tag:blogger.com,1999:blog-77114950395919731602024-02-07T04:52:32.429+01:00Każdy chce tam stać, popełniając błędy, złoszcząc się, ale walcząc.Minniehttp://www.blogger.com/profile/12018731508998509838noreply@blogger.comBlogger17125tag:blogger.com,1999:blog-7711495039591973160.post-26688656088412207512016-10-11T15:55:00.000+02:002016-12-26T16:48:35.558+01:00Tanjobi omedeto, Shin! - Rozdział XIV - We hit the jackpot baby!<br />
Prowadzony przez Akiteru samochód był teraz wypełniony ogromną energią. Śpiewaliśmy do japońskiej wersji piosenki "Jackpot" Blocku B, moje ręce ruszały się w rytm muzyki, a palce starszego wybijały rytm na kierownicy.<br />
<div>
- Szczerze nie wiedziałem, że znasz tę piosenkę.</div>
<div>
- Słyszę ją niemalże codziennie, kiedy jadę do szkoły i słucham radia. Poza tym, mieszkając tutaj nie trudno spotkać się z muzyką azjatycką, wiesz? - Spojrzałam na studenta z uniesioną brwią.</div>
<div>
- "Mieszkając tutaj nie trudno spotkać się z muzyką azjatycką" blah blah blah, mądrala się znalazła. Na szczęście wyżej teraz nie podskoczysz, co? - Na ustach Akiteru pojawił się półzłośliwy uśmieszek. Uderzyłam go delikatnie w ramię.</div>
<div>
- To wcale nie jest śmieszne - skwitowałam naburmuszona.</div>
<div>
- Ale tak serio: ile musisz wstrzymywać się od gry? </div>
<div>
- Wystarczająco długo. Na obóz mogę pojechać jedynie po to, by ładnie wyglądać. Raczej na nic się tam nie przydam. Dopiero na następny trymestr mogę powrócić do treningów - odpowiedziałam spokojnie, sięgając do torby pod nogami, by wyciągnąć z niej butelkę wody. Odkręciłam korek, po czym upiłam łyk wody. W tym samym momencie Akiteru nadto gwałtownie zahamował przed światłami, których kolor zmienił się na czerwony. Skutkowało to tym, że butelka zsunęła się z moich ust, a woda wylała na niebieską koszulkę.</div>
<div>
- Zrobiłeś to specjalnie! - Posłałam przyrodniemu bratu mordercze spojrzenie. Ten jedynie zachichotał.</div>
<div>
- Zrobiłem. - Wyprostował plecy i dumnie uniósł podbródek. Póki jeszcze staliśmy szybko upiłam łyk wody.</div>
<div>
- Midorima przyprowadził cię do szpitala? - spytał, kiedy ponownie ruszył z miejsca.</div>
<div>
- Tak. Był przy upadku i od razu mnie tam zabrał. Jego ojciec był moim lekarzem. Naprawdę miły człowiek! Shin siedział przy mnie do północy. Potem kazałam mu wrócić do domu ze swoim ojcem. Nie chciałam, żeby zerwał całą noc. Poza tym musiał rano dotrzeć do szkoły. - Odwróciłam na chwilę głowę, by zerknąć w boczną szybę. Dostrzegłam Yu, który szedł z jakąś dziewczyną. Nagle poczułam wibrację telefonu w kieszeni swoich spodni. Wyciągnęłam urządzenie. </div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="color: #38761d;">Wracasz już do domu? Senpai cię odebrał? </span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="color: #38761d;">Przyjdę po zajęciach skontrolować jak się czujesz -Midorima</span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="color: #38761d;"><br /></span></i></div>
<div style="text-align: left;">
Uśmiech wskoczył na moje usta po przeczytaniu wiadomości od Shina. Od razu mu odpisałam.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #45818e;"><i>Tak, jestem w samochodzie. Przyjdź. Zrobię jakieś dobre jedzonko :3 - Hiroki</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #45818e;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #38761d;"><i>Masz odpoczywać, a nie jedzenie robić, nanodayo. - Midorima</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #6aa84f;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: left;">
W duchu bardzo się cieszyłam, że z dnia na dzień moje relacje z Shinem są bliższe. Uśmiechałam się jak głupia do telefonu, mimo że przecież nie dostałam od niego śmiesznej odpowiedzi... Znając jednak jego "tsundere" charakter dopisywałam zawsze różne interpretacje do wszystkiego co mówi czy pisze. Może i nie powinnam tego robić, ale przez Takao - robię.</div>
<div style="text-align: left;">
- Wiem, że lubisz Midorimę-kuna, ale nie śmiej się do tego telefonu, bo czuję się jakoś dziwnie niekomfortowo... - Akiteru westchnął cicho, wjeżdżając na parking blokowiska.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
[...]</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
Trymestr dobiegł końca i wszyscy cieszyli się na rozpoczęte wakacje. No, prawie wszyscy... Właściwie wszyscy, poza mną. Oczywiście przyjemnie będzie wypocząć, jechać gdzieś nad wodę, spędzać dni na dworze, kłaść się i wstawać o której ma się ochotę, spotykać się z ludźmi.</div>
<div style="text-align: left;">
Mój problem jednak polegał na tym, że nie będę miała z kim tego robić! Moja drużyna jedzie na obóz, koszykarze tak samo. Shintaro mówił wielokrotnie, że nie musi jechać na obóz, jednak nie miałabym sumienia, gdybym odciągała go od koszykówki. </div>
<div style="text-align: left;">
Z moim kolanem jest coraz lepiej. Ból już praktycznie zniknął, jednak stabilizator i tak musiał dumnie eksponować się na mojej nodze. To trochę utrudniało mi codzienne życie. Na przykład przez metalowe zabezpieczenia, co wychodziłam ze sklepu, pikały zabezpieczenia.</div>
<div style="text-align: left;">
Ale po tygodniu można do tego przywyknąć.</div>
<div style="text-align: left;">
Leniwie przeciągnęłam się na łóżku, sięgając po telefon, leżący po drugiej stronie materaca. Zasnęłam pisząc z Eriko. Odblokowałam ekran urządzenia. Spojrzałam na datę i w tym momencie, zapaliła mi się lampka.</div>
<div style="text-align: left;">
No tak, przecież to 7 lipca! Urodziny Shintaro!</div>
<div style="text-align: left;">
Uderzając delikatnie telefonem o usta zastanawiałam się, co zrobić z tym fantem. Nie chciałam składać mu życzeń przez telefon. Jak dla mnie było to bardzo niegrzeczne. Poza tym, Shin to nie jest mój znajomy, którego mogę traktować bardzo powierzchownie. Shin to mój chłopak do cholery!</div>
<div style="text-align: left;">
Chciałam dać mu prezent, chciałam, by zdmuchnął świeczki, mimo że go znam, mimo że wiem, iż będzie na mnie początkowo zły.</div>
<div style="text-align: left;">
"Niepotrzebnie tracisz czas, nanodayo" powie. Albo "I po co zaprzątałaś sobie tym głowę?".</div>
<div style="text-align: left;">
Potem jednak będzie mi wdzięczny. </div>
<div style="text-align: left;">
W momencie, w którym miałam natłok pomysłów, zadzwonił telefon. Nawet nie zwracając uwagi na to kto próbuje się do mnie dodzwonić, odebrałam.</div>
<div style="text-align: left;">
- Moshi moshi? - wydusiłam lekko zaspanym głosem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Tsukishima-san! Dzień dobry! </div>
<div style="text-align: left;">
- O, cześć Takao. - Uśmiech mimowolnie wskoczył na moje usta. Głos Kazunariego zawsze sprawiał, że poprawiał mi się humor.</div>
<div style="text-align: left;">
- Może nie będę ci zajmował czasu, tylko od razu przejdę do konkretów. Wiesz, że Shin-chan ma dzisiaj urodziny, prawda? Planujesz coś konkretnego? - spytał bez ogródek.</div>
<div style="text-align: left;">
- Mam w głowie parę pomysłów...</div>
<div style="text-align: left;">
- Aaa czy któryś z nich wiąże się z przyjazdem tutaj? Trening mamy dzisiaj rano, potem regenerację w lodzie w sumie tyle, resztę czasu mamy wolne. Chcieliśmy dać Shin-chanowi jakiś tort i spędzić trochę czasu. Miyaji-senpai od razu pomyślał o ściągnięciu cię tutaj. Trener nie ma nic przeciwko.</div>
<div style="text-align: left;">
- Szczerze mówiąc, to też o tym myślałam. O której kończycie regenerację?</div>
<div style="text-align: left;">
- O 14. - Omówiliśmy z Takao wszystkie szczegóły. Do wioski, w której się zatrzymali wcale nie było tak daleko. Dojazd też nie był najgorszy, więc pozostało mi jedynie kupić tort i jechać. Zerwałam się z łóżka po czym przeszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic. Potem ułożyłam włosy, nałożyłam delikatny makijaż. W bieliźnie przemknęłam do pokoju, gdzie wybrałam ubranie. Nie było dzisiaj zbyt gorąco, więc postawiłam na czarne jeansy i szary sweterek. Całość dopełniły jedynie białe trampki, które nasunęłam na nogi wychodząc gotowa z domu. Oczywiście zanim opuściłam dom, nasunęłam na kolano ciężki stabilizator. Zamknęłam drzwi na klucz, który od razu włożyłam do kieszeni spodni. Nie miałam dzisiaj ochoty na noszenie żadnej torby. Wzięłam jedynie kartę, którą schowałam w pokrowcu telefonu i słuchawki. Te od razu wsunęłam do uszu, by muzyka towarzyszyła mi dopóki nie dotrę na miejsce. Zanim jednak w ogóle udałam się na dworzec, zajrzałam jeszcze do kilku sklepów w celu znalezienia jakiegoś prezentu dla Shintaro i oczywiście do cukierni by kupić tort.</div>
<div style="text-align: left;">
- Przepraszam, proszę pani! - Słyszałam za każdym razem, kiedy zabezpieczenia zaczęły pikać. Co chwila praktycznie musiałam się tłumaczyć, że to wszystko wina stabilizatora. Przeszłam naprawdę wiele sklepów, by znaleźć coś, co spodoba się Shinowi. Moją uwagę przykuło kilka rzeczy, jednak miałam wrażenie, że to wciąż nie było to. </div>
<div style="text-align: left;">
- Dzień dobry - powiedziałam, kiedy przekroczyłam kolejny próg sklepu. Rozejrzałam się dookoła. Podeszłam do półki, na której rozłożone były bransoletki. Właściwie podeszłam do niej tylko po to, by może kupić coś dla siebie...</div>
<div style="text-align: left;">
Spojrzałam na mulinowe bransoletki. Jedna z nich szczególnie przykuła moją uwagę. Jednak gdy ją uniosłam by obejrzeć bliżej, druga tego samego koloru uniosła się razem z nią. No tak, "partnerskie bransoletki".</div>
<div style="text-align: left;">
Dlaczego zwróciłam na nią uwagę? Była ona zielona. Zielona jak oczy Midorimy. Koralikowa, niezbyt gruba, raczej delikatna. Na jedynym, czarnym koraliku było napisane "Fate". W duchu parsknęłam śmiechem na samą myśl o tym słowie. Pasowało ono idealnie do Midorimy. Przecież nikt nie dba o pomyślność swojego losu bardziej niż on! </div>
<div style="text-align: left;">
Wzięłam te bransoletki do ręki i rozejrzałam się po sklepie, w poszukiwaniu czegoś bardziej odpowiedniego. Pomyślałam wtedy o białej koszuli baseballowej, w pionowe cienkie paski. Shin lubił oglądać baseball, kibicował Yankeesom... </div>
<div style="text-align: left;">
Stanęłam przy koszulach i przemaglowałam je w celu znalezienia odpowiedniego rozmiaru. Niestety, Shintaro był niemalże tytanem na japońskie standardy.<br />
Po zapłaceniu za bransoletki opuściłam sklep i przeszłam do cukierni naprzeciwko. Wybór tortu był o wiele prostszy. </div>
<div style="text-align: left;">
Niosąc w dłoni pudełko z tortem, szybko skierowałam się na dworzec. Gdy dotarłam na odpowiedni peron, chwilę poczekałam po czym wsiadłam do autobusu. Zajęłam miejsce i wyciągnęłam telefon. Chciałam zabić trochę czasu grając w grę na telefonie. Skończyło się to jednak tak, że pograłam 5 minut, a potem chwilę się zdrzemnęłam. Jednak była to dosłownie chwila. Panicznie przestraszyłam się, że minę swój przystanek. </div>
<div style="text-align: left;">
Cieszyłam się, że zobaczę Shintaro, Takao... Właściwie ich wszystkich. Nie widzieliśmy się od tygodnia i pewnie nie zobaczymy przez następny. Shin w jakimś stopniu stał się teraz dla mnie czymś... Codziennym. Kiedy nie mogę zaproponować mu jakiegoś wypadu, albo on sam nie zainicjuje jakiejś aktywności mam naprawdę dzień stracony. Zauważyłam to chociażby podczas tego tygodnia, gdy każdy następny dzień był taki, jak poprzedni. Jak wyglądał? Na przemian: telewizor, jedzenie, jedzenie i telewizor. Cokolwiek teraz robiłam sama, bez Shina było po prostu nudne oraz nieciekawe. Niekoniecznie stawiało mnie to w dobrym świetle... Im bardziej zagłębiałam się w swoje myśli, tym bardziej dochodziłam do tego, że naprawdę głupieję.</div>
<div style="text-align: left;">
Bransoletki... Większego kiczu naprawdę nie widziałam. Ale z drugiej strony...</div>
<div style="text-align: left;">
- O, to już - mruknęłam sama do siebie, widząc nazwę miejscowości, w której znajdował się okupowany przez koszykarzy pensjonat. Wysiadłam z autobusu i rozejrzałam się dookoła. Takao powiedział, że ktoś po mnie wyjdzie, a tymczasem nie było tutaj żywej duszy. Położyłam pudełko na ławce obok i czekając na jakiegoś towarzysza, zaczęłam powoli bujać się w rytm muzyki, która leciała w słuchawkach. Doskonale znałam układ do tej piosenki, a że była ona dość rytmiczna, pełna energii nie mogłam się powstrzymać od wykonywania poszczególnych ruchów w sposób "ja wcale nie tańczę, tylko poprawiam rękawy". Piosenka dochodziła do najlepszego momentu, już czekałam tylko na to, by wykonać ulubiony krok, kiedy znienacka poczułam, jak ktoś dźga mnie palcem w żebra. Krzyknęłam tak głośno, że zmarli mogliby wstać z grobu. Odruchowo zdjęłam z uszu słuchawki i odwróciłam się by odkryć sprawcę.</div>
<div style="text-align: left;">
- Yu! Nie zachodzi się mnie od tył! - powiedziałam głośno, kładąc dłoń na sercu. Yuya jedynie zaśmiał się melodyjnie. Poczochrał koleżeńsko moje włosy i pudełko.</div>
<div style="text-align: left;">
- Tort wygląda świetnie - skomentował, spoglądając na słodycz przez przeźroczyste pudełko.</div>
<div style="text-align: left;">
- Mógł się trochę rozpuścić, więc od razu włóż go do lodówki, dobrze? - poprosiłam, idąc obok blondyna. Ten tylko kiwnął głową.</div>
<div style="text-align: left;">
Przeszliśmy tylko długość ulicy i byliśmy już na miejscu. Już w samych drzwiach ciepłym uściskiem powitał mnie Kiyoshi. </div>
<div style="text-align: left;">
- Aaaiś... Stęskniłem się! - powiedział. Uśmiechnął się do mnie szeroko, kiedy po dłuższej chwili zdecydował, że jednak nie może trzymać mnie w ramionach nieskończenie długo. Wtedy jak z podziemi wyrósł Takao.</div>
<div style="text-align: left;">
- Chodź, chodź! Shin-chan bierze prysznic, więc dobrze będzie, jeśli od razu po wyjściu dostanie tort. - Kouhai złapał moje ramię i od razu zaprowadził do jednego z pokoi.</div>
<div style="text-align: left;">
- Co? Ale czek... Czekaj, bo tort był długo poza lodówką...</div>
<div style="text-align: left;">
- Ty się tortem przejmujesz. Na pewno będzie pyszny!<br />
Westchnęłam. Spokojnie człapałam za Kazunarim, dopóki nie dotarliśmy do głównego pokoju, który był już zajęty przez pozostałych koszykarzy, zajętych grą na konsoli, w jakąś planszówkę, czytających coś lub ucinających drzemkę.</div>
<div style="text-align: left;">
- Miło cię widzieć Tsukishima. Midorima się pewnie ucieszy - Otsubo przerwał czytanie magazynu i z uśmiechem na ustach podszedł się przywitać. </div>
<div style="text-align: left;">
- Nie bardzo rozumiem co się dzieje... - powiedziałam tak, jakby dopiero co wyciągnięto mnie z łóżka. Kapitan jedynie zaśmiał się gardłowo.</div>
<div style="text-align: left;">
- Spokojnie, spokojnie. Takao po prostu ściągnie tu Midorimę. Chyba będzie mu miło, jeśli pokażemy mu, że pamiętamy. W końcu, jesteśmy drużyną. Dobre relacje są najważniejsze, prawda? </div>
<div style="text-align: left;">
- Prawda - potwierdziłam i skinęłam odruchowo głową. Usiadłam na krześle. Wyjęłam z kieszeni telefon. W czasie oczekiwania chciałam dokończyć grę, której nie udało mi się przejść w autobusie. Mój moment rozrywki nie trwał długo, bo Yu zagarnął zagarnął mnie do kuchni, by pomóc mu wbić świeczki do tortu. </div>
<div style="text-align: left;">
- Chwilę się schłodził... - powiedziałam, delikatnie dotykając opuszkiem palców brzegu ciasta.</div>
<div style="text-align: left;">
- Jak się czujesz? - spytał w pewnym momencie. Nieco zdezorientowana spojrzałam na blondyna, wyciągając z ust palca, którym chwilę wcześniej zgarnęłam odrobinę zmielonych orzeszków z ciasta, kiedy sprawdzałam temperaturę.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dobrze, a czemu pytasz? </div>
<div style="text-align: left;">
- Tak po prostu. Wyglądasz dość blado i pomyślałem, że coś mogło się stać.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie. Jestem blada, bo nie wychodzę z domu, ot co. - Wzięłam od niego kilka świeczek i powbijałam je na tort. </div>
<div style="text-align: left;">
- Bakao, daj mi iść do łóżka! - Z pokoju obok usłyszałam zdenerwowany głos Shintaro, a po chwili i głośne "Sto lat!", śpiewane przez koszykarzy.</div>
<div style="text-align: left;">
- Aaaa! Świeczki, świeczki! Zapalniczka! Ogień! - Yu zdenerwowany zaczął szukać czegoś, czym może zapalić świeczki. Gdy tylko odnalazł zapalniczkę, w ekspresowym tempie podłożył ogień. Świeczki się zapaliły. Wzięłam tort na ręce i razem z kolegą przeszliśmy do pokoju, dołączając się w międzyczasie do śpiewania. Byłam zbyt zajęta trzymaniem tortu i myślą o tym, żeby się nie przewrócić, że nie spojrzałam na Shina w pierwszej chwili. Jednak gdy w końcu uniosłam na niego wzrok, był kompletnie zaskoczony. Stał w krótkich spodenkach, białym, luźnym t-shircie, z ręcznikiem przełożonym przez kark. Jego zielone włosy były mokre, z pojedynczych pasm nawet swobodnie spływały krople wody. Gdy śpiewanie dobiegło końca, podeszłam do Shina.</div>
<div style="text-align: left;">
- Pomyśl życzenie - powiedziałam ciepłym głosem. Midorima jedynie na mnie spojrzał, na moment odwrócił wzrok, przymknął oczy, a kiedy je otworzył, jednym dmuchnięciem zdjął ze świeczek ogień. Miyaji szybko przejął ode mnie tort i nie zważając na solenizanta sam zaczął go kroić. Shinowi to chyba jednak nie przeszkadzało. </div>
<div style="text-align: left;">
- To bardzo... grzeczne, że tutaj przyjechałaś. Dziękuję. - Koszykarz delikatnie schylił przede mną głowę. Uśmiechnęłam się jedynie i poczochrałam dłonią jego mokre włosy.</div>
<div style="text-align: left;">
- Chodź, zjedz kawałek tortu.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie mogę. Już jest dla mnie za późno na jedzenie słodyczy. - Gdy Kiyoshi to usłyszał, miałam wrażenie, że pęknie mu żyłka na szyi.</div>
<div style="text-align: left;">
- Coś ty gówniarzu powiedział? Chcesz wylądować twarzą w tym torcie? - Senpai złapał solenizanta za koszulkę.</div>
<div style="text-align: left;">
- D-doceniam to wszystko, ale niepotrzebnie się ktokolwiek trudził. Fakt, że się starzeję jakoś mnie nie pociesza. Bez urazy oczywiście.<br />
Kiyoshi głęboko westchnął, po czym puścił kouhaia. </div>
<div style="text-align: left;">
- No dobrze. W takim razie my zjemy cały tort. Hiroki, masz ochotę? </div>
<div style="text-align: left;">
- Nie, dziękuję. Zjedzcie wszystko - uśmiechnęłam się do przyjaciela. </div>
<div style="text-align: left;">
- Neee Shin-chan! Coś ty taki znowu zły. Powinieneś się cieszyć, że masz teraz wszystkich w jednym miejscu. Przyjaciół, dziewczynę...</div>
<div style="text-align: left;">
- Co wcale nie znaczy, że tego chciałem, nanodayo. - Midorima poprawił okulary, a Kazunari złapał się za serce, jakby właśnie miał dostać zawału.</div>
<div style="text-align: left;">
- No wiesz co Shin-chan? To... zabolało... Nawet bardzo... Aiś... - Cicho zaśmiałam się z aktorzenia Takao. </div>
<div style="text-align: left;">
Koniec końców cała sytuacja zakończyła się tak, że wszyscy jedli tort, a ja z Shinem wyszliśmy na spacer po okolicy. Mokre włosy Midorimy powoli się suszyły i pozostawały w swoim nieładzie. W takiej wersji Shin jakoś mi się podobał...</div>
<div style="text-align: left;">
- Na co się tak patrzysz? - spytał w końcu, kiedy wyłapał mój wzrok.</div>
<div style="text-align: left;">
- Wiesz, bardzo ładnie wyglądasz jak... - zanim dokończyłam, stanęłam na palcach i uniosłam dłonie tak, by móc je wpleść we włosy Shintaro. Zaczesałam je lekko do tył, odgarnęłam przedziałek i nie ulizując ich pozwoliłam im "żyć własnym życiem". Włosy Midorimy ułożyły się w naprawdę ładny sposób. </div>
<div style="text-align: left;">
- Tak wyglądasz bardzo przystojnie. - Uśmiechnęłam się ciepło do chłopaka. Ten tylko odchrząknął i potarł dłonią policzek. Szliśmy niemalże żółwim tempem. Jednak ani mi, ani jemu to nie przeszkadzało. </div>
<div style="text-align: left;">
- Jak obóz się skończy, koniecznie musimy iść do kina. We dwójkę. I na kręgle - powiedziałam z rosnącym entuzjazmem. Sama myśl o spędzeniu czasu z Shinem wprawiała mnie w dobry nastrój. Pewnie objęłam ręką talię Midorimy, na co ten odpowiedział przerzuceniem przeze mnie ramienia. Przymknęłam na chwilę oczy i po prostu rozkoszowałam się jego uściskiem, ciepłem, zapachem. </div>
<div style="text-align: left;">
- Zanim gdzieś wyjdziemy, twoje kolano musi całkowicie wyzdrowieć. Mam nadzieję, że dbasz o siebie i jesz prawidłowo?</div>
<div style="text-align: left;">
- Ech, co ty się tak o mnie martwisz? </div>
<div style="text-align: left;">
- To chyba jest po prostu normalne, że chcę, aby osoba, którą lubię o siebie dbała? </div>
<div style="text-align: left;">
- Martwisz się.</div>
<div style="text-align: left;">
- N-nie do końca... Znaczy...</div>
<div style="text-align: left;">
- Martwisz się.</div>
<div style="text-align: left;">
- Tsukishima, to naprawdę nie tak że się ma...</div>
<div style="text-align: left;">
- Martwisz się.<br />
Zrezygnowany Shintaro westchnął. Mocniej wtulił mnie w swój bok, opuścił delikatnie głowę i złożył na czubku mojej delikatny pocałunek. Lekko zdziwiona zadarłam brodę do góry, by spojrzeć chłopakowi w oczy.</div>
<div style="text-align: left;">
- Tak, martwię się - powiedział w końcu, na co zareagowałam uśmiechem. </div>
<div style="text-align: left;">
- Wiesz, że przy mnie nie musisz udawać bezuczuciowego buca? - Uniosłam prowokacyjnie brew do góry.</div>
<div style="text-align: left;">
- Spoufalanie się też nie jest dobre. Poza tym, o wiele łatwiej, kiedy nie otwierasz się tak bardzo na innych, wiesz? - Akurat takiego otworzenia się Shina nie przewidziałam.</div>
<div style="text-align: left;">
- To otwórz się chociaż całkowicie na mnie, dobrze? - popatrzyłam Midorimie w oczy.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dobrze - skwitował. Jak tylko podstawiłam mój mały palec, ten oplótł wokół niego swój i lekko ścisnął. Uśmiechnęłam się wesoło do pierwszoklasisty.<br />
Szliśmy dalszy kawałek w milczeniu, po prostu ciesząc się swoim towarzystwem. W pewnym momencie krzyknęłam:<br />
- Zapomniałabym!<br />
Wyjęłam z kieszeni sweterka małe pudełeczko, po czym podałam je Midorimie.<br />
- Wszystkiego n-najlepszego - powiedziałam, choć czułam, jak drży mi głos. W ani najmniejszym stopniu nie byłam pewna prezentu!<br />
- Dziękuję - szepnął zaskoczony. Wziął ode mnie pudełeczko i otworzył je swoimi długimi palcami.<br />
Przez dłuższy moment wpatrywał się w bransoletki.<br />
- M-możesz dać jedną osobie, którą lubisz... Albo coś podobnego... - wymamrotałam, wlepiając wzrok w ziemię i trzęsąc się z zawstydzenia.<br />
Usłyszałam tylko cichy chichot Shina, a po chwili poczułam, jak oplata jedną bransoletkę dookoła mojego nadgarstka.<br />
- Takie bransoletki powinny nosić pary, prawda? - powiedział, smukłymi palcami wiążąc biżuterię tak, by nie spadła.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://i.imgbox.com/FofdtZir.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="181" src="https://i.imgbox.com/FofdtZir.gif" width="400" /></a></div>
<br />
* Fluff, fluff i więcej fluffu. Miałam małą obsuwkę w czasie.. Taką malusią. Maluteńką. Tyci tyci.</div>
Minniehttp://www.blogger.com/profile/12018731508998509838noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-7711495039591973160.post-42456044914493895592016-08-08T04:43:00.001+02:002016-08-08T04:43:23.119+02:00Comeback (?)Cześć, dzień dobry, dobry wieczór!<br />
To tylko taka mała, króciutka notatka...<br />
1) Przepraszam, że zniknęłam. Na to niestety złożyło się kilka czynników - od skręconego nadgarstka, przez małe załamanie nerwowe, aż po nieopłacony internet (thanks dad!);<br />
2) Blog będzie dalej kontynuowany;<br />
3) Niedługo (jeszcze w tym tygodniu) pojawi się nowy rozdział, który de facto już kończę, so stay tuned;<br />
4) Zmieniłam nazwę z Matu Said na Motionless Min. Bo mogę.<br />
<br />
No, to tyle z notatki. Dziękuję i do przeczytania \(^v^)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-spTmvLmJq7ZWQlmYo54ATKyIqAtKevjXHIOMk8ct1J92chy4y2Acs_evDI4ffOFa5mu7oYzqB-_Lq107r8TZf2JQr2Fd-Tc_f83aHRJPIKSUYRtPWlJruFbpsPaw6I655fcfWW8J1iU/s1600/99a2a4f3a16ddc4541d59c611c5982e2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="301" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-spTmvLmJq7ZWQlmYo54ATKyIqAtKevjXHIOMk8ct1J92chy4y2Acs_evDI4ffOFa5mu7oYzqB-_Lq107r8TZf2JQr2Fd-Tc_f83aHRJPIKSUYRtPWlJruFbpsPaw6I655fcfWW8J1iU/s400/99a2a4f3a16ddc4541d59c611c5982e2.jpg" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Minniehttp://www.blogger.com/profile/12018731508998509838noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7711495039591973160.post-20015070062115812922016-04-17T03:31:00.000+02:002016-04-17T21:17:19.136+02:00Upadać i wznosić się - Rozdział XIII<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
- Tak jeeest! - Wygrany mecz z liceum Hoyosuke dał nam bezpośredni awans do półfinału. Po ostatnim gwizdku od razu podbiegłam do każdej dziewczyny z osobna, by pochwalić ich pracę i przybić piątki.<br />
Opuszczałyśmy boisko z wysoko uniesioną głową. Przerwę mogłyśmy wykorzystać na obejrzenie pierwszego meczu półfinałowego - to on miał wyłonić naszego przeciwnika w walce o złoto bądź brąz.<br />
- Kyaaa! Dawno nie atakowałam lewą ręką. Weź nie wystawiaj więcej w ten sposób, dobra? - Naoko szturchnęła ramię Kandy. Naoko Kamata była osobą, którą albo się kocha, albo nienawidzi. Osobiście należałam do tej drugiej grupy. Sama jej obecność sprawiała, że gotowałam się w środku. Jednak braku siatkarskiego talentu nie mogłam jej zarzucić. Chcąc nie chcąc była naszym asem. Co nie zmieniało faktu, że jej zachowanie nie zawsze było w porządku. Ba! Właściwie nigdy.<br />
Była arogancka, złośliwa, twierdziła, że wszystko jej się należy. Spojrzałam na niebieskowłosą, po czym przewróciłam teatralnie oczami.<br />
Wkurzająca baba.<br />
Odkąd tylko pamiętam się kłóciłyśmy. Nie potrafimy dojść do porozumienia w życiu codziennym. Co jednak nie znaczy, że nie możemy dogadać się na boisku. Co to to nie!<br />
Ignorując jej głupie zaczepki usiadłam obok Shi-san na trybunach.<br />
W ciszy, spokoju i skupieniu całą drużyną oglądałyśmy mecz. Po godzinie sprawa była jasna: do finału weszła żeńska drużyna Shiratorizawy.<br />
- Właściwie to żadne zaskoczenie - rzuciła Eriko, podpierając policzek na dłoni. Co racja to racja.<br />
Zanim jednak będziemy miały okazję zagrać z najlepszą, żeńską drużyną siatkówki Prefektury Miyagi czeka nas mecz z Yakushi.<br />
Każde spotkanie z Shiratorizawą wywoływało u mnie bardzo negatywne uczucia. Być może jest to wina tego, że Oikawa do tej pory jest cięty na tę drużynę w każdej postaci?<br />
Odkąd Ushijima - kapitan męskiej drużyny siatkówki Shiratorizawy, zaczął powtarzać Toru, że głupio postąpił idąc do Aoba Josai, Oikawa na samo wspomnienie o tym bydlaku dostaje białej gorączki. Za każdym razem słuchałam jego narzekań, słów nienawiści jakie kierował pod adresem nielubianej drużyny i jej kapitana. Prawdopodobnie mi się to już udzieliło, chociaż z Shiratorizawą jeszcze nie przegrałyśmy.<br />
Gdy sprawa była już rozstrzygnięta, podniosłyśmy się z miejsc i za trenerem poczłapałyśmy do szatni, by przygotować się do drugiego meczu.<br />
Po omówieniu wszystkiego i przebraniu się weszłyśmy na boisko. Zaczęłyśmy rozgrzewkę. Podczas treningowych serwów nie spuszczałam oczu z piłki. Jednak gdy raz ją podrzuciłam i zerknęłam w górę, coś przykuło moją uwagę na trybunach. Coś... a raczej ktoś.<br />
- Shin - szepnęłam imię koszykarza. Całkowicie zapomniałam o wyrzuconej piłce, przez co ta po chwili wylądowała na mojej głowie, odbiła się i upadła gdzieś na podłogę.<br />
Eriko i Tae zwijały się ze śmiechu, podczas gdy Iwasaki podeszła do mnie i spytała, czy wszystko w porządku.<br />
W środku poczułam przyjemne ciepło. Shin tutaj był, mimo tego, że właśnie powinien mieć ostatnie lekcje. Uśmiechnęłam się sama do siebie, kładąc dłoń na miejscu, które przed chwilą zostało zranione przez piłkę.<br />
Poćwiczyłam jeszcze chwilę atak z Kandą i gdy rozbrzmiał dzwonek, zeszłyśmy całą drużyną z boiska by w dwie minuty przygotować się do meczu. Powiedziałam kilka zagrzewających słów do walki.<br />
Mecz był cholernie wyrównany. Coraz bardziej się denerwowałam, kiedy kilka moich ataków zostało zablokowanych. Jednak działało to także w drugą stronę - zawodniczkom Yakushi podnosiło się ciśnienie, kiedy ich ataki i serwisy nie wchodziły w nasze boisko przez, między innymi, moje odbiory.<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
Tylko jeden punkt dzielił nas od wygranej, dlatego nie dziwiłam się, że środkowa przeciwnej drużyny nie zaserwowała piłki z całej siły. Jednak musiała się liczyć z możliwością wyprowadzenia przez nas ostatniej akcji.<br />
Bez problemu odebrałam piłkę, posyłając ją prosto do Kandy. Naoko już wyskoczyła do szybkiego ataku, ściągając na siebie blokującą. Zdawało się, jakby nasza rozgrywająca naprawdę miała podać do niej piłkę, jednak w ostatnim momencie dostrzegła nadbiegającą z drugiej linii Oharu. Wybór był prosty. Hyuga dostała piłkę i zdobyła dla nas ostatni, zwycięski punkt. Z radością zebrałyśmy się z małym kółku, skacząc i ciesząc się z tego, że już jutro gramy finał!<br />
Oczywiście nie wszystkie byłyśmy zadowolone. Naoko stanęła z boku, obrażona z faktu, że Kanda nie podała jej piłki.<br />
Gdy zeszłyśmy do szatni by się przebrać, rozpętało się piekło. Naoko naskoczyła na Kandę, Naprawdę miałam tej dziewczyny po dziurki w nosie. Złapałam ją jedną ręką za koszulkę i przycisnęłam do ściany.<br />
- Przymknij się wreszcie! Ktoś, kto nie potrafi grać zespołowo nie powinien grać w siatkówkę. Gdyby nie praca każdej z nas, nie mogłabyś w ogóle dotknąć piłki. Więc pogódź się z tym, że nie zgarnęłaś całej chwały i przestań ciągle narzekać do cholery! Mam cię już dość! Ciebie i tego twojego: ja, mi, moje. Nie ma tutaj miejsca na twoje humorki - Naoko kliknęła językiem i popatrzyła na mnie ze złością w oczach.<br />
- Wielka pani kapitan się znalazła. Myślisz, że masz prawo mnie pouczać? To, że udało ci się rozegrać parę meczy na arenie międzynarodowej nie czyni z ciebie od razu wielkiej siatkarki. Poza tym, powinnaś trzymać ręce przy sobie - dziewczyna odepchnęła moje ręce. Czułam, jak w środku gotuję się ze złości.<br />
- Ale Tsukishima ma rację. Ciężko o dobre relacje w drużynie, kiedy ty ciągle musisz pokazywać swoje fochy. - Spojrzałam na Shi-san, która stanęła obok mnie.<br />
- Naoko, musisz wyluzować. To się robi męczące... - Sato pomasowała chwilę kark. Cieszyłam się, że reszta drużyny stanęła po mojej stronie. To w jakimś stopniu było bardzo budujące. Spojrzałam z pewnością w oczach na Naoko. Widziałam jak zaciska pięści. Uderzyła jedną ręką w metalowe drzwiczki szafki, wzięła swoje rzeczy, po czym w ekspresowym tempie opuściła szatnie.<br />
Pewnie coś do niej dotarło... Z drugiej strony czułam się winna. Winna tego, że musiała usłyszeć te wszystkie, wredne rzeczy.<br />
Po wyjściu Naoko wszystkie wróciłyśmy do ogarniania się. Poszłam z Oharu pod prysznice.<br />
Czując, jak chłodna woda obmywa moje ciało, bardzo się rozluźniłam. Stałam w bezruchu, ale w mojej głowie działo się naprawdę dużo rzeczy. Nagle przypomniałam sobie o tym, że na trybunach był Shin. Od razu wpadła mi do głowy myśl, że na mnie czeka. Więc szybko się umyłam i wręcz wybiegłam spod prysznica. Wytarłam się ręcznikiem, ubrałam.<br />
- Suszarka, suszarka... - mamrotałam pod nosem, przeszukując torbę. Gdy Kanda podała mi swoją suszarkę, bez namysłu ją wzięłam. Podziękowałam jej i od razu zaczęłam suszyć włosy na najwyższych obrotach.<br />
- Jeny, Tsukirin, gdzie ci się tak śpieszy? - spytała Shi-san, zakładając swoją niebieską koszulkę.<br />
- Nigdzie... Mam jeszcze tylko jedną rzecz do zrobienia - odpowiedziałam, przeczesując szczotką włosy.<br />
- Czy ta rzecz ma związek z naszym zielonowłosym koszykarzem? - Sato uniosła brew i uśmiechnęła się. Nie odpowiedziałam na jej zaczepkę. Oddałam suszarkę Kandzie, spakowałam do torby swoje rzeczy. Po powiedzeniu kilku słów dotyczących jutrzejszego finału i pożegnaniu się z nimi, wyszłam z szatni.<br />
- Tsukishima-senpai! Protokół! - usłyszałam za plecami wołanie Iwasaki.<br />
- Kuźwa, kuźwa, kuźwa... - mamrotałam pod nosem, cofając się i wracając na halę. Szybko złapałam sędziów i po podpisaniu papierów od razu skierowałam kroki do wyjścia. Liczyłam, że albo gdzieś po drodze spotkam Shintaro, albo natknę się na niego przy samych drzwiach.<br />
Było to dla mnie niemiłym zaskoczeniem, kiedy nigdzie go nie było. Wyszłam na dwór.<br />
Od razu się uśmiechnęłam, gdy zobaczyłam stojącego na zewnątrz Shina. Oparł się tyłem o stojak na rowery, skrzyżował ręce na piersi, w jednej dłoni trzymał swój ulubiony napój fasolowy, a w drugiej swój dzisiejszy lucky item - taśmę mierniczą.<br />
- Shintaro, co tu robisz? Przecież powinieneś mieć jeszcze lekcje - podeszłam do koszykarza, lekko się do niego uśmiechając.<br />
- Nie muszę ci się ze wszystkiego tłumaczyć, nanodayo - powiedział, po czym upił łyk napoju. Potem zgniótł puszkę i wyrzucił ją do stojącego obok kosza.<br />
- Idziemy - skinął głową, po czym ruszył w obranym kierunku. Sama dopiero po dwóch sekundach zerwałam się z miejsca i dogoniłam go.<br />
- Dokąd? - zapytałam, przeczesując dłonią ciemne włosy.<br />
- Na shake'a - odpowiedział. No tak! Przecież Shin obiecał, że zabierze mnie na niego, kiedy tylko skończą się półfinały. Uśmiechnęłam się do okularnika.<br />
Midorimie można zarzucić naprawdę dużo rzeczy, ale na pewno nie niesłowność. I to właśnie była jedna z tych rzeczy, które w nim lubiłam.<br />
- Podobał ci się mecz? - skrzyżowałam ręce za plecami, unosząc głowę tak, by popatrzeć na Shintaro. Ten poprawił okulary.<br />
- Jeśli mam być szczery, to widowiskowy był dopiero po drugim secie. Zarówno wy jak i wasze przeciwniczki zaczęłyście bardziej rozgrywać piłkę, kombinować. Wcześniej było natomiast bardzo podręcznikowo, nanodayo - odpowiedział. Mruknęłam w zamyśleniu. Zmrużyłam delikatnie oczy i spojrzałam przed siebie. Musiałam się chwilę zastanowić nad jego słowami.<br />
- Widać w twojej drużynie, że nie martwią się o odbiór. Tak, jakby reszta dziewczyn ufała twoim i Hyugi odbiorom w stu procentach. To naprawdę zadziwiające - Shintaro wsunął małą taśmę mierniczą do kieszeni spodni, co też po chwili uczynił z obiema rękami.<br />
- Naprawdę? Miło to słyszeć - na moich ustach ponownie pojawił się uśmiech.<br />
- Grałaś naprawdę rewelacyjnie. Gratuluję - spojrzałam na Midorimę. Ten jednak odwrócił głowę w drugim kierunku. Delikatnie się rumienił, co mimo wszystko mogłam dostrzec. Lekko podskoczyłam i szturchnęłam go biodrem.<br />
- Dziękuję - Midorima nie należał do osób, które kogoś chwalą. On zdecydowanie zaliczał się do egoistów. Jednak coraz częściej przyłapuję go na tym, że zaczyna chwalić czyjąś pracę, bez względu na to co robi.<br />
Po krótkim spacerze dotarliśmy do Maji Burgera. Od razu usiedliśmy przy dwuosobowym stoliku w rogu, przy dużym oknie. Shin jednak długo nie posiedział, gdyż zaledwie po chwili wstał z miejsca.<br />
- Pójdę zamówić. Chcesz jeszcze coś do jedzenia? - spytał, wyciągając z torby portfel.<br />
- Mogłabym prosić jeszcze o chickenburgera, duże frytki, ciastko i o powiększenie waniliowego shake'a? - spojrzałam na Midorimę. Ten tylko westchnął i poprawił okulary.<br />
- Mogłabyś - powiedział, po czym poszedł zamówić. Po kilku minutach wrócił z pełną tacą i postawił ją na stoliku.<br />
- Haaa... Ale jestem głodna! - od razu wzięłam kanapkę i odwinąwszy ją z papieru, zaczęłam jeść. Midorima jedynie wziął swojego shake'a. Po kolorze mogłam wnioskować, że zamówił dla siebie truskawkowego. Shin nawet nie patrzył na jedzenie. Zamiast tego ciągle patrzył się na mnie.<br />
- N-no co? Grałam dzisiaj dwa mecze. Mam prawo być głodna... - wymamrotałam, chcąc usprawiedliwić swoje obżarstwo.<br />
