prostu nie chcesz się przyznać?
- Nie wygaduj głupot. Lepiej powiedz, dlaczego w ogóle tutaj jesteś?
- Cóż, chciałem zobaczyć jakiś mecz koszykówki. Seirin wygrało, a to niespodzianka! Tak się złożyło, że przy okazji poznałem Kise. Wkurza mnie ten koleś, jest dwa miejsca wyżej w rankingu przystojniaków w Licealnym Miesięczniku Sportowym! - Oikawa spuścił głowę.
- I chciałem też rzucić okiem na Midori-chana. Gra niesamowicie. Nie da się przejść obok niego obojętnie. - Oj! To źle wróży. Jeśli Oikawa mówi tak o kimś, nigdy nie mówi tego z czystego podziwu.
- Jak wam idą eliminacje? - spytał nagle, spoglądając na moją twarz.
- Póki co bez niespodzianek. W środę gramy dwa ostatnie mecze - otuliłam się bardziej kocem.
- I? Umiesz na nowo cieszyć się grą? - Oikawa powolnym ruchem palców zaczesał kosmyk moich ciemnych włosów za ucho.
- Nie - szepnęłam.

[...]

Gdy wróciłam do domu bez wahania napełniłam wannę ciepłą wodą i dolałam do niej różnych pachnideł. Usiadłam w wodzie, by choć na chwilę się odprężyć.
W mojej głowie pojawiło się mnóstwo myśli, które musiałam uporządkować.
Przede wszystkim myślałam o Midorimie. Nie widziałam go odkąd tylko wrócił do szatni. Dostałam jedynie wiadomość od Takao, który napisał, że siedzą w restauracji i sam nie wierzy w to, co się dzieje, że spotkali tylu ludzi!
Będę musiała zapytać go o co chodzi.
Uniosłam prawą rękę nad taflę wody i spojrzałam na nią. W tej samej chwili poczułam ciepło, którego doznałam jak tylko Midorima delikatnie ścisnął moją dłoń. Co tak właściwie łączy mnie z Shinem? Czego ja tak właściwie od niego oczekuję?
Ten chłopak naprawdę przyprawia mnie o szybsze bicie serca. Przy nikim nie czułam się tak zawstydzona jak przy nim.
A co gdyby... Shin był mój? Tylko mój? Czy czułabym się usatysfakcjonowana?
Kiedy Kise twierdził, że jesteśmy parą w głębi duszy nawet się ucieszyłam. Bycie nazywaną "dziewczyną Midorimy" brzmi naprawdę dobrze.
Do tego te drobne gesty Shina, otwarte pocałunki i to, co powiedział mi przed drzwiami... Nie bawił się mną, jednak nie wiedziałam, czego mam się chwycić.
Lubię spędzać z nim czas, dzielić jeden parasol, rozmawiać z nim, czasami mu podokuczać, dzielić się doświadczeniami, porażkami i zwycięstwami. Uwielbiam jak poprawia okulary, zaczesuje grzywkę, klika językiem, wstrzymuje się od uśmiechu. Lubię go. Cholernie go lubię. Shin może tego nie okazuje w otwarty sposób, ale czuję to, jak się o mnie troszczy. Nie wiem, czy robił to z czystej grzeczności czy z sympatii, ale sprawiało mi to ogromną radość.
Shin, czy ja się w tobie
- zakochałam? - znieruchomiałam. Ja naprawdę czułam coś do tego przeklętego okularnika. Oikawa miał rację, musiałam przyznać to sama przed sobą.
Siedząc w wannie, pośród swoich myśli, nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie była to późna pora, ledwo co dochodziła 18, niemniej jednak nie spodziewałam się dzisiaj gości. Wyskoczyłam z wanny. Owinęłam się ręcznikiem i szybko przemknęłam do drzwi, pozostawiając na płytkach i ciemnych panelach mokre odciski stóp. Zerknęłam przez wizjer. Widząc po drugiej stronie drzwi Kiyoshiego, cicho odetchnęłam. Lekko uchyliłam drzwi.
- Hm? Brałaś kąpiel? Przepraszam, że przeszkodziliśmy. - Kiyoshi wskazał palcem na ręcznik.
- Tak... - mruknęłam, otwierając szerzej drzwi, by wszedł do środka. Przy kim jak przy kim, ale przy Miyajim nie krępowałam się wcale a wcale. Był dla mnie jak starszy brat i to sprawiało, że ufałam mu bezgranicznie.
- Zaraz, przeszkodziliśmy? - powtórzyłam, gdy dotarło do mnie jego dalsze słowa. Zanim jednak Miyaji zdążył cokolwiek dodać, zza jego pleców wychylił się Takao, trzymając na rękach małego, biało-rudego kota.
- Przepraszamy za najście! - Kazunari uśmiechnął się ciepło.
- Taka...
- Bakao! Zamknij oczy! - Miyaji stanął prosto przede mną, rozpościerając ramiona i zasłaniając mnie.
- Ano... Co ty wyprawiasz, Kiyoshi? - zapytałam, stukając delikatnie palcem przyjaciela w plecy.
- Jesteś w ręczniku, głupia! Nikt nie powinien cię takiej widzieć! - Miyaji zerknął na mnie zza ramienia, przybierając przy tym naprawdę zły i zirytowany wyraz twarzy.
- Heee?! W ręczniku?! Nie musisz się krępować, Hiroki-saaan! - Takao szukał luki w "murze" Kiyoshiego, jednak ten skutecznie utrudniał mu pole widzenia.