- Przecież nic nie mówię - odparł i sięgnął po jedną frytkę. Dość szybko uporałam się z kanapką, więc zaczęłam co jakiś czas podjadać frytki. Potem zjadłam ciastko, a następnie wróciłam do frytek. Shin poczęstował się może dwiema, maksymalnie pięcioma. Bardzo powoli pił swój napój, więc kiedy po kilkunastu minutach taca była w samych papierkach, on miał w swoim kubku jeszcze połowę napoju.<br />
- Dawno się tak nie najadłam - stwierdziłam, opierając się plecami o oparcie krzesełka. Uniosłam kubek ze swoim shake'm i upiłam łyk.<br />
- Bardzo dużo jesz - słysząc to z ust Midorimy, momentalnie się zarumieniłam. To ile jem nie powinno mieć znaczenia... Poza tym, rozmawianie o jedzeniu mnie krępowało.<br />
<a href="http://media.tumblr.com/tumblr_meby04xgss1qiob3oo1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://media.tumblr.com/tumblr_meby04xgss1qiob3oo1_500.gif" height="160" width="320" /></a>- I co z tego? Może to po prostu ty jesz za mało? - spojrzałam na Shina spode byka, wkładając słomkę do ust i ponownie upijając shake'a.<br />
- Nie mówię, że to źle... Po prostu sama zobaczysz, że nie będziesz się czuła dobrze po takiej ilości zjedzonych fastów, nanodayo - Shin pewnie i dokładnie poprawił okulary.<br />
Po chwili odłożyłam kubek ze swoim shake'm na tacę i sięgnęłam do torby. Wyciągnęłam portfel. Spojrzałam na leżący na tacy paragon, po czym wyciągnęłam odpowiednią ilość pieniędzy. Przesunęłam banknoty po stoliku w stronę Shintaro.<br />
- Za co ty mi płacisz? - spytał nieco zdziwiony.<br />
- Jak to za co? Oddaję ci pieniądze za jedzenie - Shin kliknął językiem. Wziął pieniądze, złożył je na pół po czym po drugiej stronie stolika przysunął z powrotem do mnie.<br />
- Nie oddawaj. Sam cię przecież zaprosiłem.<br />
- A-ale będę się źle czuła, jeśli ich nie weźmiesz.<br />
- Nie zgrywaj feministki. Po prostu schowaj te pieniądze, nanodayo.<br />
- Nie zgrywam feministki! Naprawdę nie mam zamiaru...<br />
- Nie kłóć się ze mną - Midorima naprawdę wyglądał na poirytowanego. Westchnęłam w poddańczym geście. Wzięłam pieniądze i schowałam je z powrotem do portfela.<br />
- Ale następnym razem ja płacę - zadeklarowałam z góry.<br />
- Nie - Shin upił łyk truskawkowego shake'a. Z jednej strony jego upartość była irytująca. Z drugiej jednak to, że nie przyjął pieniędzy, świadczyło o jego uprzejmości, której niestety nie pokazuje za często.<br />
- A właśnie! Shin, posłuchaj jednego utworu. Znalazłam go szukając jednego musicalu. Natknęłam się na "Mozart, l'opéra rock". Obejrzałam całą operę i szczerze jestem pod wrażeniem. To jak połączono tam elementy muzyki popularnej z klasycznym Mozartem... Naprawdę brzmi dobrze - mówiąc to, szukałam w torbie słuchawek i telefonu. Gdy w końcu znalazłam te cuda techniki, znalazłam jedną z piosenek i podałam Shinowi jedną słuchawkę. Pochyliłam się lekko nad stołem, by żadnemu z nas słuchawka nie wypadła z ucha i puściłam pierwszy utwór z listy - "Le Bien Qui Fait Mal". Shin słuchał z uwagą. Patrząc na jego twarz mogłam wywnioskować, że piosenka nawet przypadła mu do gustu.<br />
- O dziwo połączyli to naprawdę dobrze... Co nie zmienia faktu, że Mozart to klasa sama w sobie - powiedział. Oddał mi słuchawkę, po czym upił kolejny łyk shake'a.<br />
W lokalu siedzieliśmy jeszcze przez dłuższy czas. Rozmawialiśmy o muzyce, o tej operze, o właściwie wszystkim. Chociaż mogłoby się wydawać, że nie mamy tematów do rozmów. Z każdym spotkaniem staraliśmy się poznać siebie nawzajem i szukać tego, co nas łączy. Choć było tego zdecydowanie mniej niż tego, co nas dzieli. Shin w takich rozmowach się otwierał. Czasami nawet cień uśmiechu błąkał się po jego ustach.<br />
- Nie wierzę, że nie oglądałaś "Pamiętnika". Nawet ja to zrobiłem, a nie przepadam za romansami - Shin otworzył przede mną wyjściowe drzwi. Na zewnątrz wiał wiatr, jednak dawał on przyjemne uczucie orzeźwienia w ten ciepły dzień.<br />
- Nie oglądałam. Ale chyba bardziej wzruszyłabym się na "Shreku" - stwierdziłam z lekkim rozbawieniem, spoglądając na okularnika, który właśnie stanął obok mnie. Ruszyliśmy przed siebie, powoli pijąc zamówione przed wyjściem kolejne shake'i.<br />
- Nie mnie oceniać to, czy "Pamiętnik" był wzruszający czy nie. Jak dla mnie był dość nudny. Właściwie jak każde romansidło - Shin wzruszył ramionami, po czym ponownie wsunął słomkę do ust.<br />
- Ale był utrzymany w dość ładnych kolorach. I miał całkiem dobry soundtrack.<br />
- Wiesz co ma świetny soundtrack? "Braveheart" - z pewnością pokiwałam głową.<br />
- Zgadzam się, nanodayo.<br />
- To jest o wiele lepszy wyciskacz łez niż jakiś tam "Pamiętnik" - westchnęłam cicho. Odwróciłam głowę i popatrzyłam na Midorimę. Ten chłopak zyskiwał w moich oczach coraz bardziej. Zastanowiłam się chwilę nad tym, co tak właściwie najbardziej mi się w nim podoba. Wszystko? Nie. Ma swoje wady, jednak nie są one nieakceptowalne. Jest co prawda przesądny, zazwyczaj bywa chłodny, ciągle sprawia wrażenie poirytowanego, nie waha się przed wykorzystywaniem innych. Ale im więcej czasu z nim spędzam, tym więcej jego pozytywnych cech udaje mi się odkryć. Właśnie to w Midorimie najbardziej mi się podobało - odkrywanie i przełamywanie lodów.<br />
W tej dzielnicy trwały akurat remonty chodników, przez co praktycznie co chwila mijaliśmy jakąś dziurę. Jedna była na tyle długa, że musieliśmy zejść na jezdnię. Shin grzecznie to zrobił. Ja natomiast wpadłam na genialny pomysł przeskoczenia dziury. Spokojnie dałabym sobie z tym radę. Zrobiłam trzy kroki rozpędu i skoczyłam. Udało mi się wylądować metr za dziurą. Jednak w chwili stanięcia na ziemi, poczułam silny ból w kolanie. Silny na tyle, że przez moment straciłam wizję, zrobiło mi się słabo i upadłam.<br />
- Tsukishima! - Shin w przerażeniu upuścił kubek z napojem. Szybko do mnie podbiegł i uklęknął obok. Odgarnął moje włosy z twarzy.<br />
- Co się stało?! Tsukishima?! - Midorima pomógł mi zmienić pozycję z leżącej na siedzącą.<br />
- Kolano... Boli... - wydukałam jedynie, łapiąc się na prawe kolano. Łzy stanęły mi w oczach.<br />
- I po co było ci skakać?! Szybko, musimy iść do szpitala - Shintaro pomógł mi się podnieść i stanąć na zdrowej nodze. Potem ostrożnie wziął mnie na plecy. Oplotłam ręce na jego szyi, przytulając policzek do jego barku. Ból był naprawdę duży. Wstrzymywałam łzy, które zaciekle napływały do moich oczu. Mimo starań, słone krople spływały po policzkach, mocząc przy tym klubową bluzę, którą Shintaro założył przed wyjściem z lokalu.<br />
- Nie płacz, zaraz przestanie boleć - Shin delikatnie odwrócił głowę.<br />
- P-przepraszam... N-n-nie chciałam... - mówiłam drżącym głosem.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEioyZ792RXaix0qs0rlqlBRs5BSWRfj9O5uuxauEcWJ_4y309B1Qad0M1ete2LdLCzbBerE29mFahynzoN36vgArATOPi0saCOJjpdhpp8MYVXw7w7llGddeBZ07fLIIp5fdPAN54-0bqg/s1600/hjgcvgju.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="204" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEioyZ792RXaix0qs0rlqlBRs5BSWRfj9O5uuxauEcWJ_4y309B1Qad0M1ete2LdLCzbBerE29mFahynzoN36vgArATOPi0saCOJjpdhpp8MYVXw7w7llGddeBZ07fLIIp5fdPAN54-0bqg/s320/hjgcvgju.gif" width="320" /></a>Midorima starł się za bardzo nie<br />
poruszać lewą ręką, by niepotrzebnie nie ruszyć mojej kontuzjowanej nogi.<br />
- Nie przepraszaj mnie za swoją lekkomyślność - burknął, ponownie spoglądając przed siebie. Zacisnęłam dłonie na jego bluzie.<br />
Do szpitala szlibyśmy pewnie dłużej, gdyby nie to, że Midorima znał dobry skrót, który zmniejszył nasz "spacer" co najmniej o połowę.<br />
- Shin, niedobrze mi - powiedziałam po chwili, przytykając dłoń do ust.<br />
- Jak zjadłaś tyle fast foodów to się nie dziw, nanodayo! - Miałam wrażenie, jakby Shin teraz jedynie mnie karcił za moją bezmyślność.<br />
Z drugiej strony wiedziałam, że miał rację.<br />
- Przepraszam, gdzie znajdę doktora Midorimę? - usłyszawszy nazwisko nieco się zdziwiłam.<br />
- Midorima-sensei pół godziny temu skończył operację, pewnie teraz jest w pokoju lekarzy. Zaraz po niego zadzwonię - kobieta w recepcji od razu sięgnęła po telefon. Shintaro wówczas ostrożnie posadził mnie na fotelu. Uklęknął przede mną i z dołu popatrzył na moją twarz. Ciągle przykładałam dłoń do ust. Zacisnęłam powieki, kiedy ból w kolanie zaczął się nasilać.<br />
Shin wytarł kciukiem mój policzek. Podczas gdy ja byłam cała spanikowana, okularnik potrafił zachować spokój. Przynajmniej na zewnątrz.<br />
- Tato! - Shin zerwał się z miejsca, po czym podbiegł do lekarza, który, jak się okazało, był jego ojcem.<br />
- Tsukishima skoczyła i po prostu upadła na ziemię przy lądowaniu. Mówi, że kolano ją boli i jest jej niedobrze... - koszykarz od razu wyjaśnił sytuację, podchodząc ze swoim ojcem do fotela, na którym siedziałam.<br />
- No dobrze, zaraz wszystkiego się dowiemy - głos lekarza był ciepły. Niski, męski, ale przy tym bardzo delikatny i dźwięczny. Otworzyłam oczy. Doktor przykucnął przede mną i z delikatnym uśmiechem spojrzał na moje nogi.<br />
- Które kolano cię boli? - spytał. Wskazałam palcem prawe kolano. Lekarz tylko na nie spojrzał.<br />
- Shintaro, przewieź Tsukishimę-san do sali 8, dobrze? Zaraz przyjdę. Tylko weź wózek - Midorima-sensei stanął na równe nogi, po czym w pośpiechu odszedł. Shintaro jedynie kliknął językiem. Ostrożnie wziął mnie na ręce. Popatrzyłam na jego twarz.<br />
- Miałeś wziąć wózek - powiedziałam lekko zdenerwowanym tonem, wycierając oczy.<br />
- Już wystarczająco narobiłaś. Wózek może przydać się komuś innemu. Po prostu bądź cicho - czułam, jak palce Shina zaciskają się na moich żebrach. Bez słowa oplotłam dłonie na jego szyi, oparłam głowę o jego klatkę piersiową i zamknęłam oczy, pozwalając mu zanieść się na salę.<br />
- Które łóżko chcesz zająć? - spytał, kiedy przekroczyliśmy próg pokoju. Otworzyłam oczy. Rozejrzałam się po sali i wskazałam łóżko przy oknie. Nie było tutaj żywej duszy. Może i lepiej? Dzięki temu przynajmniej będę miała spokój. Jednocześnie trochę zastanawiały mnie wzory małych zwierzątek na ścianie.<br />
Shintaro ostrożnie położył mnie na łóżku. Zrobił to z taką delikatnością, jakby kładł najcenniejszą rzecz na świecie. Rozluźniłam uścisk. Popatrzyłam chwilę na Midorimę. Nie potrafiłam odczytać jak się teraz czuje z jego twarzy.<br />
- Mówiłeś, że twój ojciec jest lekarzem - powiedziałam po chwili, jakbym dostała nagłego olśnienia.<br />
- Trochę szkoda, że poznaję go w takich okolicznościach - dodałam, uśmiechając się nerwowo. Shintaro jedynie zaczesał kosmyk moich włosów, po czym pogłaskał mnie po głowie.<br />
- No dobrze... Shintaro, mógłbyś na chwilę wyjść? Muszę przebadać jej kolano - koszykarz odsunął się od łóżka.<br />
- Chyba, że chcesz, żeby był - lekarz podszedł do mnie, zerkając do papierów na trzymanej teczce.<br />
- Tylko będziesz musiała zdjąć spodnie - dodał, zanim zdążyłam podjąć decyzję.<br />
- Wyjdź - powiedziałam od razu. Sama myśl o tym, że miałabym teraz zdjąć przed Shintaro spodnie sprawiała, że robiłam się cała czerwona. Doktor zasłonił teren mojego łóżka, dodając tym samym odrobinę intymności. Posłusznie zdjęłam ciemne jeansy i pozwoliłam lekarzowi na zbadanie kolana. Siedziałam na łóżku, podczas gdy ten usiadł naprzeciwko na krzesełku. Trochę je dotykał, spytał, w którym miejscu najbardziej boli, starał się wyprostować kolano, jednak kiedy syknęłam z bólu odpuścił. Gdy zapytał co się tak właściwie stało, trochę wstydziłam się o tym opowiedzieć. Jednak musiałam się przyznać do własnej głupoty.<br />
- Tutaj widzę bliznę... Miałaś jakąś operację na to kolano? - Midorima-sensei wskazał palcem na niewielką, podłużną bliznę przy kolanie.<br />
- Tak, 3 lata temu zerwałam więzadła krzyżowe - odpowiedziałam od razu. Zacisnęłam zęby na samo wspomnienie tamtego feralnego dnia. Tak naprawdę wtedy cale moje życie wywróciło się do góry nogami.<br />
- Uuu... To nieciekawie. Ale być może ucieszy cię to, że prawdopodobnie jest to tylko przeciążenie. Na wszelki wypadek zrobimy jednak prześwietlenie, jak tylko sala rentgenowska będzie wolna. Zaraz przyniosę lek przeciwbólowy i wkłuję ci go w kolano. Nie ubieraj się jeszcze... Chyba, że masz jakieś krótkie spodenki lub spódnicę ze sobą? - na pytanie doktora pokiwałam twierdząco głową. Ten delikatnie się uśmiechnął i podniósł z miejsca.<br />
- No, więc formalności mamy już za sobą. Trochę szkoda, że poznaję cię w takich okolicznościach. Shintaro dużo nam o tobie opowiadał - Midorima-sensei odsunął krzesełko. Shin mówił o mnie? Mówił o mnie swoim rodzicom? Tego bym się akurat nie spodziewała. Z drugiej strony to dobrze świadczy o jego relacjach z rodzicami. Jego ojciec sprawiał wrażenie sympatycznego człowieka. Wyglądał bardzo młodo i gdybym od początku nie wiedziała, że to jest jego rodzic, pewnie posądziłabym Shina o to, że nie powiedział mi o swoim bracie...<br />
- Nie smuć się. Nie jest tak źle - doktor nieco poszerzył uśmiech. Poprosiłam go, by podał mi torbę, co ten bezzwłocznie uczynił. Wyciągnęłam z niej spodenki meczowe i nasunęłam je na biodra. Jeansy natomiast schowałam, po czym odłożyłam torbę na podłogę. Gdy już się ubrałam, Midorima-sensei rozsunął wszystkie zasłony. Napisał coś na kartach, po czym opuścił salę.<br />
- Daj jej trochę odpoczynku, Shintaro - lekarz poklepał syna po ramieniu, kiedy mijali się w drzwiach. Shin jedynie kiwnął głową.<br />
- Tsukishima, będziesz musiała zadzwonić po kogoś dorosłego - okularnik usiadł na brzegu łóżka, opuszczając głowę, by na mnie popatrzeć.<br />
- Wiesz, że nie ma szans, żebyś zagrała jutro w finale? - Shin delikatnie dotknął mojej dłoni. Zacisnęłam zęby i zmieniłam pozycję z leżącej na siedzącą.<br />
- Wiem - odburknęłam, patrząc na swoje nogi. Midorima widząc moje narastające zdenerwowanie i smutek, wstał z miejsca. Złapał kołdrę po czym nasunął ją na mnie. Shintaro sam jest sportowcem, więc doskonale wie, że nie powinien dalej drążyć tego tematu. Zacisnęłam pięści na samą myśl o mojej niedyspozycji.<br />
- Już jestem. Zaraz przestanie cię boleć. Ojej, Tsukishima-san, boli tak bardzo? Shintaro też mówił, że było ci niedobrze... - doktor wszedł do sali i od razu podszedł do łóżka.<br />
- Nie. Jest dobrze - powiedziałam z opuszczoną głową. Lekarz lekko odchylił kołdrę i włożył świeżą igłę do strzykawki. Przełknęłam ślinę. Szczerze mówiąc trochę bałam się igieł. Midorima-sensei chyba to wyczuł. Wówczas uśmiechnął się czuje, jakby chciał odwrócić moją uwagę od igły.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicuFQYzUy1vlMFt9ILmM4tPGY0-kaBMZCe_6SrxDkkD2fKPB937AA0jpf7PaESkNtFmXBAVTnWL6K6DzNmZSkHantUXEsio5xLkN6M2LAX1AzE80qhaS26VidSJ_WxlmXkxwPntd0hyphenhyphenoo/s1600/tumblr_nu7zwpG1Yj1tk6djfo4_1280.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicuFQYzUy1vlMFt9ILmM4tPGY0-kaBMZCe_6SrxDkkD2fKPB937AA0jpf7PaESkNtFmXBAVTnWL6K6DzNmZSkHantUXEsio5xLkN6M2LAX1AzE80qhaS26VidSJ_WxlmXkxwPntd0hyphenhyphenoo/s320/tumblr_nu7zwpG1Yj1tk6djfo4_1280.gif" width="320" /></a></div>
- Teraz cię ukłuję. Jestem naprawdę dobry w robieniu zastrzyków, więc to w ogóle nie zaboli. Dobrze? - Jego sympatyczny uśmiech zadziałał na mnie jak zaklęcie. Patrząc na tatę Shina naprawdę zastanawiałam się, czy to aby na pewno jest jego ojciec... Shintaro wygląda przecież starzej od niego! Może tak mi się wydaje ze względu na wzrost?<br />
Pokiwałam zgodnie głową. Lekarz małym gazikiem oczyścił miejsce ukłucia na kolanie, po czym ostrożnie wbił igłę. Lek od razu wpłynął do kolana. Syknęłam jedynie przy wyciąganiu igły. Dostawszy nowy gazik od razu przyłożyłam go nakłucia, by ta wsiąkała małe krwawienie.<br />
- Póki co to tyle... Zadzwonię zaraz do szkoły i powiem o tej sytuacji. Ty musisz powiadomić kogoś dorosłego. Potrzebny jest po prostu podpis, że ktoś wiedział o twojej nocce na obserwacji. Shintaro mówił, że grasz w siatkówkę, prawda? Niestety czeka cię około trzytygodniowa przerwa, co jednak też zależy od tego, czy rentgen coś wykaże - Midorima-sensei zapisał coś na kartach, spojrzał na mnie, na syna i cicho westchnął.<br />
- Shintaro, czy ty nie powinieneś być teraz w szkole tak w ogóle? - Shin wyprostował się jak struna. Lekarz odetchnął głęboko.<br />
- Nie powiem mamie, bo to pierwszy raz. Ale mam nadzieję, że i ostatni - ojciec Shina pokręcił głową, po czym opuścił pomieszczenie. Odsunęłam gazik od kolana i położyłam go na metalowej tacce, którą po chwili zabrała pielęgniarka. Shintaro usiadł na krzesełku obok łóżka.<br />
- Jak się czujesz? - spytał z troską w głosie.<br />
- A jak się mogę czuć? J-ja naprawdę chciałam zagrać... A przez moją własną głupotę mija mnie prawdopodobnie ostatnia okazja pokonania Shiratorizawy - powiedziałam, opuszczając głowę. Shin bez słowa ujął delikatnie moją dłoń i splótł nasze palce. Podniósł się z krzesełka, po czym usiadł na brzegu łóżka. Drugą ręką objął moje ramiona i przytulił do siebie. Wtuliłam się w jego umięśniony tors, zaciskając drugą dłoń na koszuli na jego plecach. Shintaro milczał. Co jednak nie zmieniało faktu, że tu był. I to w zupełności mi wystarczyło.<br />
- Zadzwoniłem do Miyaji'ego - usłyszałam. Na jego słowa mruknęłam jedynie zgodę, nieco mocniej się tuląc. Puściłam jego dłoń i objęłam go obiema rękami.<br />
- Shin, przepraszam, że narobiłam ci problemów - powiedziałam w końcu. Midorima pogładził moje ramię.<br />
- Nie przepraszaj, nanodayo. - W sali była cisza, Jedynym dźwiękiem, jaki docierał teraz do moich uszu był równomierny oddech Shina i bicie jego serca, które za każdym razem mnie uspokajało.<br />
Po dłuższej chwili trwania w uścisku, opuściłam ręce, puszczając koszykarza wolno. Ten tylko zaczesał moje włosy i złożył delikatny pocałunek na moim czole. Potem zszedł z łóżka i usiadł z powrotem na krzesełku. Złapał jednak moją rękę.<br />
- Prześpij się. Musisz odpocząć - powiedział, gładząc kciukiem wierzch mojej dłoni. Nie chciałam zasypiać, jednak lek przeciwbólowy trochę mnie "zmulił". Przymknęłam powieki i nawet nie wiem w którym momencie po prostu zasnęłam.<br />
<div style="text-align: center;">
[...]</div>
- Hiroki, Hiroki. - Usłyszałam cichy szept. Niechętnie otworzyłam oczy i przed moją twarzą pojawił się Kiyoshi. Zdziwiona lekko uniosłam się. Dopiero po chwili do mnie dotarło, że Midorima sam zasnął, leżąc tułowiem na moim łóżku i dalej ściskając moją dłoń. Kiyoshi przyłożył do ust palec w geście milczenia, po czym pomachał przede mną torbą z ubraniami, które mi przyniósł. No tak, kilka dni temu przecież dałam mu klucz...<br />
Ponadto na stoliku położył torbę ze słodyczami.<br />
- Przyjdę jutro. Teraz widzę, że już ktoś cię pilnuje - Miyaji wskazał palcem na śpiącego Midorimę.<br />
- Odpoczywaj, dobrze? I wróć szybko do zdrowia - Kiyoshi czule poczochrał moje włosy. Uśmiechnął się jedynie, po czym po cichu opuścił salę. Odprowadziłam go wzrokiem, jednak po chwili powędrowałam nim na Shina. Miał miarowy oddech, lekko rozchylone usta, całkowicie rozczochrane włosy. I znowu spał w okularach...<br />
- Twój kolega już poszedł? - W drzwiach ponownie stanął ojciec Midorimy, trzymając w dłoniach butelkę wody. Pokiwałam jedynie twierdząco głową. Midorima-sensei położył butelkę z wodą na stoliku i popatrzył na swojego syna.<br />
- Musisz uzupełnić płyny - mruknął, odchodząc od mojego łóżka. Wziął z fotela w drugim końcu koc. Nakrył nim swojego syna, po czym zdjął z jego twarzy okulary.<br />
- Jakby kolano znowu zaczęło cię boleć, albo Shintaro jakoś głupio by się ułożył, to nie bój się go budzić - lekarz kiwnął jedynie głową.<br />
- Dzwoniłaś już do kogoś? - spytał.<br />
- Em, jeszcze nie... Zaraz zadzwonię - odpowiedziałam bezzwłocznie, sięgając na szafkę po telefon. Poczułam, jak Shintaro mocniej ściska moją dłoń. Mruknął coś przez sen i lekko się poruszył.<br />
- To zadzwoń. Dobrze by było, żeby ktoś cię odebrał. Papiery może podpisać jutro - lekarz delikatnie się uśmiechnął, po czym wyszedł. Od razu zajrzałam do kontaktów i bez większego myślenia nacisnęłam zieloną słuchawkę przy imieniu "Akiteru".<br />
Po trzech sygnałach student odebrał telefon.<br />
- Hao? - usłyszawszy dziwny głos, zmarszczyłam brwi.<br />
- A-Akiteru?<br />
- Aaa... Hioki! Co taam? Przeraszam, że możesz mnie nie rhozumieć, ae nie mam guowy do sake... Nigdy wincej sake... Nie lubihe sake... - nieco przepity głos Akiteru naprawdę mnie rozbawił. Nigdy nie miał głowy do alkoholu, więc trochę zaciekawiło mnie to, co go zmusiło do wypicia.<br />
- Kumpel się hajta i żeśmy wyszli na miasto... tak wyszszszuo - cicho się roześmiałam.<br />
- Akiteru, dzwonię w konkretnej sprawie... - powiedziałam, hamując śmiech.<br />
- Nooo?<br />
- Chodzi o to, że jestem w szpitalu... I muszę zostać na noc i em... Potrzebny jest podpis osoby dorosłej. W-wiem, że proszę o dużo, ale czy mógłbyś jutro rano przyjechać? - spytałam.<br />
- W szpitau? Co żeś narobiła?<br />
- Przeciążyłam kolano... Nie chcę dzwonić do taty ani do Kunie... proszę, przyjedziesz?<br />
- Ech, a mam inne wyjście? Przyjadę... - zapewnił. Jego głos zmienił się tak nagle, jakby na słowo "szpital" Akiteru natychmiastowo otrzeźwiał. Po załatwieniu tego rozłączyłam się. Odłożyłam telefon z powrotem na szafkę. Spojrzałam w dół na Shintaro.<br />
Dlaczego on wciąż tu jest? Powinien wrócić do domu. W końcu jutro zaczyna wcześnie zajęcia. Już chciałam go budzić, jednak wtedy Shintaro ponownie nieco się poruszył. Zaczesałam delikatnie jego grzywkę. Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. Może miał przyjemny sen?<br />
Cholera, naprawdę zależało mi na Midorimie. Naprawdę chciałam dla niego wszystkiego co najlepsze. Naprawdę chciałam dać mu radość. Ja naprawdę...<br />
Osunęłam się lekko na łóżku tak, by znaleźć się na wysokości Shintaro. Łóżko było dość długie, dzięki temu nie miałam problemów z uciążliwym kolanem i ciśnięciu się.<br />
Patrzyłam na jego śpiącą twarz przez chwilę. Lekko odgarnęłam jego włosy, po czym z czułością ucałowałam czubek jego nosa.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~♥~♥~♥~♥~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Chciałabym jeszcze coś dopisać, ale już mi się nie chce =_= Rozdział XIII jest pechowy nie tylko dla Hiroki, ale i dla mnie, więc przepraszam xD </div>
<div style="text-align: left;">
Ale jestem z siebie zadowolona z jednego powodu - napisałam to w obiecanym sobie terminie! Jeeej <3 *proszę o oklaski... chociaż takie małe ^^*</div>
<div style="text-align: left;">
W ogóle mam takie małe wrażenie, że chyba za wcześnie wpakowałam bohaterów w związek... Meh, trudno. I tak wszyscy umrą xD (nie no, żartuję. Chociaż...). </div>
Minniehttp://www.blogger.com/profile/12018731508998509838noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-7711495039591973160.post-30069768532543262672016-04-10T14:14:00.002+02:002016-04-12T16:13:15.167+02:00Młoda para - Rozdział XII<div style="text-align: center;">
***</div>
- Midorima-kun... Ja... Ja... Kocham cię! Proszę, przyjmij moje uczucia! - Ciemnooka brunetka o szczupłej sylwetce wyciągnęła przed siebie trzęsące ręce z małą kopertą w kolorze pudrowego różu. Wiatr delikatnie rozwiewał włosy obojga, słońce powoli zaczęło wychylać się zza białej chmury, rzucając promienie na dach budynku, na którym stali. Świat zdawał się zatrzymać w miejscu. Gdyby wyciszyć wszystkie dźwięki otoczenia, jedynym słyszalnym odgłosem na pewno byłoby głośne i przyśpieszone bicie serca stojącej na przeciwko Midorimy brunetki.<br />
- Wszystko tutaj opisałam. Proszę, daj mi szansę! - Shintaro jedynie poprawił okulary i bez słowa wziął od niej kopertę. Dziewczyna skłoniła się lekko przed koszykarzem, po czym szybko odwróciła się i przebiegła na klatkę schodową, mijając mnie w dużych, otwartych drzwiach. Stałam oparta o futrynę, ze skrzyżowanymi rękami, patrząc prosto na Midorimę.<br />
- Nie spodziewałam się, że przyciągasz aż tyle młodych dam, Shin - z lekko ironicznym uśmieszkiem podeszłam do Midorimy. Ten tylko prychnął, złożył na pół kopertę i wsunął ją do kieszeni mundurkowych spodni.<br />
- Zamierzasz go przeczytać? - wskazałam palcem na jego kieszeń.<br />
- Tak - odpowiedział bez wahania. Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam wzrok od Shina, spoglądając na okolicę z góry.<br />
- Chcę wiedzieć, co ona czuje, zanim będę musiał ją odrzucić. Niestety dla niej już się z kimś spotykam - skrzyżowałam ręce na piersi, ponownie zerkając na Midorimę. Ten dwoma palcami złapał mój nos i delikatnie go ścisnął.<br />
- Itetete... - wydukałam, oplatając dłońmi jego nadgarstek. Starałam się odsunąć jego rękę.<br />
- Shin-chan, Tsuki-chan, przyniosłem picie! - Z Shintaro odwróciliśmy głowy, by spojrzeć na Takao. Ten podszedł do nas, trzymając w dłoniach trzy puszki z napojami.<br />
- Czemu zajęło ci to tak długo, nanodayo? - Shin zamiast puścić mój nos i pozwolić mi normalnie oddychać, wolał trochę mnie za niego powodzić i zaczął prowadzić mnie to w prawo, to w lewo za ściskany koniuszek nosa.<br />
- I nie wołaj na Tsukishimę "Tsuki-chan", miejże trochę szacunku do starszych - Shintaro cicho westchnął, ani na moment nie przestając mnie wodzić. Chyba dobrze się przy tym bawił.<br />
- I vice versa... - Takao wskazał mnie, zmieniającą kierunki jak flaga w czasie sztormu. Kiedy jednak dotarło do niego, że moje chodzenie tak, jak zagra Midorima wygląda dość zabawnie, roześmiał się głośno.<br />
- No puść mnie! - zbuntowana stanęłam w miejscu, po czym dźgnęłam okularnika palcem w brzuch. Byłam już pewna, że mnie puści. Jednak wtedy tylko mocniej ścisnął mój nos.<br />
- Teraz to naprawdę boli! - powiedziałam zmienionym, przez brak możliwości wypuszczenia powietrza, głosem. Takao tylko głośniej się zaśmiał.<br />
- Shin-chan, nie bądź już takim sadystą. - Midorima spiorunował szatyna wzrokiem.<br />
- Cóż, kto się czubi ten się lubi - Takao wzruszył ramionami, po czym usiadł na ziemi, opierając plecy o barierkę otaczającą dach szkoły. Shintaro jeszcze kilka razy poszarpał mój nos. Gdy w końcu go puścił, poczochrał lekko moje włosy i delikatnie ucałował moje czoło. Potem wsunął dłoń do kieszeni spodni i usiadł obok Kazunariego. Wziął od niego swój fasolowy napój, od razu go otwierając i upijając łyk.<br />
- Tsukishima-san, nie było soku o smaku mango, więc wziąłem liczi, może być? - Podbiegłam do rozgrywającego. Usiadłam na piętach naprzeciwko niego i wzięłam puszkę z napojem.<br />
- Tak, dziękuję. I a propo, możesz mówić do mnie "Tsuki-chan". Nie zwracam uwagi na to, czy ktoś odnosi się do mnie formalnie czy nie. Szczerze mówiąc, trochę to nawet mnie irytuje - wzruszyłam ramionami, otwierając puszkę. Chcąc otworzyć ją jednym, zwinnym ruchem, przypadkiem urwałam zawleczkę.<br />
- Cholera - przeklęłam pod nosem. Midorima bez słowa przejął ode mnie puszkę, po czym otworzył ją, używając do tego kluczyka od domu. Podziękowałam mu uśmiechem i upiłam łyk chłodnego soku.<br />
- Serio? W takim razie mogę mówić do ciebie po imieniu? - Kazunari spojrzał na mnie z błyskiem w oku.<br />
- Jeśli tak ci wygodnie... - upiłam łyk napoju. Było dzisiaj wyjątkowo ciepło, ba, wręcz gorąco, więc ten zimny sok dział bardzo orzeźwiająco.<br />
- W porządku, Hiroki - Kazunari z szerokim uśmiechem otworzył swoją puszkę z colą. W tym samym czasie do moich uszu dobiegło ciche kliknięcie językiem Midorimy. Zerknęłam na niego kątem oka. Siedział wyciągając wygodnie rękę na przyciągniętym do klatki piersiowej kolanie i spoglądał na miasto z odwróconą głową w kierunku przeciwnym do mnie oraz Takao.<br />
- Haaa... Jeśli trener wpadnie na genialny pomysł grania na dworze, to chyba się urwę. Nie mam zamiaru umrzeć z przegrzania - Takao rozpiął rozluźniająco jeden guzik koszuli i oparł tył głowy o pręt barierki za jego plecami.<br />
- Nie mamy dzisiaj treningu, nanodyao - Midorima bezzwłocznie odpowiedział na stękania kolegi z drużyny.<br />
- Hę? naprawdę?<br />
- Gdybyś choć raz słuchał go uważnie, to byś wiedział. Dał nam dwa dni na regenerację. Będziemy mogli zacząć już przygotowywać się do testów. Tym bardziej, że teraz i tak nie bierzemy udziału w żadnym turnieju - Shin ponownie przysunął do ust fioletową puszkę.<br />
- Kyaaa... Testy... zapomniałem! Jak ja je napiszę no... Moja matematyka, historia, japoński leżą i kwiczą, a do tego nic nie wskazuje, by było lepiej - Takao przeczesał dłonią czarne włosy.<br />
- Wystarczy, że się przyłożysz. Nauka wcale nie boli. Poza tym masz jeszcze dużo czasu - Shintaro spojrzał na Kazunariego.<br />
- Boli! I to bardzo... Mam naprawdę ciekawsze rzeczy do roboty<br />
- Z takim podejściem na pewno nie napiszesz tego dobrze - Midorima teatralnie przewrócił oczami.<br />
- Łatwo ci mówić, przeklęty okularniku! Ty za to nie robisz nic innego tylko ślęczysz nad książkami - Takao kliknął językiem, kładąc prawie pełną puszkę obok siebie na ziemi.<br />
- Lepsze to, niż później siedzieć całe dnie na poprawkach - Shin nie sprawiał wrażenia, jakby miały mu puścić hamulce. Jednak co innego Kazunari...<br />
- No już... Chłopaki, to jest ostatni powód do kłótni - wcisnęłam się pomiędzy koszykarzy i wygodnie usiadłam. Takao cicho odetchnął, po czym ponownie wziął swoją puszkę z napojem.<br />
- A u was pierwszaki mają wolne? W końcu zawody siatkarek mają zupełnie inne rozłożenie w czasie niż nasze - spojrzałam na rozgrywającego i pokręciłam przecząco głową.<br />
- Jeszcze nie odpadłyśmy z rozgrywek. W najlepszym wypadku zostały nam 2 mecze do rozegrania i, miejmy nadzieję, finał, więc pierwszoroczne również są potrzebne. Poza tym, Iwasaki jest naszą libero.<br />
- Iwasaki-chan? Ta dziewczyna jest kochana. Piecze takie dobre rzeczy! Szczególnie ciastka owsiane z czekoladą. Są taaakie smaczne! - Takao z szerokim uśmiechem zamknął oczy, jakby rozmarzył się nad smakiem wypieków koleżanki z klasy.<br />
- Tak, to prawda. Aczkolwiek mi najbardziej smakują jej ciastka biszkoptowe z serkiem mascarpone. Niebo w gębie!<br />
- Takao, ty praktycznie jesz same niezdrowe rzeczy. Jakim cudem jesteś w Szkolnym Komitecie Zdrowotnym? - Shin mruknął pod nosem, poprawiając okulary.<br />
- Cicho żeś bądź, Shin-chan. Wypieki Iwasaki nie mają tutaj nic do rzeczy! - Midorima pokręcił głową i podniósł się z ziemi. Dopił ostatni łyk napoju i zgniótł puszkę.<br />
- Chodźmy już. Zaraz dzwonek.<br />
- Tak, tak... - Kazunari ociągając się wstał na równe nogi. Upił łyk coli, kierując się w stronę wyjścia. Midorima spojrzał jeszcze na miasto, po czym sam skierował się na klatkę schodową.<br />
- Shin - złapałam chłopaka za koszulę, chcąc na chwilę go zatrzymać.<br />
- Jutro gramy mecz, więc dzisiaj późno wrócę do domu... I pewnie nie zobaczymy się wcześniej niż za dwa dni... - spojrzałam w górę, zatrzymując wzrok na jego zielonych oczach.<br />
- Taaa, cóż, mogę ci jedynie życzyć powodzenia, nanodayo. - Puściłam jego koszulkę. Cicho westchnęłam.<br />
- Gdy już wygracie, obiecuję, że zabiorę cię na waniliowego shake'a - Shintaro delikatnie zaczesał kosmyk moich czarnych włosów za ucho. Powoli wymalowałam na ustach uśmiech i z entuzjazmem pokiwałam głową. Okularnik wsunął dłoń do kieszeni spodni, po czym złożył na moich wargach czuły pocałunek.<br />
- Skończyliście? Chodź już, zakochany tsundere. Głupio będę się czuł, gdy usiądę w klasie szybciej niż ty - Takao pokręcił w dłoni puszką po coli. Shin w końcu oderwał swoje wargi od moich ust. Palcem wskazującym poprawiłam jego okulary i posłałam mu uśmiech. Midorima w końcu się odwrócił i odszedł.<br />
- Idziemy, Takao - powiedział, przechodząc obok rozgrywającego.<br />
- Powiem ci szczerze, że nie sądziłem, że kiedykolwiek zobaczę cię z rumieńcami... Ała, Shin-chan! To bolało! - Midorima zdzielił Takao w tył głowy. Patrzyłam jedynie jak znikają w korytarzu. Dopiero potem wzięłam swoją puszkę, gdzie była jeszcze połowa napoju i sama przeszłam na inną klatkę, która prowadziła do budynku drugorocznych.<br />
Spokojnie kroczyłam po korytarzu, kierując się w stronę swojej klasy.<br />
- Hej! Tsuki-chan! Czekaj! - usłyszawszy wołanie, zatrzymałam się w miejscu i odwróciłam.<br />
- Gdzie się szwendasz? - uśmiechnęłam się do Yuyi, który pochylił się, kładąc dłonie na kolanach.<br />
- Jest tak gorąco, że zaraz umrę...<br />
- Tak, to prawda - poklepałam delikatnie młodszego z braci Miyaji po ramieniu. Wyciągnęłam rękę z puszką napoju o smaku liczi w stronę Yuyi. Ten się wyprostował. Spojrzał na mnie, potem na napój, a następnie znowu na mnie.<br />
- Pośredni pocałunek - mruknął.<br />
- Hm?<br />
- A... Nic. Tak się tylko mówi, że picie z tego samego naczynia czy jedzenie po sobie to pośredni pocałunek<br />
- Co? Serio? Nie miałam pojęcia - skierowałam wzrok na puszkę.<br />
- Na pewno mogę się napić? Nie chcę, żeby potem twój chłopak oskarżył cię o coś...<br />
- Skąd... - nie dokończyłam nawet swojego pytania, Yuya od razu wciął mi się w zdanie.<br />
- Takao na ostatnim treningu nie potrafił utrzymać języka za zębami. Widoku tak czerwonego Midorimy nie zapomnę chyba do końca życia. Dobrze, że braciszek poszedł po igłę do piłek, bo nie wiem kto by bardziej ucierpiał: Takao czy Midorima... - To, że zaczęłam spotykać się z Midorimą było wciąż świeżą sprawą, niewiele osób o tym wiedziało, no, przynajmniej do tej pory. Zastanawiałam się, czy Kiyoshi wie. W końcu jeszcze mu nie powiedziałam.<br />
- To smutne, że onii-san martwi się bardziej o ciebie niż o mnie - Yuya zaśmiał się nerwowo.<br />
- Trzymaj - podałam mu wciąż chłodną puszkę.<br />
- To tylko picie. Żaden pośredni pocałunek - kiwnęłam zdecydowanie głową. Yuya uśmiechnął się do mnie, po czym przyjął sok. Od razu upił duży łyk.<br />
- Haaa... jakie dobre! - powiedział, przeciągając ramiona, jak nowo narodzony.<br />
- Właściwie, co my teraz mamy? - oboje skierowaliśmy kroki do klasy.<br />
- Angielski - bezzwłocznie udzieliłam mu odpowiedzi.<br />
<br />
[...]<br />
<br />
Jak zwykle pojawiłam się na hali jako pierwsza. Położyłam butelkę wody oraz ręcznik na ławce, po czym przeszłam na drugą stronę boiska, chcąc rozłożyć siatkę.<br />
W Shutoku mieliśmy o tyle łatwiej, że było tutaj kilka oddzielnych sal tworzących różne boiska, w tym dwa do siatkówki. Dzięki temu nie musieliśmy co chwila zdejmować i od nowa zakładać sprzętu. Siatka pewnie była zahaczona po jednej stronie tylko i ze względu na to, żeby judoki mięli miejsce na trening rozciągający, gdyż ich sala właśnie przechodziła remont.<br />
- Dzień dobry senpai. - Usłyszawszy znajomy głos, nie musiałam się nawet odwracać, by wiedzieć do kogo należy.<br />
- Cześć Tae-chan. Wszyscy są w szatni? - spytałam, odplątując sznurki do naciągnięcia siatki.<br />
- Nie, Naoko nie ma, ale w zamian Eriko się pojawiła - powiedziała. Młoda Otsubo podeszła do mnie i pomogła mi z założeniem siatki. Cóż, z młodszą z sióstr Daishi był ten problem, że o ile starsza, Shioko, bądź zdrobniale Shi, przychodziła regularnie, o tyle Eriko przybywała tylko i wyłącznie wtedy, kiedy miała ochotę.<br />
- A i ta nowa - dodała w pewnym momencie. Zmarszczyłam brwi, naciągając mocniej siatkę i zaplątując trzymające sznurki na słupku.<br />
- Nowa? - spojrzałam na czerwonowłosą rozgrywającą.<br />
- Tak, przeniosła się do klubu siatkówki z lacrosse. Miesiąc temu złożyła podanie, narzekałaś, że ktoś przychodzi prawie pod koniec trymestru, pamiętasz?<br />
- Aaaa.... - Uśmiechnęłam się szeroko i pokiwałam pewnie głową. Zamyśliłam się na moment.<br />
- Nie pamiętam<br />
- Senpai, musisz uruchomić czasem szare komórki - dziewczyna cicho westchnęła i skrzyżowała ręce na piersi.<br />
- Dzień dobry - do sali zaczęły wchodzić pozostałe zawodniczki.<br />
- Co? Wciąż nie ma trenera? - Eriko usiadła na ławce i schyliła się, by mocno zawiązać buty.<br />
- Niedługo pewnie przyjdzie. W międzyczasie same zrobimy rozgrzewkę - powiedziałam pewnie, podchodząc z Tae do grupki dziewczyn.<br />
- Pani kapitan, przyprowadziłam świeżynkę! - Sato weszła do sali. Gdy skierowałam na nią swój wzrok, od razu zobaczyłam obok niej brunetkę, odrobinę wyższą ode mnie. Przyjrzawszy się jej bliżej, serce podskoczyło mi do gardła. To ta dziewczyna! Ta, która dzisiaj wyznała Midorimie swoje uczucia! W sekundę musiałam opanować swoje zdziwienie. Pewnym krokiem podeszłam do młodszej koleżanki.<br />