- Takao, skąd masz tego kotka? - zapytałam nagle, wychylając się lekko zza pleców Kiyoshiego. Kazunari od razu pobłądził wzrokiem na moich mokrych, nagich ramionach, z których swobodnie spływały krople wody, dopóki nie wsiąkały w ręcznik, zakrywający moje ciało od piersi do połowy ud. Pierwszoklasista od razu oblał się rumieńcem.
- Kretynie! Nie myśl o nieprzyzwoitych rzeczach! - Kiyoshi lekko uderzył kouhaia w głowę.
- A ty nie prowokuj go i idź się ubrać! - Miyaji w jednej chwili złapał mnie za ramiona i pchał w stronę łazienki.
- Kiyoshiii... Powinieneś raczej rozbierać dziewczynę, a nie kazać jej się ubrać, wiesz? - mruknęłam. Wtedy poczułam, jak Miyaji mocniej zaciska palce na moich ramionach. Trochę to nawet zabolało.
Dopiero po chwili do mnie dotarło, że nie powinnam była tego mówić.
Kiyoshi naprawdę nie jest tego typu chłopakiem. A rok temu miał nawet trochę problemów przez to, że nie dał się zaciągnąć swojej ówczesnej dziewczynie do łóżka.
Kiyoshi puścił mnie przed drzwiami do łazienki. Odwróciłam się do niego twarzą, ściskając w dłoni ręcznik, by nie zsunął się z mojego ciała.
- Przepraszam, nie chciałam tego powiedzieć - wyszeptałam, unosząc głowę do góry, by spojrzeć w oczy Kiyoshiego. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to jego duże rumieńce. W sumie nie dziwne, że go to zawstydziło. W tym świetle widziałam też to, iż gdy był zawstydzony, jego nos robił się lekko czerwony. Wyglądało to naprawdę uroczo.
- Mamy do ciebie pewną sprawę, więc gdybyś mogła szybko się ubrać... - Miyaji odwrócił ode mnie wzrok. Zrobiłam dwa kroki w tył, przekraczając próg łazienki i zniknęłam za drzwiami. Co to do cholery było... Szybko wytarłam ciało i włosy ręcznikiem, po czym ubrałam się w coś wygodnego. Słyszałam co jakiś czas ciche śmiechy, uniesiony głos Miyajiego i Takao. Gdy tak się przysłuchałam to dotarło do mnie, że Kazunari ma naprawdę śliczny głos.
- Więc, jaki jest cel waszej wizyty? - zapytałam wychodząc z łazienki. Zawiesiłam ręcznik na karku i usiadłam na dywanie, gdzie Takao bawił się z przyniesionym kotem.
- Wracaliśmy z Shin-chanem z restauracji. I tak jedziemy, jedziemy i nagle przed koła wskakuje mi mały kot. Zatrzymuję się, by go nie potrącić. Shin-chan oczywiście wkurzony, bo uderzył się plecami o ściankę rikszy. Nie wyglądał na to, by się zgubił, ani jakby miał właściciela. Wziąłem go więc pod kurtkę i po odwiezieniu Shin-chana do domu, wróciłem do siebie. Myślałem, że mogę go trzymać w domu, ale mama powiedziała, że ojciec ma uczulenie... Dzwoniłem więc do znajomych czy nie chcą przygarnąć zwierzaka, ale nikt nie chciał. Więc napisałem do Miyajiego-san. On także nie może się nim zająć bo ma psa. Kazał mi przyjść i tak znaleźliśmy się tutaj... Chodzi o to czy... em... Hiroki-san, nie chcesz może przygarnąć tego kota? - Takao spojrzał swoimi bystrymi, niebieskimi tęczówkami na moją twarz.
- Ja? - wskazałam na siebie palcem.
- Nie mogę go wziąć, bo będzie się gryzł z Dango, ale pomyślałem, że skoro i tak mieszkasz tu sama, to musi ci być trochę smutno. - Kiyoshi przeczesał dłonią swoje blond włosy.
- Ale nie wiem czy dam radę się nim zająć - skwitowałam od razu, zerkając na zwierzaka, który podążał wzrokiem za dłonią Takao.
- Pomożemy ci! Chodzi tylko o to, by miał dach nad głową! - Kiyoshi uklęknął na dywanie obok mnie. Przymknęłam na chwilę oczy i westchnęłam.
- No dobrze! Dobrze... Wezmę go.
- Jaka ulgaaa... - odetchnął Takao.
- Ma w ogóle jakieś imię? - zapytałam, spoglądając na blondyna.
- Jeszcze nie. Nazwij go jak chcesz.
- Jak chcę? To może... Tarasij?
- Tarashi? - powtórzył przechylając glowę Takao.
- Nie Tarashi, tylko TarasIJ! T-A-R-A-S-I-J.
- Czy to rosyjskie imię? - spytał Kiyoshi. Kiwnęłam tylko głową. Nieważne jak starali się dokładnie wypowiedzieć to imię, przyszło im to bardzo trudno. Dlatego kot został nazwany Tarashi, w skrócie - Tara.
Panowie opuścili mój dom, pozostawiając mnie sam na sam ze zwierzakiem.
- Zostaliśmy sami, Tara. - kot przyszedł pod moje nogi, otarł się o nie i cicho miauknął.
- Jesteś głodny, prawda? - uśmiechnęłam się pod nosem. Ukucnęłam przy zwierzaku i delikatnie pogłaskałam go za uszami.
- Witaj w domu.