- Witam w klubie siatkówki. Przychodzisz tutaj w trochę dziwnym czasie, ale zawsze się przyda dodatkowa para rąk do odbijania piłki. Jak się nazywasz? I masz jakieś doświadczenie z siatkówką? - spytałam koleżeńskim głosem.<br />
- Nazywam się Nonohara Mitsuki, w gimnazjum grałam na pozycji atakującej. Miło was poznać! - dziewczyna schyliła się przede mną i resztą dziewczyn, które stały za moimi plecami.<br />
- Więc Nonohara-chan. Mi również miło poznać. Jestem Tsukishima Hiroki, drugoroczna, kapitan - położyłam dumnie dłoń na piersi i uśmiechnęłam się do niej. Brunetka zdawała się cała oblać rumieńcem, jakby właśnie zdała sobie sprawę, że widziałam jej rozmowę z Shinem.<br />
- Jesteśmy akurat w trakcie ważnych rozgrywek, więc raczej nie będzie możliwości, abyś uczestniczyła w meczach, ale spokojnie, na wszystko przyjdzie czas. O tym, że pierwszaki muszą posprzątać po treningu nie muszę wspominać, prawda? Wspaniale. Mam nadzieję, że będziesz się tutaj dobrze bawić. A skoro jesteś tu pierwszy raz, dzisiaj na treningu trochę cię sprawdzimy podczas sparingu. Nie masz nic przeciwko?<br />
- N-nie! A-a-a-a-absolutnie n-n-nie! - Nonohara sprawiała wrażenie, jakby naprawdę zaczęła się denerwować. Nie... to nie było wrażenie... Ona naprawdę się denerwowała.<br />
- Spokojnie, nie jesteśmy aż takie złe! Po prostu rób to co wszyscy. Eriko pokaże ci co i jak - kiwnęłam głową po czym odwróciłam się i podeszłam do składziku, by wyjąć kosz z piłkami.<br />
- Shi-san, mogłabyś wynieść ze składziku tablice do bloków? - poprosiłam starszą koleżankę, ta kiwnęła głową i poszła razem ze mną.<br />
Od razu wyniosłyśmy wszystko, co było nam potrzebne do dzisiejszego treningu.<br />
Zarządziłam rozgrzewkę i poprowadziłam ją. Gdy przyszedł trener, zaczęłyśmy trening. Standardowy: odbiory, ataki i rozegrania. Potem miałyśmy kilka minut na swój indywidualny trening, a następnie sparingowy mecz.<br />
- Tsuki-chan, czy mogłabym przyjąć kilka twoich zagrywek? - Hyuga spojrzała na mnie z góry, trzymając w dłoniach niebiesko-żółtą piłkę.<br />
- Pewnie! - odpowiedziałam bez namysłu i wzięłam od niej okrągły przedmiot.<br />
- Junpei pewnie musi się cieszyć, że przeszedł dalej... Jutro gra przeciwko Akademii Too, zgadza się? - spytałam, na co Oharu od razu kiwnęła głową. Lubiłam z nią trenować. I chociaż była małomówna, świetnie rozumiałyśmy się na boisku. Obie byłyśmy przyjmującymi, więc ćwiczenie serwów i wzajemne przyjęcia bardzo nam pomagały. Stanęłyśmy po obu stronach siatki. Ja za liną, a Oharu szykowała się do przyjęcia mojej zagrywki. Cofnęłam się dokładnie o 7 kroków od linii. Odbiłam piłkę trzy razy o parkiet i obróciłam ją w dłoniach. Jak zawsze.<br />
Wzięłam głęboki oddech, patrząc na to, gdzie stoi Oharu. Wybrałam punkt, w który chcę wycelować. Wyrzuciłam piłkę lekko do przodu, wysoko. Zrobiłam 4 kroki do przodu, wyskoczyłam ze swojej lekko skręconej pozycji i w odpowiednim momencie uderzyłam piłkę z całej siły posyłając ją tam, gdzie chciałam. Oharu od razu rzuciła się za piłką i w ostatnim momencie ją odbiła. Nie zniwelowała jednak rotacji na tyle, by posłać piłkę na środek swojej pierwszej linii, tylko na moją stronę boiska.<br />
Blondynka niewzruszona przeklęła pod nosem.<br />
- Jeszcze raz! - powiedziała głośno. Kiwnęłam głową, biorąc piłkę i wracając za linię. Nienawidziłam tego, że moje serwisy naprawdę sprawiają kłopoty wszystkim, którzy mają je przyjąć. Być może dlatego, że to Oikawa pomógł mi je udoskonalić i ingerował w to tak bardzo, że prawdopodobnie serwuję w ten sam sposób co on.<br />
Po indywidualnym treningu zaczynał się sparing drużyn, jakie wybrał trener Namikawa.<br />
<br />
[...]<br />
<br />
Gdy rozbrzmiał ostatni gwizdek, od razu położyłam się na podłodze, ciężko oddychając. Reszta od razu podeszła do ławki, by wziąć swoje wody i ręczniki. Na chwilę przymknęłam oczy.<br />
Dopiero gdy zebrałam na nowo energię, wzięłam swoje rzeczy i usiadłam w półkolu przed trenerem, który na tablicy rozpisał całą taktykę, pierwszy skład i kolejne zmiany. Wyjaśnił jeszcze kilka spraw organizacyjnych, po czym puścił nas wolno.<br />
Kierowałam kroki w stronę wyjścia, kiedy w drzwiach nagle ujrzałam Takao i Midorimę.<br />
- Hej, koszykarzyki! Nie macie przypadkiem wolnego?! - Tae krzyknęła z drugiego końca boiska, rzucając w kierunku chłopaków piłką do siatkówki.<br />
- Mamy! Ale co? Nie możemy przyjść po Hiroki?! Nie jesteśmy tu dla ciebie głuuupiaaa!- Takao pogroził pięścią rówieśniczce. Piłka w tym samym czasie doleciała do Midorimy, który ją złapał i jak gdyby nigdy nic, przyjął pozycję i rzucił nią prosto do wózka na piłki, który stał po drugiej stronie hali.<br />
- Czekaliście na mnie? Ooo... To miłe z waszej strony - uśmiechnęłam się do chłopaków ciepło.<br />
- Takao sam się zaoferował, że podwiezie cię rikszą. A że sam nie mam zamiaru wracać, czekałem razem z nim - Midorima poprawił okulary. W tym samym czasie Iwasaki częstowała wszystkich po treningu małymi muffinkami z marmoladą. Podskakując zbliżyła się i do nas. Podziękowałam jej za słodycz uśmiechem. Midorima lekko zdziwiony sam wziął jedną babeczkę i wymrukał koleżeńskie "dziękuję". Zauważyłam, że Iwasaki spuściła głowę, kiedy częstowała Kazunariego. Ten jednak bez namysłu wziął jedną.<br />
- Poczęstuj się jeszcze jedną, Takao-kun - dziewczyna ponownie podsunęła papierową torebkę Kazunariemu. Takao skorzystał z okazji i poczęstował się kolejną słodkością. Iwasaki uśmiechnęła się wesoło do nas, jednak potem wróciła do dalszego częstowania.<br />
- Dziewczyna anioł - powiedział pewnie Takao i od razu wziął się za jedzenie babeczki.<br />
- Ale musieliście czekać spokojnie z 2 godziny... Co robiliście przez ten czas? - spytałam.<br />
- Zauważyliśmy, że Miyaji-senpai zrobił sobie trening, więc trochę poćwiczyliśmy z nim. Nie widać? - Takao z pełną buzią wskazał na siniaka, który "zdobił" jego ramię.<br />
- Widać - stwierdziłam pewnie.<br />
- Idź się przebrać, nanodayo. Poczekamy przy wyjściu - Midorima popatrzył prosto w moje oczy i kiwnął głową. Delikatnie pstryknął mnie w nos, po czym odwrócił się.<br />
- Idziemy, Takao - Kazunari bez słowa poszedł za Shintaro, napychając policzki kolejnym kęsem muffinek.<br />
- Hęęę? Midorima w ogóle nie zachowuje się jak twój chłopak. - Usłyszawszy to zdanie odwróciłam się do grupki dziewczyn. Zdziwiona uniosłam jedną brew do góry.<br />
- Oj już nie bądź taką świętoszką, Tsukiriiin! - Shioko swobodnie objęła mnie ramieniem.<br />
- Wiadomość o was rozniosła się jak świeże bułeczki! - blondynka uszczypnęła delikatnie mój policzek.<br />
- Nie pomyślałabym, że ktoś taki jak Midorima w ogóle znajdzie dziewczynę... - Sato skrzyżowała ręce na piersi.<br />
- Co ty gadasz? Przecież Midorima jest całkiem przystojny. I przede wszystkim taaki wysoooki... Spokojnie mógłby sięgnąć po wszystko z wysokich półek! - Eriko z uśmiechem oparła policzki na dłoniach.<br />
- Ale jest młodszy od ciebie, nie przeszkadza ci to?<br />
- Jak w ogóle zapytał się o bycie parą?<br />
- Jak powiedział ci, że cię lubi?<br />
- Pocałował cię już?<br />
- Midorima? Myślałam, że to z Miyajim będzie parą...<br />
- Gdzie najczęściej wychodzicie na randki? - Pytania leciały do mnie z każdej strony. Poczułam się osaczona i nie do końca wiedziałam, jak mam wybrnąć z sytuacji.<br />
- Etto... No tak, jesteśmy parą, ale dopiero od niedawna i właściwie to...<br />
- Czy w stosunku do ciebie też jest taki chłodny i cyniczny? - Iwasaki skoczyła na plecy Sato, by lepiej mnie widzieć. Na to pytanie cicho westchnęłam.<br />
- Nawet bardziej niż w stosunku do reszty. Chociaż ostatnio trochę zaczyna się starać - odpowiedziałam, klikając językiem.<br />
- Czy... Czy czujesz się przy nim dobrze, senpai? - Spojrzałam na Nonoharę, która zadała to pytanie. Lekko rozchyliłam usta i sama się chwilę zamyśliłam nad odpowiedzią. Co powinnam jej powiedzieć? Przecież Nonohara dzisiaj sama wyznała Midorimie miłość... Czy wiedziała wcześniej, że się z kimś spotyka?<br />
- T-tak. Midorima wbrew pozorom to naprawdę dobra osoba. Świetnie się z nim bawię i czasami potrafi być kochany. Ale to tylko czasami - odkręciłam butelkę z wodą i upiłam mały łyk. Wbrew moim oczekiwaniom, Nonohara lekko się uśmiechnęła i pokiwała zrozumiale głową.<br />
- Dobra, dziewczyny, koniec pogaduszek. Musimy jutro dać z siebie wszystko. Liceum Hoyosuke nie jest łatwym przeciwnikiem, ale damy radę! - wystawiłam przed siebie rękę. Dziewczyny szybko podłapały moją inicjatywę i zaczęły kłaść kolejno swoje dłonie na mojej.<br />
- Shutoku! - krzyknęłyśmy. Dopiero potem każda z nas poszła do szatni. Tam bezzwłocznie się przebrałam i od razu ruszyłam w stronę wyjścia, gdzie mieli na mnie czekać koszykarze.<br />
Przy drzwiach zobaczyłam jednak tylko Midorimę.<br />
- Gdzie jest Takao? - spytałam, rozglądając się dookoła.<br />
- Poszedł przyprowadzić rower. Zaraz tu będzie, spokojnie - Shintaro wyciągnął do mnie swoją dłoń. Głupia zamrugałam oczami. Nie do końca rozumiejąc jego intencje, przybiłam mu piątkę. Midorima popatrzył na mnie i cicho się zaśmiał.<br />
- Torba, głupia... Daj mi swoją torbę - powiedział. Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. Zdjęłam z siebie torbę i podałam ją Midorimie. Ten od razu przerzucił ją przez swoje ramię. Potem spojrzał na mnie. Złapał moją dłoń i splótł nasze palce. Powoli ruszył w stronę drzwi. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym poczłapałam za nim.<br />
- Dziękuję - posłałam koszykarzowi ciepły uśmiech. Gdy wyszliśmy na zewnątrz, Takao akurat podjeżdżał rowerem.<br />
- Takao, jesteś pewny, że dasz radę uwieźć dwie osoby? - spytałam, wskazując palcem na przyczepkę.<br />
- Pewnie! Dałem radę uwieźć cały pierwszy skład! - Kazunari uśmiechnął się.<br />
- On już się chyba dobrze bawi... - mruknęłam pod nosem, będąc zdziwiona jego entuzjazmem. Z tego co pamiętam, jeszcze niedawno pluł na Shina za to, że ten praktycznie ani razu go nie wiózł i ma dość wożenia ciężkiego Midorimy gdzie tylko ten będzie chciał. Shintaro pierwszy wskoczył do rikszy. Odłożył na bok moją torbę i złapał mnie, unosząc w górę, tym samym ułatwiając wejście na przyczepkę. Usiadłam wygodnie, opierając plecy o drewniane boki i spojrzałam na Shina, który usiadł obok. Wtedy Takao zaczął pedałować. Teraz sprawiał wrażenie, jakby robił to z ogromną lekkością i łatwością.<br />
- O której wrócisz jutro do domu? - spytał w pewnym momencie Shintaro, spoglądając na mnie.<br />
- Nie wiem... Zależy, czy uda nam się wygrać pierwszy mecz. W tym wypadku, gramy drugi i pewnie wrócę koło 19 - odpowiedziałam, wyciągając z kieszeni bluzy gumkę. Upięłam włosy w wysokiego kucyka. Byłam bardzo zmęczona po dzisiejszym treningu. Ten był wyjątkowo ciężki. Gdy opuściłam ręce, Shintaro objął mnie ramieniem i przytulił do swojego boku. Uśmiechnęłam się pod nosem, lekko obejmując go rękami w pasie i wtulając się w umięśnione ciało koszykarza.<br />
- Tak przyjemnie... - wymamrotałam pod nosem. Midorima gładził kciukiem moje ramię i oparł policzek o czubek mojej głowy.<br />
- Czytałeś list od Nonohary? - spytałam po dłuższej chwili trwania w ciszy, zaciskając palce na jego białej koszuli.<br />
- Tak - odpowiedział bezzwłocznie. Lekko zadarłam głowę, by móc na niego popatrzeć.<br />
- Ale to, co w nim było nie miało dla mnie znaczenia. Nie liczą się dla mnie wyznania nikogo, poza tą małą, wkurzającą krewetką Tsukishimą - cicho westchnęłam.<br />
- Shin-chan, naprawdę jesteś słaby w byciu romantycznym - Takao zaśmiał się pod nosem.<br />
- Przymknij się, Takao! - Midorima rzucił w Kazunariego pełną puszką swojego ulubionego, fasolowego napoju. Parsknęłam cicho śmiechem, lekko unosząc się i składając na policzku Shina delikatny pocałunek. Po chwili jednak wróciłam do poprzedniej pozycji, dalej wtulając się w Midorimę. Ponownie nastała cisza, którą tylko co jakiś czas zakłócały dźwięki miasta.<br />
Nagle rozległ się dzwonek telefonu Midorimy. Ten od razu sięgnął po komórkę w swojej kieszeni.<br />
Nacisnął zielony guzik i przyłożył telefon do ucha.<br />
- Midorimacchi! Moje gratulacje! Tak uroczo wyglądasz z Tsukimiyą!<br />
- Kise, o co ci do cholery chodzi? I Tsukishimą jeśli już... - spytał, ze stoickim spokojem.<br />
- Jak to o cooo? Takao-kun wysłał mi twoje i Tsukimiyi zdjęcie! W końcu masz dziewczynę! szybciej niż ja... Jak to do cholery możliwe... Znaczy... w końcu się do tego przyznałeś! Głupi tsundereee! - Z twarzy Midorimy spokojnie mogłam odczytać to, że jest poirytowany.<br />
- Takao je wysłał? - Spytał nagle okularnik.<br />
- Tak! Nie wiem jakim cudem zdobył mój e-mail. Ale zdaje się, że do reszty też to wysłał. Naprawdę wyglądacie ładnie razem! A i Midorimacchi! Dlaczego ją nauczyłeś rzucać a mnie n... - nim Kise zdążył dokończyć sekwencję, Midorima się rozłączył.<br />
- Takao, coś wykombinował? - Shintaro ze złością popatrzył na szatyna.<br />
- Co? Sam nie chcesz się przyznać, to ktoś musi to zrobić za ciebie. A to coś złego, żeby ludzie wiedzieli o waszym związku? - Kazunari zatrzymał się na uboczu i spojrzał na Shina zza ramienia. Sama ze spokojem oczekiwałam na jego odpowiedź. Midorima w końcu nie należał do ludzi, którzy lubią być w centrum uwagi. Teraz z pewnością w niej jest.<br />
Shintaro cicho westchnął i puścił mnie.<br />
- Nie, to nic złego. Ale nie jesteśmy razem od bardzo długiego czasu! Poza tym, wszystko w swoim czasie... - Shin skrzyżował ręce na piersi i odwrócił głowę w drugą stronę. Kazunari z nieco zawiedzioną miną spojrzał w dół. Potem ruszył z miejsca. Bez słowa skrzyżowałam nogi i spojrzałam na Midorimę. Potem tylko skierowałam wzrok na swoje opuszczone, splecione dłonie.<br />
Shin nie jest osobą, która otwarcie pokazuje światu swoje prawdziwe uczucia. Być może to, że Kazunari tak szeroko mówi o Shintaro i o mnie, w jakimś stopniu go przytłoczyło. Prawdę mówiąc, byłam w stanie to zrozumieć. Jednocześnie było mi trochę przykro. Głupie uczucie ścisnęło moje serce. Czy Midorima się mnie w jakimś stopniu wstydzi?<br />
Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Gdy Takao zatrzymał się pod moim blokiem, wyskoczyłam z rikszy.<br />
- Dziękuję za podwiezienie, Takao - z delikatnym uśmiechem poczochrałam ciemne włosy szatyna. Wzięłam swoją torbę. Spojrzałam na Shintaro. Wymamrotałam ciche "na razie" i skierowałam kroki do wejścia. Miałam mieszane uczucia. Midorima nawet nie próbował tego naprostować i to sprawiło, że zrobiło mi się przykro.<br />
- Mięczak - Kazunari powiedział to cicho, jednak na tyle głośno, by Midorima mógł usłyszeć.<br />
- Dobra, wiem. Przymknij się już, nanodayo - Shintaro bez słowa wyskoczył z przyczepki i dogonił mnie, zanim drzwi od bloku się zamknęły. Złapał mnie za rękę.<br />
- Tsukishima, poczekaj - odwróciłam się do niego.<br />
- Nie chcę, żebyś to wszystko opacznie zrozumiała... To nie tak, że się tego wstydzę, czy chcę ukrywać nasz związek. Po prostu wolałbym powiedzieć o tym, kiedy wszystko nie będzie takie świeże, kiedy oboje będziemy czuć się z tym pewniej. Takao wkurzył mnie tym, że nie potrafi trzymać języka za zębami...<br />
- Shin, w porządku... Rozumiem. Sama czuję się trochę dziwnie z tym, że teraz wszystko kręci się wokół tego... Ale nie jestem na ciebie zła - uśmiechnęłam się delikatnie do Shintaro. Midorima jedynie mocniej ścisnął moją dłoń.<br />
- Na pewno? - spytał, patrząc prosto w moje oczy. Z pewnością pokiwałam głową.<br />
- Na pewno - potwierdziłam.<br />
- W takim razie... Czy mogę...? - nie do końca wiedziałam, o co prosił Midorima, dopóki nie dotknął obandażowanymi palcami swoich warg. Uśmiechnęłam się nieco złośliwie. Uwolniłam swoją rękę z jego uścisku i pewnie odwróciłam się na pięcie.<br />
- Nie teraz. Dobrej nocy, Shin - gdy szklane drzwi zamknęły się za mną, pomachałam z drugiej strony Midorimie na pożegnanie. Uśmiechnęłam się, po czym weszłam do windy.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~♥~♥~♥~♥~♥~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Ok, bez bicia się przyznaję, że rozdział pisany trochę jako "zapchajdziurę". Ale nie chciałam od razu przeskakiwać taki kawał czasu, jaki planuję *_*</div>
<div style="text-align: left;">
Jeśli widzicie błędy - piszcie od razu, poprawię z przyjemnością ^^</div>
<div style="text-align: left;">
Dziękuję i do (mam nadzieję) następnego!<br />
P.S. W międzyczasie otworzyłam coś nowego... Nie wiem co mnie podkusiło, żeby wziąć to animu, którego wcale nie lubię. I nie tylko ja, ale i pewnie większość xD<br />
<span style="color: #93c47d;"><a href="http://jak-dac-sie-ugryzc-wampirowi.blogspot.com/" target="_blank">Jak dać się ugryźć wampirowi?</a></span></div>
Minniehttp://www.blogger.com/profile/12018731508998509838noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-7711495039591973160.post-42772198750304188122016-03-31T05:12:00.001+02:002016-04-02T21:02:02.771+02:00Bijące serce - Rozdział XI cz. IIOstatnią sceną przedstawienia było podwójne samobójstwo kochanków, którzy darzyli siebie bezwarunkową, szczerą i piękną miłością. Sceny romantycznie nigdy mnie nie wzruszały, jednak tym razem było inaczej.<br />
<div>
Gdy zaczęłam powoli się uspokajać, panować nad emocjami, nastąpiło nieuchronne samobójstwo. Znowu wybuchnęłam płaczem. Naciągnęłam na dłonie rękawy swetra i wytarłam nimi łzy. Kurtyna zasłoniła scenę, wraz z martwymi już kochankami.</div>
<div>
Schowałam twarz w dłoniach, jak tylko zapaliły się światła. Nie chciałam, by Shin widział jak teraz wyglądam. Nie był to ciekawy widok. Pewnie byłam cała zarumieniona, a czerwone od płaczu spojówki z pewnością zlewały się z rubinowymi tęczówkami.</div>
<div>
Czułam jak Shintaro gładzi moje ramię i opiera policzek o czubek mojej głowy. Nic nie mówił. </div>
<div>
Po całym teatrze rozległy się gromkie oklaski. Ludzie wstawali z miejsc by podziękować aktorom za ich wspaniały występ. Shin również podniósł się z miejsca jednocześnie mnie puszczając. Sekundę później sama wstałam. Wpatrując się w czubki moich butów zaczęłam klaskać. </div>
<div>
Bicie brawo trwało kilka dobrych minut. Dopiero potem wszyscy wychodzili z teatru.</div>
<div>
Shin wziął swoją marynarkę, którą narzucił na ramiona. Ja natomiast z powrotem usiadłam na ławce. Ponownie schowałam twarz w dłoniach i pociągnęłam nosem. </div>
<div>
- Przepraszam bardzo, ma pani może chusteczkę? - usłyszałam głos Shina, który zaczepił przechodzącą obok kobietę. Chwilę później zobaczyłam przez szparkę pomiędzy palcami, jak Shin klęka na jednym kolanie obok mnie.</div>
<div>
- Tsukishima, nie bądź taką beksą i przestań się mazać, nanodayo - powiedział to bardzo troskliwym głosem. Chociaż to co wyszło z jego ust było poniekąd wredne...</div>
<div>
Ponownie pociągnęłam nosem. Wytarłam oczy dłońmi i zawstydzona spojrzałam na Shintaro. On natomiast wyciągnął do mnie rękę, w której trzymał chusteczkę. Wzięłam ją od niego, wyszeptawszy ciche "dziękuję".</div>
<div>
Opuściłam głowę, wlepiając wzrok w biały materiał, który ściskałam dłoniach. Shin położył dłoń na moim kolanie i stanął na równe nogi. </div>
<div>
- Miłość nie jest powodem do płaczu bez względu na to, jak tragiczna by nie była. Dlatego proszę, nie becz już - Midorima pogłaskał mnie po głowie. Wytarłam chusteczką policzki. </div>
<div>
- Nie sądziłam, że takie słowa usłyszę akurat od ciebie, wiesz? - uśmiechnęłam się pod nosem. Podniosłam się z miejsca, po czym popatrzyłam na twarz koszykarza. Odwrócił głowę w kierunku wyjścia. Widziałam jego delikatne rumieńce na policzkach. Prawdopodobnie i jego zawstydziły własne słowa.</div>
<div>
- Chodź, mamy jeszcze jedną rzecz do zrobienia - Shintaro wsunął dłonie do kieszeni spodni i ruszył przodem. Podwinęłam rękawy swetra, po czym szybko do niego dobiegłam.</div>
<div>
- Serio? Co takiego? - zapytałam, dorównując mu kroku.</div>
<div>
- Zobaczysz. To idealne zajęcie dla kogoś tak nadpobudliwego jak ty, nanodayo - Midorima poprawił okulary.</div>
<div>
- Nadpobudliwego... - powtórzyłam cicho. Ja? Nadpobudliwa?! Z drugiej strony przy Midorimie każdy wygląda, jakby miał ADHD. Ten typ jest po prosty zbyt spokojny i zrównoważony.</div>
<div>
Szliśmy kawałek w ciszy. Dzięki temu pozbierałam myśli i uspokoiłam się.</div>
<div>
- A, właśnie! Takao jakiś czas temu mi mówił, że grasz na pianinie - zagaiłam, splatając dłonie za plecami. Uniosłam głowę, by spojrzeć na twarz okularnika. </div>
<div>
- Taaa - wymamrotał beznamiętnie. Cicho westchnęłam.</div>
<div>
- Chodziłem do muzycznej podstawówki, a w czasie gimnazjum również do weekendowej szkoły artystycznej, więc gram praktycznie od dzieciaka, ale tego nie lubię. Robię to jedynie, by połechtać ego moich rodziców - dodał, kiedy dotarło do niego, że jego "Taaa" mnie nie usatysfakcjonowało. Shin wysunął jedną dłoń z kieszeni spodni, po czym poprawił guzik przy kołnierzu. </div>
<div>
- Dalej grasz? </div>
<div>
- Tylko wtedy, kiedy mam ochotę, albo poproszą mnie rodzice. Na lekcje już nie chodzę.</div>
<div>
- Nie lubisz grać na pianinie? Znaczy... To, w moim odczuciu przynajmniej, jeden z najpiękniejszych instrumentów...</div>
<div>
- Jak mówiłem, nie grałem dla własnej przyjemności. Wolę grać w koszykówkę. Dlatego gdy poszedłem do liceum, po prostu zrezygnowałem - Shin wzruszył ramionami. Szliśmy bardzo powoli. Nie do końca nawet wiedziałam gdzie. Postanowiłam jednak zaufać Midorimie.</div>
<div>
- A ty? - usłyszawszy pytanie, przeniosłam wzrok na okularnika.</div>
<div>
- Hm? - uniosłam brwi, nie do końca rozumiejąc jego pytanie.</div>
<div>
- Robisz coś poza graniem w siatkówkę? - byłam nieco zdziwiona jego pytaniem. Czyżby Shin nagle zaczął się mną interesować?</div>
<div>
- Oczywiście. Ciągle mam braki w japońskim, więc muszę nadrabiać luki i to na tym spędzam zazwyczaj czas wolny, ale sprawia mi to poniekąd przyjemność. Ponadto lubię grać na konsoli i interesuję się trochę polityką, dlatego też często wpycham nos w wiadomości - powiedziałam, po czym zmierzwiłam dłonią ciemne włosy. Dopiero po chwili do mnie dotarło, że przy Midorimie naprawdę wypadam blado... Podczas gdy on był dobrze usytuowany, dostojny, dumny, ja czułam się malutka, a raczej jeszcze mniejsza niż w rzeczywistości i nic nie znacząca. </div>
<div>
- Ty i polityka? - Midorima opuścił głowę, by na mnie spojrzeć. Jego mina wskazywała na to, że za chwilę mógł wybuchnąć śmiechem.</div>
<div>
- A co? Po tobie też nie widać artystycznej duszy, wiesz? - nadęłam gniewnie policzki, patrząc na Shintaro. Ten momentalnie wyjął z kieszeni spodni dłonie, po czym położył je na moich policzkach i delikatnie ścisnął. Wezbrane powietrze, pod jego naciskiem wydostało się przez moje usta ze swoim charakterystycznym dźwiękiem. Gdy Shin opuścił dłonie, od razu się roześmiał. On... naprawdę się roześmiał. Tak rzadko się śmieje... Prawie nigdy. Zawsze jest śmiertelnie poważny, dlatego takie momenty jak ten chciałam zapamiętać jak najlepiej. Gdy się śmiał, od razu wydawał się innym człowiekiem. Pokazywał śnieżnobiałe zęby, uroczo marszczył nos, a jego policzki momentalnie robiły się różowe.</div>
<div>
- Nie mogłem się powstrzymać. Wyglądałaś jak chomik - wydukał przez śmiech.</div>
<div>
- Głupek! - stanęłam na palcach, po czym sama uderzyłam go delikatnie rękami w policzki, mimo że wcale ich nie wydął. Po tym Shin teatralnie wytarł "łezkę" pod okiem. Lekko pacnął mnie w głowę i wznowił spacer.<br />
Dosłownie po kilkunastu metrach stanęliśmy przed hotelem.<br />
- No chyba żartujesz - spojrzałam na Shintato, który nie zważając na moje słowa po prostu wszedł do środka. Poczłapałam za nim. Midorima nic mi nie mówiąc podszedł do rejestracji, wziął jakąś torbę oraz dwa klucze.<br />
- Shin, co ty do cholery kombinujesz? Wiesz jak to z boku musi wyglądać? - z oburzeniem kierowałam wzrok za Shintaro, który podszedł do mnie.<br />
- A... Cicho żeś bądź, nanodayo - kliknął językiem. Złapał mnie za rękę i zaciągnął w stronę windy.<br />
- Co ty... No puszczaj! - nim zdążyłam urwać się z uścisku, byliśmy już w ciasnym pomieszczeniu. O dziwo Shintaro nie nacisnął numeru wyżej niż 0, a niżej.<br />
- S-Shin? Lepiej mi wszystko wyjaśnij, bo zaczynam się bać - odwróciłam się do okularnika.<br />
- Po twoim płaczu przyda ci się trochę odreagować i zrelaksować. A jak mówiłem, jesteś nadpobudliwa, więc to będzie dla ciebie dobra rozrywka - Shintaro zrobił krok do przodu. Wyszliśmy z windy. Skręciliśmy w prawo. Weszliśmy w ciemny, długi, wąski korytarz.<br />
Migocząca lampka sprawiała, że wszystko wyglądało jak scena z horroru. Co kombinował Midorima? Co miał w tej torbie?! Może broń?! Albo rzeczy do tortur?! Cokolwiek to było, na pewno służyło do robienia krzywdy!<br />
Sama złapałam się na tym, że popadam w dziwne paranoje. Zatrzymałam się na chwilę. Midorima odwrócił się do mnie, jak tylko dotarło do niego to, że się nie ruszam.<br />
- Tsukishima? - na jego głos wzdrygnęłam się. Zrobiłam parę kroków do przodu. Nie chciałam zostawać sama w tym korytarzu. Shin nie mógł zrobić mi krzywdy. To w końcu... Shin.<br />
- Trzęsiesz się jak osika, nanodayo - powiedział, łapiąc mnie za nadgarstek i ciągnąc za sobą. Nagle zatrzymał się przed drzwiami. Otworzył je jednym kluczem, po czym wpuścił mnie pierwszą do środka.<br />
Pokój był pusty, biel okrywająca ściany, sufit oraz podłogę sprawiały wrażenie dużej przestrzeni, dlatego ciężko było mi stwierdzić, jak duży był.<br />
To było dziwne... Nawet bardzo. Przycisnęłam splecione dłonie do piersi i odwróciłam się do Midorimy z przerażeniem w oczach. Ten ze stoickim spokojem zdjął marynarkę, poprawił okulary, ukucnął przed torbą i ją otworzył. Czułam jak przechodzą mnie dreszcze.<br />
Wtedy wyciągnął z torby dwa białe kombinezony, chusty oraz kilka pędzli. Jak idiotka zatrzepotałam rzęsami, oczekując od Midorimy jakiegokolwiek wyjaśnienia.<br />
- Ten hotel oferuje odstresowujące malowanie. Masz do dyspozycji cały pokój. Możesz go umalować jak chcesz - Shintaro stanął na nogach. Podszedł do mnie i podał mi jeden kombinezon oraz chustę.<br />
- Co? Naprawdę? - nie do końca wiedziałam, co mam o tym sądzić. Z drugiej strony, malowanie po ścianach może być naprawdę dobrą zabawą. W końcu, jako dziecko niejednokrotnie dostałam po palcach za mazanie pisakiem po domu...<br />
- Tutaj nikt cię za to nie ukarze. - Czy on czyta mi kurna w myślach?!<br />
- Przebierz się tutaj. Ja pójdę do drugiego pokoju i przyniosę z niego farby - Shin wziął swoje ubranie po czym zniknął za drzwiami. Gdy zostałam sama od razu się przebrałam. Zwinęłam chustę i zaczesałam nią włosy tak, by nie przeszkadzały mi w malowaniu. Po przebraniu się, stałam w miejscu nie do końca wiedząc co zrobić z sukienką.<br />
Nagle rozległo się pukanie do drzwi.<br />
- Tsukishima, jesteś już przebrana? Możesz otworzyć? Mam trochę zajęte ręce... - od razu podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Wpuściłam Midorimę, który na rękach trzymał kilka mniejszych wiaderek z farbami, a przez ramię miał przewieszone swoje ubrania. Gdy postawił farby na podłodze, wziął ode mnie sukienkę. Składając wszystkie ubrania niemalże idealnie, włożył je do torby i przeniósł do drugiego pokoju. W tym czasie otwierałam kubełki z farbami.<br />
- A co z tym płótnem? - zapytałam, gdy tylko Shin wrócił, po czym wskazałam na nieduże płótno wiszące na ścianie.<br />
- Możesz coś na nim nabazgrać i wziąć do domu - wyjaśnił, zawiązując chustkę z tyłu głowy.<br />
- Serio? - z ekscytacją wyprostowałam się. Shin bez wahania podszedł do porozrzucanych pędzli i wziął ten najgrubszy. Zamoczył go w czerwonej farbie po czym narysował grubą kreskę na ścianie. Po dłuższym momencie spojrzał na mnie zza ramienia.<br />
- No na co czekasz? - zapytał. Wtedy sama wzięłam się do roboty. Raczej nie byłam artystką. Moje zdolności artystyczne ograniczały się do domków, ludków, słoneczek i kwiatków. Co nie stało mi na przeszkodzie w tym, by z energią zamalować bazgrołami całą ścianę. Shin w przeciwieństwie do mnie skupiał się na malowaniu jakiś wzorów. Wyglądało to naprawdę wspaniale.<br />
Odeszłam od swojej ściany, po czym podeszłam do Midorimy.<br />
- Łooo... To wygląda naprawdę wspaniale - stwierdziłam bez wahania, wychylając się zza pleców okularnika i patrząc na jego pracę.<br />
- A gdybyś tak dodał tutaj trochę fioletu? Wiesz, dodałoby to trochę życia! - cofnęłam się po kubełek z wybranym kolorem. Chciałam podbiec do Midorimy i podać mu fiolet, jednak na mojej drodze stało nie tylko wiaderko z żółtą farbą, ale przede wszystkim, moja niezdarność. Potknęłam się o żółty kubełek, a upadając na ziemię, wylałam fioletową farbę na cały wzór Shintaro. Teraz nie było tam nic, poza fioletową plamą. Podniosłam się z podłogi i spojrzałam na swój "wyczyn".<br />
- Ups...<br />
- Tsukishima!!! - Midorima od razu podszedł do mnie. Złapał mnie za biały kombinezon i ze złością popatrzył w moje oczy. Byłam cała w żółtej i fioletowej farbie. Z niemalże stoickim spokojem dotknęłam dłonią policzka Shintaro. Ten, zdziwiony, mnie puścił. Dopiero gdy na mojej twarzy powagę zastąpiło rozbawienie, uniosłam dłoń, którą dotknęłam jego policzka. Była cała w mieszającej się farbie żółtej i fioletowej. Shin opuszkiem palca dotknął swojego policzka. Od razu wyczuł farbę. Bezpiecznie przeskoczyłam przez żółte jeziorko farby i zaśmiałam się głośno.<br />
Zaczęłam ozdabiać niemalże wszystkie dostępne dla mnie miejsca odciskami swoich dłoni. Maczałam je w różnych wiaderkach, mieszałam kolory, tworzyłam na ścianach przeróżne kształty za pomocą palców. Midorima przez chwilę się temu przyglądał. Dopiero gdy coś mu nie pasowało sam zamoczył dłoń w niebieskiej farbie i pociągnął za mnie linię przy jednym bohomazie. Od tego zaczęło się prawdziwe, kolorowe szaleństwo. Teraz oboje zostawialiśmy wszędzie swoje ślady. Byliśmy cali umazani przeróżnymi farbami, ale to nie było niczym złym. Robiąc tak bezsensowne rzeczy, nie zastanawiając się nad tym długo bawiłam się naprawdę dobrze. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy.<br />
Zatrzymałam się przy jednej ścianie i skoczyłam, chcąc zostawić ślad jak najwyżej tylko dam radę. Midorima po prostu stanął nade mną po czym odcisnął dłoń na wysokości uniesionej ręki. Wysoko...<br />
Chciałam sama zobaczyć, czy chociaż uda mi się go dosięgnąć. I choć moje skoki były dość wysokie, to jednak nie udało mi się doskoczyć tej wysokości. Zrezygnowana odpuściłam. Już chciałam odejść od tego miejsca, kiedy nagle Shin wsunął się pomiędzy moje nogi. Momentalnie zrobiłam się czerwona. On złapał mnie za kolana i wstał, sadzając mnie na swoich ramionach. Początkowo byłam przestraszona, jednak dzięki temu udało mi się zostawić ślad wyżej niż Shin.<br />
- Ciężko być krótko-nożnym krasnalem, co? - Midorima z lekko szyderczą miną odchylił głowę tak, by na mnie spojrzeć. Sama opuściłam głowę i jedynie prychnęłam.<br />
- Ten krótko-nożny krasnal jeszcze ci pokaże - uśmiechnęłam się motywująco.<br />
W malowanie ścian bawiliśmy się jeszcze dłuższą chwilę. Potem oboje poczuliśmy zmęczenie i koniec naszej zabawy. Usiedliśmy na podłodze obok siebie.<br />
- To była świetna zabawa - stwierdziłam wesoło, odplątując z głowy chustkę.<br />
- Po prostu malowaliśmy ściany, nanodayo - Shin zrobił to samo, po czym lekko poczochrał dłonią zielone włosy.<br />
- Miejże trochę entuzjazmu. Spójrz, jak kolorowo to teraz wygląda - popatrzyłam przed siebie. Z tego miejsca mieliśmy naprawdę dobry widok na najbardziej zamalowane ściany. Skrzyżowałam nogi, siadając w pozycji "tureckiej" i głęboko odetchnęłam.<br />
- Wykonaliśmy kawał dobrej roboty - wyciągnęłam do Midorimy rękę. Ten jednak zamiast ją uścisnąć, przybił mi jedynie piątkę na "odczep się".<br />
- Często bawisz się w takie malowanie? - spytałam, spoglądając na umazaną w farbie twarz Shina. Ten zdjął okulary i przeczyścił je chusteczką, którą wyciągnął z kieszeni kombinezonu. Pokręcił przecząco głową.<br />
Nastała cisza. Czułam dziwnie rosnące napięcie, jednak nie wiedziałam, czym mogłoby być ono spowodowane. Chcąc przerwać milczenie, odwróciłam się do Midorimy.<br />
- Dziękuję za to wszystko - posłałam Shinowi wdzięczny uśmiech.<br />
- Nie dziękuj. Sam w końcu chciałem cię gdzieś zabrać - koszykarz nasunął na nos okulary i sam na mnie spojrzał.<br />
- Dawno nie bawiłam się tak dobrze. Pokazałeś mi dzisiaj naprawdę dużo nowych rzeczy - stwierdziłam, przykurczając nogi do klatki piersiowej.<br />
- Powinieneś się częściej uśmiechać. Masz taki ładny uśmiech - po chwili ciszy popatrzyłam na Shina, opierając policzek na kolanie.<br />
- Kiedy jesteś zadowolony, to naprawdę się cieszę - wbijając wzrok w jego twarz lekko się uśmiechnęłam.<br />
- N-naprawdę? - Midorima lekko się zarumienił i nerwowo próbował to ukryć błądząc gdzieś wzrokiem. Pokiwałam twierdząco głową.<br />
- Zawsze jesteś taki poważny, dumny, chłodny... Dlatego momenty takie jak ten są na wagę złota. Dziękuję, że chcesz przeżywać je ze mną - byłam cholernie zmęczona po tym całym malowaniu, słowa nie układały mi się tak, jakbym tego chciała. Wychodziły z moich ust zanim zdążyłam je przeanalizować. Oplotłam rękami nogi i splotłam dłonie.<br />
- Jesteś jedyną osobą, z którą chcę dzielić się szczęściem - Shintaro chyba nie zdawał sobie sprawy z wagi swoich słów.<br />
- Wiem o czym mówisz - powiedziałam w końcu. Wzrok Midorimy powędrował na mnie. Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, posłałam mu czuły uśmiech. Chwilę siedzieliśmy w milczeniu po prostu się na siebie patrząc. Dopiero gdy Shin lekko się pochylił w moją stronę, przysunęłam się do niego. Midorima był już tak czerwony z zawstydzenia, że chyba bardziej nie mógł. Ale nie próbował teraz tego kryć. Z drugiej strony, nie miał się też czego wstydzić, bo sama byłam oblana rumieńcem.<br />
Nasze twarze dzieliły tylko milimetry, a gdy w końcu przymknęłam oczy, poddałam się czułemu pocałunkowi, który Shintaro składał na moich ustach. Ten był zupełnie inny. Delikatny i subtelny. Nie był pusty, tylko pełny emocji.<br />
Po oderwaniu swoich warg od ust Shina, spojrzałam w jego oczy. Położyłam dłoń na jego policzku i czując, że żadne z nas nie nasyciło się jednym pocałunkiem, ponownie złączyłam nasze wargi.<br />
- Hiroki, bądź tylko moja... - szepnął tuż przy moich ustach, opierając swoje czoło o moje. Pogładziłam kciukiem jego policzek. Odpowiedziałam mu lekkim uśmiechem i muśnięciem warg.<br />
To się naprawdę stało! Shin jest mój! Shin jest mój, a ja jestem jego...<br />
Midorima po dłuższej chwili trwania w bliskości osunął się na ziemię ciężko wzdychając.<br />
- W co ja się wpakowałem... - wymamrotał pod nosem, ale żartował. Delikatnie ujął moją dłoń i pogładził jej wierzch kciukiem, przy czym uśmiechnął się nikle. Po chwili puścił moją rękę.<br />
Położył się na plecach, po czym przewrócił na bok, twarzą do mnie. Po kilku sekundach sama się położyłam. Popatrzyłam w jego tęczówki, które na chwilę przymknął. Delikatnie zsunęłam z jego nosa okulary.<br />
Gdy otworzył oczy, zmarszczył brwi.<br />
- I co narobiłaś? Teraz nic nie widzę... - Uśmiechnąwszy się przysunęłam się nieco bliżej niego.<br />
- Teraz widzisz? - spytałam cicho.<br />
- Nie.<br />
- A teraz?<br />
- Wciąż nie - parsknęłam cicho śmiechem.<br />
- Kłamca - powiedziałam z rozbawieniem. Musnęłam wargami koniuszek jego nosa, po czym przytuliłam się do niego. Czując jak jego silne ramiona mnie obejmują, byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Shin był jaki był, jednak wierzyłam w to, że potrafi dać drugiej osobie szczęście. I miałam nadzieję... Nie, ja miałam pewność, że tak się stanie.<br />
Leżeliśmy tak dłuższą chwilę, w ciszy, tuląc się do siebie.<br />
- Ano... nie chcę psuć nastroju i tak dalej, ale jest już dość późno, a jutro jest poniedziałek... - Shin pogładził dłonią moje plecy. Gdy nie dostał ode mnie żadnej odpowiedzi, lekko się odsunął i opuścił głowę, by spojrzeć na moją twarz.<br />
- Oi! Tsukishima! Nie zasypiaj! - Nie mogłam nic poradzić. Spokojne, rytmiczne bicie jego serca mnie uspokajało ale i przede wszystkim usypiało.<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~♥~♥~♥~♥~♥~~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Ten no... Tak, teraz będzie już z górki :D</div>
</div>
Minniehttp://www.blogger.com/profile/12018731508998509838noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-7711495039591973160.post-13165990505629724722016-03-22T03:27:00.000+01:002016-03-22T04:20:10.785+01:00Bijące serce - Rozdział XI cz.IGdyby nie promienie słońca, które z samego rana padały na moją twarz, pewnie spałabym dalej na biurku. Rozchyliłam powieki. Przetarłam dłońmi oczy i wyprostowałam się.<br />
- Osz... - mruknęłam, kiedy poczułam ogromny ból pleców. Chyba zasypianie na biurku to nie był dobry pomysł. Spojrzałam na stertę książek, zeszytów i kartek, które służyły mi za poduszkę.<br />
Nagle poczułam, jak coś miękkiego i przyjemnego ociera się o moją łydkę. Spojrzałam w dół, uśmiechając się lekko.<br />
- Tarashi - wyszeptałam imię zwierzaka, delikatnie go głaszcząc. Po chwili wstałam z miejsca i przeszłam do kuchni, gdzie od razu zajrzałam do lodówki. Była kompletnie pusta.<br />
Jedno jabłko, pewnie stary już jogurt i resztka mleka w kartonie. Kliknęłam językiem, przeczesując dłonią ciemne włosy. Usłyszawszy miauknięcie kota przewróciłam oczami.<br />
- Tak, wiem... Też nie mam co jeść - szybko skierowałam kroki do łazienki, gdzie doprowadziłam się do porządku. Potem ubrałam pierwsze lepsze jeansy i luźny sweter, chwyciłam portfel oraz telefon z słuchawkami. Wyszłam z domu, kierując się do najbliższego marketu. Mijając osiedlowe boisko do koszykówki zerknęłam na nie tylko kątem oka. Widok dwóch grających na nim chłopaków nie zrobił na mnie większego wrażenia. Zawsze w niedziele ktoś je zajmował. Zazwyczaj był to Kiyoshi z Yuyą, ale ostatnio mają na wspólne granie coraz mniej czasu.<br />
W markecie nie zrobiłam jakiś większych zakupów. Gdy wybierałam się po większe sprawunki, zawsze brałam do pomocy Kiyoshiego. Niedługo pewnie będę musiała go poprosić.<br />
W moich uszach rozbrzmiewała ulubiona piosenka. Wracając do domu całkowicie oddałam się jej rytmowi i nie zwracałam uwagi na otoczenie. Co jednak okazało się ogromnym błędem.<br />
Nagle poczułam, jak coś twardego mocno odbija się od mojej głowy. Na moment całkowicie mnie przyćmiło do tego stopnia, że upadłam na ziemię. Przed oczami miałam mgłę. Przez chwilę nie wiedziałam, co się dzieje dookoła.<br />- Oi! Psze pani! Wszystko w porządku?! - Odruchowo położyłam dłoń na głowie w miejscu, które najbardziej mnie zabolało. Gdy odzyskałam świadomość, uniosłam wzrok.<br />- No ten... Piłka mi się wymsknęła i ten no... Przepraszam, psze pani. - Chłopak wyciągnął do mnie rękę, by pomóc mi wstać. Musiała minąć chwila by do mnie dotarło, kto właśnie oferuje mi pomoc.<br />- Kagami? - przymknęłam jedno oko. Delikatnie ujęłam dłoń koszykarza i z jego wsparciem podniosłam się z ziemi.- Zgadza się... Skąd pani mnie zna?<br />
- To ty jesteś menadżerką Shutoku? - Głos za plecami sprawił, że przeszły mnie ciarki. Lekko podskoczyłam i odsunęłam się tak, by móc patrzeć na dwójkę koszykarzy Seirin.<br />
- To była jednorazowa sytuacja. Ale tak... Jestem Tsukishima Hiroki. Miło was poznać - delikatnie skłoniłam głowę. Po chwili wzięłam od Kuroko swój telefon ze słuchawkami oraz reklamówkę z rzeczami, które pozbierał Kagami. Całe szczęście nie było tam żadnych szklanych rzeczy. Podziękowałam im za pomoc i jednocześnie przyjęłam ich ponowne przeprosiny. Już miałam w planach odejść od zawodników.<br />
- Kagamicchi! Kurokocchi! Przepraszam za spóźnienieee! Hę?! Tsukimiya?! - Dlaczego zawsze muszę wpaść na Kise?! Coraz bardziej zaczynał mnie irytować...<br />
- Tsukishima - od razu poprawiłam blondyna.<br />
- No wiem, zgrywam się przecież! - Kise obdarzył mnie swoim głupkowatym uśmiechem.<br />
- Co tutaj się w ogóle wyprawia? Wiem! Zaprosiliście też Midorimacchiego?!<br />
- Nie, Kise-kun. Kagami-kun nie potrafi trafić do kosza i posłał piłkę na ulicę. Tsukishima-san na tym lekko ucierpiała. Midorimy-kun nie pytaliśmy. Pewnie nie czuje się najlepiej po wczorajszym meczu. - Kuroko ze swoim beznamiętnym głosem od razu wyjaśnił sytuację.<br />
- Co to ma znaczyć, że nie potrafię trafić do kosza?! - czerwonowłosy od razu się obruszył.<br />
- Nie czuje się najlepiej? Nie powiedziałbym. Tsukimiya pewnie postawiła go do pionu. - Kise z wymownym uśmieszkiem zerknął na mnie kątem oka. Poczułam się w tym momencie naprawdę skrępowana. Czy on da mi w końcu spokój?!<br />
- Nie jesteście zmęczeni? Znaczy... Wczoraj dopiero co graliście mecz... - spojrzałam na zawodników Seirin. Chciałam za wszelką cenę odwrócić uwagę od tego, co powiedział Kise.<br />
- Szczerze to tak. Ale przed nami kolejne mecze. Nie możemy odpuścić. - Kagami odbił o ziemię piłkę.<br />
- Regeneracja jest równie ważna co trenowanie - powiedziałam, oplatając słuchawki wokół telefonu i chowając go do tylnej kieszeni spodni.<br />
- Dlatego się nie forsujemy. Po prostu sobie rzucamy do kosza. - Kuroko wziął od Kagamiego piłkę i skierował kroki na boisko.<br />
- Kurokocchi! Poczekaj! Tsukimiya, chodź z nami zagrać! - Kise próbował zachęcić mnie ruchem ręki, po czym zerwał się w bieg, by dogonić szóstego zawodnika Pokolenia Cudów.<br />
- Tsukishima - wymamrotałam i westchnęłam cicho.<br />
- Nie gramy teraz w nic wielkiego, więc jeśli masz ochotę z nami porzucać, to zapraszam. - Kagami zrobił krok w tył.<br />
- Damy ci fory w ramach rekompensaty za znokautowanie. - Koszykarz roześmiał się melodyjnie. Chwilę zamyśliłam się nad propozycją. Z jednej strony powinnam dać sobie spokój z graniem, nie wiadomo co może się stać, a muszę przecież dotrzeć w całości na mecze eliminacyjne i, przede wszystkim, na spotkanie z Shintaro. Z drugiej, miałam ochotę z nimi pograć.<br />
- Skorzystam z oferty, ale nie gwarantuję, że pójdzie mi dobrze. Nie jestem koszykarką - wzruszyłam ramionami. Uśmiechnęłam się do Kagamiego, po czym oboje poszliśmy na boisko, gdzie Kise z Kuroko już rzucali do kosza. Położyłam telefon oraz reklamówkę na ławce przy boisku.<br />
- Skoro jest nas czworo, to może zagramy meczyk dwa na dwa? - Kise przeczesał dłonią swoje blond włosy i spojrzał na mnie, Kagamiego i Kuroko.<br />
- Możemy ciągnąć patyczki - wszyscy przystali na propozycję zawodnika Kaijo. Kuroko szybko przyniósł cienki patyczek, który Kagami przełamał na dwa dłuższe i dwa krótsze kawałki. Potem wyciągnęliśmy patyczki.<br />
- Tsukimiya! - Kise wesoło znalazł się obok mnie i objął ramionami. Oboje mieliśmy dłuższe patyki.<br />
- W porządku, to zaczynajcie. - Kagami rzucił piłkę w moją stronę. Złapałam ją i cicho westchnęłam. Kozłując przeszłam na połowę Kagamiego i Kuroko. Nie było dla mnie zdziwieniem, że to błękitnowłosy mnie krył. Byliśmy podobni wzrostem, poza tym, nie byłam wielkim, koszykarskim wyzwaniem... Udało mi się ominąć krycie Kuroko, ale to tylko i wyłącznie dlatego, że on pewnie sam dał mi przejść. Widząc wolną przestrzeń podałam do Kise i dopiero wtedy zaczęło się koszykarskie widowisko.<br />
Tak nasza gra wyglądała przez kolejne kilka minut. Z Kuroko tylko podawaliśmy piłki do tych lepszych i próbowaliśmy nie plątać im się pod nogami. Chociaż szczerze mówiąc, dobrze się przy tym bawiłam.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWhbrCB0rsojDMY7ZPi1tAg9ThiT4cUTSB-tWoSubtVzSKJkRg_OpnoOTYF3ml11Ml5k8rkGqBotxO1iRr_0DYdvuISxQIsv7VUNiLZAnmYi8hmYLaWK9KMpzSrvxMCO3e-Jftxzagyh4/s1600/tumblr_muxl3qwDGj1qfei21o2_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="146" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWhbrCB0rsojDMY7ZPi1tAg9ThiT4cUTSB-tWoSubtVzSKJkRg_OpnoOTYF3ml11Ml5k8rkGqBotxO1iRr_0DYdvuISxQIsv7VUNiLZAnmYi8hmYLaWK9KMpzSrvxMCO3e-Jftxzagyh4/s320/tumblr_muxl3qwDGj1qfei21o2_500.gif" width="320" /></a>Kise dostał ode mnie podanie i od razu ruszył pod kosz. Sama zdecydowałam się zostać za linią środkową i pilnować, by piłka nie dotarła do Kagamiego przy podaniu Kuroko.<br />
Blondyn wyskoczył do wsadu, jednak as Seirin wytrącił mu piłkę z ręki tak, że odbiła się od ziemi i wpadła prosto w moje ręce. Nie mając Kuroko obok siebie stwierdziłam, że spróbuję rzucić. W sekundę przypomniałam sobie, jak Midorima uczył mnie rzucać. Przyjęłam pozycję, wybiłam się w górę i w odpowiednim momencie, pod prawidłowym kątem wypuściłam piłkę z rąk. Ta po locie dużym łukiem wpadła do kosza bez chociażby muśnięcia obręczy. To wciąż nie był idealnie wyuczony i powtórzony rzut Midorimy, co było widać chociażby po mniejszym łuku i tym, że wyskakuję w swój sposób, jednak liczył się efekt - piłka wpadła.<br />
Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na swoje dłonie. Gdy uniosłam wzrok, od razu zobaczyłam zdziwione twarze koszykarzy.<br />
- C-co? Zrobiłam coś nie tak? - podbiegłam do chłopaków.<br />
- Nie tylko... Gdzie się tego nauczyłaś, Tsukishima-san? - Kuroko spojrzał na mnie z wielką ciekawością i zachwytem.<br />
- Shinaro mnie raz uczył - odpowiedziałam spokojnie.<br />
- Midorimacchi?! Co za egoista! A mnie zbył, kiedy go prosiłem! - Koszykarz Kaijo odetchnął.<br />
- Cóż, jak na dziewczynę Midorimacchiego przystało. - Kise z pewnym uśmieszkiem skrzyżował ręce na piersi.<br />
- Ale tylko kilka razy udało mi się trafić. Jego recepta na doskonałą skuteczność nie działa, jeśli nie jesteś Midorimą. I nie nazywaj mnie jego dziewczyną - zmierzyłam Kise wzrokiem i poprawiłam gumkę, która zsuwała się z wysoko upiętego kucyka.<br />
- To robi wrażenie. Midorima naprawdę jest przerażający. - Kagami podniósł piłkę z ziemi.<br />
- Grajcie dalej sami... Chwilę odpocznę - powiedziałam. Odetchnęłam głośno, po czym skierowałam kroki na ławkę.<br />
- Też na sekundę usiądę. - Kuroko powoli poczłapał za mną. Kagamiemu i Kise chyba pasowało granie jeden na jednego.<br />
- Jeśli chcecie, to w plecaku mam butelkę wody. Nie krępujcie się. Tylko zostawcie dla mnie kilka kropli. - Powiedział czerwonowłosy, wskazując z odległości czarny plecak. Kiwnęłam jedynie głową. Nie omieszkałam napić się jego wody. W sklepie nie kupowałam żadnego napoju, a cholernie chciało mi się pić. Wyciągnęłam z plecaka Kagamiego butelkę wody, usiadłam na ławce, odkręciłam korek i upiłam łyk H2O.<br />
- Musicie być blisko z Midorimą, skoro nauczył cię rzucać. - Spojrzałam na Kuroko. Odsunęłam od ust butelkę po czym podałam ją niebieskookiemu.<br />
- Nie wiem, czy jesteśmy aż tak blisko - skwitowałam, łącząc na kolanach swoje dłonie.<br />
- Kuroko, a w twoim odczuciu, jaki jest Shintaro? - zapytałam w pewnym momencie, spoglądając na Kuroko.<br />
- Midorima-kun może i nie jest wylewnym człowiekiem, jest poważny, ale ma w sobie dużo uczuć, chociaż ich nie pokazuje. To działa też w drugą stronę: średnio idzie mu czytanie uczuć drugiego człowieka. Kocha koszykówkę, jest bardzo pracowity, mądry, wbrew pozorom troszczy się o ludzi, którzy coś dla niego znaczą. Może wydawać się skryty, ale mam wrażenie, że po prosu ostrożnie wybiera ludzi, przed którymi chce powiedzieć coś więcej. Rzadko widziałem go uśmiechniętego, a to naprawdę szkoda. Jego uwagę przykuwa raczej mało rzeczy. Co jednak nie zmienia faktu, że jeśli coś go zainteresuje, chce dowiedzieć się o tym niemalże wszystkiego. W gimnazjum na przykład zaciekawił bo baseball. Grał dalej w koszykówkę, to jej się oddawał, ale wiedzę o baseballu chłonął jak gąbka. Co prawda nie spędzałem z nim dużo czasu i w moich wspomnieniach utkwił raczej jako ten poważny, odpowiedzialny, przesądny, inteligentny i dojrzały introwertyk. - Gdy Kuroko skończył mówić, przyłożył butelkę do ust. Po upiciu odrobiny wody, kontynuował.<br />
- Przyjemnie oglądało się go we wczorajszym meczu. Odnosiłem wrażenie, jakby mimo wszystko cieszył się grą ze swoimi senpaiami i tym czarnowłosym rozgrywającym... Takao? Od pierwszej klasy nie widziałem u niego tego zaangażowania. - Koszykarz Seirin bardzo delikatnie uśmiechnął się pod nosem.<br />
- A jak wyglądają jego relacje z ludźmi? - właściwie sama mogłam sobie odpowiedzieć na to pytanie. Jednak naprawdę chciałam usłyszeć odpowiedź kogoś, kto zna go zdecydowanie dłużej.<br />
- Raczej unika ludzi, którzy w jakimś stopniu mu nie "podchodzą". Przez jego przekonania i wierzenia jest naprawdę malutka garstka ludzi, których traktuje jak przyjaciół. Ale jak znajdzie kogoś takiego, trzyma się z nim cały czas. Szanuje ludzi z doświadczeniem, od których może się czegoś nauczyć, silnych. Nie wiem jak wyglądają jego relacje z dziewczynami teraz, w gimnazjum raczej ich unikał, a jeśli jakaś dała mu do zrozumienia, że go lubi, raczej odrzucał jej uczucia. Robił to w bardzo delikatny sposób co może świadczyć o tym, iż szanuje ludzkie uczucia. Jeśli kiedykolwiek pokocha dziewczynę tak, jak kocha koszykówkę to będzie ona najszczęśliwszą osobą na świecie. Aczkolwiek nie mówiłby i nie pokazywałby swoich uczuć wprost, bo, jak wspomniałem, sam źle czyta uczucia innych. Nie lubi głośnych ludzi, dlatego trochę mnie dziwi to, że tyle co go widziałem, to zawsze z Takao, który do cichych raczej nie należy. - Odpowiedź Kuroko w jakimś stopniu mnie usatysfakcjonowała. Pokiwałam ze zrozumieniem głową.<br />
- Więc? Jakie relacje łączą cię z nim łączą? - Spytał.<br />
- Hę? Właściwie to sama nie do końca wiem... Jakiś czas temu powiedział mi jak mniej więcej się czuje, ale nie jestem pewna, czy nie robił sobie ze mnie żartów czy czegoś podobnego...<br />
- Jak mówiłem, Midorima-kun to nie osoba, która bawi się uczuciami. Jeśli się przed tobą otworzył, a do tego powiedział jak się czuje, to pewnie ci ufa i nie robił sobie z ciebie żartów, Tsukishima-san. Co więcej, Kise nazwał cię jego dziewczyną. Nie zrobiłby tego bez powodu.<br />
- To naprawdę kłopotliwe, że ciągle tak mówi. Nie jestem dziewczyną Shintaro - opuściłam wzrok, by spojrzeć na wyświetlacz telefonu.<br />
- Niemniej jednak nazywasz go po imieniu, podczas meczu też się tak do niego zwracałaś. Midorima-kun nie pozwala nikomu, poza Akashim i tobą, mówić do siebie po imieniu. - Kuroko zakręcił wodę i odłożył ją z powrotem do plecaka Kagamiego. Zastanowiłam się chwilę nad wszystkim, co powiedział mi niebieskooki. Musiałam porównać obraz Midorimy z perspektywy Kuroko i swojej. Wiele rzeczy się pokrywało.<br />
- Wy tam! Gracie dalej?! - Zawołał Kagami ze środka boiska.<br />
- Jakie "wy tam"?! Jestem starsza od ciebie! - krzyknęłam, unosząc się z miejsca. Kagami od razu stanął na baczność.<br />
- Ach... Eee... Przepraszam, psze pani! - Powiedział głośno, jak w wojsku. Cicho się zaśmiałam. Uśmiechnęłam się do Kuroko i skinęłam głową, byśmy dołączyli w końcu do gry. Gdy Tetsuya zgodził się, pobiegliśmy na boisko.<br />
Graliśmy jeszcze pół godziny, potem musiałam jednak wrócić do domu. Miło było pograć z tą trójką. Dowiedziałam się dużo nie tylko o Kise, Kagamim i Kuroko, ale przede wszystkim dowiedziałam się przydatnych rzeczy na temat Midorimy. Może źle czytał moje uczucia? Albo nie dawałam mu dobrych sygnałów?<br />
Dotarłszy do domu od razu nakarmiłam Tarę. Szybko przygotowałam dla siebie makaron, jednak zjadłam go praktycznie w biegu.<br />
Wzięłam ekspresowy prysznic, po czym stanęłam przy szafie. Nie miałam bladego pojęcia co miałabym na siebie ubrać. Nie wiedziałam gdzie Midorima chce mnie zabrać, a do tego miałam ubrać coś elegantszego. Kliknęłam językiem. Kiedy w końcu wybrałam coś, co wydawało mi się odpowiednie, ubrałam się, przeczesałam włosy, nałożyłam delikatny makijaż. Przeczesując rzęsy szczoteczką od tuszu zastanawiałam się, dlaczego w ogóle tak bardzo się staram, by wyglądać jak najlepiej... Shin przecież widział mnie już w różnych sytuacjach.<br />
Gdy spojrzałam na zegarek, była już 16:59. Spakowałam telefon oraz portfel do torebki. Dosłownie minutę później, usłyszałam dzwonek do drzwi.<br />
Zerknęłam jeszcze w lusterko, poprawiłam wsuwki, które trzymały kosmyki włosów po lewej stronie, by nie wpadały do oka i dopiero otworzyłam drzwi, patrząc na zegarek na nadgarstku.<br />
- Jak w zegarku, Shin - uśmiechnęłam się pod nosem, po czym spojrzałam na koszykarza. Ubrany był w czarne, jeansowe spodnie, ciemnogranatową koszulę oraz czarną marynarkę. Niby wyglądał jak zawsze elegancko, jednak teraz sprawiał wrażenie zupełnie inne.<br />
Byłam nieco zdziwiona, że nie przyniósł ze sobą lucky itemu. Jednak gdy spojrzałam na jego nadgarstek, zobaczyłam owinięty kawałek cienkiego, ciemnego sznureczka. To pewnie musiał być jego szczęśliwy przedmiot - sznurek.<br />
- Tsukishima? - po otrzęsieniu się uniosłam głowę i ponownie zerknęłam na twarz Midorimy.<br />
- Przepraszam... Już idziemy. Gdzie tak w ogóle mnie wyciągasz? - spytałam, nakładając na nogi najzwyklejsze, czarne baletki, które pasowały do klasycznej, ciemnej sukienki do kolan, rozkloszowanej lekko od pasa w dół. Złapałam jeszcze lekki sweter, gdyż wieczorem mogło zrobić się chłodniej.<br />
- Mama dostała dwa bilety do teatru, ale nie mogła iść, więc dała je mi. Moja siostra nie lubi chodzić po teatrach, Takao wolał obejrzeć jakiś film więc pomyślałem o tobie. Chyba nie miałaś okazji jeszcze pójść do japońskiego teatru, prawda nanodayo? - Shin oparł się bokiem o futrynę drzwi, poprawiając okulary i dokładnie lustrując mnie wzrokiem. Wsunął lewą rękę do kieszeni spodni.<br />
- Naprawdę? Wspaniale! Na jaki spektakl idziemy? - z błyskiem w oczach odwróciłam się do Shintaro, łapiąc w dłonie torebkę oraz klucze. Wyszliśmy na korytarz. Zamknęłam drzwi, po czym przeszliśmy do windy.<br />
- Nie do końca wiem... Poczekaj. - Shintaro wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki jeden bilet i spojrzał na tytuł przedstawienia.<br />
- "Samobójstwo kochanków w Sonezaki" Chikamatsuriego. To jeden z jego największych dramatów, a jeszcze nie miałem okazji go zobaczyć. - Powiedział, ponownie chowając bilet.<br />
Wcisnęłam parter i jak tylko znaleźliśmy się na dole, wyszliśmy z budynku. Byłam nieco zdziwiona, widząc taksówkę, do której od razu podszedł Shintaro. Otworzył przede mną drzwi.<br />
- Dziękuję - obdarzyłam Midorimę delikatnym uśmiechem, po czym zajęłam miejsce z tył. Zapięłam pas bezpieczeństwa i popatrzyłam na okularnika, który usiadł obok.<br />
Poczułam się dziwnie skrępowana. Nie wiedziałam, na czym teraz stoję. A obecność Midorimy mnie teraz nie uspokajała. Wręcz przeciwnie - wprawiała w większe zakłopotanie.<br />
- A, właśnie! Spotkałam dzisiaj Kuroko, Kagamiego i Kise. Ani na moment nie odpuszczają. Kagami posłał piłkę na ulicę i dostałam w głowę. Prawdę mówiąc trochę mnie nawet przyćmiło... Potem zagraliśmy dwa na dwa i wiesz co? Udało mi się trafić do kosza z połowy boiska, tak jak mnie uczyłeś. Byli zdziwieni, że to ty mi wszystko pokazałeś, szczególnie Kuroko - z ekscytacją zwróciłam się do Midorimy.<br />
- To, że im tego nie pokazałem nie znaczy, że w ogóle nikogo nie nauczę tych rzutów, nanodayo. - chłopak poprawił okulary. Po chwili jednak westchnął i lekko nachylił się w moją stronę.<br />
- Gdzie oberwałaś piłką? - spytał.<br />
- Hę? Eee... Tutaj - dotknęłam opuszkami palców lewej dłoni miejsca, od którego odbiła się piłka. Shin bez wahania schylił moją głowę i przejechał po niej dłońmi, jednocześnie wtapiając palce w moje ciemne włosy. Oparłam czoło po jego klatkę piersiową.<br />
- Boli gdy dotykam? - Koszykarz nacisnął lekko obolałe miejsce. Cicho jęknęłam z bólu.<br />
- Miałaś naprawdę dużo szczęścia. Gdybyś dostała piłką trzy centymetry w prawo, o tu, prawdopodobnie miałabyś problem ze słuchem w lewym uchu. To czułe miejsce. - Shin przejechał palcem na miejsce, o którym mówił, by zilustrować mi sytuację.<br />
- A tak poza tym, to musiałaś coś jeszcze przeskrobać, bo masz draśnięcie na karku, nanodayo. - Powiedział, puszczając moją głowę. Od razu się wyprostowałam.<br />
- Naprawdę znasz się na rzeczy - skwitowałam, przeczesując dłonią włosy i doprowadzając je do porządku.<br />
- Mój ojciec jest lekarzem więc wiem to i owo. - Shin skrzyżował ręce na piersi i cicho westchnął.<br />
Dość szybko znaleźliśmy się pod teatrem. Midorima pierwszy wyskoczył z samochodu po czym otworzył przede mną drzwi. Zapłacił za taksówkę i dołączył do mnie.<br />
- Wiesz, że mogliśmy najzwyczajniej w świecie przyjechać tutaj autobusem? Niepotrzebnie wydawałeś pieniądze na taksówkę. Oddam ci połowę - od razu sięgnęłam do torebki, chcąc wyciągnąć portfel, jednak wtedy Shintaro wręcz wyrwał mi ją z ręki.<br />
- Nie będziesz za nic płacić, nanodayo. - Powiedział stanowczym tonem, lekko marszcząc brwi i patrząc na mnie z góry.<br />
- Niby dlaczego? Też jechałam tą taksówką więc to normalne, że chcę ci za nią zwrócić - próbowałam odebrać swoją torebkę Shinowi, jednak gdy ten uniósł ją ponad głowę, odpuściłam. Nie byłabym w stanie jej dosięgnąć nawet jakbym podskoczyła. Dlaczego on musi mieć taki duży zasięg?! Midorima kliknął językiem.<br />
- Ja cię zaprosiłem więc to ja płacę. - Powiedział to jeszcze poważniej niż zwykle.<br />
- Ale to nie jest randka, żebyś musiał aż tak mi dogadzać. Oddaj! - spokojnie wyciągnęłam rękę, by bez zbędnych ruchów i nerwów Shin zwrócił mi torebkę. Gdy zobaczyłam jego lekkie rumieńce, gdy opuścił głowę dotarło do mnie, że on widział to zupełnie inaczej. Oddał mi moją rzecz.<br />
- Więc to jednak randka? - z lekką satysfakcją uniosłam brew do góry i skrzyżowałam ręce na piersi.<br />
- Sama tak to nazwałaś. - Midorima poprawił guzik koszuli pod szyją. Cicho parsknęłam śmiechem, po czym oplotłam rękami jego ramię, jednocześnie lekko się do niego przytulając.<br />
- Naprawdę z ciebie tsundere - skwitowałam, ciągnąc delikatnie Shintaro w stronę wejścia do teatru.<br />
- Nie nazywaj mnie tak. - Chłopak opuścił lekko głowę by na mnie zerknąć. Sama uniosłam wzrok, a wyłapując jego spojrzenie, uśmiechnęłam się. W towarzystwie Shina czułam się naprawdę dobrze. A nawet jeszcze lepiej. Nie wiem czy do siebie pasowaliśmy, nie rozgryzłam go jeszcze całkowicie, wciąż pozostawał dla mnie zagadką.<br />
Po okazaniu biletów weszliśmy na salę. Scena w teatrze kabuki wyglądała nieco inaczej niż scena tradycyjnego europejskiego teatru. Po lewej stronie patrząc od przodu znajdował się kilkumetrowy wybieg od sceny. Miejsca siedzące znajdowały się na wprost sceny i były to zwykłe, drewniane ławki. Całość sprawiało wrażenie tradycyjnego, starego teatru. Wszystko miało swój niepowtarzalny klimat.<br />
Było tutaj już sporo osób, a nasze miejsca znajdowały się mniej więcej pośrodku czwartego rzędu. Shin cicho westchnął, po czym złapał mnie za rękę. Szedł przodem, przepraszając ludzi i torując mi drogę. Gdy dotarliśmy do naszych miejsc, puścił moją dłoń.<br />
- Czym tak właściwie jest teatr kabuki? - zapytałam w pewnym momencie, usiadłszy obok Shintaro i spojrzawszy na niego. Chłopak zdjął z ramion marynarkę, kładąc ją na swoich kolanach.<br />
- Tradycyjny japoński teatr. - Okularnik wziął ode mnie bilet i wskazał na trzy znaki kanji, zapisane przy nazwie teatru.<br />
- Te trzy znaki czytane kolejno...<br />
- Śpiew, taniec... - powiedziałam, przyglądając się znakom. Jednak nie potrafiłam przypomnieć sobie, co oznacza trzeci.<br />
- I umiejętności. Teatr kabuki, to teatr naprawdę awangardowy. O silnej ekspresji, bogaty w tradycyjną charakteryzację i scenografię. Kabuki oczywiście przechodziło wiele zmian przez lata, ma dość ciekawą historię. Kreacja bohaterów też nie jest standardowa. Poza tym "Samobójstwo kochanków w Sonezaki" zalicza się do jednego z trzech rodzajów głównego teatru, do jidai-mono, czyli kabuki historycznego. - Byłam naprawdę pod wrażeniem tego, z jakim zaangażowaniem Shin to wszystko opowiada. Nie słuchałam tego, co mówił dalej. Po prostu patrzyłam na niego uśmiechając się pod nosem. Z boku wyglądał naprawdę uroczo. Dopiero teraz, będąc tak blisko niego i przyglądając mu się, dostrzegłam kilka szczegółów, które były dla mnie niezauważalne wcześniej. Jak chociażby malutka blizna po rozcięciu na lewym łuku brwiowym czy jego długie rzęsy. Musiała minąć chwila nim zorientowałam się, kiedy przestał mówić.<br />
- Brzmi naprawdę ciekawie - skwitowałam w końcu.<br />
- Możesz poznać ten teatr, więc skorzystaj z okazji, nanodayo. - Shintaro poprawił okulary i oddał w moje ręce bilet.<br />
- Skąd masz tę bliznę? - zapytałam, bardzo delikatnie dotykając półcentymetrowej kreski. Była to już bardzo stara blizna. Zdziwiony Midorima od razu odwrócił się do mnie twarzą. Cofnęłam dłoń, patrząc nieco zdezorientowana w jego oczy. Nie sprawiał jednak wrażenia, jakby miał ochotę o tym opowiadać. Gdy jednak się już do tego zebrał, światła przyciemniały, a kurtyna zaczęła się rozchylać, ukazując scenę, scenografię i aktorów.<br />
Już początkowe akty wywołały u mnie zachwyt. Gra głównego aktora przebranego za kobietę, jej kochanka naprawdę wbiły mnie w fotel. A raczej w ławkę...<br />
Wszystko tak mnie zafascynowało, że nie wiedziałam gdzie mam pokierować wzrok. Muzyka grana na żywo była wspaniała. Siedziałam jak na szpilkach zachwycając się wszystkim tym, co było w zasięgu mojego wzroku.<br />
Gdy już powoli przyzwyczajałam się do tego, jak pięknie to wszystko wygląda, skupiłam się na fabule spektaklu. Cóż, nie było to ani radosne, ani łatwe przedstawienie. Kiedy do mojego małego móżdżku docierały wszystkie emocje, jakie ze sceny przekazywali aktorzy, poczułam się dziwnie. To był dramat. Sceny były coraz bardziej smutniejsze, a do bohaterów można było naprawdę się przywiązać. Moje gardło samo się zacisnęło. W kulminacyjnym momencie przedstawienia poczułam, jak moje policzki robią się mokre, a krople spływają na zaciśnięte na kolanach dłonie.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4ebSSOhTD3gA9IBa00ruJZWGF7cvdx2UVx-ixOCzffr3gGXb3Nat7sgdJhIR5eVQi8ogaXBDiRzn53FVi0S6ktJZBJQOXfpibDtWOTXk1IzPcxKN7ApzmyvvuYyIZ6aEt2Rk7pCFe2Ls/s1600/tumblr_o267pzhnUQ1u8mge2o1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4ebSSOhTD3gA9IBa00ruJZWGF7cvdx2UVx-ixOCzffr3gGXb3Nat7sgdJhIR5eVQi8ogaXBDiRzn53FVi0S6ktJZBJQOXfpibDtWOTXk1IzPcxKN7ApzmyvvuYyIZ6aEt2Rk7pCFe2Ls/s320/tumblr_o267pzhnUQ1u8mge2o1_500.gif" width="320" /></a>Łzy zamazały mi obraz. Koniecznie chciałam widzieć, co robią aktorzy, więc nerwowo zaczęłam wycierać wierzchem dłoni spływające krople. Zaczęłam po omacku szukać w torebce chusteczek, jednak nie znalazłam tam ani jednej. Ocierałam rękami oczy, kiedy nagle poczułam, jak Midorima delikatnie unosi moją brodę. Z załzawionymi oczami popatrzyłam na jego twarz. W sali było ciemno. Jedyne światło biło od strony sceny. Nie widziałam dokładnie tego, jaki wyraz twarzy przybrał Midorima. Widziałam za to swoje odbicie w jego szkłach. Dostrzegłam jednak to, że po jego ustach błąkał się cień rozbawienia. Ostatecznie okularnik naciągnął na dłonie rękawy koszuli, którymi wytarł moje policzki. Potem objął mnie ramieniem i mocno przytulił do swojego boku. Dopiero teraz jego obecność mnie uspokoiła. Oczywiście pod nosem szlochałam do samego końca tragicznej historii, jednak będąc w objęciach Midorimy, czując i słysząc bicie jego serca czułam się bezpiecznie i spokojnie. Mogłabym tak siedzieć cały dzień, cały miesiąc, cały rok, cały czas.<br />
<br />Minniehttp://www.blogger.com/profile/12018731508998509838noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-7711495039591973160.post-21432509416325059402016-03-07T22:22:00.000+01:002016-03-07T22:22:03.495+01:00Zakochanie - Rozdział XPrzegrany mecz z Seirin był dużym szokiem nie tylko dla koszykarzy Shutoku, ale i dla każdego, kto przyszedł obejrzeć to spotkanie.<br />
Nasi zawodnicy byli jednymi z pretendentów do zdobycia pucharu, a zostali wygryzieni z rozgrywek zanim tak naprawdę zaczęła się prawdziwa walka o zwycięstwo.<br />
Siedząc przy zawodnikach i będąc z nimi tak blisko widziałam ich wszystkie reakcje. Jedni byli zawiedzeni, inni źli czy sfrustrowani. Tylko Otsubo zdawał się trzymać uniesioną głowę i, jak na kapitana przystało, próbował przekonać resztę drużyny, że porażka nie jest niczym złym, że pozostaje im jedynie wyciągnąć wnioski.<br />
Od Midorimy biła obojętność. Jednak gołym okiem można było zauważyć, że ta przegrana jakoś go dotknęła. Gdy wyszedł się przewietrzyć, wstałam z ławki. Spojrzałam na Miyaji'ego.<br />
- Kiyoshi... - szepnęłam imię przyjaciela i złapałam go za rękaw koszulki. To był jego ostatni Inter-high. Pierwszy i ostatni. Gdy tylko to do mnie dotarło, poczułam narastający smutek. No tak... Przecież ten przeklęty głupek jest w trzeciej klasie! Przez 2 lata trenował dzień w dzień, by móc tu w końcu stanąć.<br />
Chciałam go jakoś pocieszyć, ale nie potrafiłam. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Znałam go naprawdę dobrze i być może właśnie przez to wolałam trzymać język za zębami.<br />
- Tak mi przykro - ścisnęłam mocniej jego koszulkę, opuszczając głowę. Kiyoshi odsunął do ust bidon, po czym położył dłoń na mojej głowie.<br />
- Nie powinno. Słyszałaś Otsubo: musimy wyciągnąć wnioski. Zrewanżujemy im się w Pucharze Zimowym. - blondyn zatopił palce w moich włosach i lekko je poczochrał. Wciąż byłam pod wrażeniem jego uporu oraz determinacji. Nie oglądał się za siebie. Parł do przodu, niosąc na plecach bagaż doświadczeń, który mimo tego, że był spory, to tylko dodawał mu siły.<br />
Uniosłam delikatnie głowę, by móc popatrzeć na twarz przyjaciela. Uśmiechał się lekko. Bez słowa objęłam go rękami w talii, mocno się w niego wtulając.<br />
- Oj, Hiroki! Zapomniałem, że masz takie silne ręce... Puść, tracę oddech! - Kiyoshi złapał moje ramiona, ostrożnie starając się mnie odepchnąć.<br />
- Musicie wygrać Puchar Zimowy. To po to tyle trenowałeś. Nie wyobrażam sobie, żebyś opuścił mury tej szkoły z pustymi rękami - szepnęłam, chowając twarz w jego klatce piersiowej. Blondyn głęboko westchnął. Ostatecznie poddał się mojemu uściskowi i sam mnie lekko objął.<br />
- Sama dobrze wiesz, że obietnic w sporcie nie można składać. - Miyaji oparł brodę o czubek mojej głowy.<br />
- Miyaji-saaaan! Wiesz może, gdzie wywiało Shin-chana? - Takao zerknął na blondyna.<br />
- Daj mu chwilę. Wielki panicz musi ochłonąć. - Miyaji pogładził moje plecy. Gdy opuścił ręce, odsunęłam się od niego.<br />
- Idź. - rzucił. Zmarszczyłam brwi, nie do końca wiedząc, o co mu chodzi.<br />
- Ktoś musi podnieść czterookiego na duchu. Nawet taki wkurzający typ jak on potrzebuje wsparcia. - Kiyoshi sięgnął do torby, z której wyciągnął cienki, biały kocyk z czerwonymi motywami. Wręczył mi go do ręki.<br />
- D-dlaczego ja mam to zrobić... To Takao jest jego przyjacielem - rzuciłam pod nosem.<br />
- Ale to ty byłaś dzisiaj jego lucky itemem. Po prostu idź. - Kiyoshi narzucił na ramiona bluzę.<br />
- Bakao! Weź rzeczy Midorimy! I tę przeklętą zabawkę! - Miyaji rzucił Kazunariemu mordercze spojrzenie.<br />
- Już ci przeszło, prawda senpai? - Mruknął pod nosem rozgrywający.<br />
- Co tam mamroczesz? Mam cię powiesić na koszu?! - Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem widząc, że szybko wrócił Miyajiemu humor. Przerzuciłam koc przez przedramię i wybiegłam z sali. Przez duże okna widziałam, że pada deszcz, więc zanim ruszyłam na poszukiwania Midorimy, wyciągnęłam ze swojej torebki parasol. Całe szczęście, że w końcu zaczęłam nosić go ze sobą.<br />
Sama nie do końca wiedziałam jak mam go pocieszyć. Miałam jednak pewność, że należy odciągnąć jego myśli od meczu. Stojąc naprzeciwko niego widziałam jak źle czuje się z porażką.<br />
Narzuciłam na jego ramiona koc. Ten jednak niespodziewanie okrył jego jedną częścią mnie. W ten sposób oboje staliśmy pod parasolem, otuleni jednym kocem, idąc obok siebie.<br />
Jego ciche "przepraszam" całkowicie mną poruszyło. Shin nie tylko źle czuł się z przegraną, ale i brał na siebie pełną odpowiedzialność.<br />
Nieśmiało dotknęłam jego dłoni by dosłownie po chwili złączyć je w delikatnym uścisku. Shin musiał wiedzieć, że nie jest z tym sam. Chciałam go wesprzeć.<br />
Gdy po spleceniu naszych palców poczułam jak Shin lekko ściska moją dłoń, w duchu się uśmiechnęłam. Byłam co prawda zbyt zawstydzona, by na niego spojrzeć, jednak czułam, że całkowicie akceptuje i przyjmuje moje wsparcie.<br />
Byliśmy tuż przed drzwiami, więc Midorima puścił moją dłoń, by otrzepać parasol i go zwinąć. Gdy to zrobił, weszliśmy do budynku. Pod tym kocem było naprawdę ciepło...<br />
- Chyba to nie ja jestem dzisiaj twoim lucky itemem - zaśmiałam się nerwowo, unosząc głowę do góry, jak tylko poczułam, że rumieńce opuściły moje policzki.<br />
- Jak to nie jesteś? Spisałaś się świetnie. - Shin spojrzał prosto w moje oczy. Pogładził swoją zimną, mokrą dłonią mój policzek, po czym złożył na moim czole delikatny pocałunek. Spisałam się świetnie? Przecież nic nie zrobiłam...<br />
- Midorimacchi! - za plecami Shina dostrzegłam znajomą sylwetkę. Ten prawie podskoczył z zaskoczenia. Zdjął z ramion koc i tym razem cały zawiesił na moich ramionach.<br />
- Kise, miło cię widzieć - uśmiechnęłam się delikatnie do blondyna.<br />
- Ciebie też... Tsukimiya? - Kise zmrużył lekko oczy.<br />
- Tsukishima. - poprawiłam modela cicho wzdychając.<br />
- Prawie trafiłem! - zadowolony klasnął w dłonie.<br />
- Dziewczyna, która wyciągnęła uroczego Midorimacchiego z jego twardej skorupki musi zostać zapamiętana, już więcej razy się nie pomylę.<br />
- Kise, czego ty w ogóle ode mnie chcesz? I co ty za brednie wygadujesz...<br />
- Hm? A, nic od ciebie nie chcę. Po prostu chciałem ci pogratulować rozegranego meczu. To niesamowite jak bardzo zwiększyłeś zasięg swoich rzutów! - oczy blondyna wypełniły się szczerym zachwytem.<br />
Midorima jedynie kliknął językiem.<br />
- Nie masz mi czego gratulować, nanodayo. A teraz wybacz. - Shin odwrócił się, po czym ruszył w kierunku szatni.<br />
<i>Dlaczego mnie zostawiasz?</i><br />
- Aleś ty chłodny Midorimacchi... - Kise skrzyżował ręce na piersi i spojrzał na mnie.<br />
- Więc... - zagaił. Nagle szybko się do mnie zbliżył. Lekko ugiął nogi, by móc przyjrzeć się mojej twarzy z bliska.<br />
- Ile się już spotykacie? - zapytał nagle.<br />
- He? N-nie, my nie...<br />
- Widziałem was przed chwilą. Ugh, nigdy bym nie pomyślał, że taki sztywniak jak Midorimacchi znajdzie sobie szybciej dziewczynę ode mnie. - Kise wsunął dłonie do kieszeni mundurkowych spodni.<br />
- Ale Kise, my nie...<br />
- Może powinienem zmienić fryzurę? Nie podobam ci się? A gdybym przerzucił grzywkę na prawo? - blondyn z szeroko otwartymi oczami złapał się za głowę i poczochrał swoje włosy.<br />
- Nie, to nie to, jesteś bardzo przystojny tylko...<br />
- To akurat wiem, ale wciąż nie wierzę, że ktoś ma dziewczynę przede mną!<br />
- Kise, cały czas próbuję ci powiedzieć, że Shin nie jest...<br />
- O! Wiem! Jesteś siatkarką, prawda? Więc masz pewnie jakieś ładne, wysportowane koleżanki! Może zaprosisz jedną z nich i pójdziemy na podwójną randkę?! Albo jeszcze lepiej! Zaproś trzy koleżanki! - Nie do końca wiedziałam, do czego ta rozmowa w ogóle zmierza. Uniosłam dłonie na wysokość klatki piersiowej w geście poddania i robiłam małe kroki w tył, jak tylko podekscytowany Kise próbował namówić mnie na podwójną randkę. Nic nie dał sobie powiedzieć.<br />
Cofając się nagle poczułam, że na coś wpadłam. Ściana?<br />
Gdy się odwróciłam by sprawdzić co stanęło na przeszkodzie, od razu zbladłam.<br />
- Kise-kun, daj już tej biednej kruszynce spokój. - Oikawa objął mnie ramieniem.<br />
- Oikawacchi! Szukałem cię i natknąłem się na Midorimacchiego i Tsukimyię!<br />
- Tsukishimę... - Toru mimochodem poprawił Kise.<br />
- O! Właśnie! Zerwała z tobą wczoraj dziewczyna, prawda? Więc może niech Tsukiy... Tsukishima zaprosi dwie koleżanki! - Słysząc, że z Toru zerwała wczoraj dziewczyna, cicho westchnęłam. W sumie, już mnie to nie dziwiło.<br />
- Cicho żeś bądź Kise! I to nie ona ze mną zerwała, tylko ja z nią! - obruszył się Oikawa.<br />
- Twój senpai cię wszędzie szukał. Nie wyglądał na zadowolonego... - dodał po chwili, patrząc prosto na Ryotę. Ten tylko kiwnął głową.<br />