Po podaniu kawałka kurczaka zwierzakowi i nalaniu do miski mleka, usiadłam do biurka, chcąc trochę się pouczyć. Bądź co bądź nie byłam żadnym orłem i musiałam się postarać.
Dochodziła już 22, kiedy z rytmu nauki wybił mnie dźwięk przychodzącego na telefon e-maila. Od razu po niego sięgnęłam.

Dobry wieczór. Wybacz, że przeszkadzam. 
Czy znalazłabyś jutro odrobinę czasu? 
Chciałbym Cię jutro zabrać w pewno miejsce. 
Czekam na Twoją odpowiedź.
Midorima Shinatro

- Tsk - syknęłam. Czemu do cholery pisze tak oficjalnie... Musiałam jednak przyznać, że wiadomość od niego bardzo mnie ucieszyła. W środku zrobiło mi się ciepło, a nim się obejrzałam, uśmiech wskoczył na moją twarz.
Zaraz zaraz... Shin chce mnie jutro gdzieś zabrać?! C-czy to randka?! Jeśli tak, to dlaczego nie zaprosił mnie osobiście? Może się wstydził? 
Cokolwiek by to nie było, fakt był jeden: Shin zaprosił mnie jutro na wspólne wyjście. Oczywiście nie zamierzałam mu odmówić! Co go w ogóle tak nagle naszło? Gdzie się podziało jego typowe dla tsundere zachowanie?

Oczywiście, znajdę dla Ciebie odrobinę czasu.
Mogę wiedzieć, gdzie chcesz mnie jutro zabrać? 
Jeśli jest to jednak indywidualny, koszykarsko-siatkarski trening to sobie odpuść. 
Nie mam też ochoty na Twoje głupie gierki, więc jeśli planujesz coś złośliwego - daj spokój.
Tsukishima Hiroki


Nie planuję niczego, co sprawiłoby Ci przykrość.
Chcę tylko, byś miło spędziła wieczór. To wszystko. 
Ale nie powiem Ci, gdzie Cię zabieram.
Nie osądzaj mnie tylko o coś nieprzyzwoitego... 
Chcę Ci wynagrodzić to, że zostawiłem Cię samą z Kise, gdy uwinąłem się do szatni. 
Przepraszam.
I dziękuję.
Midorima Shintaro
P.S. Mogłabyś jutro ubrać coś bardziej odświętnego?