- Osz cholera! Muszę uciekać! Do zobaczenia Tsukishima! I trzymaj Midorimacchiego krótko! - pomachał mi na do widzenia i odwrócił się. Westchnęłam głośno. Dlaczego Kise nie dał sobie nic powiedzieć?! Nie chcę, by teraz myślał, że Shin to mój chłopak. Z daleka mogliśmy usłyszeć rozpaczliwy krzyk Kise i wołanie goniącego go senpaia.<br />
- Kasamatsu-senpai, przepraaaszaam!<br />
- Chyba nie ma łatwego życia. - skwitowałam po usłyszeniu blondyna.<br />
- Więc... Spotykasz się z Midorimą? - Oikawa uniósł brew do góry i lekko opuścił głowę, by na mnie spojrzeć. Wyślizgnęłam się spod jego ramienia.<br />
- Oczywiście, że nie. Midorima raczej nie jest osobą, w której mogłabym się zakochać. Kise po prostu nie da sobie niczego powiedzieć - spojrzałam w bok, zaciskając dłonie na białym kocu.<br />
- A może to ty po prostu nie chcesz się przyznać?<br />
- Nie wygaduj głupot. Lepiej powiedz, dlaczego w ogóle tutaj jesteś?<br />
- Cóż, chciałem zobaczyć jakiś mecz koszykówki. Seirin wygrało, a to niespodzianka! Tak się złożyło, że przy okazji poznałem Kise. Wkurza mnie ten koleś, jest dwa miejsca wyżej w rankingu przystojniaków w Licealnym Miesięczniku Sportowym! - Oikawa spuścił głowę.<br />
- I chciałem też rzucić okiem na Midori-chana. Gra niesamowicie. Nie da się przejść obok niego obojętnie. - Oj! To źle wróży. Jeśli Oikawa mówi tak o kimś, nigdy nie mówi tego z czystego podziwu.<br />
- Jak wam idą eliminacje? - spytał nagle, spoglądając na moją twarz.<br />
- Póki co bez niespodzianek. W środę gramy dwa ostatnie mecze - otuliłam się bardziej kocem.<br />
- I? Umiesz na nowo cieszyć się grą? - Oikawa powolnym ruchem palców zaczesał kosmyk moich ciemnych włosów za ucho.<br />
- Nie - szepnęłam.<br />
<br />
[...]<br />
<br />
Gdy wróciłam do domu bez wahania napełniłam wannę ciepłą wodą i dolałam do niej różnych pachnideł. Usiadłam w wodzie, by choć na chwilę się odprężyć.<br />
W mojej głowie pojawiło się mnóstwo myśli, które musiałam uporządkować.<br />
Przede wszystkim myślałam o Midorimie. Nie widziałam go odkąd tylko wrócił do szatni. Dostałam jedynie wiadomość od Takao, który napisał, że siedzą w restauracji i sam nie wierzy w to, co się dzieje, że spotkali tylu ludzi!<br />
Będę musiała zapytać go o co chodzi.<br />
Uniosłam prawą rękę nad taflę wody i spojrzałam na nią. W tej samej chwili poczułam ciepło, którego doznałam jak tylko Midorima delikatnie ścisnął moją dłoń. Co tak właściwie łączy mnie z Shinem? Czego ja tak właściwie od niego oczekuję?<br />
Ten chłopak naprawdę przyprawia mnie o szybsze bicie serca. Przy nikim nie czułam się tak zawstydzona jak przy nim.<br />
A co gdyby... Shin był mój? Tylko mój? Czy czułabym się usatysfakcjonowana?<br />
Kiedy Kise twierdził, że jesteśmy parą w głębi duszy nawet się ucieszyłam. Bycie nazywaną "dziewczyną Midorimy" brzmi naprawdę dobrze.<br />
Do tego te drobne gesty Shina, otwarte pocałunki i to, co powiedział mi przed drzwiami... Nie bawił się mną, jednak nie wiedziałam, czego mam się chwycić.<br />
Lubię spędzać z nim czas, dzielić jeden parasol, rozmawiać z nim, czasami mu podokuczać, dzielić się doświadczeniami, porażkami i zwycięstwami. Uwielbiam jak poprawia okulary, zaczesuje grzywkę, klika językiem, wstrzymuje się od uśmiechu. Lubię go. Cholernie go lubię. Shin może tego nie okazuje w otwarty sposób, ale czuję to, jak się o mnie troszczy. Nie wiem, czy robił to z czystej grzeczności czy z sympatii, ale sprawiało mi to ogromną radość.<br />
<i>Shin, czy ja się w tobie</i><br />
- zakochałam? - znieruchomiałam. Ja naprawdę czułam coś do tego przeklętego okularnika. Oikawa miał rację, musiałam przyznać to sama przed sobą.<br />
Siedząc w wannie, pośród swoich myśli, nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie była to późna pora, ledwo co dochodziła 18, niemniej jednak nie spodziewałam się dzisiaj gości. Wyskoczyłam z wanny. Owinęłam się ręcznikiem i szybko przemknęłam do drzwi, pozostawiając na płytkach i ciemnych panelach mokre odciski stóp. Zerknęłam przez wizjer. Widząc po drugiej stronie drzwi Kiyoshiego, cicho odetchnęłam. Lekko uchyliłam drzwi.<br />
- Hm? Brałaś kąpiel? Przepraszam, że przeszkodziliśmy. - Kiyoshi wskazał palcem na ręcznik.<br />
- Tak... - mruknęłam, otwierając szerzej drzwi, by wszedł do środka. Przy kim jak przy kim, ale przy Miyajim nie krępowałam się wcale a wcale. Był dla mnie jak starszy brat i to sprawiało, że ufałam mu bezgranicznie.<br />
- Zaraz, przeszkodziliśmy? - powtórzyłam, gdy dotarło do mnie jego dalsze słowa. Zanim jednak Miyaji zdążył cokolwiek dodać, zza jego pleców wychylił się Takao, trzymając na rękach małego, biało-rudego kota.<br />
- Przepraszamy za najście! - Kazunari uśmiechnął się ciepło.<br />
- Taka...<br />
- Bakao! Zamknij oczy! - Miyaji stanął prosto przede mną, rozpościerając ramiona i zasłaniając mnie.<br />
- Ano... Co ty wyprawiasz, Kiyoshi? - zapytałam, stukając delikatnie palcem przyjaciela w plecy.<br />
- Jesteś w ręczniku, głupia! Nikt nie powinien cię takiej widzieć! - Miyaji zerknął na mnie zza ramienia, przybierając przy tym naprawdę zły i zirytowany wyraz twarzy.<br />
- Heee?! W ręczniku?! Nie musisz się krępować, Hiroki-saaan! - Takao szukał luki w "murze" Kiyoshiego, jednak ten skutecznie utrudniał mu pole widzenia.<br />
- Takao, skąd masz tego kotka? - zapytałam nagle, wychylając się lekko zza pleców Kiyoshiego. Kazunari od razu pobłądził wzrokiem na moich mokrych, nagich ramionach, z których swobodnie spływały krople wody, dopóki nie wsiąkały w ręcznik, zakrywający moje ciało od piersi do połowy ud. Pierwszoklasista od razu oblał się rumieńcem.<br />
- Kretynie! Nie myśl o nieprzyzwoitych rzeczach! - Kiyoshi lekko uderzył kouhaia w głowę.<br />
- A ty nie prowokuj go i idź się ubrać! - Miyaji w jednej chwili złapał mnie za ramiona i pchał w stronę łazienki.<br />
- Kiyoshiii... Powinieneś raczej rozbierać dziewczynę, a nie kazać jej się ubrać, wiesz? - mruknęłam. Wtedy poczułam, jak Miyaji mocniej zaciska palce na moich ramionach. Trochę to nawet zabolało.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEM5Llrqw7p770oX9QvvKLgvUBp3-vjnRqc5dY6o5290OfEnwPXsb6iU0ZtBC4yVXHziKzkMmo4tldESW3bkr5-1UDyrC0gXDcyimuub78PJq-fkdleKBR9YI3ZeagjdjSIvvEKzHX1Qk/s1600/tumblr_mvws25tj1I1qckkfko1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEM5Llrqw7p770oX9QvvKLgvUBp3-vjnRqc5dY6o5290OfEnwPXsb6iU0ZtBC4yVXHziKzkMmo4tldESW3bkr5-1UDyrC0gXDcyimuub78PJq-fkdleKBR9YI3ZeagjdjSIvvEKzHX1Qk/s200/tumblr_mvws25tj1I1qckkfko1_500.gif" width="200" /></a>Dopiero po chwili do mnie dotarło, że nie powinnam była tego mówić.<br />
Kiyoshi naprawdę nie jest tego typu chłopakiem. A rok temu miał nawet trochę problemów przez to, że nie dał się zaciągnąć swojej ówczesnej dziewczynie do łóżka.<br />
Kiyoshi puścił mnie przed drzwiami do łazienki. Odwróciłam się do niego twarzą, ściskając w dłoni ręcznik, by nie zsunął się z mojego ciała.<br />
- Przepraszam, nie chciałam tego powiedzieć - wyszeptałam, unosząc głowę do góry, by spojrzeć w oczy Kiyoshiego. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to jego duże rumieńce. W sumie nie dziwne, że go to zawstydziło. W tym świetle widziałam też to, iż gdy był zawstydzony, jego nos robił się lekko czerwony. Wyglądało to naprawdę uroczo.<br />
- Mamy do ciebie pewną sprawę, więc gdybyś mogła szybko się ubrać... - Miyaji odwrócił ode mnie wzrok. Zrobiłam dwa kroki w tył, przekraczając próg łazienki i zniknęłam za drzwiami. Co to do cholery było... Szybko wytarłam ciało i włosy ręcznikiem, po czym ubrałam się w coś wygodnego. Słyszałam co jakiś czas ciche śmiechy, uniesiony głos Miyajiego i Takao. Gdy tak się przysłuchałam to dotarło do mnie, że Kazunari ma naprawdę śliczny głos.<br />
- Więc, jaki jest cel waszej wizyty? - zapytałam wychodząc z łazienki. Zawiesiłam ręcznik na karku i usiadłam na dywanie, gdzie Takao bawił się z przyniesionym kotem.<br />
- Wracaliśmy z Shin-chanem z restauracji. I tak jedziemy, jedziemy i nagle przed koła wskakuje mi mały kot. Zatrzymuję się, by go nie potrącić. Shin-chan oczywiście wkurzony, bo uderzył się plecami o ściankę rikszy. Nie wyglądał na to, by się zgubił, ani jakby miał właściciela. Wziąłem go więc pod kurtkę i po odwiezieniu Shin-chana do domu, wróciłem do siebie. Myślałem, że mogę go trzymać w domu, ale mama powiedziała, że ojciec ma uczulenie... Dzwoniłem więc do znajomych czy nie chcą przygarnąć zwierzaka, ale nikt nie chciał. Więc napisałem do Miyajiego-san. On także nie może się nim zająć bo ma psa. Kazał mi przyjść i tak znaleźliśmy się tutaj... Chodzi o to czy... em... Hiroki-san, nie chcesz może przygarnąć tego kota? - Takao spojrzał swoimi bystrymi, niebieskimi tęczówkami na moją twarz.<br />
- Ja? - wskazałam na siebie palcem.<br />
- Nie mogę go wziąć, bo będzie się gryzł z Dango, ale pomyślałem, że skoro i tak mieszkasz tu sama, to musi ci być trochę smutno. - Kiyoshi przeczesał dłonią swoje blond włosy.<br />
- Ale nie wiem czy dam radę się nim zająć - skwitowałam od razu, zerkając na zwierzaka, który podążał wzrokiem za dłonią Takao.<br />
- Pomożemy ci! Chodzi tylko o to, by miał dach nad głową! - Kiyoshi uklęknął na dywanie obok mnie. Przymknęłam na chwilę oczy i westchnęłam.<br />
- No dobrze! Dobrze... Wezmę go.<br />
- Jaka ulgaaa... - odetchnął Takao.<br />
- Ma w ogóle jakieś imię? - zapytałam, spoglądając na blondyna.<br />
- Jeszcze nie. Nazwij go jak chcesz.<br />
- Jak chcę? To może... Tarasij?<br />
- Tarashi? - powtórzył przechylając glowę Takao.<br />
- Nie Tarashi, tylko TarasIJ! T-A-R-A-S-I-J.<br />
- Czy to rosyjskie imię? - spytał Kiyoshi. Kiwnęłam tylko głową. Nieważne jak starali się dokładnie wypowiedzieć to imię, przyszło im to bardzo trudno. Dlatego kot został nazwany Tarashi, w skrócie - Tara.<br />
Panowie opuścili mój dom, pozostawiając mnie sam na sam ze zwierzakiem.<br />
- Zostaliśmy sami, Tara. - kot przyszedł pod moje nogi, otarł się o nie i cicho miauknął.<br />
- Jesteś głodny, prawda? - uśmiechnęłam się pod nosem. Ukucnęłam przy zwierzaku i delikatnie pogłaskałam go za uszami.<br />
- Witaj w domu.<br />
<br />
Po podaniu kawałka kurczaka zwierzakowi i nalaniu do miski mleka, usiadłam do biurka, chcąc trochę się pouczyć. Bądź co bądź nie byłam żadnym orłem i musiałam się postarać.<br />
Dochodziła już 22, kiedy z rytmu nauki wybił mnie dźwięk przychodzącego na telefon e-maila. Od razu po niego sięgnęłam.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Dobry wieczór. Wybacz, że przeszkadzam. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Czy znalazłabyś jutro odrobinę czasu? </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Chciałbym Cię jutro zabrać w pewno miejsce. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Czekam na Twoją odpowiedź.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Midorima Shinatro</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
- Tsk - syknęłam. Czemu do cholery pisze tak oficjalnie... Musiałam jednak przyznać, że wiadomość od niego bardzo mnie ucieszyła. W środku zrobiło mi się ciepło, a nim się obejrzałam, uśmiech wskoczył na moją twarz.</div>
<div style="text-align: left;">
Zaraz zaraz... Shin chce mnie jutro gdzieś zabrać?! C-czy to randka?! Jeśli tak, to dlaczego nie zaprosił mnie osobiście? Może się wstydził? </div>
<div style="text-align: left;">
Cokolwiek by to nie było, fakt był jeden: Shin zaprosił mnie jutro na wspólne wyjście. Oczywiście nie zamierzałam mu odmówić! Co go w ogóle tak nagle naszło? Gdzie się podziało jego typowe dla tsundere zachowanie?</div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Oczywiście, znajdę dla Ciebie odrobinę czasu.</span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Mogę wiedzieć, gdzie chcesz mnie jutro zabrać? </span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Jeśli jest to jednak indywidualny, koszykarsko-siatkarski trening to sobie odpuść. </span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Nie mam też ochoty na Twoje głupie gierki, więc jeśli planujesz coś złośliwego - daj spokój.</span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Tsukishima Hiroki</span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Nie planuję niczego, co sprawiłoby Ci przykrość.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Chcę tylko, byś miło spędziła wieczór. To wszystko. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Ale nie powiem Ci, gdzie Cię zabieram.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Nie osądzaj mnie tylko o coś nieprzyzwoitego... </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Chcę Ci wynagrodzić to, że zostawiłem Cię samą z Kise, gdy uwinąłem się do szatni. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Przepraszam.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>I dziękuję.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Midorima Shintaro</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>P.S. Mogłabyś jutro ubrać coś bardziej odświętnego?</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ale Shin, nic się nie stało! Kise to naprawdę miły człowiek!</span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Tylko zaczął wygadywać głupoty...</span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Niemniej jednak cieszę się, że chcesz mnie gdzieś zabrać ^^</span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Mogę zadać Ci tylko jedno pytanie?</span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Dlaczego nie zapytasz o to osobiście?</span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">I za co mi dziękujesz?</span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Tsukishima Hiroki</span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">P.S. Mogłabym...</span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><i>To już dwa pytania, nanodayo.</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><i>Właściwie trzy.</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><i>Szczerze mówiąc, nie wiem, czy chcę Ci odpowiedzieć na nie przez wiadomość.</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><i>Jest to trochę... krępujące.</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><i>Bądź gotowa na 17. </i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><i>To nie jest nic dużego, więc nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego.<br />Ale muszę powiedzieć Ci coś ważnego...</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><i>Midorima Shintaro</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Nie wyobrażam!</span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ech... No dobrze. Będę gotowa na czas.</span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Hiroki Tsukishima</span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: lime; font-family: Times, Times New Roman, serif;"><i>W takim razie - do zobaczenia.</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: lime; font-family: Times, Times New Roman, serif;"><i>I spokojnej nocy, Hiroki.</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: lime; font-family: Times, Times New Roman, serif;"><i>Shin</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">G-głupek! Co on sobie wyobraża! Niby to tylko wiadomość, kilka liter, jednak to wystarczyło, bym zrobiła się cała czerwona. Gdyby tylko Shintaro był taki zawsze...</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Co go w ogóle naszło? </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Teraz nie mogłam doczekać się następnego dnia! Przycisnęłam telefon do piersi uśmiechając się pod nosem. Zerknęłam znowu na ostatnią wiadomość... Shin. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Mój Shin... On... Będzie mój.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Okay... Nie wiem co tu się porobiło xD W każdym razie, Hiroki ma kota, a Midorima chyba pogodził się ze swoim słodkim zdrobnieniem *-* NO I GDZIE JEST JEGO TSUNDERE ZACHOWANIE?!</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Grrr! </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">O, ale chciałam tylko powiedzieć, że jeszcze około 8/10 rozdziałów i dobrnę do końca *-* Aż sama jestem zdziwiona, że tak szybko poszło!</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Spokojnie, możecie szykować się na rozwój akcji. Po następnym rozdziale trochę przeskoczę czas, więc nie zdziwcie się, jeśli nagle pojawi się napis "dwa miesiące później".</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Dziękuję i do napisania ♥ </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">P.S. Wybaaaacznie literówki. Nie mam siły tego sprawdzać *-*</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
Minniehttp://www.blogger.com/profile/12018731508998509838noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7711495039591973160.post-1648997176417262142016-02-25T04:25:00.002+01:002016-02-27T01:18:32.951+01:00Waleczny jak lew - Rozdział IXWodnik uplasował się dzisiaj na trzecim miejscu w rankingu Oha Asa. Dla mnie i mojej drużyny to dobra wiadomość zważywszy na fakt, że rak jest drugi. Mam większe szczęście niż Kuroko, którego najbardziej się obawiałem i o ile w Seirin nie ma żadnego lwa, o tyle mamy przewagę. Ponadto całe Shutoku wspiera sprzyjający mi los. Starają się, bym czuł się pewny i zrobią ku temu wszystko. W końcu nie zawahali się ani na moment, kiedy tylko Takao przytargał do szatni Tsukishimę. Od razu usadzili ją na ławce, bym tylko miał obok siebie najbardziej kompatybilną dzisiaj osobę. Nie przewidzieli jednak tego, że obecność Tsukishimy na ławce będzie mnie bardziej rozpraszać niż wspierać. W końcu... To Tsukishima.<br />
Byłem pełen podziwu i szacunku do Kuroko. Niemniej jednak uważałem, że popełnił największy błąd w życiu, kiedy po gimnazjum wybrał tak słabą drużynę jak Seirin. Wszyscy zawodnicy Pokolenia Cudów bez problemu dostali się do liceów, gdzie koszykówka jest przodującym sportem. Kaijo, Akademia Too, Yosen, Shutoku i Rakuzan - to drużyny, które w każdym roku walczą o podium. Seirin? Są stosunkowo nową drużyną i nie odnoszą żadnych sukcesów.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrHsLhyphenhyphenG8yE0UKrOXqldZ0Hv39TitvS2RUGI4qqlxV3beZR0GlI7GQJXJrBjDqoT2uYGutsn6pThFx6q5OdvZDFipZp2NocDyoZB8qHtDjlrdf4fKR8mCGLcHlDZyxW_JNOfKpSGgAfB4/s1600/tumblr_mvak955bZ01sz6ufao1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrHsLhyphenhyphenG8yE0UKrOXqldZ0Hv39TitvS2RUGI4qqlxV3beZR0GlI7GQJXJrBjDqoT2uYGutsn6pThFx6q5OdvZDFipZp2NocDyoZB8qHtDjlrdf4fKR8mCGLcHlDZyxW_JNOfKpSGgAfB4/s320/tumblr_mvak955bZ01sz6ufao1_500.gif" width="320" /></a>- Nie sądziłem, że uda wam się zajść tak daleko, Kuroko. - Poprawiłem okulary, patrząc z pewnością na Tetsuyę, który stał przede mną.<br />
- Daliśmy z siebie wszystko by tu być, Midorima-kun. Drużyna Seirin, jest taką, która gra zespołowo. Jestem pewien, że zajdziemy jeszcze wyżej.<br />
- Jeśli myślisz, że gra zespołowa wystarczy, by wygrać, to się mylisz, nanodayo. Mogłeś podjąć lepszą decyzję, taką, która da ci zwycięstwo. Chodź, Kuroko. Pokażę ci, jak niedorzeczny był twój wybór. - Odwróciłem się, zerkając jeszcze zza ramienia na Tetsuyę, który jednie kiwnął głową. Cicho westchnąłem. Już chciałem ustawić się po swojej stronie, kiedy nagle poczułem, jak ktoś łapie mnie za ramię.<br />
- Midorima Shintaro, prawda? - jednym ruchem ręki zdjąłem ze swojego ramienia dłoń koszykarza Seirin.<br />
- Tak, a ty to kto? - zapytałem. Oczywiście wiedziałem, kim on był... Słyszałem za plecami ciche parsknięcie Takao i jego cichy szept "Skąd u ciebie ta duma Shin-chan?"<br />
Wtedy chłopak wyciągnął do mnie rękę.<br />
- Uścisk dłoni? - cicho westchnąłem. Podałem dłoń koszykarzowi, jednak ten zamiast ją uścisnąć, napisał na niej swoje imię, nazwisko oraz numer markerem.<br />
- Taiga Kagami. Dobrze ci radzę: zapamiętaj to imię, bo zamierzam cię dzisiaj pokonać. - Z pewnym uśmieszkiem odsunął się i wrócił na swoją połowę. Kliknąłem językiem i szybko podbiegłem do ławki rezerwowych.<br />
- Są mokre chusteczki? - zapytałem, sięgając do torby. Może sam jakieś miałem...<br />
- Proszę. - Usłyszawszy cichy, spokojny i przejęty głos Tsukishimy, spojrzałem na nią. Wziąłem od niej jedną, nawilżoną chusteczkę i starłem z dłoni napis.<br />
- Midorima-kun, dobrze się czujesz? - spojrzałem na trenera. Kiwnąłem twierdząco głową.<br />
- Tak, dzisiaj czuję się wyjątkowo dobrze. - stwierdziłem pewnie. Poprawiłem jeszcze okulary, po czym szybko wróciłem na boisko.<br />
<div>
Rozbrzmiał pierwszy gwizdek sędziego i całkowicie skupiłem się na meczu. Chcąc nie chcąc, musiałem przestać myśleć o Hiroki. Wszystkie myśli skierowałem na ten mecz.</div>
<div>
Kapitan jako pierwszy zagarnął piłkę, dzięki czemu mogliśmy wyprowadzić akcję. Momentalnie znaleźliśmy się na połowie przeciwnika. Takao chwilę kozłował piłkę, lustrując wzrokiem ustawienie zarówno swojej, jak i drużyny Seirin. Szukał luki. Szybko jednak dostrzegł to, że wyrwałem się z krycia dzięki zasłonie kapitana i bez wahania podał mi piłkę. Mogłem zrobić tylko jedną rzecz: zdobyć 3 punkty. Ze spokojem przyjąłem pozycję po czym wyrzuciłem piłkę w górę. </div>
<div>
- Takao, wracamy do obrony. - powiedziałem, odwracając się.</div>
<div>
- Shin-chan.... Jeśli teraz spudłujesz to mi też się dostanie. - rozgrywający cicho westchnął, biegnąc obok mnie.</div>
<div>
- Nie bądź głupi. Przecież wiesz, że nigdy nie pudłuję. - w tym momencie, piłka po długiej fazie lotu wpadła do kosza, zmieniając wynik na naszą korzyść. Obie drużyny przeniosły się na naszą połowę. Teraz to Seirin byli przy piłce. Moim zadaniem w dzisiejszym meczu, było krycie Kagamiego. Nie do końca wiedziałem, czego mam się po nich spodziewać, jednak po sparingu jaki odbyli z Kaijo, gdy pokonali Kise byłem pewny, że nie jest to przeciwnik, którego powinienem lekceważyć. <br />
Pierwsza połowa kwarty to był praktycznie pokaz rzutów za trzy punkty. Wszystkie piłki, jakie odzyskaliśmy przechodziły przez moje ręce, zanim na dobre wylądowały w koszu.<br />
Przy stanie gry 18:7, trenerka Seirin wzięła czas. Wszyscy zbliżyliśmy się do naszej ławki. Wysłuchaliśmy wskazówek trenera, który tak właściwie nie mówił niczego odkrywczego.<br />
- Ano... - Pomiędzy Takao a trenera wcisnęła się Tsukishima. Co ona znowu kombinuje?<br />
- Mogę coś dodać? Myślę, że to zadziała na zwiększenie znaczne różnicy w pierwszej kwarcie i przejęcie prowadzenia w drugiej - Zaczęła nieco nieśmiało. Cóż, nie wątpiłem w zdolności analityczne Tsukishimy. Szczerze mówiąc, to nawet podziwiałem jej zdolność do czytania i przewidywania gry, ale czy to działa również w koszykówce? W końcu jest siatkarką i to siatkówce poświęca najwięcej czasu.<br />
- Proszę - trener bez wahania oddał głos Hiroki. Zmarszczyłem brwi. Czy ona naprawdę miała u wszystkich taki autorytet?!<br />
- Shin, dobrze by było, gdybyś do końca tej kwarty starał się rzucać trójki jeszcze z połowy Seirin. Rzutami ze swojego boiska zaskoczysz ich w drugiej. Trochę czasu minie, zanim zorientują się, że długo szykujesz się do rzutu. Musisz wyczuć ten moment, kiedy zaczną to ogarniać. Powinieneś być szczególnie czujny. Takao, gdybyś mógł podawać piłki do Miyaji'ego... Ich kapitan, wciąż ma problem z jego szybkim i mijającym dryblingiem, więc można podtrzymać to jakiś czas. Kiyoshi, po otrzymaniu piłki po prostu wpakuj ją do kosza. Otsubo i Kimura, starajcie się robić miejsce Miyajiemu. Takao i Shinowi. Szczególnie, Kimura, nie pozwól, by krycie na Shinie utrudniało mu rzuty. Gdy Shin rzuci, musicie być pod koszem. W razie niepowodzenia rzecz jasna. Gdy jednak piłka już wpadnie, nie cofajcie się całkowicie na swoją połowę. Balansujcie przy linii. Ich rozgrywający ma sokole oko. Widzi na boisku więcej niż zwykły gracz. Dlatego Takao, to twój interes by być o krok przed nim. Kagami z Kuroko jeszcze nie zaczęli współpracować, jeśli jednak tak się stanie, to zmieniacie krycie. Takao zajmie się Kuroko. I starajcie się przenosić akcję na lewą flankę. Seirin mniej się na niej skupia. Poza tym, Shin, nie zapominaj, że świecisz nie tylko w rzutach za trzy. Dlatego kryjesz Kagamiego, nie zapominaj o tym. - Tsukishima dobrze wiedziała o czym mówi. Słuchając jej odnosiłem wrażenie, jakby przestudiowała nie tylko mnie, ale i całe Shutoku oraz Seirin. Może nie są to jakieś nowe rzeczy, jednak wyciągała na wierzch małe szczegóły, które naprawdę mogą nam pomóc.<br />
- Stan gry na koniec tej kwarty, wedle planu, powinien wskazywać około 20 bądź 24 punktów przewagi nad Seirin. - Tsukishima naprawdę jest wyjątkowa. Gdyby była naszym menadżerem, może naprawdę bylibyśmy w stanie odnieść jeszcze więcej zwycięstw?<br />
- Dziękujemy, Tsuki-san! Teraz, Shutoku! Pokażmy im naszą koszykówkę! - Otsubo zagrzał nas do dalszej walki. Wychodząc po krótkiej przerwie odnosiłem wrażenie, jakby całe Shutoku było bardziej skupione. Każdy dokładnie wiedział, co miał robić. Przydzielenie zadania każdemu z osobna naprawdę wprowadziło do nas spokój. Co jednak nie zmieniło faktu, że sam miałem bardzo mieszane uczucia. Aura wokół Seirin była zupełnie inna niż na początku. Odnosiłem wrażenie, jakby wciąż nie wyciągnęli swojego asa z rękawa. Jeśli jednak tym asem był Kuroko, nie przewidzieli jednego - nie jest tutaj niewidoczny.<br />
<br />
[...]<br />
<br />
Do 7 minuty pierwszej kwarty mieliśmy widoczne prowadzenie 18 punktami. Było tak, jak przewidywała Tsukishima. Seirin rzeczywiście nie pilnowało tak bardzo swojej lewej strony i zaczęliśmy to wykorzystywać. Czułem jednak, że moje ustawianie się przy linii środkowej nie wystarcza i sprawia mniej kłopotu drużynie Seirin. Oni sami zresztą wprowadzali swój plan w życie. Podwoili na mnie krycie, ale to nie przynosiło żadnego efektu. I tak rzucałem za trzy i tak.<br />
- Twoje rzuty są naprawdę niesamowite, Midorima. Ale nie lekceważ światła. - Światła? Ach, tak... Światła. Prychnąłem i spojrzałem na Kagamiego.<br />
- Rozumiem, że Kuroko to twój cień? To było do przewidzenia, nanodayo. Nie licz jednak na wiele, dobrze ci radzę. Niestety tutaj sztuczki Kuroko nie podziałają. - Powiedziałem pewnie. Wiedziałem, że Takao dostarczy teraz do mnie piłkę, tak też się stało. Ze spokojem ją przyjąłem.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1E4jmQHZzhRrFgxQvWUAhUdaHUMzqvgXNX1f612ZHGmdV8CdQ4VJ21N6ixzvO181M2G0-6cUVHqN-V0sw1xWPjtWHfDWS63Pl0QB7BrOaxhjSAA5ItrG9p_fQMDoFRCJL-whdQd8Gydk/s1600/Midorima.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1E4jmQHZzhRrFgxQvWUAhUdaHUMzqvgXNX1f612ZHGmdV8CdQ4VJ21N6ixzvO181M2G0-6cUVHqN-V0sw1xWPjtWHfDWS63Pl0QB7BrOaxhjSAA5ItrG9p_fQMDoFRCJL-whdQd8Gydk/s320/Midorima.gif" width="320" /></a>- I zapamiętaj, że nie tylko rzucanie za trzy punkty jest moim zadaniem. - Zmarszczyłem brwi. Kagami był gotowy wyskoczyć i podjąć próbę zablokowania mojego rzutu. <br />
Wykorzystałem więc chwilę jego błędu, przedryblowałem go i z bezpiecznej dla siebie pozycji rzuciłem. Bezpiecznej... Tak, to dobre słowo. Zaczynałem czuć, że Kagami z każdą próbą skacze coraz wyżej. Niedługo być może będzie w stanie chociaż trącić piłkę? To był ten moment, o którym mówiła Tsukishima. Moment, w którym powinienem przymierzać się do dalszych rzutów. Zastanawiała mnie jednak jedna rzecz - dlaczego Kuroko wciąż nie współpracował z Kagamim? Widoczność Kuroko ma swój limit czasowy. Pewnie będą chcieli skorzystać z niego w drugiej połowie.<br />
Po zdobyciu kolejnych 3 punktów, gra przeniosła się na naszą stronę. Piłkę miał rozgrywający Seirin. Skupiłem się na kryciu Kagamiego. Nagle do jego rąk dotarło podanie. Skąd?! Ten od razu się odwrócił i wsadem wrzucił piłkę do kosza. Nie zdążyłem go zablokować.<br />
- Być może sztuczki Kuroko nie podziałają, ale ja także mam parę ciekawych rzeczy do pokazania. - Kagami z przepełnionym pewnością uśmieszkiem spojrzał na mnie. Zmarszczyłem brwi i kliknąłem językiem. Kimura podszedł pierwszy do piłki i wyrzucił ją prosto do Takao. Kiedy on był przy piłce, czułem się nadzwyczaj spokojny. Jednak gdy rozejrzałem się po boisku dotarło do mnie, że Seirin zmienili krycie. Jednak nam, poszło to na rękę. Bardziej skupili się w trumnie, nie kryli indywidualnie. Zgłupieli? Przecież dla mnie to idealna okazja do zdobycia punktów i oni dobrze o tym wiedzieli!<br />
Takao już był gotowy, by podać do mnie piłkę. Już ją wyrzucił i nagle... Zmieniła ona kierunek! Wyleciała na naszą połowę, a zanim w ogóle się zorientowałem, Kagami już był przy piłce. Szybko ruszyłem by zablokować jego rzut. Tuż przy koszu wyskoczyłem i wyciągnąłem rękę. Cholera, za późno!<br />
Dopiero teraz zaczął się pokaz Kuroko - Kagami. Dokładnie w ostatnich sekundach pierwszej kwarty.<br />
<br />
- Bakao, czy ty zgubiłeś z widzenia Kuroko?! - Miyaji uderzył zaczepialsko Takao w tył głowy. Ledwo co zeszliśmy na przerwę, a ten już oberwał...<br />
- Itee... Nie, nie zgubiłem. Na chwilę o nim po prostu zapomniałem. - szatyn przyłożył do ust bidon i napił się zimnej wody.<br />
- Miyaji-kun, miejże trochę szacunku do młodszych. - trener skrzyżował ręce na piersi i cicho westchnął.<br />
- Mniejsza z tym. Jest tak, jak przewidziała Tsukishima-san. Mamy 22 punktową przewagę nad Seirin. Jednak widząc to, co się dzieje nie sądzę, że będziemy w stanie ją utrzymać. Szczególnie, że zaczęliśmy odczuwać misdirection. Takao, tak jak było mówione, kryjesz Kuroko. Gdy zorientują się, że go widzisz, pewnie posadzą go na ławce. W końcu straci swoją przydatność. - Trener podawał nam ostatnie wskazówki. Słuchałem go jednym uchem. Skupiałem się raczej na tym, co powinienem poprawić, jak zagrać, jak przyjąć piłkę...<br />
- Shin? - nagle usłyszałem miękki głos Tsukishimy, obok której na chwilę przysiadłem. Nawet nie zwróciłem uwagi, gdzie usiadłem!<br />
Odwróciłem głowę w jej stronę i uniosłem pytająco brew.<br />
- Nie myśl za dużo. Po prostu graj. Trzymaj jednak Kagamiego na dystans. Sam chyba zauważyłeś, że skacze coraz wyżej... - Upiłem łyk wody, po czym przetarłem białym ręcznikiem kark.<br />
- Tsukishima... Kiedy środkowy jest niższy niż jego przeciwnik, jak ma go zablokować? - zapytałem nagle, nie patrząc na szatynkę.<br />
- Hę? Czemu cię to teraz intere...<br />
- Po prostu mi odpowiedz. - powiedziałem stanowczo, spoglądając na nią kątem oka.<br />
- Kiedy środkowy jest niższy, to po prostu wystarczy, jeśli wstrzyma się chwilę z wyskokiem. To są milisekundy. Niższemu środkowemu zajmie więcej czasu doskoczenie do najwyższego punktu niż wysokiemu. Siłą rzeczy, kiedy wyskoczy później będzie się wznosił wtedy, kiedy wyższy będzie opadał. Tak mniej więcej sobie radzą... - Potrzebowałem teraz tej wiedzy. Dobrze, że Tsukishima tutaj siedziała.<br />
- W ogóle... - gdy już się zbierała, żeby coś dodać, odwróciłem się do niej, przy okazji delikatnie szturchając ją kolanem. Szczerze mówiąc, bawiło mnie jej zawstydzenie, kiedy lekko się odsunęła. Chciałem, by była przy mnie pewniejsza i się nie wstydziła. Z drugiej strony, było to cholernie urocze...<br />
Nie! Midorima! Skup się na meczu! A Tsukishima to tylko koleżanka, do jasnej anielki! K-która ma naprawdę ładne, pociągające wargi! I oczy! I dłonie! I mały, słodki nosek!<br />
Biłem się z myślami. Przestałem dopiero, gdy dziewczyna chciała dokończyć wątek.<br />
- Twój przyjaciel siedzi na widowni. - Tsuki skinęła głową na jeden z sektorów.<br />
- Oj! Midorimacchi! Midorimacchi! Tutaj! Kurokocchi! Ała... Senpai, to bolało... - Kise! Kliknąłem językiem, gdy zobaczyłem tego głośnego głupka na widowni. Kiedy jednak przyjrzałem się bliżej miejscu, w którym siedział dotarło do mnie, że praktycznie miejsce dalej siedział Oikawa. Po co on tutaj? Przecież żadna drużyna z Tokio nie grała teraz z nimi meczu, a wczoraj przecież wygrali sparing z Karasuno... Chociaż z drugiej strony, Miyaji to jego dobry przyjaciel. Może przyjechał po prostu popatrzeć?<br />
Bądź co bądź, obecność Oikawy była nie na rękę zarówno mi, jak i Tsukishimie. Nie mogłem jej jednak tego pokazać. Nie może wiedzieć, że mam z nim cokolwiek wspólnego.<br />
Po całej hali rozbrzmiał gwizdek sędziego, który kończył przerwę pomiędzy kwartami.<br />
<br />
Dopiero teraz tak na dobrą sprawę zaczynał się pokaz Kuroko - Kagami, Cień - Światło. Udało im się zmniejszyć różnicę punktową, jednak wtedy Takao przestał się bawić. Po prostu przerywał podania Kuroko, widział go. Jego siła polegała na tym, że potrafił odwrócić czyiś wzrok, znikał, był niewidoczny. Jednak grając przeciwko komuś, kto widzi nie tylko ciebie, ale też wszystko inne dookoła nie masz szans.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZCa8Y6crE12lKdhWLepdoTEEFPuXVE6MpAideeNXMgoFFv3be9OCl4TNOurbCc4ylaMB9jQPjUQJaDmQYanXJ4zn2_67S4emyzfMu2U44UhsQ2JNpi6JUyQDWz4WqOhKwRZi0M8ION6Y/s1600/tumblr_static_tumblr_static_4m8kyvyov3i88go4gswgs488c_640.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZCa8Y6crE12lKdhWLepdoTEEFPuXVE6MpAideeNXMgoFFv3be9OCl4TNOurbCc4ylaMB9jQPjUQJaDmQYanXJ4zn2_67S4emyzfMu2U44UhsQ2JNpi6JUyQDWz4WqOhKwRZi0M8ION6Y/s320/tumblr_static_tumblr_static_4m8kyvyov3i88go4gswgs488c_640.gif" width="320" /></a>Takao posiadał jastrzębie oko. Miał o wiele szersze pole widzenia na boisku niż rozgrywający Seirin, posiadający sokole oko. Ponadto, jego umiejętności spokojnie pozwalały na to, by wyrwać się spod krycia Izukiego i podać piłkę do mnie, Miyaji'ego lub Otsubo.<br />
Sam miałem jednak problem z tym, że krył mnie Kagami.<br />
- Głupi jesteś myśląc, że będziesz pilnował mnie wystarczająco dobrze. - Rzuciłem w pewnym momencie do 10 Seirin i cofnąłem się na swoją połowę. Zdziwiony Taiga chyba nie do końca wiedział, co się dzieje, więc nie zbliżał się za bardzo. Takao dobrze wiedział, komu należy podać piłkę.<br />
Gdy okrągły przedmiot w jednej chwili znalazł się w mojej dłoni, bez wahania przyjąłem pozycję do rzutu.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEib-48s0EzB89bs0CM5zoz6YHif7xFwKB49LvtMNljVOUcgpNXRElflBY2sg_hSnkhlCWGh4HnnN45u4zB8xCllP9eTrzVdjpVmquqihEiTKCdCLz-teOhME7FbCqFTuCftCDBHpwKWwN8/s1600/d393b136efe9.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEib-48s0EzB89bs0CM5zoz6YHif7xFwKB49LvtMNljVOUcgpNXRElflBY2sg_hSnkhlCWGh4HnnN45u4zB8xCllP9eTrzVdjpVmquqihEiTKCdCLz-teOhME7FbCqFTuCftCDBHpwKWwN8/s320/d393b136efe9.gif" width="320" /></a>" Naprawdę zamierza rzucać z tak daleka?", "Przecież to niemożliwe, by trafił!" Na trybunach wzniosła się wrzawa. Sam natomiast pełen skupienia lekko ugiąłem kolana, w głowie wyliczyłem z jaką siłą i na jaką wysokość powinienem rzucić. Potem wyskoczyłem i zwyczajnie wypuściłem piłkę z rąk.<br />
- Trzy punkty to za mało za taki piękny rzut, Shin-chan. - Takao uniósł kciuk do góry i uśmiechnął się do mnie. Sam jedynie poprawiłem okulary, cicho wzdychając.<br />
Całe Seirin było poruszone tym, że moje rzuty nie sięgają tylko połowy boiska. Potrafiłem trafić z każdej pozycji. Zerknąłem kątem oka na Kagamiego. Czy on... Uśmiechał się?<br />
Nie zwiastowało to niestety niczego dobrego.<br />
<br />
Trzecią kwartę zaczynaliśmy wynikiem 38:31 dla nas. Kuroko usiadł na ławce. Trenerka Seirin pewnie wciąż szukała luki w naszej grze. Brak Kuroko jednak nie dawał nam od razu wygranej. Mieliśmy przewagę punktową, jednak Seirin pod żadnym pozorem nie odpuszczało. Coraz ciężej pilnowało mi się Kagamiego. W pewnym momencie poczuł się zbyt pewny siebie i to bardzo mnie zdenerwowało. Udało mu się minąć mnie w dryblingu, jednak niemalże od razu za nim ruszyłem. Zdenerwowany zablokowałem jego wsad i odrzuciłem piłkę, która wpadła w ręce Kimury.<br />
- Jak mówiłem wcześniej: nie myśl, że potrafię tylko rzucać. - Zmarszczyłem brwi. Udało mi się rozpracować Kagamiego. Miał słabą lewą rękę, nie posługiwał się nią dobrze, więc wsady wykonywał tylko prawą. Ponadto zawsze schodził do kosza od swojej lewej. To było wystarczająco dużo, bym mógł go blokować. Dlaczego więc tak trudno grało mi się przeciwko niemu, mimo że rozpracowałem jego grę?<br />
Teraz uruchomił się też ich rzucający obrońca i kapitan - Hyuuga. Jego rzuty faktycznie były dobre, jednak nie miały takiego zasięgu jak mój. Ponadto krycie go nie było dla Otsubo wielkim wyzwaniem. Mierzył się z nim już rok temu.<br />