Ale Shin, nic się nie stało! Kise to naprawdę miły człowiek!
Tylko zaczął wygadywać głupoty...
Niemniej jednak cieszę się, że chcesz mnie gdzieś zabrać ^^
Mogę zadać Ci tylko jedno pytanie?
Dlaczego nie zapytasz o to osobiście?
I za co mi dziękujesz?
Tsukishima Hiroki
P.S. Mogłabym...

To już dwa pytania, nanodayo.
Właściwie trzy.
Szczerze mówiąc, nie wiem, czy chcę Ci odpowiedzieć na nie przez wiadomość.
Jest to trochę... krępujące.
Bądź gotowa na 17. 
To nie jest nic dużego, więc nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego.
Ale muszę powiedzieć Ci coś ważnego...
Midorima Shintaro

Nie wyobrażam!
Ech... No dobrze. Będę gotowa na czas.
Hiroki Tsukishima

W takim razie - do zobaczenia.
I spokojnej nocy, Hiroki.
Shin

G-głupek! Co on sobie wyobraża! Niby to tylko wiadomość, kilka liter, jednak to wystarczyło, bym zrobiła się cała czerwona. Gdyby tylko Shintaro był taki zawsze...
Co go w ogóle naszło? 
Teraz nie mogłam doczekać się następnego dnia! Przycisnęłam telefon do piersi uśmiechając się pod nosem. Zerknęłam znowu na ostatnią wiadomość... Shin. 
Mój Shin... On... Będzie mój.

~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~

Okay... Nie wiem co tu się porobiło xD W każdym razie, Hiroki ma kota, a Midorima chyba pogodził się ze swoim słodkim zdrobnieniem *-* NO I GDZIE JEST JEGO TSUNDERE ZACHOWANIE?!
Grrr! 
O, ale chciałam tylko powiedzieć, że jeszcze około 8/10 rozdziałów i dobrnę do końca *-* Aż sama jestem zdziwiona, że tak szybko poszło!
Spokojnie, możecie szykować się na rozwój akcji. Po następnym rozdziale trochę przeskoczę czas, więc nie zdziwcie się, jeśli nagle pojawi się napis "dwa miesiące później".
Dziękuję i do napisania ♥ 

P.S. Wybaaaacznie literówki. Nie mam siły tego sprawdzać *-*

4 komentarze:

  1. Mmmmmmm... Ale słodziutki rozdzialik! 🙆 Bardzo mi się podobał. Zaciekawił mnie Miyaji i jego przewinienia w przeszłości, hehe. Podejrzewam, że ma coś więcej do Hiroki niż tylko relacje "czysto przyjacielskie". Ogólnie bardzo mi się podoba to, że Oikawa był jej byłym chłopakiem 😉 Nadal zastanawiam się o co chodziło Toru, kiedy rozmawiał, w którymś z rozdziałów z Midosiem. Przeoczyłam rozwiązanie tej sprawy?
    Na każdy twój rozdział czekam z niezwykłą niecierpliwością! 😄😃😮🙍
    Ayame

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję się bez bicia, że Miyaji to moja ulubiona postać z KnB, mimo że jest całkowicie poboczna, więc jeszcze trochę go tutaj będzie i więcej "brudów" wyjdzie z jego przeszłości xD
      O! Cieszy mnie to, że zwróciłaś uwagę na rozmowę Shina z Oikawą! Niestety, z rozwiązaniem tego przetrzymam Cię do końca xD Ale z tego pomysłu zrobiło się kilka wariantów, a każdy kolejny wydaje mi się coraz ciekawszy więc jestem w głupim położeniu *-*
      Dziękuję, że czytasz i ogólnie mi baaardzo miło, że tutaj zaglądasz ^^ ♥

      Trzymaj się <3

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam jeden problem...
    Pochłonęłam całość w jeden dzień. Smuteg.
    Znalazłam w trakcie kilka literówek i błędów przecinkowych, ale zdarza się nawet w najlepszej rodzinie :P.
    By the way. Nienawidzę Midorimy. Tak mogłam powiedzieć jeszcze dwa dni temu, bo Twój mi się bardzo podoba. W Anime chyba mu się ode mnie dostało za nieładny, gloniasty kolor włosów.
    Wczoraj przeczytałam całe Twoje opowiadanie, a dziś pierwsze z Twoich polecanych (tak, zajrzałam tam z myślą, że MUSI tam być coś, co mi się spodoba, bo inaczej skisnę). Tak więc dziękuję i za Twoją twórczość i za Twój dobry gust :D. Czekam na kontynuację :).

    OdpowiedzUsuń

Theme by Ally | Panda Graphics