Seirin mocno naciskało. Gonili wynik i trzecia kwarta zdecydowanie należała do nich. Co nie znaczyło, że nie potrafiłem przybić ich swoimi rzutami. Ostatecznie przedostatnia kwarta zakończyła się wynikiem 57:51. Ostatnią akcję wykonał Miyaji po imponującym dryblingu. To była jego specjalność.<br />
<br />
- Zmiana w drużynie Seirin! - Sędzia w 3 minucie czwartej kwarty po zdobytym przez zbiórkę Otsubo koszu zażądał zmiany.<br />
- K-Kuroko? - Takao oparł ręce na biodrach i cicho westchnął.<br />
- No naprawdę... Oni serio chcą popełnić koszykarskie seppuku? - Szatyn westchnął. Zmarszczyłem brwi. Co on kombinował?<br />
- Lekceważenie Kuroko jest ostatnią rzeczą, jaką powinieneś teraz robić, nanodayo. Lepiej miej się na baczności. - Rzuciłem ostatnie spojrzenie w stronę Takao, po czym wróciłem na swoją pozycję.<br />
Po wznowieniu gry dość szybko odzyskaliśmy piłkę. Dostałem podanie od rozgrywającego i już wzbiłem się w górę, by rzucić. Dopiero wtedy do mnie dotarło, że Kagami wstrzymał się z wyskokiem. Udało mi się jednak wyrzucić piłkę z rąk zanim ten ją tknął. Niemożliwe... Czy on...<br />
To było dokładnie to, o czym mówiła Tsukishima. Spodziewałem się, że Kagami będzie szukał podobnego sposobu.<br />
Na mojej połowie byłem tylko ja i Kagami, który już cofał się pod kosz. Narwaniec...<br />
Nagle przy moim uchu, z prędkością niesłychanie wielką przeleciała piłka. Poczułem jak wytworzony przez nią wiatr targa moje włosy. Byłem w szoku. Zanim zdążyłem się w ogóle ruszyć, Kagami złapał piłkę i wykonał wsad. Gdy spojrzałem pod kosz Seirin, dostrzegłem drobną postać z błękitnymi włosami i wzrokiem pełnym ducha walki oraz wiary. Kuroko!<br />
Tak, takie szybkie wznowienia gry z pewnością będą mogły trochę przystopować moje rzuty. Wtedy tylko ja jestem na swojej połowie, a piłka będzie w rękach Kagamiego zanim w ogóle zdążę się zorientować.<br />
- Czas dla Shutoku! - Była to już 7 minuta meczu. Do końca pozostało niewiele czasu.<br />
- Słuchajcie. Nie pozwólcie im przejmować piłki. Ich szybkie podania z jednego końca są dobrze przemyślane i to stopuje trójki Midorimy. Rzut z końca może się przydać tylko i wyłącznie na samej końcówce. Ale wtedy wszyscy będą musieli pokładać całą swoją wiarę i mieć pewność, że Midorima trafi...<br />
- Zawsze trafiam. - mruknąłem pod nosem.<br />
- Póki co, zastosujemy inną technikę. Tsukishima słusznie zwróciła przed chwilą uwagę, że Kagami ma pewność, iż dostanie podanie od Kuroko. Ale kryje go Takao, więc ma ograniczone pole popisu. Teraz jednak zmieńmy krycie. Takao widzisz piłkę, więc będziesz krył Kagamiego. Teraz musisz przejąć piłkę przed Kagamim. Midorima zajmie się Kuroko. Gdy przejmiesz piłkę, po prostu podasz. Midorimie. Kuroko będzie obok niego, więc nie ma szans na to, by szybko wrócił na swoją połowę. Do tego tylko Otsubo będzie stał na zbiórce. Kimura zajmie się środkiem. Miyaji, pilnuj szczególnie mocno ich kapitana. Z minuty na minutę coraz lepiej wychodzą mu trójki. - Zerknąłem kątem oka na Tsukishimę, która dalej siedziała w tym samym miejscu. Rozmawiała z Yuyą, siedzącym po jej drugiej stronie. Cholera. Nie możemy teraz przegrać!<br />
Wróciwszy na boisko czułem ogromną presję. Jeżeli teraz przegramy, nie zagramy w inter-high.<br />
Chciałem tam zagrać, dlatego musiałem zrobić co w mojej mocy!<br />
Moim zadaniem na teraz, było krycie Kuroko. Tego się najbardziej obawiałem. Jednak wierzyłem w Takao. Wierzyłem w to, że jest w stanie przyjąć podanie Kuroko. Kagami nie patrzył gdzie leci piłka. On ją miał po prostu dostarczaną do rąk. Takao tę piłkę widzi, więc jest w stanie ją odebrać.<br />
Początkowo ten plan był naprawdę dobry, jednak wtedy zawodnicy Seirin zmienili ustawienie i sposób krycia. Znowu. To nas trochę wyprowadziło z równowagi. Trochę... Bardzo.<br />
Kagami miał przewagę wzrostu nad Takao, a misdirection Kuroko na mnie działało. Kazunari jednak świetnie wywiązywał się z przejęcia podań. Do czasu, kiedy Kuroko przestał podawać do Kagamiego, a kupił się na podaniach do Hyuugi, Mitobe i Izukiego. Dzięki temu nadrobili trochę punktów. Pokazali też szybki atak całą drużyną, gdzie wymianie podań nie było końca. Wszystko działo się tak szybko...<br />
Była już 9 minuta, a Seirin potrzebowało jeszcze 4 punktów, by wygrać.<br />
- Miyaji-senpai! - Zawołał Takao, który nie bardzo miał teraz komu podać piłkę. Widział, że nie mógł mi podać, więc chciał wyciągnąć z krycia Kiyoshiego. Jednak pilnujący go Hyuuga nie dawał za wygraną. Ostatecznie Takao sam spróbował wykonać akcję. Minął Izukiego i z wyskoku rzucił piłkę do kosza. Zrobił to jednak specjalnie bo wiedział, że pod koszem czeka Otsubo. Kto jak kto, ale ten człowiek był mistrzem zbiórek.<br />
Otsubo zgarnął chybioną piłkę, jednak sam nie mógł wpakować jej do kosza. Kryjący do Mitobe doskonale czytał jego ruchy. Chciał podać ją dołem do Kimury, kiedy Kuroko z całą siłą przepchnął piłkę do przodu, wyrzucając pod nasz kosz Kagamiego. Udało mi się go dogonić. Zanim więc<br />
ten wykonał wsad, wybiłem piłkę z jego rąk. Ta doleciała do Kimury, ale szybko została mu odebrana przez Izukiego. Rozgrywający Seirin podał piłkę na bok do Hyuugi, a ten wykonał celny rzut zza linii 3 punktów. Seirin pod żadnym pozorem nie odpuszczało. Grali do samego końca, wierzyli w swoje zwycięstwo. Tsk, to było irytujące.<br />
Ostatnie 15 sekund meczu decydowało o tym, kto zostaje w rozgrywkach, a kto nie. Naszą przewagą było to, że to my byliśmy przy piłce. Nie było innego wyjścia. Musiałem dostać podanie i rzucić najważniejszą trójkę życia.<br />
13 sekunda. Takao bez wahania wycofał piłkę i wrzucił ją prosto w moje ręce. Przede mną stanął Kuroko.<br />
11 sekunda. Przyjąłem pozycję do rzutu.<br />
10 sekunda. Wyskoczyłem w górę.<br />
9 sekunda. Przede mną pojawił się Kagami i w tej samej chwili wyskoczył.<br />
8 sekunda. Wyrzuciłem piłkę z rąk.<br />
7 sekunda. Piłka wylatująca z moich dłoni lekko została trącona przez środkowy palec Kagamiego.<br />
6 sekunda. Piłka była w najwyższym punkcie lotu.<br />
5 sekunda. Piłka zaczęła opadać.<br />
4 sekunda. Piłka odbiła się od obręczy.<br />
3 sekunda. Kuroko złapał piłkę i wyrzucił ją do Kagamiego.<br />
2 sekunda. Kagami zrobił naskok. Nie wyskoczyłem wystarczająco wysoko, by go zablokować. On wciąż się wznosił. Jakim cudem?!<br />
1 sekunda... Syrena.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUI5euL2Q_-aXGdZqkWgEI-Xo23DPp2ZKon4-sxi57WJK_B304wI94OdF_psz3_Fb9KCH7RBrHWYiAo_rcSCu5XU7ekfKohnD6GJDE5w1N6X6VsZf5yrpyVE018Ne3kY786XRjbEyTBwQ/s1600/tumblr_mb78l4Ngij1qcfdsno1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="183" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUI5euL2Q_-aXGdZqkWgEI-Xo23DPp2ZKon4-sxi57WJK_B304wI94OdF_psz3_Fb9KCH7RBrHWYiAo_rcSCu5XU7ekfKohnD6GJDE5w1N6X6VsZf5yrpyVE018Ne3kY786XRjbEyTBwQ/s320/tumblr_mb78l4Ngij1qcfdsno1_500.gif" width="320" /></a></div>
<br />
- Wynikiem 76 do 75 wygrywa drużyna Seirin! - Te słowa definitywnie podkreślały naszą porażkę.<br />
- Wybacz, Midorima. Jestem lwem. - Kagami spojrzał na mnie z powagą. Po chwili jednak pobiegł cieszyć się z awansu razem z towarzyszami.<br />
N-niemożliwe! Nie dałem z siebie wszystkiego. Zacisnąłem pięść i odetchnąłem głośno. Dopiero potem zszedłem z boiska i podszedłem do naszej ławki. Wziąłem ręcznik, który od razu przerzuciłem przez ramię. Do kieszeni spodenek wsunąłem telefon.<br />
Spojrzałem na Tsukishimę, która patrzyła na mnie z naprawdę smutnym i zaskoczonym wzrokiem. Poprawiłem jedynie okulary. Takao złapał mnie za nadgarstek i pociągnął pod trybuny, gdzie stała już reszta drużyny. Ustawiliśmy się w jednym szeregu i ukłoniliśmy głowy, dziękując kibiców za wsparcie. Potem wróciłem do ławki, gdzie sięgnąłem do torby.<br />
- Idę się przewietrzyć.- mruknąłem w stronę trenera. Narzuciłem na siebie drugą koszulkę, po czym opuściłem salę. Cholera... Dlaczego przegraliśmy?! Dlaczego tak musiało się stać?! Miyaji-san, Kimura-san, Otsubo-san... Dla nich była to ostatnia okazja do zagrania w tych zawodach. Co poszło nie tak?!<br />
<a href="http://33.media.tumblr.com/9b28d044c7efe48f8bc55913ecd6851c/tumblr_n7ydfaSpyD1sajt6co5_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://33.media.tumblr.com/9b28d044c7efe48f8bc55913ecd6851c/tumblr_n7ydfaSpyD1sajt6co5_500.gif" height="144" width="320" /></a>- Pada... - wymamrotałem pod nosem. Nawet dobrze, że padało. Chłodny deszcz z pewnością pozwoli schłodzić głowę. Stanąłem w miejscu. Zamknąłem na chwilę oczy i pozwoliłem zimnym kroplom opadać na moje ciało.<br />
Nie docierało do mnie to, że odniosłem porażkę. Moją pierwszą porażkę. Więc tak to jest?<br />
Frustracja, niezadowolenie, katowanie siebie myślami, co mogłem zrobić lepiej... Jeśli tak właśnie czuje się przegrany, to nie chcę nigdy więcej oddać zwycięstwa.<br />
Stojąc dłuższą chwilę w deszczu poczułem się odrobinę lepiej. Nagle usłyszałem dzwonek telefonu. Od razu wyciągnąłem go z kieszeni i przyłożyłem do ucha. Tak szybko jak go zbliżyłem, tak szybko oddaliłem, gdy w słuchawce usłyszałem irytujący głos Momoi.<br />
- Midorin! Jak tam mecz? Wygrałeś? Przegrałeś? Które z tego?! Tetsu-kun grał? Jak mu po... - zanim dziewczyna dokończyła, po prostu się rozłączyłem. Co za irytujące babsko... Gdy ponownie zadzwonił telefon, westchnąłem i ponownie odebrałem.<br />
- Momoi, nie krzycz do słuchawki. - powiedziałem zirytowanym głosem.<br />
- Oi, Midorima, dawnośmy się nie widzieli. Z twojego tonu zgaduję, że przegraliście? Widzisz, każdy ma słabość. U mnie ten problem niestety pojawia się w tym, że jedynym, który może mnie pokonać, jestem ja sam. - Aomine... Kolejny irytujący człowiek.<br />
- Aomine, jeśli nie masz mi czegoś ważnego do powiedzenia, to daruj sobie. Mam ciekawsze rzeczy do robienia. - wycedziłem przez zęby.<br />
- Aj, nie unoś się taaak... Chcę tylko wiedzieć, kto będzie moim następnym przeciwnikiem... - Moje oczy szeroko się otworzyły.<br />
- Seirin.<br />
- No proszę! Gra przeciwko Tetsu będzie na pewno ciekawa. No cóż, dzięki Midorima! Do zobaczenia! - rozłączyłem się. Czyli następnym przeciwnikiem Seirin będzie Akademia Too...<br />
Stałem chwilę w miejscu z opuszczoną głową. Bądź co bądź - porażka boli.<br />
- Shiiiin! - Usłyszawszy wołanie, uniosłem wzrok, kierując go w stronę źródła dźwięku. Zobaczyłem Tsukishimę, która trzymając nad głową parasol podbiegła do mnie.<br />
- Nie stój w deszczu, bo się przeziębisz. Z tobą to jak z małym dzieckiem. Tylko ty masz prawie dwa metry wzrostu, a nie pół metra. Takao w ogóle za tobą musi nosić rzeczy... Czy ty w swojej torbie nosisz cegły? Trzymaj. - dziewczyna podała mi parasol. Nieco zdziwiony go wziąłem. Wtedy Tsukishima rozłożyła przerzucony przez przedramię koc i narzuciła go na moje ramiona. Spojrzałem na nią, nie potrafiąc nic powiedzieć.<br />
- N-nie patrz na mnie takim wzrokiem. Po prostu nie chcę, byś był chory... - szatynka przejęła ode mnie parasol, trzymając go wysoko nad głową, żeby deszcz nie padał na naszą dwójkę. W środku uśmiechnąłem się, widząc jej duże, czerwone oczy, które błądziły gdzieś po ziemi. Bez słowa wziąłem od niej parasolkę i okryłem jej drobne ramiona jedną częścią kocyka, jednocześnie zmuszając do stanięcia bliżej.<br />
- Przepraszam. - wyszeptałem, powoli ruszając z miejsca. Wciąż czułem się winny z powodu tej porażki i tak naprawdę tylko to zaprzątało moją głowę. Nie usłyszałem od Tsukishimy żadnej odpowiedzi. Lekko potrząsnąłem parasolem, który trzymałem w prawej ręce. Po chwili jednak poczułem delikatne dotknięcie mojej lewej dłoni. Nim się w ogóle zorientowałem, Tsukishima sama ją ujęła i splotła nasze palce. Choć opuściła głowę prawie do samej ziemi, to wiedziałem, że się zarumieniła. Uśmiechnąłem się pod nosem czule i delikatnie ścisnąłem jej dłoń. To zdecydowanie był najlepszy wyraz wsparcia, jaki mógłbym od niej dostać.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Ok, trochę sportowych zmagań. Tia... Powiedzmy, że jakoś to wyszło *-* Może choć trochę będziecie w stanie to sobie wyobrazić (oby). Stwierdziłam, że lepiej napisać to z perspektywy tej boiskowej. Dlatego pod lupę wzięłam głowę Midorimy. Aczkolwiek korciło mnie, by napisać to z perspektywy Takao *-* I chyba w ogóle będę robić streszczenia na samym końcu dla leniwych. Chciałabym pisać krótsze rozdziały... Ehh...<br />
Trochę długo, trochę ciężko, trochę błędów ^^ Przepraszam *-*<br />
I dziękuję ♥</div>
Minniehttp://www.blogger.com/profile/12018731508998509838noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7711495039591973160.post-26064071426992841792016-02-11T01:00:00.000+01:002016-02-11T01:03:24.784+01:00Szczęśliwa panna - Rozdział VIIIDelikatnie położyłam dłoń na kluczu. Byłam gotowa, by go przekręcić. Miałam jednak mieszane uczucia, bo nie wiedziałam, czego mogę spodziewać się po Shintaro. Kiedy zaczęłam w końcu myśleć, że go poznałam, okazało się, iż tak naprawdę nic o nim nie wiem.<br />
- Hiroki... W porządku? - Gdy usłyszałam znowu głos Midorimy, cofnęłam dłoń. Niech on przestanie mówić do mnie po imieniu! Zrobił to raz, drugi, trzeci i za każdym razem czuję się jak omamiona szkodliwie przyjemnym dźwiękiem.<br />
Shintaro to człowiek wysokiej kultury i szacunku. Nigdy nie słyszałam, by poza swoją siostrą zwracał się do kogoś bezpośrednio po imieniu. Robił to tylko w stosunku do mnie i to też nie zawsze. Przez to sprawia wrażenie, jakbym naprawdę była dla niego wyjątkowa. Albo właśnie wręcz przeciwnie - jakby nie miał do mnie aż tyle szacunku by mówić po nazwisku.<br />
Co prawda nie przywiązywałam do tego wagi, to jak zwracali się do mnie ludzie naprawdę nie robiło mi różnicy. Ale moje imię wypowiedziane z ust Midorimy brzmiało... Zawstydzająco.<br />
- Tak, w porządku. Porozmawiajmy rano. Naprawdę chcę iść spać. - Złączyłam dłonie, przyciągnęłam je do piersi. Przymknęłam na chwilę oczy. Jednak nie słyszałam kroków, które świadczyłyby o tym, iż okularnik odszedł od drzwi.<br />
- Jak sobie życzysz. W takim razie... Proszę, przemyśl wszystko. - Kiwnęłam głową, raczej samej sobie odpowiadając: dobrze. Midorima w końcu nie mógł tego zobaczyć.<br />
- I przepraszam... Za... No wiesz... Pocałunek. - Miałam wrażenie, jakby drżał mu głos. Tak na dobrą sprawę nie był to nasz pierwszy pocałunek, ale może pierwszy, za który sam zdecydował się wziąć odpowiedzialność? Usłyszałam jak Midorima robi krok od drzwi.<br />
- Ano... Shin? - Zagaiłam dość głośno, by przez drzwi mógł mnie usłyszeć. Sama nie do końca wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Jakoś teraz poczułam się winna, że go spoliczkowałam. Po tym wszystkim co od niego usłyszałam nie mogę się na niego gniewać. Tym bardziej, że to jego "wyznanie" mogło wskazywać na to, iż coś do mnie poczuł. Może się zauroczył? Z jednej strony chciałabym, żeby tak było. Przynajmniej to nie byłoby jednostronne.<br />
- Hm? - Mruknął. Przełknęłam ślinę.<br />
- Śpij dobrze. - Powiedziałam jedynie, karcąc się w myślach za to, że nie potrafiłam teraz z nim rozmawiać.<br />
- To ty śpij spokojnie, nanodayo. Jeżeli będzie śniło ci się coś złego, to mnie zawołaj. - Uśmiechnęłam się pod nosem. Shintaro ostatecznie się odwrócił i odszedł od drzwi. Sama natomiast od razu wsunęłam się pod kołdrę. Ułożyłam głowę na poduszce, przymykając oczy. Po chwili jednak je otworzyłam, by zgasić lampkę nocną. Midorima był w pokoju obok i to jakoś wystarczyło, by ułatwić mi odpłynięcie w sen.<br />
<br />
[...]<br />
<br />
Obudziłam się o północy, jak tylko poczułam, że w pokoju jest duszno. Byłam cała zalana potem. Cicho westchnęłam, zapalając światło. Zdjęłam z siebie przepoconą bluzę i dresy, po czym przebrałam w lekkie szorty oraz luźniejszą koszulkę. Po cichu otworzyłam też drzwi, aby nieco wywietrzyć pokój. Potem wróciłam do łóżka.<br />
Przez dłuższy moment nie mogłam spać. Jednak gdy znowu udało mi się zasnąć, miałam naprawdę przyjemny sen. Oczywiście od pewnego momentu. Zanim obraz zmienił się na zieloną łąkę, otoczoną kwitnącymi drzewami, czystym, niebieskim niebem, przed oczami miałam katastrofę lotniczą.<br />
Jednak kiedy jakimś cudem wylądowałam na tej łące, wszystko zupełnie się zmieniło. Czułam, jak przez sen się uśmiecham.<br />
<br />
[...]<br />
<br />
Gdyby nie dzwonek do drzwi o 2 w nocy, pewnie spałabym do południa. Nie chciałam wstawać, było mi po prostu zbyt wygodnie. Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam przed twarzą dłoń. Dużą, męską, zadbaną dłoń. Od razu do mnie dotarło, że śpię na czyimś ramieniu. Odwróciłam głowę, chcąc potwierdzić swoje domysły, kto mógł być na tyle bezczelny, by wpakować się do mojego łóżka. Midorima... Ten zboczeniec!<br />
Już miałam ochotę wziąć poduszkę i naprawdę go udusić, jednak wtedy na niego spojrzałam. Miał spokojny, miarowy oddech. Jego zielone włosy były całkowicie rozszarpane, a na lewym policzku miał czerwoną, krwawą kreskę. Pewnie przypadkiem drasnęłam go paznokciem, kiedy wczoraj go spoliczkowałam. Na ramieniu, na którym spałam pozostawiłam czerwone odbicie swojej głowy. Do tego wszystkiego, Shin spał w okularach... Dlaczego?<br />
Ostrożnie zdjęłam je z jego nosa. Złożyłam je po czym położyłam na szafce obok. Widząc, że praktycznie jest w połowie odkryty, nasunęłam na niego kołdrę w taki sposób, aby przykrywała go całkowicie.<br />
Lekko uchyliłam okno w pokoju. Dopiero potem po cichu go opuściłam, zamykając za sobą drzwi. Shin miał dzisiaj mecz. Musiał się wyspać.<br />
Szybko poczłapałam do drzwi frontowych, po drodze zapalając światło, jak tylko rozległ się ponownie dzwonek.<br />
Otworzywszy drzwi od razu poczułam, jak ktoś rzuca mi się w ramiona.<br />
- Tsuki-chan! Kiyoshi mnie chyba zabije! - Głos chłopaka naprawdę wskazywał załamanie.<br />
- Csiii... Yuu, nie krzycz. A to, że Kiyoshi cię zabije to nic nowego... - Wyrwałam się z uścisku młodszego z braci Miyaji.<br />
- Co znowu przeskrobałeś? - Zapytałam, zerkając zza ramienia na blondyna.<br />
- No bo... Pożyczyłem od Kiyoshiego jakiś tydzień temu komiks, ale zalałem go kawą. Była to edycja limitowana na 20 lat wydawania tego komiksu... I... i.... Wczoraj wszedłem do jego pokoju, by odłożyć ten komiks na miejsce, by może się nie zorientował. Ale przy tym potrąciłem lampę i ją stłukłem. Kiyoshi wrócił późno z zajęć uzupełniających. Niedawno usłyszałem za ścianą tylko przekleństwo i ten taki... no wiesz... takie jego charakterystyczne warknięcie. To mnie obudziło! Od razu ubrałem się i wybiegłem z domu... Tsuki-chan! Ratujże mnie! - Yuya złapał mnie za ramiona i lekko mną potrząsnął w niemalże akcie desperacji.<br />
- Yuya... To ty nawaliłeś. Nie wplątuj mnie proszę w wasze braterskie sprzeczki. Poza tym, jest 2 w nocy. Idź spać. Przecież jutro grasz. - Odsunęłam jego dłonie, podchodząc do drzwi, aby wyprosić niechcianego gościa.<br />
- Tsuki-chan! Błagam cię! Nie chcę teraz wracać do domu! Oniisan obedrze mnie ze skóry! Proszę! Proszę! prooooszę! - Yuya padł na podłogę i ukłonił się przede mną z niemalże łzami w oczach. Właściwie to go zrozumiałam. Kiyoshi naprawdę potrafi siać spustoszenie. Szczególnie, jeśli chodzi o te jego komiksy... Przecież dba o nie bardziej niż o cokolwiek innego.<br />
Głęboko westchnęłam.<br />
- Zostań tu na noc, ale rano masz zniknąć. I śpisz w gościnnym. - Wskazałam palcem na pokój. Yuya momentalnie podniósł się z podłogi. Pokiwał głową z uśmiechem na ustach.<br />
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Tsuki-chan! Naprawdę ratujesz mi życie! - Blondyn mocno porwał mnie w ramiona, po czym bez większych ceregieli poczłapał do wskazanego pokoju. Odetchnęłam i rozejrzałam się po pokoju.<br />
C-co? Eee?<br />
TERAZ JA DO CHOLERY NIE MAM GDZIE SPAĆ!<br />
Nie wrócę do swojego pokoju. Śpi tam Midorima. W gościnnym zawitał Yuya... Chyba została mi tylko kanapa. Od razu ułożyłam małe poduszki i wzięłam do ręki koc, którym zaraz się okryłam.<br />
Jejku, chłopcy są tacy problematyczni...<br />
<br />
[...]<br />
<br />
Przez sen słyszałam jedynie cichą dyskusję Midorimy i Yuu. Nie wiedziałam o czym rozmawiali ani czemu, czy kiedy w ogóle zaczęli. Byłam zbyt zaspana. Jednakże mimowolnie uchyliłam jedno oko. Przez wpadające do pokoju słońce wywnioskowałam, że był to dość wczesny ranek, koło 6 lub 7. Nie byłam jednak do końca obudzona. Po prostu znowu zamknęłam oko, mocniej okryłam się kocem i wróciłam do spania.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQBrYZzjs6t1uKySyzwhZ-WYTa3WwVO4OUyrsC2mskXJb3jnlPMBdDSN_LqbKKSueIxHiemlZW4-_Z0fZSgmUtQgrcXHHN3iBhxHKIaHiDHiMEb2xfcH7ug06sKkqGSVcmrLDtfsnmlBs/s1600/rsdxcgfbhjk.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="178" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQBrYZzjs6t1uKySyzwhZ-WYTa3WwVO4OUyrsC2mskXJb3jnlPMBdDSN_LqbKKSueIxHiemlZW4-_Z0fZSgmUtQgrcXHHN3iBhxHKIaHiDHiMEb2xfcH7ug06sKkqGSVcmrLDtfsnmlBs/s320/rsdxcgfbhjk.gif" width="320" /></a><br />
<br />
[...]<br />
<br />
Kilkanaście minut później, obudziłam się na dobre.<br />
- Hmm? - Mruknęłam zaspana, otwierając oczy i rozglądając się po pokoju. Moim pokoju... Jak ja się tutaj znalazłam?<br />
Zmieniłam pozycję z leżącej na siedzącą. Siedziałam chwilę w miejscu, po czym przeczesałam dłońmi potargane włosy. Wtedy do moich uszu dotarł dźwięk smażonego oleju. Poczułam zachęcający zapach. Coś dobrego szykowało się w kuchni. Midorima, jeśli chodzi o gotowanie, miał dwie lewe ręce, więc może Yuu coś pichcił? Przeciągnęłam ramiona i gotowa by wstać usiadłam na łóżku. Nagle usłyszałam głośne przekleństwo, a potem krzyk rozpaczy oraz bólu.<br />
Szybko zerwałam się z miejsca, po czym opuściłam pokój. Widząc Kiyoshiego szarpiącego Yuyę za koszulkę oraz Midorimę, który sączył herbatę, siedząc dumne na kanapie z nogą na nogę, ze słuchawkami w uszach i całkowicie ignorującego znęcanie się starszego nad młodszym bratem, od razu poczułam jak podnosi mi się ciśnienie.<br />
- Jeszcze was tu więcej?! To nie jest hotel! Kiyoshi, możesz nie zabijać Yuu w moim domu?! Wiesz jak krew ciężko schodzi?! - Kiyoshi puścił brata, który opadł na podłogę i skulił się. Midorima widząc moje wejście, wyjął z uszu słuchawki.<br />
- Ja tu walczę o życie, a ty się o mycie krwi z podłogi martwisz... - Yuu cicho zaszlochał.<br />
- Ha? To ja tu powinienem zadawać pytania! Po pierwsze, dlaczego ten wkurzający okularnik tu spał? Po drugie, dlaczego wpuściłaś tu w nocy Yuyę? Po trzecie, dlaczego do cholery spałaś na kanapie?! - Przyjaciel podszedł do mnie, pokazując "grożącego palca" i przy okazji kopiąc leżącego na podłodze brata.<br />
- Jesteś moją matką, Kiyoshi? Yuu się tutaj napatoczył, bo zniszczył twój komiks i się ciebie bał. A Midorima po prostu się o mnie martwił. Spanie na kanapie... Tak wyszło. - Wyjaśniłam, unosząc lekko głowę, by móc popatrzeć na Kiyoshiego.<br />
- Midorima? Martwił się? Phi, pewnie ma w tym ukryty interes. - Miyaji prychnął, krzyżując ręce na piersi i odwracając wzrok do Midorimy. Sama spojrzałam na niego. Shin siedział dalej w tej samej pozycji. Miał już ułożone włosy, jednak dalej siedział w koszulce, którą wziął z szafki w pokoju Keia. Okularnik otworzył oczy i odsunął od ust kubek herbaty.<br />
- Z całym szacunkiem, ale nie muszę się przed tobą z tego tłumaczyć, senpai. - Kiyoshi uśmiechnął się w taki sposób, jakby chciał powiedzieć: "A właśnie, że musisz gówniarzu".<br />
Nagle wyraz jego twarzy się zmienił. Spojrzał morderczym wzrokiem na Yuyę.<br />
- Zniszczyłeś mój komiks? - Zapytał, kierując ociężale kroki w stronę brata, który ledwo co podniósł się z podłogi.<br />
- H-h-hee? Jaki komiks? Hehehe.... Tsuki-chan coś zmyśla... - Yuu nerwowo przeczesał dłonią włosy. Krople zimnego potu zalały go całego.<br />
- Nie dość, że zniszczyłeś mi lampkę to jeszcze komiks?! Życie ci jest naprawdę takie niemiłe?! - Kiyoshi znowu rzucił się na brata, a Yuu błagał o litość szczerymi łzami.<br />
Midorima jedynie kliknął językiem.<br />
- Za głośni... - Wymamrotał pod nosem. Minęłam podduszanego przez Kiyoshiego Yuu i skierowałam kroki do kuchenki, na której grzał się dobrze wyglądający omlet.<br />
- Pachnie wyśmienicie. - Stwierdziłam z uśmiechem, przewracając omlet go na drugą stronę.<br />
- S-tara-łeeeem się jhhakkk mooogeemm... - Wysapał duszony Yuu.<br />
- Te! Midorima! - Kiyoshi puścił umierającego już brata i zwrócił się do pierwszaka. Zerknęłam kątem oka na Shintaro i parsknęłam śmiechem widząc, jak przechodzą go ciarki. Bądź co bądź chyba naprawdę bał się Miyajia. Z drugiej strony... Wcale mu się nie dziwię.<br />
- Tak, senpai? - Zapytał grzecznie, odkładając kubek na stolik.<br />
- Dobrze się czujesz? Jesteś gotowy zagrać dzisiaj mecz? - Kiyoshi usiadł na fotelu naprzeciwko Midorimy i oparł łokcie o kolana, jednocześnie nachylając się ku okularnikowi. Shin wsunął dłoń pod grzywkę i zaczesał ją do tył. Ta po chwili z powrotem wróciła na swoje miejsce. Zrobił to jednak w taki seksowny sposób... Od razu zalałam się rumieńcem, kiedy dotarło do mnie, że myślę o nieprzyzwoitych rzeczach i odwróciłam wzrok od tej dwójki. To chyba nie uszło uwadze zbierającego się do życia Yuu, który podniósł się z podłogi i cicho parsknął. Po chwili pojawił się obok mnie, kontynuując to, co zaczął - szykowanie śniadania. Zdecydowałam mu się w tym pomóc.<br />
Midorima i Kiyoshi rozmawiali o dzisiejszym meczu. Shin oczywiście musiał wspomnieć o tym, że liczy na szczęście, nigdy nie pudłuje bla bla bla...<br />
- Mogę wiedzieć, jak znalazłam się w sypialni? - Zapytałam nagle, spoglądając kątem oka na Yuyę.<br />
- A... To. Kiyoshi cię zaniósł. Sam ledwo co się obudziłem. Wychodzę z pokoju. Drzwi do twojej sypialni się uchylają a tam... Wychodzi Midorima. Wyjaśnialiśmy sobie tę sytuację, kiedy do mieszkania z impetem wszedł oniisan. Zanim jednak znęcał się nade mną, grzecznie zaniósł cię do sypialni. Kilka minut później się obudziłaś. - Wyjaśnił. Pokiwałam ze zrozumieniem głową, nakładając jednego omleta na talerz.<br />
- Tsuki-chan? - Zagaił w końcu, kiedy kładłam obok omleta kawałek ciemnego pieczywa.<br />
- Hm? - Mruknęłam, dając mu tym samym znak, żeby kontynuował.<br />
- Nie przeszkadza ci, że Midorima-kun jest młodszy?<br />
- Chyba nie bardzo cię rozumiem...<br />
- No wiesz... To fajnie, że jesteście parą, ale ten rok różnicy i to, że Midorima-kun jest w pierwszej klasie nie zniechęca cię jakoś? - Słysząc jego słowa znowu się zarumieniłam.<br />
- Nie wygaduj głupot Yuu... Nie jesteśmy parą. Po prostu się przyja... Nie, właściwie to kolegujemy. Pomaga mi w różnych rzeczach. A te pare miesięcy różnicy mi żadnej nie robi. Czasami mam wrażenie, że jest nawet doroślejszy od niektórych trzeciaków. - Dyskretnie wskazałam palcem na Kiyoshiego.<br />
- Co nie zmienia faktu, że mimo to jest strasznie nudny... - Yuu przewrócił kolejnego omleta na patelni.<br />
- Ja jakoś nie potrafię się z nim nudzić. - Stwierdziłam po chwili, lekko uśmiechając się pod nosem. Bądź co bądź, Midorima naprawdę potrafił mnie zaskoczyć. Chociażby tak, jak wczoraj... Właśnie, wczoraj... Mieliśmy porozmawiać o tym rano, ale chyba nie mamy ku temu okazji. I może nawet dobrze?<br />
Gdy Yuu usmażył wszystkie omlety, wzięliśmy po talerzu do jednej ręki i zanieśliśmy je do stołu. Zasiedliśmy całą czwórką.<br />
- Itadakimasu. - Yuu i Kiyoshi nie byli zdziwieni, że jem widelcem i nożem. Midorima teraz chyba też nie. To dobrze. W końcu nie musiałam się martwić, że zobaczą tę małą plamę na moim zachowaniu.<br />
<br />
[...]<br />
<br />
Kiyoshi z Midorimą ugadali się, że skoro my szykowaliśmy śniadanie, to oni posprzątają. Nie miałam nic przeciwko temu. Podczas gdy Kiyoshi zmywał naczynia, Midorima wycierał te, które Miyaji mu podał. Sam przecież nie zamoczy w dzień meczu swoich cennych dłoni. Co to, to nie.<br />
Podczas gdy panowie zajmowali się pucowaniem naczyń, ja z Yuu siedzieliśmy przy stole kończąc swoje herbaty.<br />
Dochodziła już 10 więc Kiyoshi, jako najstarszy z grona i vice-kapitan drużyny, nakazał młodszym wracać do siebie i szykować się do meczu.<br />
- Nie gram w kosza, a nawet ja czuję wielką potrzebę by grać... - Mruknęłam pod nosem. Kiyoshi naprawdę miał ogromną charyzmę. I pewnie gdyby nie jego nieokiełznany temperament i maltretowanie młodszych prawdopodobnie zostałby kapitanem.<br />
Trójka koszykarzy udała się do wyjścia. Sama poczłapałam za nimi, by ich odprowadzić. A konkretniej zjechać z Midorimą na dół. Nasunęłam na nogi buty, otuliłam się lekkim płaszczem i jak tylko wszyscy wyszli z mieszkania, zamknęłam za nami drzwi. Przeszliśmy do windy, gdzie najpierw wcisnęliśmy numer piętra niżej, a potem sam parter budynku.<br />
- Tsuki-chan, przyjdź dzisiaj nam pokibicować! - Yuu uśmiechnął się do mnie ciepło, wychodząc tyłem z windy. Kiyoshi w tym czasie sam się do mnie uśmiechnął i zrobił to, czego tak bardzo mi brakowało. Zwyczajnie poczochrał moje włosy. Zrobił to jednak z czułością, tak, jak lubiłam. I chociaż w ten sposób pozostawiał moje włosy w nieładzie, nie przeszkadzało mi to. Cicho zachichotałam. Rozpromieniona jedynie kiwnęłam głową i zadeklarowałam swoje przyjście.<br />
Po chwili jednak drzwi windy się zamknęły i zostałam w ciasnej klitce sam na sam z Midorimą. W jednym momencie cała radosna atmosfera została stłumiona, co wzbudzało poniekąd mój niepokój.<br />
- Jakim cudem znalazłeś się w moim łóżku? - Zapytałam w pewnym momencie, nie spoglądając na Midorimę.<br />
- E-etto... W nocy chciałem napić się wody, więc wyszedłem z pokoju. Wtedy zobaczyłem, że drzwi do twojej sypialni są otwarte. Pomyślałem, że coś cię stało i zajrzałem do środka. Właściwie nic się nie działo, ale zauważyłem, że miałaś niespokojny oddech, biadoliłaś niepokojące rzeczy przez sen i cała się drżałaś. Chciałem cię zwyczajnie uspokoić, nanodayo. P-położyłem się więc obok ciebie i zasnąłem... Chciałem wyjść jak tylko się uspokoisz. - Głos Shina zdawał się być nieco zawstydzony i zakłopotany. Było to na swój sposób bardzo urocze.<br />
- To by tłumaczyło, dlaczego zasnąłeś w okularach... - Wymamrotałam. Splotłam przed sobą dłonie, przez chwilę się nimi bawiąc.<br />
- Chociaż zdecydowanie powinieneś był wrócić wczoraj do domu. Przez to wszystko się nie wyspałeś. - Powiedziałam w końcu, odwracając się twarzą do Midorimy. Jednak zanim zrobiłam chociaż 1/3 obrotu, poczułam jak Shin obejmuje mnie od tył i naprawdę mocno przytula.<br />
- Shintaro? - Wyszeptałam zdziwiona jego imię, lekko odwracając i unosząc głowę tak, by móc popatrzeć na twarz okularnika.<br />
- M-mogę tak z tobą postać dopóki nie zjedziemy na sam dół? - Zapytał nieśmiało, mocniej otulając mnie ramionami. W odpowiedzi zaczepiłam dłonie o jego przedramiona i wyszeptałam ciche "proszę".<br />
W taki sposób staliśmy, dopóki drzwi windy się rozchyliły. Potem Midorima mnie puścił. Wyszedł przodem, a ja po chwili ruszyłam za nim. Zanim jednak Shintaro doszedł do drzwi frontowych całego bloku mieszkalnego, złapałam skrawek jego bluzy na plecach, aby się zatrzymał. W końcu nie rozmawialiśmy o wczorajszym wieczorze. Nie wiem, czy chciał unikać tego tematu. Ale chowanie pewnych spraw pod dywan nie jest najlepszym rozwiązaniem.<br />
- Shintaro, przepraszam. Nie chciałam cię wczoraj uderzyć... Po prostu mnie zaskoczyłeś. - Skruszona, zawstydzona i zarumieniona opuściłam głowę, ale nie puściłam jego bluzy. Wzrok miałam wbity w podłogę dlatego widziałam, jak Midorima odwraca się w moją stronę. Wtedy puściłam jego ubranie.<br />
Nagle poczułam, jak Shin unosi palcem mój podbródek. Spojrzał ze swoją kamienną twarzą na moją zarumienioną i zawstydzoną buzię. Po jego ustach chwilę błąkał się cień uśmiechu, kiedy przez kilka sekund patrzył prosto w moje czerwone oczy. Miałam wrażenie, jakby jego spojrzenie przeszywało mnie na wylot. Ale była to tylko chwila. Nieważna chwila. Przy tym, jak ostrożnie i delikatnie Shintaro złączył nasze wargi w pocałunku, jego wzrok nie miał najmniejszego znaczenia.<br />
- Powoli chyba musisz zacząć się przyzwyczajać. - Wyszeptał przy moich ustach. Minimalnie unosząc kącik ku górze, poprawił okulary. Odwrócił się i skierował do wyjścia.<br />
- Przyjdź na mecz z Seirin.- Rzucił jeszcze, zerkając na mnie zza ramienia. Dopiero potem wyszedł. Widziałam przez szklane drzwi jak odbiera telefon, który zadzwonił dosłownie chwilę temu i już wpada w zdenerwowanie. Nie trzeba było się długo zastanawiać by dojść do wniosku, kto po prostu mówiąc doprowadza go do białej gorączki - Takao.<br />
Zaraz... Shin powiedział "przyzwyczajać"? Co on do cholery jasnej sobie myśli! Niby czemu miałabym to robić? Nie jesteśmy parą, a takie całowanie się bez głębszych relacji jest z grubsza niestosowne!<br />
Poza tym... Do tego tempa, jakie narzuca mi serce przy każdym dotyku Shintaro nie mogę się przyzwyczaić.<br />
<br />
[...]<br />
<br />
Pierwszy mecz Shutoku był tylko formalnością. Być może było to zbyt wielkie przekonanie o swoich zdolnościach, poniekąd próżne, jednak byli zdecydowanie lepszą drużyną niż Ginbou. W końcu, drużyna koszykówki Shutoku nie bez powodu jest nazywana jednym z "Królów Tokyo".<br />
Na pierwszy mecz nie przyszłam, z prostego powodu: nie wyrobiłam się z czasem. Poza tym, to ten drugi mecz był najbardziej wyczekiwany.<br />
Seirin... Pamiętam jak rok temu nie mogli się mierzyć z Shutoku. Czy to za sprawą jednego z członków Pokolenia Cudów wzbudzają niepokój? Czy może przez, podobno rewelacyjnego, pierwszoklasistę?<br />
Jakkolwiek by nie było, mecz zapowiadał się naprawdę ciekawie.<br />
- Tsuki-chan! - Usłyszałam nagle. Odwróciłam się i delikatnie uśmiechnęłam do Oharu - trzecioklasistki, z którą gram w siatkówkę.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7Fx9KWWKAQNupWtOVYCCntzRUDxLY2s_N2UY68zKE8v_XtJ6XGY5Qfu3nBNouo9xqJp9R4UUX27SeI90HsBRH7hCRDW11a06onxD9u8WXQAH3Ra860HJbj-bbuVkCdsLyiQtX8aAcHTw/s1600/19c1bea5c8c172021b59474fecd327071a899e9d_hq.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="182" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7Fx9KWWKAQNupWtOVYCCntzRUDxLY2s_N2UY68zKE8v_XtJ6XGY5Qfu3nBNouo9xqJp9R4UUX27SeI90HsBRH7hCRDW11a06onxD9u8WXQAH3Ra860HJbj-bbuVkCdsLyiQtX8aAcHTw/s320/19c1bea5c8c172021b59474fecd327071a899e9d_hq.gif" width="320" /></a></div>
- Hyuga-san, przyszłaś obejrzeć mecz? - Zapytałam, momentalnie znajdując się bliżej blondynki. Ta tylko kiwnęła głową. Właściwie, nie należała do zbyt rozmownych ludzi.<br />
- Tak. Dawno nie oglądałam żadnego meczu Junpei'a, więc skoro mam okazję, to chcę z niej skorzystać. - Powiedziała swoim cichym i opanowanym głosem. Patrzyłam prosto w jej oczy, kiwając nieco zmieszana głową. Stałyśmy tak chwilę w lekkiej dekoncentracji. Z kim jak z kim, ale z Hyugą nie miałam wielu tematów do rozmów. Cóż, może bym miała, gdyby się częściej odzywała? I mimo, że jest nieporadną niezdarą w życiu codziennym, to jednak jej gra nie ma sobie równych. W przyjęciu jest naprawdę dobra, a na boisku staje się zupełnie inną osobą.<br />
- Więc... Może pójdziemy na halę? - Rzuciłam w końcu, wskazując nieśmiało palcem w kierunku hali. Ta tylko kiwnęła głową i ruszyła przodem. Sama poszłam za nią. W trakcie drogi wyciągnęłam z kieszeni spodni dwa, opakowane lizaki i zaproponowałam jeden starszej koleżance. Ta jednak pokręciła przecząco głową oraz cicho podziękowała. Schowałam więc jedną słodycz z powrotem, a drugą odpakowałam i od razu włożyłam do buzi.<br />
- Oniisan. - Wymamrotała w pewnym momencie, kiedy idąc korytarzem prawie dochodziłyśmy do drzwi. Spojrzałam przed siebie i od razu zauważyłam Hyugę oraz Izukiego, którzy nieśli w reklamówkach butelki wody dla drużyny. Znałam ich dobrze z poprzedniego roku, więc zbędne formalności mogliśmy ominąć.<br />
- E? Oharu, miałaś dzisiaj być u okulisty dobierać soczewki, co do cholery tu robisz?! - Junpei od razu skarcił wzrokiem siostrę, która patrzyła na niego uważnie i tylko mrugała oczami.<br />
- Chciałam cię tylko wspierać podczas meczu... - Uśmiechnęłam się pod nosem. Oharu potrafiła być czasami naprawdę urocza. Mimo swojej małomówności, czasami dziwnego zachowania, miała ciepłe i dobre serce. Uważałam za naprawdę przesłodkie to, że rzuciła wszystko tylko po to, by wesprzeć w meczu swojego brata.<br />
- Byłbym bardziej zadowolony, gdybyś chociaż go widziała! - Hyuga zmarszczył czoło i cicho westchnął.<br />
- Hyuga, nie gorączkuj się tak. Lepiej skup się na meczu. - Uśmiechnęłam się do koszykarza, obejmując koleżeńsko ramieniem niewzruszoną Oharu.<br />
- Jak się Hyuga gorączkuje, w meczu nigdy nie pudłuje. - Wypalił w pewnym momencie Izuki. W jego oku aż pojawił się błysk pewności i zadowolenia. Uśmiechnęłam się jedynie. Potem nieco szerzej, znowu szerzej, aż w końcu całkowicie wybuchnęłam śmiechem. Izuki zarumienił się.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjByxrjlolGtv4vHdtnKuX6KsKacJsC3yceKzZQXgfqSVviKA9I38a9r3ITVIZx599GMx5DwZM1aGSR3RZhCo6eLmNjGnY1ASC-C4BjeZdtxBzXCObaxD_FR6Susp32lgq81YaSGAEeo2M/s1600/tumblr_nh7aylEpa81rw3pzao1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjByxrjlolGtv4vHdtnKuX6KsKacJsC3yceKzZQXgfqSVviKA9I38a9r3ITVIZx599GMx5DwZM1aGSR3RZhCo6eLmNjGnY1ASC-C4BjeZdtxBzXCObaxD_FR6Susp32lgq81YaSGAEeo2M/s320/tumblr_nh7aylEpa81rw3pzao1_500.gif" width="320" /></a>- W końcu ktoś śmieje się z mojego żartu... - Wydukał zadowolony.<br />
- Raczej śmieje się z ciebie, a nie z tobą. - Oharu skierowała wzrok na zauroczonego Izukiego. Hyuga w tym momencie sam się roześmiał. Rozgrywającemu trochę zrzedła mina.<br />
Gdy w końcu przestałam się śmiać, spojrzałam na drugoklasistów z Seirin.<br />
- Haaa... Cóż, życzę powodzenia. Przyda wam się. - Powiedziałam pewnie. Puściłam Oharu i stanęłam w progu wejścia na halę.<br />
- To nie jest ta sama drużyna co rok temu. Wierzcie mi lub nie, ale wygrać z Shutoku będzie naprawdę ciężko. Obecni trzecioklasiści są w szczytowej formie. Do tego nie tylko Midorima jako pierwszak jest ważnym filarem tej drużyny. - Spojrzałam na koszykarzy zza ramienia.<br />
- Twoje czerwone oczy są naprawdę przerażające... - Stwierdził Izuki, który drgnął, jak tylko na niego zerknęłam.<br />
- Nie mów za swoich kolegów, Tsukishima. Mecz się jeszcze nie zaczął. Poza tym, my też mamy asa w rękawie. - Hyuga zacisnął pięść. Po chwili uśmiechnął się do mnie w sposób głodny walki i pewny.<br />
Kiwnęłam głową.<br />
- Dajcie z siebie wszystko. - Pomachałam koszykarzom.<br />
- Huyga-san, idziesz? - Już chciałam odejść pozostawiając koszykarzy w duchu walki i chęci udowodnienia mi, żebym nie skazywała ich od razu na porażkę. Wtedy Oharu objęła mocno brata, uniosła głowę by móc na niego spojrzeć i wyszeptała ciche: "powodzenia", po czym jak zawstydzona gimnazjalistka odskoczyła od Junpeia i dołączyła do mnie.<br />
- A i jeszcze jedno... - Zaczęłam, chcąc powiedzieć coś koszykarzom z Seirin.<br />
- Hiroki-saaan!!! Jak dobrze, że jesteś! Shin-chan się zbuntował! - Takao odruchowo złapał mnie za rękę i już chciał pociągnąć. Wtedy jednak spojrzał na swoich dzisiejszych rywali.<br />
- He? O, witam! Jesteście z Seirin, prawda? Cieszę się, że zagramy dzisiaj mecz. - Kazunari ukłonił się lekko przed starszakami, po czym bez słowa pociągnął mnie za sobą, pozostawiając bez żadnych wyjaśnień.<br />
- Oj! Głupi! Puszczaj mnie! Bakao! Słyszysz co mówię?! Wyjaśnij mi o co chodzi!<br />
- Oha asa... - Wymamrotał jedynie. Co ma do rzeczy głupi horoskop?! Fakt faktem, Shintaro był przesądny. Na 100 % miał już przy sobie swój szczęśliwy przedmiot, czyli pluszowego misia-ninję. Nie wiem czy był to szczęśliwy dzień dla raków ale... Co to ma wspólnego ze mną?!<br />
Kazunari z impetem otworzył drzwi do szatni. Wbiegł pierwszy, ciągnąc mnie za sobą.<br />
- Mam pannę! - Krzyknął uradowany, unosząc do góry moją rękę tak, jak unosi się dłoń wygranego boksera. Zdezorientowana popatrzyłam na koszykarzy... Byli w trakcie przebierania się. Wyrwałam swoją rękę z uścisku Takao. Schowałam twarz w dłoniach i odwróciłam się twarzą do drzwi, cała czerwona oraz skrępowana.<br />
- Pannę? - Słyszałam głos kapitana drużyny - Otsubo.<br />
- Nie wiedziałem, czy chodzi Shin-chanowi o pannę jako kobietę, czy pannę jako znak zodiaku więc... A Hiroki jest przecież zodiakalną panną! - Zerknęłam kątem oka na Takao.<br />
- Kobietą też jestem... - Wymamrotałam pod nosem. Nagle drzwi do szatni się otworzyły. Pierwsze co pojawiło się przed moimi oczami, to męska sylwetka, ubrana w pomarańczowy, klubowy dres. Idąc wzrokiem w górę widziałam, że jest idealnie wyprasowany, dokładnie zapięty. Jego zadbany stan był wręcz zbyt idealny.<br />
-Tsukishima? Takao, po co ją tu sprowadziłeś? - Midorima popatrzył chwilę na mnie, po czym wyminął i usiadł na ławce. Odplątał palce z taśmy i przejechał kilka razy po paznokciach pilniczkiem.<br />
- Właśnie, Midorima-kun, które miejsce ma dzisiaj w horoskopie rak? - Zapytał siedzący obok Midorimy Miyaji, wiążąc buta.<br />
- Drugie.<br />
- Co? Drugie?! Wskakuj na pierwsze miejsce albo cię skopię! - Miyaji uśmiechnął się w sposób nieco złośliwy do Shintaro.<br />
- Spokojnie Miyaji-senpai. Właśnie dlatego przyprowadziłem Hiroki! Rak ma dzisiaj najwyższą kompatybilność z panną, prawda Shin? Więc chyba nie będzie problemu. jeśli posiedzi z twoim pluszakiem gdzieś przy boisku... - Jak uderzona odwróciłam się do Takao.<br />
- Nie wciągaj w to Tsukishimy, nanodayo. - Shin nawet nie patrzył na Kazunariego. Skarcił go samym tonem głosu.<br />
- Cóż, właściwie nasz menadżer dzisiaj rano złamał rękę więc go nie ma... Nie będzie chyba problemu, jeśli posadzimy Tsukishimę-san na ławce jako "menadżerkę"? Oczywiście będzie to już druga dzisiejsza zachcianka Midorimy...<br />
- Nawet ty Otsubo przeciwko mnie? - Spojrzałam spod ciemnej grzywki na kapitana, który tylko wzruszył ramionami.<br />
- Więc ustalone. - Takao wesoło objął mnie ramieniem.<br />
- A czy ja się na to zgodziłam?!<br />
- A czy ja się na to zgodziłem?! - Z Midorimą zadaliśmy to pytanie w tym samym czasie.<br />
- Shin-chan, pewnie czujesz się lepiej w otoczeniu szczęśliwych przedmiotów? Do tego meczu twoje poczucie dobrego zaplecza nam się naprawdę przyda. - Shintaro jedynie prychnął.<br />
- Czy nikt tutaj nie bierze pod uwagę mojego zdania?! - Mówiłam raczej sama do siebie. Każdy zajął się wtedy swoimi sprawami. Wspaniale...<br />
Usiadłam na ławce koło Kiyoshiego, który spojrzał na mnie i jedynie poczochrał moje włosy.<br />
- Dobrze, chłopaki, znacie ustawie... Tsukishima-san? Czemu tu jesteś? Nie wolno ci tutaj być. - Słysząc głos trenera jak oparzona wstałam z ławki i wyprostowałam się jak struna.<br />
- Spokojnie, trenerze... To jedna z zachcianek Midorimy. Wpisałem ją do składu jako menadżerkę. - Wyjaśnił Otsubo. Trener jedynie westchnął, drapiąc się po głowie. Przeklął pod nosem Midorimę, jednak odpuścił i przekazał swoim zawodnikom to, co musiał. Po natchnieniu duchem walki, wszyscy udaliśmy się na boisko. Koszykarze szybko pognali na rozgrzewkę, a ja usiadłam obok trenera na ławce. Ten jednak chwilę później odszedł, by wypełnić ostatnie papiery u sędziów.<br />
- Tsukishima. - Słysząc swoje nazwisko uniosłam głowę i spojrzałam na Midorimę, który stał przede mną.<br />
- Hm? - Mruknęłam. Zielonowłosy wystawił do mnie rękę, w której trzymał małego pluszowego misia.<br />
- Popilnuj go, nanodayo. - Zmarszczyłam brwi, przejmując od niego zabawkę.<br />
- I przynieś mi dzisiaj trochę szczęścia. - Miał taki miękki i ciepły głos...<br />
- Nie jest ci wstyd mówić takie rzeczy? - Zapytałam lekko zarumieniona.<br />
- A powinno? Teoretycznie jesteś dzisiaj moim lucky itemem. To normalne, że oczekuję od ciebie powodzenia. - Shin popatrzył na mnie ze śmiertelną powagą. Kiwnął porozumiewawczo głową, po czym pobiegł do drużyny. Sama skierowałam swój wzrok na Seirin. Mięli inną aurę niż rok temu. Bardziej... tajemniczą. Kim jest ten ich numer 10? I gdzie był Teppei - ich as?<br />
- Ano... - Usłyszałam nagle za plecami. Momentalnie przeszły mnie dreszcze. Jak oparzona wstałam z miejsca, ściskając w dłoniach małego pluszaka i odwróciłam się. Przede mną stał niebieskowłosy chłopak, niewiele wyższy ode mnie z dużymi, błękitnymi oczami.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgtIWdG8mOXyzNShePpdiH0zS3NTFPc1j4X0oMu9SceaSwu1tNkGqM0rSktpOrKwT4LCEKcdWzIFElrlmLJSUsdlIB1MAQdoI6p5ktUWlf75anNRIQ36wYt6ZHERy-cEqUwyp7dibN3ok/s1600/tumblr_n37ptnNBPI1s9aisro3_250.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgtIWdG8mOXyzNShePpdiH0zS3NTFPc1j4X0oMu9SceaSwu1tNkGqM0rSktpOrKwT4LCEKcdWzIFElrlmLJSUsdlIB1MAQdoI6p5ktUWlf75anNRIQ36wYt6ZHERy-cEqUwyp7dibN3ok/s200/tumblr_n37ptnNBPI1s9aisro3_250.gif" width="170" /></a></div>
- Przepraszam, że cię przestraszyłem. Piłka... chciałem ją po prostu wziąć. - Zawodnik Seirin wskazał palcem na piłkę, która utknęła pod ławką, na której przed chwilą siedziałam. Obdarzał mnie bardzo delikatnym, nikłym uśmiechem. Sam koszykarz wzbudzał moją sympatię mimo, że początkowo w ogóle go nie zauważyłam. Cholernie mnie zaciekawił.<br />
Gdy chłopak podniósł ławkę, ja wyjęłam piłkę i podałam mu ją.<br />
- Dziękuję bardzo. - Niebieskowłosy kiwnął głową.<br />
- Żaden problem. - Uśmiechnęłam się wesoło do nieznajomego.<br />
- Oj! Kuroko! Wracaj na rozgrzewkę! - Hyuga wrzasnął na swojego zawodnika. Ten trzymając w dłoniach piłkę lekko się skłonił, po czym pobiegł na swoją stronę boiska. Kuroko... K-KUROKO?! To o nim w szatni przed meczem mówił Midorima! Gdybym tylko słuchała tego co wtedy mówił...<br />
Po kilku minutach rozbrzmiał gwizdek, kończący rozgrzewkę. Koszykarze Shutoku od razu zebrali się przy ławce.Trener dawał wyjściowym ostatnie wskazówki. Cała piątka już odchodziła, by stanąć za linią po jednej stronie boiska.<br />
<a href="http://24.media.tumblr.com/tumblr_m5epm2OOKv1rvdw2so1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://24.media.tumblr.com/tumblr_m5epm2OOKv1rvdw2so1_500.gif" height="181" width="320" /></a>Wtedy poczułam, jak ktoś delikatnie pogładził mnie po głowie. Gdy uniosłam wzrok dotarło do mnie, że dyskretnie zrobił to Midorima, który jako ostatni kierował się na boisko.<br />
Obie wyjściowe piątki stały już po właściwych stronach boiska. Zarówno Shutoku jak i Seirin byli cholernie przerażający mimo, że każdy trochę lekceważył tych drugich. Pomiędzy zawodnikami stanął sędzia dzisiejszych zawodów.<br />
<br />
- Niech mecz pomiędzy Liceum Shutoku, a Liceum Seirin się rozpocznie! - Powiedział głośno, na co trybuny zareagowały oklaskami.<br />
<a href="https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/3d/cd/4f/3dcd4fd67e6665ba15e4b449faffd263.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="177" src="https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/3d/cd/4f/3dcd4fd67e6665ba15e4b449faffd263.jpg" width="320" /></a>- Dobrej gry! - Atmosfera zrobiła się ciężka. Zarówno dla Seirin jak i dla Shutoku, to był mecz o wszystko. Mecz o być, albo nie być.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Taa... Trochę słów tutaj jest.... Cóż, miłego czytania xD </div>
<div style="text-align: left;">
Zastanawiałam się, czy nie podzielić tego rozdziału na dwa. Z drugiej jednak strony pomyślałam, że sam mecz pewnie zajmie mi trochę miejsca, więc będzie to bezsensu. Zdecydowałam się pozostawić to tak, jak jest.</div>
<div style="text-align: left;">
Więc dziękuję i do następnego (*v*)/ Już chyba wiem, kto się znowu pojawi. Huhuhuhuuu</div>
Minniehttp://www.blogger.com/profile/12018731508998509838noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7711495039591973160.post-43496361881516030432016-01-04T00:35:00.000+01:002016-02-01T20:51:22.024+01:00 Anioł Stróż. - Rozdział VIIPrzekraczając próg domu jako pierwsza, miałam mieszane uczucia. Moje relacje z Kunie wciąż nie były najlepsze. Co prawda nie skakałyśmy na siebie z pazurami, ale nie czułam się dobrze w jej towarzystwie. Przy każdym, rodzinnym obiedzie, który de facto nie zdarzał się często, wiedziałam, że tam nie pasuję. Nie było tam dla mnie miejsca. Przez pierwszy rok, starałam się z całych sił, by nawiązać z tymi ludźmi nić porozumienia. Miałam wrażenie, że Kunie wini mnie za całą krzywdę, jaką wyrządził jej mój ojciec. Kei był zupełnie obojętny na moją obecność lub jej brak. Z drugiej strony często zastanawiałam się, co tak naprawdę siedzi w jego głowie. Czy on także mnie nienawidzi? W końcu to ja jestem tą obcą osobą, która z butami weszła w jego ułożone życie. Staram się dbać o niego i pomagać mu jak tylko mogę. Mimo wszystko chcę być dla niego dobrą siostrą...<br />
- Witajcie w domu, dzieciaki. - Ojciec zszedł po schodach na dół, jak tylko usłyszał "Wróciłem!", które wypowiedział Kei. Nie, przecież tu nie ma nikogo poza nim. Ten egoista!<br />
W pierwszej kolejności przywitał się ze mną gorącym uściskiem. Słyszałam ciche "Tsk.." które wymamrotał pod nosem Kei. Dopiero po chwili przywitał się z synem, potem Yamaguchim.<br />
- To moi koledzy ze szkoły. - Powiedziałam z uśmiechem, kiedy ojciec spojrzał na Midorimę i Takao. Gdy obaj podziękowali za zaproszenie oraz przedstawili się, przeszliśmy do jadalni, gdzie wszyscy zasiedliśmy do już nakrytego stołu. Usiadłam między Midorimą a Yamaguchim.<br />
- Kunie późno wróci z pracy i kazała cię pozdrowić, w razie gdyby sama nie zdążyła tego zrobić. - Nie byłam pewna, czy mój ojciec w ogóle wiedział, że Kunie naprawdę mnie tak nienawidzi, czy tylko udawał...<br />
Popatrzyłam na stół, lekko mrużąc oczy.<br />
- Oj oj... Czyżbyś dalej nie potrafiła jeść "po japońsku"? - Kei spojrzał na mnie z lekko szyderczym uśmieszkiem, biorąc w dłonie pałeczki.<br />
- Zamknij się. To nie tak, że nie umiem... Po prostu jest mi niewygodnie. - Mruknęłam zerkając na niego kątem oka. Przeklęta, chuda tyczka. Wszyscy powoli zaczęli spożywać przygotowany przez ojca posiłek. Sama dopiero po chwili przeprosiłam i wstałam z miejsca.<br />
Wróciłam do jadalni, trzymając w dłoni widelec oraz nóż. Czułam, że robię się czerwona na policzkach ze wstydu. Tak naprawdę, nie umiałam posługiwać się pałeczkami. Dlatego w szkole raczej nie spożywam posiłków ciepłych, a jedynie jakieś kanapki lub inne rzeczy, przy których nie muszę męczyć się z pałeczkami. Ponadto unikałam jedzenia obiadów na mieście. Każde podejście do nauki poprawnego w Japonii jedzenia kończyło się dużym niepowodzeniem. Potem zwyczajnie dałam sobie z tym spokój. Nie miałam już na to nerwów. Nie uczyłam się jedzenia pałeczkami od dziecka, nie miałam z tym wcześniej styczności... I chociaż mieszkałam już tutaj parę lat, dalej nie nabyłam ten umiejętności.<br />
- I to dlatego nie chciałaś iść z nami na obiad? - Wypalił w pewnym momencie Takao, jak w końcu usiadłam i wzięłam się za jedzenie curry zupełnie inaczej niż wszyscy przy stole. Słysząc jego pytanie, aż podskoczyłam na krześle. Chowając się za czarną grzywką opadających na czoło włosów, lekko pokiwałam głową.<br />
- Głupia. - Wymamrotał pod nosem Midorima. Była to dla mnie naprawdę zawstydzająca sprawa. Wszyscy posługiwali się pałeczkami od najmłodszych lat, używali tego na co dzień i nie mieli z tym problemów. Pewnie nikt nie wiedział, że to ten mały niuans, który wprawia mnie w ogromne zakłopotanie. Mój ojciec, widząc moje zmieszanie od razu zmienił temat. Konkretnie zrobił Takao i Midorimie małe przesłuchanie. Na szczęście nie zadawał na tyle trudnych pytań, aby dwójka koszykarzy nie potrafiła odpowiedzieć. Szczególnie Kazunari nawiązał z moim ojcem dobry kontakt. Midorima więc mógł odetchnąć z ulgą, kiedy tylko ci dwaj zaczęli rozmawiać o kolekcji kart. Szybko uwinęłam się z posiłkiem, jednak nie wstawałam od stołu, dopóki reszta nie skończyła jeść. Nagle drzwi frontowe otworzyły się, wpuszczając do środka chłodny powiew wiatru.<br />
- Wróciłem! - Rozległo się nagle po całym domu. Chociaż nie wypadało mi pierwszej odejść od stołu, zrobiłam to jak tylko usłyszałam głos Akiteru.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5Cs_ykRpboAoBw8SISIwKyzHdfKt9CU7XDh3csnhuRO9QVkHdut70nAtSpmhdmD6lRks0P-Mpbl6E6sLmNlZZUyuCTzK7Rgr2XM8VU6M5HhVE-4eJA5gyMwFvJUIG5qwSyzx8pRXHWJI/s1600/tumblr_nzacgt06rm1tn3qhvo2_r1_400.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5Cs_ykRpboAoBw8SISIwKyzHdfKt9CU7XDh3csnhuRO9QVkHdut70nAtSpmhdmD6lRks0P-Mpbl6E6sLmNlZZUyuCTzK7Rgr2XM8VU6M5HhVE-4eJA5gyMwFvJUIG5qwSyzx8pRXHWJI/s320/tumblr_nzacgt06rm1tn3qhvo2_r1_400.gif" width="300" /></a></div>
- Witaj w domu! - Prawie krzyknęłam, wybiegając na korytarz i rzucając się starszemu bratu na szyję. Ten bez wahania mocno mnie objął, uniósł i okręcił wokół własnej osi. Potem odstawił mnie na ziemię, zdjął buty i odwiesił lekki płaszcz.<br />
- Hiroki! Dawnośmy się nie widzieli, prawda? Włosy ci urosły. Kiedy byłaś u fryzjera, co? A tak właściwie, co tu robisz? Nie przypominam sobie, by ktoś mówił mi o twojej wizycie.- Zapytał z uśmiechem, patrząc na mnie.<br />
- Przyjechałam z przyjaciółmi obejrzeć mecz Keia. Ojciec zaproponował, byśmy zjedli tu ciepły posiłek zanim wrócimy do Tokio, więc skorzystaliśmy z zaproszenia.- Wyjaśniłam, idąc obok Akiteru do jadalni. Naprawdę cieszyłam się, że tu jest.<br />
Z nim złapałam najlepszy kontakt w tym domu. Chyba jako jedyny potrafił postawić się na moim miejscu, najszybciej zrozumiał, że to nie jest moją winą, iż się tutaj znalazłam. To on na początku pomagał mi odnaleźć się w nowym miejscu, spędzał ze mną czas.<br />
- Akiteru. Miałeś przyjechać jutro. - Tata z uśmiechem podniósł się z miejsca, by przywitać ojcowskim uściskiem swojego pierworodnego.<br />
- Wiem, wiem. Ale skończyłem dzisiaj pracę wcześniej, więc zdecydowałem, że zajrzę jeszcze dzisiaj. - Blondyn uśmiechnął się do ojca. Po przywitaniu się z nim, podszedł do stołu i poczochrał włosy swojego młodszego brata, którego najwidoczniej nie obeszła jego wizyta. Jednak po kącikach jego ust błąkał się cień uśmiechu.<br />
- Cześć młody. - Kei prychnął pod nosem, zerknąwszy na Akiteru kątem oka. Przywitał się również z Yamaguchim, którego również znał od pierwszego dnia, kiedy przyszedł z Keiem do domu.<br />
- A wy to pewnie przyjaciele Hiroki? Miło was w końcu poznać. Midorima i Takao? Hiroki dużo mi o was opowiadała. - Po tych słowach Akiteru poczułam na sobie niemalże przeszywający wzrok Shintaro. Gdy wszyscy już się zapoznali, usiedliśmy ponownie do stołu. Akiteru jednak również nie umknęło to, że obok mojego talerza znajdował się widelec, a nie pałeczki.<br />
- Dalej nie umiesz jeść pałeczkami? - Zapytał. Teraz mnie to bardziej zdenerwowało niż zawstydziło.<br />
Ileż można mówić: "TAK, DALEJ NIE UMIEM!"?<br />
<br />
[...]<br />
<br />
- Midorima-kun, mogę zadać ci pytanie? - Akiteru spojrzał na Shintaro, kiedy całą trójką zakładaliśmy buty i szykowaliśmy się do wyjścia. Midorima pokiwał głową, prostując się i czekając na to, aż student zada mu pytanie.<br />
- Po co ci ta ciuchcia? - Blondyn wskazał palcem na zabawkę, którą tym razem Takao wziął w dłonie.<br />
- Żyję w zgodzie ze swoim szczęściem. - Shin poprawił okulary.<br />
- Szczęściem? - Powtórzył Akiteru, drapiąc się po głowie.<br />
- Tak! Shin-chan nigdzie nie rusza się bez swojego lucky itemu. Głupek zawsze ma szczęście. Gdy potrzebuje taksówki, zawsze się jakaś znajdzie, gdy jest zmęczony nagle odwołują jakieś lekcje. - Takao ciągnął to dalej, uśmiechając się wesoło.<br />
- Magik... - Yamaguchi popatrzył z fascynacją na Shintaro. Wtedy Midorima uderzył Takao w tył głowy. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi, po czym wyszliśmy z domu i skierowaliśmy kroki na dworzec, który nie znajdował się daleko.<br />
- Dobrze dogadujesz się ze starszym bratem, co? - Zagaił w pewnym momencie Takao, idąc obok mnie.<br />
- Tak. Wiele dla mnie zrobił. Dzięki niemu nie czułam się samotna po przyjeździe tutaj. - Powiedziałam delikatnie się uśmiechając.<br />
- Właśnie, Hiroki-san, wcześniej mówiłaś "macocha"... Co się stało z twoją mamą? Oczywiście jeśli mogę wiedzieć. - Gdy Kazunari zadał to pytanie, przez moment nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Długo nie poruszałam tego tematu. Kiedy o tym nie myślałam, wszystko było dobrze. Zawsze robiłam selekcję tego, co powinno siedzieć w mojej głowie, zajmować myśli. Jednak wiele z tych rzeczy zwyczajnie nie potrafiłam usunąć ze swojego umysłu.<br />
- Nie jest to żadną tajemnicą. Moja mama nie żyje. Ale jest to trochę długa i skomplikowana historia. - Odpowiedziałam ze stoickim spokojem na pytanie szatyna. Widziałam, że już otworzył usta, by pewnie znowu o coś zapytać, jednak Midorima uprzedził go, zanim cokolwiek z siebie wydusił.<br />
- Jeżeli nie przyspieszymy, spóźnimy się na pociąg. - Okularnik postukał palcem w tarczę zegarka, który nosił na lewym nadgarstku. Cała nasza trójka oczywiście przyspieszyła kroku. Gdy w końcu dotarliśmy na dworzec, usiedliśmy na ławce, czekając aż przyjedzie pociąg. Nagle zadzwonił telefon Takao, więc oddalił się na moment, by spokojnie porozmawiać.<br />
- Dziękuję. - Szepnęłam, zerkając kątem oka na Midorimę, który znowu usiadł w swój "elegancki" sposób. Od razu wiedziałam, że temat spóźnienia się na pociąg rzucił tylko dlatego, by Takao nie drążył tematu mojej mamy. A znając jego pewnie by to zrobił.<br />
- Za co? - Czyli jednak nie zrobił tego celowo... Po chwili wstał i podszedł do automatu z napojami. Kliknął językiem, kiedy nie znalazł swojego ulubionego napoju z czerwonej fasoli.<br />
- Jadę z wami jedynie 4 przystanki. - Takao podszedł do Midorimy. Sama podniosłam się z miejsca i dołączyłam do koszykarzy..<br />
- Co? Czemu? - Zapytałam.<br />
- Babcia dzwoniła. A skoro jutro i tak gramy dopiero po południu, to w sumie nie zaszkodzi jeśli ją jeszcze dzisiaj odwiedzę... - Rozgrywający uśmiechnął się do nas wesoło. Razem z Midorimą popatrzyliśmy na niego.<br />
- Jest już 21. Chcesz wracać do domu o 1 w nocy? - Shintaro uniósł brew do góry, patrząc na przyjaciela.<br />
- To przenocuję u niej... Nie martw się Shin-chan, zdążę wrócić na mecz. - Takao dźgnął palcem okularnika w policzek.<br />
- Nie martwię się, nanodayo. Po prostu jesteś potrzebny drużynie. Poza tym, nie chcę tłumaczyć się przed Miyajiem, dlaczego cię nie ma i zbierać za ciebie baty.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhP4-N2btgeH83iYPjXIuZ9Ni4yY7mIT9yaGhfMsGj3DSSkwfTSUtwIe9ZLyKbBiHVgPina0Jax6eh9_UZBEmnykmILJXzkjGRKVpa5f8G85e7su-vRfwPwH_JfgbgYG8qyimiMeHP-hIw/s1600/tumblr_mwdzn49mo71qmkuhfo1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="147" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhP4-N2btgeH83iYPjXIuZ9Ni4yY7mIT9yaGhfMsGj3DSSkwfTSUtwIe9ZLyKbBiHVgPina0Jax6eh9_UZBEmnykmILJXzkjGRKVpa5f8G85e7su-vRfwPwH_JfgbgYG8qyimiMeHP-hIw/s320/tumblr_mwdzn49mo71qmkuhfo1_500.gif" width="320" /></a></div>
- Kiedy uroczy Shin-chan wyjdzie z tej twardej powłoki Shin-chana, co? - Midorima chwilę popatrzył na Takao, po czym odwrócił głowę i cicho prychnął. To naprawdę jest jego charakterystyczny tsundere dźwięk.<br />
- Tsundere! - Krzyknął ze śmiechem Takao, wskazując palcem na Midorimę<br />
- Jak tak na to patrzę, to w sumie trafnie go tak nazywasz... - Stwierdziłam po chwili, patrząc na Shina oraz przechylając głowę na bok.<br />
- Umrzyjcie oboje. - Rzucił jedynie okularnik i ruszył się z miejsca w kierunku pociągu, który właśnie nadjeżdżał.<br />
- Zarumienił się. - Szepnął z chichotem do mojego ucha Takao, po czym pobiegł za Midorimą krzycząc, by się na niego już nie złościł.<br />
W pociągu bylo mało ludzi, dlatego znaleźliśmy podłużne siedzenie, na którym bez problemu usiedliśmy we trójkę. Midorima wcisnął się w środek, natomiast Takao usiadł najbliżej wyjścia. Szczerze mówiąc, czułam się zmęczona. Podczas gdy Shin z Kazunarim rozprawiali o tym, jak przerażający jest Kiyoshi i Otsubo, ja patrzyłam w okno zupełnie odłączając się od tej dwójki. Utonąwszy w swoich myślach nie zwróciłam uwagi na to, kiedy zwyczajnie zasnęłam.<br />
<br />
[...]<br />
<br />
Obudził mnie mój ciężki oddech. Nie otwierałam oczu. Chciałam przywołać obraz tego koszmaru, który śniłam przez dłuższy czas. Starałam się ze wszystkich sił.<br />
Nagle dotarły do mnie przedziwne bodźce. Czułam bijące z zewnątrz ciepło, nieznane poczucie bezpieczeństwa, wygodę. Czułam się otoczona opieką, miłością, troską. Dawno tego nie doświadczyłam... To naprawdę wspaniałe. Czy to wciąż sen?<br />
Po dłuższej chwili rozkoszowania się błogim spokojem i przyjemnym doznaniem otworzyłam oczy. Spojrzałam na odbicie w szybie. To wtedy tak naprawdę dotarło do mnie, skąd wzięło się to ciepło i wygoda. Byłam nie tylko otulona bluzą Shintaro, ale także przez jego ramiona. Przytulił mnie do siebie, pozwalając jednocześnie oprzeć wygodnie głowę o swój tors. Rozluźniłam palce, które zacisnęłam na jego koszuli. Shin sam spał, opierając policzek na mojej głowie.<br />
Wyglądał tak niewinnie, słodko. Mogłabym patrzeć na niego śpiącego cały dzień. Aż chciałabym powiedzieć "<i>Mój Shin.</i>". Tak, cholernie chciałabym, by był mój.<br />
Na początku to ja chciałam go rozemocjonować, a teraz zaczynam odnosić wrażenie, że to on rozemocjonował mnie. Dał mi tak wiele, niewiele robiąc. Po prostu będąc, poświęcając mi swój czas, rzucając ironiczne teksty i bawiąc się mną. Nie jest moim przyjacielem jak Miyaji czy Takao, nie jest moim bratem jak Akiteru czy Kei, a mimo to jest mi najbliższy.<br />
Zawsze czułam się opuszczona wśród ludzi, mimo że otaczali mnie z każdej strony. Jednak mi to nie przeszkadzało. W końcu o wiele łatwiej jest być samotnym. Nie zwierzałam się nikomu ze swoich problemów, gdyż ich nie miałam. A raczej nie dopuszczałam ich do siebie. Miyaji przez długi czas jako jedyny był przy mnie, kiedy go potrzebowałam. Kiedy rozstałam się z Oikawą, kiedy przechodziłam różne załamania, czy nawet kiedy miałam zły humor bez konkretnego powodu... Jednakże, nawet on wciąż nie wie, co siedzi w mojej głowie. Teraz, jest w niej zdecydowanie za dużo rzeczy.<br />
Chciałabym cieszyć się najdrobniejszymi rzeczami jak Takao, podchodzić beztrosko do życia jak Akiteru, brać odpowiedzialność za bliskich jak Miyaji, nie przejmować się opiniami na swój temat jak Kei... Ale nie potrafię. Bycie zamkniętym w swoim świecie jest potworną ale i najłatwiejszą rzeczą. Chciałabym móc dzielić się swoimi uczuciami, wyrzucić w końcu całą frustrację. Kiedyś pomagała mi w tym siatkówka. Dzięki grze mogłam wyrazić więcej niż słowa, dać upust nerwom. Jednak od kiedy zaczęłam spotykać się z Oikawą, to podejście do gry również się zmieniło. Teraz siatkówka zdaje się być dla mnie bez emocjonalnego wyrazu.<br />
Im dłużej o tym myślałam, tym bardziej robiło mi się przykro. Do tego nie wiedziałam, czy będę mogła znowu poczuć te wszystkie dobre, pozytywne emocje, jakie w tym momencie, robiąc tak niewiele, dał mi Shintaro. Chciałam szybko stwierdzić, jak się czuję. Nie potrafiłam niczego określić. Coraz bardziej zagłębiałam się w swoich myślach, rozważaniach o celach, wartościach. A i tak wszystko co pojawiało się w mojej głowie sprowadzało się do jednego - Midorima. Gdy do słoika moich uczuć oraz emocji dolałam to, że powoli zakochuję się w tym przeklętym okularniku, miarka się przebrała. W tym momencie jedynie pomyślałam o tym, że Shintaro z łatwością mógłby przełamać moją samotność i dać mi trochę ciepła. Mógłby odrzucić moje poczucie izolacji i zagrożenia tuląc mnie tak, jak teraz.<br />
Lekko zadarłam głowę tak, by go nie obudzić, a jednocześnie móc z łatwością spojrzeć na jego śpiącą twarz. Wyciągnęłam rękę spod jego bluzy i zaczesałam kosmyk zielonych włosów, które wchodziły w wolną przestrzeń pomiędzy twarzą, a okularami.<br />
- Dziękuję. Za wszystko. - Szepnęłam, delikatnie gładząc wierzchem dłoni jego miękki policzek. Nie wiem czemu to wymamrotałam. Być może wypowiedzenie słów mojej wdzięczności na głos poprawi moje roztargnienie?<br />
Shin przez sen tylko głośniej odetchnął i mocniej mnie objął. Uśmiechnęłam się jedynie pod nosem, powracając do poprzedniej pozycji i wygodnie opierając głowę o jego tors.<br />
Przymknęłam powieki, chcąc na nowo odpłynąć w sen. Chociaż na moment... Przed nami i tak jeszcze z dobre 15 minut drogi.<br />
Po chwili poczułam, jak Shintaro lekko się unosi i składa na czubku mojej głowy delikatny pocałunek, po czym ponownie opiera na niej swój policzek.<br />
Czy on... Nie zasnął?!<br />
- Nie wiedziałem, że aż tak dręczą cię koszmary, nanodayo. - Usłyszałam nagle jego lekko zachrypnięty, senny głos. Pogładził delikatnie dłonią moje włosy.<br />
- Nie martw się. Czuwam nad tobą. - Czuwa nade mną... Gdy to powiedział, nie wiedząc czemu, poczułam się szczęśliwa. Potrzebowałam tych słów. Potrzebowałam świadomości tego, że mam swojego Anioła Stróża. Shintaro poprawił bluzę, którą mnie otulił i ponownie wziął w ramiona. Wrócił do poprzedniej pozycji, przymykając oczy. Nie wiedziałam, czy zdawał sobie sprawę z tego, ile te słowa dla mnie znaczą. Niemniej jednak byłam pewna, że Midorima rzadko nawiązuje relacje, ale kiedy zacieśni z kimś bliską więź, wkłada w nią całego siebie.<br />
- Odpocznij jeszcze. - Jego głos był ciepły i czuły. Zupełnie nie przypominał tego sarkastycznego, przesądnego, wyniosłego Midorimy. Teraz był moim Aniołem Stróżem.<br />
<br />
[...]<br />
<br />
- Tsukishima... Obudź się. Dojeżdżamy na miejsce, nanodayo. - Czułam jak dłoń Shintaro delikatnie gładzi mój policzek, zbierając z niego kosmyki ciemnych włosów i zaczesując za ucho. Niechętnie otworzyłam oczy, a po chwili potarłam je rękami. Wzięłam w dłonie bluzę i bardziej się nią otuliłam. Midorima wypuścił mnie z uścisku, jednak położył rękę po długości na oparciu siedzenia za moją głową, pozwalając wygodnie oprzeć ją o jego ramię. Zerknęłam na Midorimę, który zdjął okulary i przetarł dłonią zmęczoną buzię.<br />
- Masz piękny profil. - Wypaliłam. O cholera... Czy ja nie powiedziałam tego w myślach? Shin ponownie nasunął okulary na nos, patrząc na mnie z uniesioną brwią.<br />
- Etto... Znaczy... Masz bardzo symetryczną twarz. To już jest piękno samo w sobie... Znaczy... Eee... To nie tak, że jesteś piękny... Znaczy, brzydki też nie jesteś, a nawet możesz być przystojny, ale... Etto.... - Im bardziej starałam wybrnąć z tej sytuacji, tym bardziej się w niej pogrążałam. Odwróciłam głowę kiedy tylko poczułam, że się rumienię. Czerwona na twarzy bardziej niż teraz być nie mogłam.<br />
- Rozumiem, dziękuję. - Shintaro położył dłoń na mojej głowie i delikatnie poczochrał kruczoczarne włosy. Ponownie na niego zerknęłam, lekko uśmiechając się.<br />
Za oknem zaczął pojawiać się znajomy dworzec, więc podnieśliśmy się z miejsca, wzięliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy z pociągu. Wieczory były coraz cieplejsze, więc nie potrzebowałam bluzy Shina. Niemniej jednak dalej niosłam ją w rękach.<br />
- Podobno gdy człowiek miewa koszmary, ma dużo tajemnic. - Powiedział w pewnym momencie, idąc obok.<br />
- Czyżby? Cóż, tajemnic nie mam żadnych.<br />
- Na pewno? A jakieś niedokończone sprawy?<br />
- Nie.<br />
- Niespełnione cele? Pragnienia?<br />
- Zgłupiałeś? Oczywiście, że nie.<br />
Eh... Naprawdę chciałabym mu wszystko opowiedzieć. Wypowiedzieć przy nim na głos wszystkie myśli, pozwolić mu wejść do swojej głowy. Ale skąd mogłam mieć pewność, że on tego chce?<br />
Shintaro zerknął na mnie kątem oka i uniósł kącik ust w lekko ironicznym uśmiechu.<br />
- Kłamczuszek. - Skwitował, wsuwając dłonie do kieszeni ciemnych spodni. Cicho odetchnęłam i w milczeniu przeszliśmy następne parę metrów.<br />
- Koszmary męczą mnie odkąd tylko przyjechałam do Japonii. Nie wiem skąd się wzięły. Wcześniej raczej ich nie miewałam... Często ich nie pamiętam, więc ich nie interpretuję. Chociaż to pewnie nawet nie ma sensu. - Prychnęłam, zaciskając dłonie na trzymanej bluzie.<br />
- Sny są odzwierciedleniem naszych uczuć, marzeń i pragnień. Musisz mieć z nimi naprawdę spory problem, skoro w trakcie snu prawie tracisz oddech. - Odwróciłam głowę tak, by móc spojrzeć na Midorimę i zmarszczyłam brwi.<br />
- Tracę oddech? Co ty mi tutaj za herezje opowiadasz? Przecież bym się obudziła...<br />
- Nie wiem jakim cudem się nie budzisz, ale to prawda. Nie chcę, by działa ci się krzywda, więc dobrze będzie, jeśli znajdziemy przyczynę tych koszmarów i się jej pozbędziemy.<br />
- Zaraz... "My"? Jacy "my"? To moje koszmary i moje problemy.<br />
- Już nie bądź taka egoistyczna, nanodayo. Jeśli ktoś oferuje ci pomoc, to po prostu ją przyjmij. No doprawdy! Człowiek chce okazać odrobinę dobrej chęci i dostaje mocny policzek. - Shin mówił to z wyrzutem, jednak nieźle udawanym. Czyżby chciał mnie pocieszyć?<br />
Spojrzałam pod nogi i szłam dłuższy moment z opuszczoną głową. Między nami nastała cisza. Jednak nie była ona niezręczna. Była po prostu... Ciszą.<br />
- Ano... - Usłyszawszy ciche mruknięcie Midorimy uniosłam wzrok i zatrzymałam się, jak tylko zrobił to on.<br />
- Odprowadziłbym cię do domu, ale, wybacz... Chcę się wyspać przed meczem. - Popatrzyłam na twarz Shina i kiwnęłam głową.<br />
- W porządku, rozumiem. Nie masz przecież obowiązku podstawiania mnie pod drzwi, prawda? - Uśmiechnęłam się do niego ciepło.<br />
- Odprowadzam cię, bo może ci się stać po drodze krzywda. A możesz mi się jeszcze kiedyś do czegoś przydać. - Momentalnie zrobiłam minę zażenowaną i zdenerwowaną.<br />
- Ty wyrafinowany, nikczemny, naciągaczu beneficjencie... - Powiedziałam drżącym głosem.<br />
- Znasz całkiem dużo słów, co? - Zmrużyłam oczy, jednak zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, Shin zbliżył się do mnie. Powoli chyba zaczynałam się przyzwyczajać do tego, jak dzielą nas zaledwie milimetry... Chociaż z drugiej strony serce znowu zaczęło bić w niebezpiecznie szybkim tempie.<br />
Shintaro uniósł obandażowanymi palcami mój podbródek i spojrzał głęboko w moje oczy. Pochylił się nade mną tak, że nasze usta prawie się styknęły.<br />
"- No pocałuj mnie wreszcie ty idioto!" - Krzyczało całe moje ciało. Chciałam tego. Naprawdę tego chciałam.<br />
- Nie wpadnij w żadną dziurę po drodze, dobra? Nie chcę potem cię z niej wyciągać. - Wyszeptał prosto w moje usta. Midorima... Ten koleś... To naprawdę potwór. Cóż, można to oczywiście pięknie zinterpretować. Ale Midorima naprawdę miał na myśli dziurę i to, że zdarza mi się być naprawdę niezdarą.<br />
Zmarszczyłam nos, ściągnęłam brwi i zacisnęłam zęby. Midorima przejechał palcami po mojej szyi po czym wyprostował się.<br />
- Dobranoc. - Rzucił i jak gdyby nigdy nic odwrócił się, kierując w stronę swojego domu. Stałam chwilę w miejscu, ale dopiero po chwili do mnie dotarło, że dalej trzymam jego bluzę.<br />
Od razu rzuciłam się do biegu, by go złapać i oddać mu bluzę.<br />
- Czekaj no! Blu... - nie dokończyłam. Być może była to jakaś karma, zrządzenie losu albo po prostu głupi, kolejny z rzędu pokaz mojej niezdarności, ale w momencie zrywu potknęłam się o krawężnik i upadłam na jezdnię. Jakby tego było mało: prosto w kałużę<br />
- Mówiłem, żebyś uważała... - Midorima zawrócił, po czym ukucnął obok mnie. Cóż, kałuża naprawdę była dość pokaźnych rozmiarów. Na tyle, że cała przemokłam.<br />
Usiadłam na kolanach, z opuszczoną głową i wystawiłam rękę z bluzą, która chyba jako jedyna była sucha jak nitka.<br />
- Proszę... - Wymamrotałam. W tym momencie usłyszałam ciche parsknięcie i chichot. Od razu uniosłam głowę, a widok rozweselonego Midorimy, który cicho podśmiewa się pod nosem naprawdę był cudowny. Moje oczy aż błyszczały. Tak bardzo chciałam zachować ten widok w pamięci.<br />
Shin po chwili wziął ode mnie bluzę po czym narzucił na moje ramiona.<br />
- Wspaniale nade mną czuwasz... Fajnie samemu sobie przypisać sobie tytuł Anioła Stróża. - Prychnęłam, otulając się bluzą. Odtrąciłam rękę okularnika i samodzielnie wstałam z ziemi.<br />
- Gdybym nad tobą nie czuwał, pewnie wpadłabyś w tą dziurę, wiesz że kopią ją na dość dużą głębokość? - Shin wskazał palcem prawdziwą dziurę w chodniku, która nie została wcale zabezpieczona. Naprawdę miał dziurę na myśli!<br />
Midorima w jednej chwili zmienił kierunek swojego spaceru i ruszył w stronę mojego domu.<br />
- Shin, naprawdę nie musisz mnie odprowadzać... Oddam ci jutro bluzę, dobrze? Albo pojutrze... Muszę ją wyprać. Tsk, może po prostu ci ją odkupię? - Podczas gdy ja rozprawiałam o tej części garderoby i syknęłam, okularnik wyjął telefon i przyłożył słuchawkę do ucha.<br />
- Shiori? Mama dalej pracuje? Ach... No dobrze... Przekażesz jej, że nie wrócę na noc? Znajoma się połamała i szczerze mówiąc boję się zostawić ją samą... Tak? Dziękuję. Dobrej nocy. - Midorima zablokował telefon, po czym wsunął go do kieszeni spodni.<br />
- Nie musisz zajmować się mną całą noc. Czy nie masz przypadkiem meczu jutro? - Pacnęłam okularnika w głowę.<br />
- Nie marudź. I bądź mi wdzięczna. - Rzucił jedynie, wychodząc przede mnie.<br />
- Wdzięczna? Tsk, to ty się wpraszasz. - Mruknęłam pod nosem i syknęłam. Z drugiej jednak strony cieszyłam się, że będę miała kolejną okazję do spędzenia z nim czasu.<br />
<br />
[...]<br />
<br />
- Idź weź prysznic i doprowadź się do stanu, w którym moje oczy nie będą boleć od patrzenia na ciebie, nanodayo. Niezbyt do twarzy ci z błotem. Ja w tym czasie zajmę się jakim ciepłym piciem. - Nie miałam siły już mu się sprzeciwić. Szczerze mówiąc, to najchętniej wykopałabym go z domu. Naprawdę zepsuł mi humor... Tak bardzo chciałam, żeby to on mnie pocałował. Ale czy mu to w ogóle choć raz przeszło przez głowę?<br />
- Tsk. - Syknęłam jedynie. W korytarzu zrzuciłam z ramion bluzę Midorimy i przeszłam do łazienki. Od razu zdjęłam z siebie wszystkie ubrania. Weszłam pod prysznic, ustawiając wodę na zimną. Musiałam odrobinę ochłonąć.<br />
Słyszałam zza drzwi, jak Midorima włączył telewizor i rozgościł się w kuchni.<br />
Pod prysznicem stałam z dobre 20 minut. Wyszłam ubrana w ciepłą bluzę i szare dresy do spania. Przygotowałam też świeżą pościel w pokoju, który zwykłam nazywać "awaryjnym". Był to teoretycznie pokój Keia, jednak on jeszcze chyba ani razu tu nie spał.<br />
Przeszłam do salonu, gdzie na stoliku już stały gotowe dwa kubki herbaty. Usiadłam wygodnie przy stoliku i jedynie czekałam, aż dosiądzie się do mnie Shin.<br />
- Wszystko dobrze? Nie zraniłaś się przy upadku? - Spytał, siadając przy stoliku naprzeciwko mnie.<br />
- Takie pytania zwykle zadaje się zaraz po incydencie. - Popatrzyłam na Midorimę spod byka i ujęłam w dłonie kubek ciepłej herbaty,<br />
- Co cię znowu ugryzło, Tsukishima? - Zielonowłosy zmarszczył brwi w niezadowoleniu, po czym popatrzył na mnie ze zdenerwowanym wzrokiem.<br />
- Tsk, co mnie ugryzło? Proszę cię... - Syknęłam, krzyżując nogi w kolanach i siadając po "turecku".<br />
- Tak, ciebie. Kiedy coś ci nie pasuje to tsk... sykasz, jak Kei... Jak Kei praktycznie cały czas. Co jest? - Spojrzałam nieco zdziwiona na Midorimę. Serio sykam? Zauważył to? Koszykarz w tym czasie oparł łokieć na blacie stolika, natomiast policzek na dłoni tak, by mógł na mnie patrzeć.<br />
- Nawet jeśli, to i tak cię to przecież nie obchodzi. - Odwróciłam wzrok i uniosłam kubek na wysokość swoich ust.<br />
- Właściwie, to masz rację...<br />
- Tsk.<br />
- Ale wkurza mnie ta sycząca Tsukishima, więc chcę to rozwiązać dla własnego, świętego spokoju.<br />
- Jeśli tak bardzo chcesz świętego spokoju to po prostu wróć do domu.<br />
- Niestety nie mam zamiaru użerać się z twoim "tsk" do końca szkoły.<br />
- Nie martw się, wyjdę rok wcześniej.<br />
- Co nie zmienia faktu, że i tak będę musiał tego słuchać.<br />
- Nie będziesz. Skoro tak bardzo ci to przeszkadza, to nie będę się do ciebie odzywać. Pasuje? - Już chciałam syknąć, jednak w ostatnim momencie się powstrzymałam. Tak, byłam na niego zła. Najpierw odwala scenę z byciem tym, który czuwa i dba, a później sam odparowuje swój już prawie zadany pocałunek? Czy jego naprawdę bawi zabawa moimi uczuciami?<br />
Widziałam, że Midorima już chce coś powiedzieć, jednak zanim zdążył to zrobić, odłożyłam kubek na stolik i wstałam z miejsca.<br />
- Dziękuję za herbatę. Idę już spać. Ty śpisz w pokoju gościnnym. Jakieś męskie koszulki są w szafie. Akiteru kiedyś je kupił i ani razu nie założył, więc możesz się "poczęstować". Siedź do której chcesz, tylko nie hałasuj zbytnio, dobrze? Dobranoc. - Bez patrzenia na Shintaro odwróciłam się i skierowałam kroki do pokoju. Już otwierałam drzwi, kiedy nagle poczułam jak koszykarz obejmuje mnie mocno w pasie, tuli się do moich pleców i ciągnie dalej do salonu.<br />
- Tsk, puść mnie ty przeklęty... - Za wszelką cenę chciałam wyrwać się z uścisku Midorimy. Szarpałam się, jednak on tylko mocniej zaciskał na mnie ręce. Przypadkiem postawiłam swoją nogę za nogą Midorimy, którą akurat cofał i oboje wylądowaliśmy na ziemi. Korzystając z okazji bycia nad Shintaro, chciałam się w końcu uwolnić jednak jak tylko rozplotłam jego splecione na moim brzuchu dłonie, on w oka mgnieniu złapał mnie za boki i przeturlał nas tak, że to on był nade mną. Zdecydowanie najgorsza pozycja z możliwych... Okularnik złapał moje nadgarstki i przycisnął je do podłogi, uniemożliwiając mi całkowicie poruszanie rękami. I włożył w to zdecydowanie za dużo siły.<br />
- Czego ty ode mnie chcesz? Mówiłam, że idę spać! - Prawie krzyknęłam, patrząc prosto w oczy Midorimy. Jego okulary odrobinę zsunęły się na środek nosa. Aż prosiły się o to, by je poprawić. Jemu chyba też to przeszkadzało, gdyż złapał oba moje nadgarstki w jedną dłoń, a drugą przybliżył do twarzy. Jednak nie poprawił okularów. Całkowicie je zdjął i ostrożnie odłożył na bok.<br />
- Potrzebujesz takich ceremonii do zdjęcia bryli? Daj mi w końcu spokój! Chcę iść spać! - Naprawdę traciłam nerwy do niego. Miałam dość tego, że zabawia się moimi uczuciami. Nie chciałam go już widzieć, przynajmniej nie teraz kiedy...<br />
- S-Shin? - Wymamrotałam, kiedy twarz Midorimy była w naprawdę niebezpiecznej odległości. Wtedy czułam na ustach jego oddech. Była to raptem chwila. Potem poczułam jak jego ciepłe wargi subtelnie składają na moich pocałunek. W tym momencie byłam sparaliżowana. Nie potrafiłam się ruszyć. Jego pocałunek całkowicie odebrał mi oddech, zdolność ruchów. Chciałam tego. Chciałam jego pocałunku. Jednak kiedy w końcu go dostałam, nie czułam radości, szczęścia i przyjemności jakiej oczekiwałam. W ramach tego dostałam bicie serca jak u maratończyka po udanym biegu, mętlik i łzy w oczach. Chciałam by przestał, ale jednocześnie nie potrafiłam samodzielnie przerwać. Midorima w końcu oderwał swoje usta od moich warg. Spojrzał w moje szeroko otwarte oczy przy czym puścił moje nadgarstki. Pod wpływem impulsu zamachnęłam się i uderzyłam go otwartą dłonią w policzek. Wyślizgnęłam się spod jego ciała i usiadłam bezradnie metr przed nim. Nie mogłam teraz na niego spojrzeć. Nie chciałam, by widział moją oblaną rumieńcem twarz.<br />
- Przestań się w końcu mną bawić... - Szepnęłam, czując załamujący się głos.<br />
- Proszę... - Dodałam cicho. Wlepiłam wzrok w podłogę, chcąc znaleźć punkt, by nie ulec pokusie zerknięcia na Shintaro.<br />
- Bawić? - Powtórzył. Jego głos zdradzał szczere zaskoczenie.<br />
- Tak, bawić. N-nie naśmiewaj się ze mnie, dobrze? Tsk, teraz wybacz. Idę spać. - Sama byłam zdziwiona swoim spokojnym tonem. W środku cała się gotowałam. Powoli podniosłam się z podłogi i skierowałam kroki do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz. Gdy już to zrobiłam, opuszkami palców dotknęłam swoich warg. Dalej czułam na nich pocałunek. Może gdybym nie była rozchwianym emocjonalnie dziwolągiem to bym chciała zachować go na dłużej?<br />
Szybko wytarłam spływające po policzkach samotne krople łez. Jeszcze tylko tego brakowało... Usiadłam na łóżku, złapałam poduszkę i pozwoliłam chwilę spływać słonym łzom. Już chciałam zajrzeć do kalendarza sprawdzić, czy moje wahania nie są spowodowane okresem menstruacyjnym, jednak wtedy usłyszałam zza drzwi niski głos Shintaro.<br />
- Tsukishima? Śpisz? - Chwilę zawahałam się nad odpowiedzią. Miałam kilka opcji.<br />
A. Jak gdyby nigdy nic udawać że śpię.<br />
B. Otworzyć mu i wysłuchać spokojnie co ma do powiedzenia.<br />
C. Otworzyć i przyłożyć mu piłką tak, że gwiazdki zobaczy.<br />
Wersja C była najbardziej kusząca.<br />
- Śpię. - Rzuciłam jedynie. Idź już sobie!<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzTKHOaPAsGxa74ENXd8EAEIx7isTvDGUduAxNf9dVFgi2pHViq2JlIhyKB013VsPRe19cIhpB9qe48Vxi5Ysn256qFQZ0OtrOwlwP-mFffVDhjQc6nipw7NiW7sZRvi9Bf_KXZ-JCNck/s1600/tumblr_mul5xqBQk61qddsc4o1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzTKHOaPAsGxa74ENXd8EAEIx7isTvDGUduAxNf9dVFgi2pHViq2JlIhyKB013VsPRe19cIhpB9qe48Vxi5Ysn256qFQZ0OtrOwlwP-mFffVDhjQc6nipw7NiW7sZRvi9Bf_KXZ-JCNck/s320/tumblr_mul5xqBQk61qddsc4o1_500.gif" width="320" /></a>- Nie wiem, skąd przyszedł ci do głowy pomysł, że się tobą bawię. Gdyby tak było, pewnie zmuszałbym cię do żonglowania czy coś... W każdym razie, nie chcę, żebyś tak myślała. Wszystko co robię, robię bo chcę dla ciebie jak najlepiej. Inaczej nie byłoby mnie tutaj. - Przytuliłam poduszkę do piersi i podkuliłam nogi, słuchając tego, co mówił Shin.<br />
- Wkurzasz mnie, zaskakujesz, jesteś narwana, lekkomyślna, brak ci poczucia humoru, nie okazujesz szacunku, twoja niezdarność to dość zaawansowane stadium a do tego nie umiesz jeść pałeczkami. Gdybym poznał kogoś takiego pewnie nie chciałbym się z taką osobą zadawać. Ale mimo wszystko jestem tutaj, stoję przed twoimi drzwiami i tłumaczę się jak ostatni mazgaj. Nie chcę patrzeć jak płaczesz czy dąsasz się. Lubię twój uśmiech. Lubię twoje rumieńce, kiedy jesteś zawstydzona. Lubię cię i ani razu przez myśl mi nie przeszło, by bawić się tobą. Nie wierzę, że zmuszasz mnie do mówienia takich zawstydzających rzeczy... - Shintaro mnie... lubi?<br />
- Proszę, otwórz drzwi. Porozmawiaj ze mną. - Zanim zdążył to powiedzieć, zerwałam się z łóżka i stanęłam przed drzwiami. Wyciągnęłam rękę by przekręcić klucz, jednak zatrzymałam się.<br />
- Hiroki... Otwórz. Błagam. - Nienawidziłam, kiedy mówił do mnie po imieniu...<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
... Co? Ee... No... Tak wyszło. Ech, nie lubię takich scen. To była już ostatnia taka, obiecuję! ^^ </div>
<div style="text-align: left;">
Serio chciałam już wrzucić mecz Shutoku - Seirin, ale coś mi nie wyszło... W każdym razie zrobię to w następnym rozdziale. Mam nadzieję, że w końcu uda mi się pobawić trochę sportem i wrócimy do tego grania, trenowania czy czegoś tam... Dziękuję za przeczytanie i do (mam nadzieję) następnego! :)</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
P.S. Uruchomiłam zakładkę "Stalkuję". Jeśli nie macie co robić i chcecie poszukać jakiś ciekawych blogów, to proszę tam zajrzeć ^^ Wpisuję tam te blogi, które szczególnie przykuły moją uwagę. Dlatego reklamujcie się i liczcie z tym, że czasami, przypadkiem możecie tam trafić *.*</div>
Minniehttp://www.blogger.com/profile/12018731508998509838noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7711495039591973160.post-71144502265627314232015-10-20T22:30:00.004+02:002015-10-22T20:10:55.938+02:00195 cm czystego narcyzmu - Rozdział VIMidorima był w dużym szoku. Czy można było mu się dziwić? W końcu czarnowłosa, czerwonooka wariatka rzuciła się na niego z pocałunkiem.<br />
Z drugiej strony, nie czułam żadnego oporu. Być może było to zwyczajnie spowodowane jego zaskoczeniem, przez które nie był w stanie się ruszyć... A jakby tego było mało, przez moje wargi, które styknęły się z jego ustami, pewnie nie był w stanie złapać tchu.<br />
Byłam teraz bardziej niż pewna, że w końcu osiągnęłam swój cel i zemocjonowałam trochę Shina!<br />
Midorima to oaza spokoju. Potrafi zapanować nad emocjami i zazwyczaj nie daje się nim ponieść. To też pozwala mu na wykonywanie tak precyzyjnych rzutów.<br />
Tak się przynajmniej dzieje na boisku. Poza nim, Shin niewiele się różni, jednak sprawia wrażenie bardziej otwartego i rozchwianego. Niemniej wciąż pokazywał się wszystkim od swojej "wadliwej" strony.<br />
<i>Nie, Shin nie miał dla mnie żadnych wad.</i><br />
Przy bliższym poznaniu, można dostrzec u niego te cechy, przez które da się lubić jak to, że troszczy się o bliskich mimo że się do tego nie przyznaje. Midorima to też człowiek o dobrych manierach, pełen pasji, szukający wspólnych zainteresowań z bliskimi. Ponadto, bardzo lubię spędzać z nim czas.<br />
Po kilku chwilach oderwałam swoje wargi od ust Shintato. Delikatnie potarłam wierzchem dłoni usta, w przeciwieństwie do okularnika, który nieśmiało dotknął palcem prawej dłoni dolnej wagi.<br />
Opuściłam głowę, wlepiając wzrok w podłogę.<br />
- P-przepraszam. posunęłam się trochę za daleko. - Powiedziałam nieco ściszonym głosem. Po chwili jednak uniosłam głowę i popatrzyłam na Shintaro. W jego spojrzeniu nie mogłam wyszukać jednej, konkretnej emocji. Nie widziałam jakiej reakcji z jego strony powinnam się spodziewać. Cokolwiek zrobi, będzie do dla mnie zaskoczeniem.<br />
Okularnik zmienił pozycję. Skrzyżował nogi, oparł łokcie na kolanach i zlustrował mnie wzrokiem.<br />
- Udało ci się. - Powiedział w końcu, delikatnie wyginając kącik ust w lekko szyderczym uśmiechu.<br />
- U-udało? - Powtórzyłam.<br />
- Tak, udało. - Zielonek skrzyżował ręce na piersi, lekko opuszczając wzrok.<br />
- Tylko nie powtarzaj tego zbyt często. I nie przy ludziach. - Chłopak sięgnął po kubek stojący na stoliku. Przyłożył porcelanę do ust i upił łyk letniej herbaty. Spojrzałam na niego, marszcząc brwi.<br />
- Co? Jestem tylko człowiekiem. Też podatnym na pokusy. Przecież nie powiedziałem, że pocałunki nie są przyjemne. - A to nowość! Takiego Midorimy jeszcze nie znałam.<br />
W jego lekko szyderczym uśmieszku z multum ukrytych motywów szybko dostrz... Zaraz... SHIN SIĘ UŚMIECHNAŁ?! TAK! Jednak moment i sposób jego uśmiechu był bardzo... Dwuznaczny?<br />
Takao mi nie uwierzy, że jego Shin-chan się w końcu uśmiechnął!<br />
Chociaż z drugiej strony, chyba będzie lepiej mu o tym nie mówić. Weźmie mnie za jakiegoś zboczeńca, który rzuca się na pierwszaków...<br />
- To raczej ja powinienem czuć się zawstydzony. - Usłyszałam nagle i odruchowo spojrzałam ponownie na towarzysza.<br />
- E?<br />
- Chyba nie chcę wiedzieć, o czym pomyślałaś, skoro zrobiłaś się taka czerwona. - Shin znowu przyłożył filiżankę do ust.<br />
- Nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego. To był jeden, jedyny raz na potrzebę złożonej obietnicy. - <i>Co ja wygaduję? Jeden? Jedyny?! Nie... Nie chcę, by był to ten pierwszy i ostatni!</i><br />
- Ach, czyżby? - Shintaro podniósł się z miejsca, zaniósł pusty kubek do kuchni, po czym pojawił się znowu w salonie.<br />
<br />
[...]<br />
<br />
- Daleko jeszcze? - Takao naprawdę nie mógł usiedzieć w miejscu. To wstawał, to znowu siadał...<br />
- Nie rób scen, nanodayo. Sam chciałeś jechać. - Midorima spojrzał kątem oka na szatyna. Założył nogę na nogę i skrzyżował ręce na piersi, lekko opuszczając głowę. Siedząc w ten sposób sprawiał wrażenie dumnego, pewnego siebie dżentelmena. Ale ta leżąca obok niego zabawkowa, parowa ciuchcia... Jakby tego było mało, właśnie w tym momencie wydobył się z jej komina mały strumień pary.<br />
- Nie męczy cię takie ciągłe noszenie przy sobie tego typu rzeczy? - Zapytałam w pewnym momencie, wskazując na zabawkę.<br />
- Nie męczy go, bo ma od tego ludzi. - Stojący nad nami Takao cicho westchnął, jednocześnie uśmiechając się w sposób lekko złośliwy i spojrzał na Shina.<br />
- Sam się zaoferowałeś, Bakao. - Okularnik prychnął, po czym odwrócił głowę w drugą stronę.<br />
- Ludzie często narzekają, że prześladuje ich pech. Ale nie robią nic, by los był im przychylny. Albo wszystko co robią, wykonują na pół gwizdka. Dlatego zawsze robię co w mojej mocy. Zwłaszcza, jeśli chodzi o wspieranie szczęścia.<br />
- Naprawdę jesteś szurnięty, Shin-chan...<br />
- Zamknij się. Tak w ogóle Takao, szary nie jest twoim dzisiejszym kolorem. Lepiej zdejmij ten rzemyk.<br />
- O czym ty gadasz? To tylko rzemyk. Nie będę go teraz rozplątywał, bo tak mówi głupi horoskop.<br />
- Tylko potem nie miej pretensji, że stała ci się krzywda.<br />
- Niby jaka krzywda ma mi się s... - Zanim Takao zdążył cokolwiek powiedzieć, pociąg gwałtownie zahamował. Koszykarz wówczas stracił równowagę i upadł na ziemię. Jakby tego było mało, na jego klatkę piersiową spadła teczka, którą mężczyzna siedzący naprzeciwko położył na siedzeniu obok.<br />
- Mówiłem, nanodayo. - Shin poprawił okulary, ciężko przy tym wzdychając. Jak oparzona wstałam z miejsca, kładąc dużą ciuchcię, którą do tej pory trzymałam na kolanach, na rękach Midorimy i podeszłam do poszkodowanego bruneta.<br />
- Wszystko w porządku? - Zapytałam z troską, klękając obok Takao, który oddał teczkę mężczyźnie, przyjmując jednocześnie jego przeprosiny.<br />
- Tak, w porządku. - Z moją pomocą Kazunari podniósł się. Usiadł na moim miejscu, po prawej stronie Shina. Sama natomiast usiadłam po jego lewej i od razu poczułam, jak okularnik kładzie swój lucky item na moich kolanach.<br />
- To był czysty przypadek. - Mruknął rozgrywający, podciągając rękawy bluzy.<br />
Pociąg zatrzymał się na stacji. Drzwi się otworzyły, wpuszczając wiatr, który rozczochrał moje włosy, jak i również zniszczył fryzurę Takao. Tylko włosy Midorimy powiewały delikatnie muskając jego twarz. Jak w filmie. Być może naprawdę skrobie sobie przychylność losu?<br />
- Prawie się spóźniliśmy! To przez ciebie!<br />
- Przeze mnie? To ty się zawsze wleczesz! - Do pociągu w ostatniej chwili wbiegło dwóch chłopaków, którzy swoim głośnym zachowaniem zrobili niezłe zamieszanie.<br />
- Za głośni... - Mruknął pod nosem Midorima, który z poirytowaniem zacisnął szczękę. Spojrzałam na profil Shina.<br />
- Hej, oni są z liceum Karasuno. - Powędrowałam wzrokiem za skinięciem głowy Takao, którym dyskretnie wskazał owych chłopców. Oboje ubrani byli w czarne dresy, a na plecach widniał napis "Klub siatkarski Karasuno". Jeden z nich, był prawie mojego wzrostu. Miał rozczochrane, rudziutkie włosy i brązowe oczy. Drugi, był wyższy, czarnowłosy. Minę miał podobnie poirytowaną jak Midorima.<br />
Obok nas, stanęła starsza pani, więc kierowana dobrymi manierami wstałam, by ustąpić jej miejsca. Ta podziękowała i usiadła. Po chwili z siedzenia podniósł się Shintaro, który spojrzał na mnie i skinieniem głowy zasygnalizował, że to dla mnie zwolnił miejsce. Uśmiechnęłam się do niego ciepło.<br />
- Dziękuję.<br />
Powiedziałam, lekko ukłoniwszy głowę, po czym usiadłam. To tylko utwierdziło mnie w tym, że Shin jest dobrze wychowany.<br />
- Mamy sporo czasu po meczu, więc mój ojciec i macocha zaprosili nas na kolację, ale nie wie...<br />
- Serio? To miło z ich strony. Nie masz nic przeciwko?- Takao wciął mi się w zdanie. Cicho odetchnęłam, jednak ostatecznie pokręciłam przecząco głową.<br />
- Jaki wysoki! Mogę zapytać ile masz wzrostu? Grasz w siatkówkę? Do jakiej szkoły chodzisz? - Stojący nad nami Midorima został zasypany pytaniami przez niskiego rudzika, który na początku nieźle go zirytował samym istnieniem. Teraz chyba jeszcze bardziej go wkurzył.<br />
- 195 cm, gram w kosza, liceum Shutoku, nanodayo. - Odpowiedział z niemal stoickim spokojem, po czym poprawił okulary.<br />
- Nano... Nanoco? - Mruknął zdezorientowany rudzielec.<br />
- Hinata! - Czarnowłosy od razu uderzył towarzysza w tył głowy. Dopiero potem zwrócił się do Midorimy.<br />
- Przepraszam za niego. Jak zwykle ma niewyparzony język. - Powiedział.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyg6Z9DLZ0ERGuui27Vpwr1cHBnzGCTsvUt5e3dSfGrRud8wszzCx8iQuaA95JOx56NrKYjhCGKicA1BIzibdnUENO912g1Y8yy0aN9b-hJdSj1jhL5PuVh0X5WAoFDUiJVNvZ6L0i0vI/s1600/7bd048667bf15ef14094b890168e0130.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="177" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyg6Z9DLZ0ERGuui27Vpwr1cHBnzGCTsvUt5e3dSfGrRud8wszzCx8iQuaA95JOx56NrKYjhCGKicA1BIzibdnUENO912g1Y8yy0aN9b-hJdSj1jhL5PuVh0X5WAoFDUiJVNvZ6L0i0vI/s320/7bd048667bf15ef14094b890168e0130.gif" width="320" /></a></div>
- Lepiej pilnuj tej pchiełki. Nie dobrze jest spuszczać takich z oka. - Midorima poprawił wolną ręką okulary. Obaj uczniowie Karasuno, byli chyba zaskoczeni słowami Shina. Hinata jednak mimo to zdawał się być zachwycony wzrostem zielonowłosego.<br />
- Chodziłeś do Kitagawy? - Midorima rozpoznał niebieskookiego siatkarza. Być może przypomniał go sobie, gdy spotkał Kise, który o nim coś napomknął?<br />
- Tak, zgadza się... Skąd mnie znasz?<br />
- Teiko. Trenowaliśmy na tym samym basenie.<br />
- Ach tak. Jak mógłbym zapomnieć sztafetę z Pokoleniem Cudów.<br />
- Nie przywiązuję wagi do tytułów. Ty też nie powinieneś, Królu. - Kageyama zmrużył oczy, natomiast Shin mocniej zacisnął dłoń na poręczy. Miał świadomość swojego talentu, geniuszu, ale za każdym razem, gdy ktoś wspominał o Pokoleniu Cudów, Midorima zaczynał się denerwować. Za wszelką cenę chciał jednak zachować kamienną twarz, co nawet mu się udało.<br />
- Jesteście z Karasuno, prawda? Dobrze się składa, bo wybieramy się na wasz mecz. - Takao uniósł ręce i splótł dłonie na karku. Z uśmiechem spojrzał na siatkarzy.<br />
- Serio? Łooooo! Super! Obiecuję, że dam z siebie wszystko, żebyście mieli dobre widowisko! - Rudzielec położył dłoń na sercu, jakby składał życiową obietnicę.<br />
- Bedziecie grać z Aoba Josai, nie stresujecie się? W końcu, to świetna drużyna, ma bardzo szeroki skład, a wcześniej grali z naszymi siatkarzami... - Uśmiechnęłam się delikatnie do nieznajomych. W tym samym czasie Rudzik poczerwieniał na twarzy i zaczął trząść się jak galaretka.<br />
- A-ale nie stresuj się! To tylko mecz towarzyski.<br />
- Hinata! Zdecyduj się w końcu, czy się stresujesz czy ekscytujesz! - Niebieskooki szatyn złapał towarzysza za bluzę i mocno nim potrząsnął.<br />
- Chyba mi słabo... Niedobrze... - Hinata zbladł jak ściana. Midorima zrobił krok w bok, by prawie mdlejący siatkarz nie upadł na niego. Sama natomiast zerwałam się z miejsca.<br />
- Siadaj. nie możesz teraz zemdleć. Masz mecz do rozegrania, prawda? - Usadziłam rudzielca na swoim miejsca i ukucnęłam przy nim, by dopilnować, aby nagle nie przestał oddychać czy coś... Po chwili obok niego pojawił się również jego kolega z drużyny.<br />
Niższy siatkarz pochylił się, kładąc łokcie na kolanach.<br />
- Hinata... Shoyo. Miło was poznać. - Chłopak po chwili spojrzał na mnie znad grzywki.<br />
- Shoyo. Jesteś w pierwszej klasie? - Zapytałam.<br />
- Tak.<br />
- Ja jestem Tsukishima Hiroki. Mnie również miło. - Delikatnie schyliłam głowę przed siatkarzami.<br />
- T-Ts-Tsu-TSUKISHIMA?! - Czarnowłosy popatrzył na mnie ze zdziwieniem.<br />
- Tak, Tsukishima. - Przewróciłam teatralnie oczami. Po jego reakcji jak i natychmiastowym ożywieniu Hinaty wywnioskowałam, że Kei chyba nie mówi im za dużo. A jeśli już, to pewnie rzuca jakimiś ironicznymi żarcikami lub komuś dokucza.<br />
- Tak, Kei to mój brat, tak, mnie też wkurza i tak, był taki zawsze. - Wyprzedziłam wszystkie ich pytania.<br />
Złapałam się poręczy obok Shina, spokojnie przyglądającemu się całej sytuacji. Gdy opuścił głowę, by na mnie spojrzeć, uśmiechnęłam się do niego.<br />
- Nie mam więc pytań. - Towarzysz Hinaty, który chwilę później przedstawił nam się jako Kageyama Tobio, skrzyżował ręce na piersi i oparł się tyłem o barierkę.<br />
- Nie jesteście w ogóle podobni. Wyglądasz na o wiele milszą osobę. - Hinata popatrzył na mnie z uwagą.<br />
Takao uśmiechnął się w lekko ironiczny sposób.<br />
- Wygląda, prawda?<br />
<br />
[...]<br />
<br />
Do końca drogi zostały jeszcze dwa przystanki. Miło było poznać tych dwóch.<br />
Chociaż mieli zupełnie inne charaktery - tak jak Takao i Shin - potrafili się dogadać. Ty, bardziej ciekawiło mnie to, jak ich współpraca wygląda na boisku.<br />
Pociąg zapełnił się ludźmi. Robiło się coraz ciaśniej, a więcej pasażerów wsiadało, niż wysiadało.<br />
Kageyama rozmawiał zaciekle z Takao, Shoyo usnął, a Midorima co jakiś czas zmieniał rękę, którą się trzymał i patrzył na widoki za oknem. Na przedostatnim przystanku, weszło sporo ludzi i zrobił się wielki ścisk. Obok mnie stanął około czterdziestoletni mężczyzna, który jak tylko pociąg ruszył, przechylił się w moją stronę i by nie upaść, popchnął mnie. W tym samym momencie puściłam drążek, wpadając prosto na stojącego obok Shintaro. Okularnik, być może odruchowo, złapał mnie jedną ręką w talii i opuścił wzrok, by go na mnie zaczepić. Widząc jego skupione na sobie spojrzenie w tej chwili, kiedy jesteśmu tak blisko, momentalnie oblałam się rumieńcem.<br />
- Tsukishima, trzymaj się mocniej. Jeszcze by tylko tego brakowało, żebyś i ty wylądowała na ziemi. - Shin mówił to dość surowym głosem. Wydukałam jedynie ciche przeprosiny.<br />
Po chwili poczułam, jak jego dłoń wędruje po mojej talii w górę, do ramienia, a potem po ręce zjeżdża w dół. Gdy w końcu dotarł do dłoni, ujął ją, uniósł i oplótł na drążku.<br />
- Trzymaj się, nanodayo. - Midorima! Przestań do cholery ze mną pogrywać!<br />
A może nie robi tego świadomie i są to tylko moje chore wymysły?<br />
Dotyk Midorimy... On... Wciąż stał blisko. Za blisko.<br />
Przez moment odniosłam wrażenie, jakbyśmy teraz zamienili się rolami. To w końcu mnie przepełniała pewność siebie, kiedy pocałowałam Shina. Jednak po tym, to jego pewność mnie przygniotła.<br />
Kat.<br />
Zatraciłam się w swoich myślach, nie zwracając uwagi na to, co działo się dookoła.<br />
Do moich uszu przebijały się jedynie głosy Takao,, Kageyamy, obudzonego Hinaty i Midorimy.<br />
W końcu dojechaliśmy na mniejsce. Siatkarze Karasuno pierwsi wyskoczyli z pociągu.<br />
- Idziemy, Takao. - Midorima poprawił okulary i skierował się do wyjścia. Kazunari wziął w ręce dość pokaźny, zabawkową ciuchcię Shina.<br />
- Ej, Hiroki-san! - Poczułam, jak Takao łapie mnie za rękaw bluzy i ciągnie za sobą do wyjścia.<br />
- Odpłynęłaś na chwilę. - Powiedział, kiedy tylko opuściliśmy pociąg.<br />
<br />
[...]<br />
<br />
- Łooo! Ale wysoki sufit! - Oczy Hinaty rozbłysły, jak tylko przekroczył próg hali. Rozglądał się tak, jakby był w takim miejscu pierwszy raz.<br />
- To normalne, głupku. - Kageyama westchnął, wsuwając dłonie do kieszeni ciemnej bluzy.<br />
- Tu jesteście! W samą porę. Już chcieliśmy Tanakę po was wysyłać.<br />
- Wybacz, kapitanie! - Pierwszoroczni siatkarze lekko ukłonili się przed wysokim brunetem.<br />
- Spokojnie, spokojnie. Dostarczyliśmy ich całych i zdrowych. - Takao poczochrał włosy kłaniających się siatkarzy, jednocześnie szeroko uśmiechając się do kapitana Karasuno.<br />
- Co robi tutaj Shutoku?- Siatkarz wskazał na pomarańczową bluzę Takao.<br />
- To siostra Tsukishimy! - Hinata od razu się wyprostował, odwracając do mnie twarzą.<br />
- Zaciągnęła nas tutaj. Nie chciała iść sama. Przez to macie szerszą publiczność z Tokio. - Takao puścił do mnie perskie oczko.<br />
- Cóż, osobiście bardzo się cieszę, że przyjechaliście. - Kapitan uśmiechnął się do nas delikatnie.<br />
- My również.<br />
- Midorimaaa! - Usłyszeliśmy wołanie, a gdy się odwróciliśmy, do Shina już podbiegł szarowłosy chłopak.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://em.wattpad.com/8667784cac1ff105eabad153834b54d34149ce80/687474703a2f2f64617461312e77686963646e2e636f6d2f696d616765732f3131313439353039332f6c617267652e676966" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://em.wattpad.com/8667784cac1ff105eabad153834b54d34149ce80/687474703a2f2f64617461312e77686963646e2e636f6d2f696d616765732f3131313439353039332f6c617267652e676966" width="320" /></a></div>
- Nic się nie zmieniłeś, wiesz? No, może trochę urosłeś. - Nieznajomy uśmiechnął się serdecznie, spojrzawszy na Shina. Ten natomiast od razu przybrał łagodniejszy wyraz twarzy. Jakby obecność tego chłopaka, łagodziła wszystkie jego złe emocje.<br />
- Suga, miło cię znowu widzieć. - Shintaro popatrzył na kolegę.<br />
- Cóż, zaraz zaczynamy mecz, więc niestety muszę was przeprosić... - Kapitan Karasuno delikatnie skłonił głowę i zaciągnął Kageyamę z Hinatą za rękawy, a ja z Takao spojrzeliśmy na Midorimę, który rozmawiał ze starym kolegą. Jednak i ten szybko pobiegł na parkiet.<br />
- Lepiej przejdźmy na górę... Nie chcę przypadkiem zebrać piłką, nanodayo. - Shintaro zrobił kilka kroków w stronę wyjścia, by móc skierować się na trybunę.<br />
- Zebrać piłką? Z twoim szczęściem raczej nic ci nie grozi. - Takao uśmiechnął się nieco szyderczo.<br />
- Jak mówiłem, szczęściu trzeba pomóc, Bakao. - Shin zmierzył przyjaciela wzrokiem. Potem całą trójką usiedliśmy na górze.<br />
<br />
[...]<br />
<br />
- Karasuno radzi sobie naprawdę dobrze! - Stwierdził z lekką ekscytacją Takao.<br />
- Rozegranie Kageyamy i atak Shoyo... Wspaniałości! - Powiedziałam, z zaangażowaniem oglądając mecz.<br />
- Każdy radzi sobie całkiem dobrze. Pomijając oczywiście fakt, że Hinata spektakularnie nawalił w pierwszym secie. Chyba zjadł go stres... Mimo to wciąż widać wiele luk. - Spojrzałam na Midorimę, który jak zwykle siedział z nogą na nogę i skrzyżowanymi rękami.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinCMvJtK28er7ZVzIADcj-bSLp9HdghpsVOuiq65-Ik7xiAi8d-gDeS35fYxBa7EsaaYbElu3uqjzZ-fxiaPQnZ7qPTMFDUL6jriBBct5_Y5hdrmdjFSKFzQ0z9KWizC5f_Vn6M8G6SQs/s1600/tumblr_inline_nnl5xk3u5O1rcr1j7_500.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinCMvJtK28er7ZVzIADcj-bSLp9HdghpsVOuiq65-Ik7xiAi8d-gDeS35fYxBa7EsaaYbElu3uqjzZ-fxiaPQnZ7qPTMFDUL6jriBBct5_Y5hdrmdjFSKFzQ0z9KWizC5f_Vn6M8G6SQs/s320/tumblr_inline_nnl5xk3u5O1rcr1j7_500.gif" width="320" /></a>- Racja. Mają niezłe kłopoty z przyjęciem. Ponadto, Tsukki i Kageyama nie potrafią się dogadać. Spójrz, nawet teraz drą koty. Kei ma świetny atak, ale nie może zgrać się z Kageyamą, przez co nie wykorzystuje wszystkich swoich umiejętności. A poza blokiem, warunkami fizycznymi ma co pokazać.<br />
- Być może. Ale podstawowe pytanie: Gdzie do cholery jest Oikawa?! - Takao wygodnie rozłożył się na swoim siedzeniu.<br />
- Pewnie przyjdzie na 3 seta. Nie wyleczył kontuzji, a mimo to grał w meczy z nami. Tylko pogorszył swój stan, ale znając go, pewnie nie odpuści tego meczu. - I miałam rację. Oikawa w końcu pojawił się w hali, posiedział trochę na ławce, a gdy nadeszła jego kolej, sprytnie wykorzystał brak umiejętności przyjęcia Tsukkiego i Hinaty, celując w nich wszystkie piłki. Widziałam, że Yamaguchi bardzo przeżywał to, jak Tsukkiemu nie udawało się przyjąć zagrywek Toru. Jakby tego było mało, napięcie między nim a Kageyamą dało się wyczuć na kilometr.<br />
Ostatecznie Karasuno przegrało 3:1. Na pewno była to dobra lekcja dla pierwszaków, którzy dostali takie baty...<br />
- Och, szkoda... Do końca wierzyłem, że Karasuno wygra! Zagrywki Oikawy wciąż robią wrażenie... - Takao wstał z miejsca i sięgnął do swojej torby, z której wyciągnął portfel.<br />
- Nie uważasz, że Kageyama ma podobny sposób zagrywki jak Oikawa? - Zapytałam w pewnym momencie, kierując wzrok na Shintaro.<br />
- Tak. Swojego czasu, nasz pierwszy kapitan w Teiko, Nijimura, bardzo przyjaźnił się w Iwaizumim, który grał w siatkarskim klubie w Kitagawie. Z tego co mi wiadomo, Kageyama i Oikawa grali w jednym klubie. Iwaizumi raz skarżył się Nijimurze, że Oikawa zaczyna czuć ogromną presję. Kageyama bardzo podziwiał starszego rozgrywającego i zapytał się, czy nauczy go zagrywki. Oikawa mu jednak odmówił. Niemniej jednak widać, że Kageyama uczył się od niego zagrywki. Być może go obserwował.<br />
- Być może... - Mruknęłam pod nosem, obserwując praktycznie opustoszałe boisko. Tylko kilka osób zajmowało się sprzątaniem po grze.<br />
<br />
[...]<br />
<br />
Na hali ponownie pojawili się siatkarze Karasuno którzy najwidoczniej szukali jakiejś rzeczy. Całą trójką zeszliśmy na boisko, by pogratulować rozegranego meczu.<br />
- Tsukki! - Krzyknęłam wesoło, widząc brata, który razem z Yamaguchim zwyczajnie stali z boku i ignorowali udzielenie pomocy kolegom. Rzuciłam się na Keia i przytuliłam do jego boku.<br />
- Znowu ty... Jezusieńku... Ledwo co się ciebie z domu pozbyłem. - Mruknął, odpychając mnie drugą ręką.<br />
- Nie bądź już taki wredny. - Tylko mocniej przywarłam do brata, nie pozwalając mu się odepchnąć.<br />
- I-ile masz wzrostu? - Yamaguchi nieśmiało zaczepił Midorimę.<br />
- 195 cm. - Odpowiedział, spokojnie, przekładając ciuchcię do drugiej ręki.<br />
- Tsukki ma prawie 190 cm! - Piegusek uśmiechnął się do Midorimy serdecznie. Nie mógł jednak liczyć na odwzajemnienie tego gestu.<br />
- Przestań się chwalić, Yamaguchi. - Tsukki przewrócił teatralnie oczami. W tym samym czasie podbiegł do nas Hinata, a zaraz za nim Kageyama.<br />
- Takao! Takao! Widziałeś ten ostatni atak?! Piłka tak idealnie wleciała w boisko!<br />
- Nie zapominaj, kto ci wystawiał, kretynie! - Kageyama od razu potrząsnął Hinatą. Po chwili ta dwójka już zaczęła się kłócić, kto lepiej spisał się w meczu.<br />
- Ale beznadzieja... Nienawidzę ludzi, którzy tak ekscytują się sportem. - Kei poprawił okulary, marszcząc brwi i spoglądając na rudego wabika.<br />
- Są wyjątkowo irytujący. - Midorima prychnął lekceważąco. Stanął obok Tsukkiego. Popatrzyli na kłócących się Kageyamę i Hinatę oraz próbującego ich uspokoić Sugawarę. Obaj w tym samym momencie skrzyżowali ręce na piersi. <br />
- Phi, a najlepszy jest moment, kiedy zakochani w sporcie przegrywają. - Tsukki spojrzał kątem oka na zielonowłosego.<br />
- Tak! Całkowicie się zgadzam. Ich zawiedzione twarze czasami wyglądają naprawdę komicznie.<br />
- Dlatego tak mi na tym nie zależy. To tylko sport. Niemniej jednak jeśli już gram, to podchodzę do niego poważnie.<br />
- Ja również. Wiesz, w gimnazjum... - Midorima i Tsukki kierowali się w stronę wyjścia razem. KEI I SHIN?! W sumie mogłam się tego spodziewać.<br />
Tsukki jednak zdawał się uważnie słuchać Midorimy. A jeśli on słucha, coś naprawdę musi go zaciekawić. Stanęłam obok, równie zaskoczonego, Yamaguchiego, a po chwili przysunął się do nas również Takao.<br />
- Ciągnie swój do swego. - Skwitowałam, przechylając głowię i patrząc jak okularnicy kierują się do wyjścia.<br />
- Tia, zastanawiam się tylko, jak szybko Shin-chan zacznie uznawać Tsukishimę-kun za swojego sprzymierzeńca. W końcu, Midorima to wkurzający dupek. Ciężko mu się z kimś zaprzyjaźnić. Tym bardziej z Tsukkim. Poza tym, twój brat to waga? Z tego co wiem, powinni sobie skakać do gardeł. Dlatego tym bardziej dziwne, że nie zwrócił uwagę na kompatybilność znaków. <br />
- Zastanawiam się nad tym samym. Znaczy... przepraszam. Tsukki jest idealny. Ale z drugiej strony, ciężko go poznać. Jeśli jednak się do niego dotrze...<br />
- Z Shin-chanem jest to samo! Wiesz, na samym początku, kiedy zaczęliśmy ze sobą grać... - Co?! Oni też?!<br />
- Tak! Tsukki jeszcze w podstawówce pomógł mi w wielu ciężkich sytuacjach, ale się nie przyzna... - Takao i Yamaguchi.... Takao i Yamaguchi... Poszli... Oboje... Stałam na środku hali, patrząc jak mój brat razem z Shinem rozmawiają i wychodzą, a zaraz obok kroczą rozweseleni Takao z Yamaguchim.<br />
C-co się do cholery stało?! Jakim cudem?!<br />
<div>
- Ej,barany, czekajcie na mnie! - Krzyknęłam, po czym rzuciłam się w bieg, by dogonić całą zgraję. Nim jednak na dobre opuściłam budynek, zauważyłam opuszczającą szatnię drużynę Aoba Josai. Szukałam wzrokiem Oikawy. Gdy w końcu udało mi się go odnaleźć, nasze spojrzenia się skrzyżowały. Od razu przeszedł mnie dreszcz, kiedy wzrok Toru przeszył mnie na wskroś. </div>
<div>
- Tsukishima! Chodźże! Podobno twoja macocha robi świetne curry! - Usłyszałam wołanie Takao, które zadziałało na mnie jak dobry budzik. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Szłam za całą czwórką, przysłuchując się temu, jak dobrze im się ze sobą rozmawia. Na domiar złego, Takao oddał mi lucky item Midorimy i teraz to ja musiałam go taszczyć. </div>
<div>
- Hiroki, tylko się nie przemęczaj za bardzo. - Spojrzałam na Keia, który popatrzył na mnie zza ramienia i spiorunowałam go wzrokiem. W tym samym czasie Midorima westchnął, zatrzymał się, puszczając Yamaguchiego z Takao przodem, i gdy stanęłam z nim w jednej linii, wziął ode mnie swoją ciuchcię. </div>
<div>
Jednocześnie pochylił się nade mną i złożył delikatny pocałunek na moim czole.</div>
<div>
- Dziękuję. - Uniosłam wzrok, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co zrobił. Tak zwykle robił Kiyoshi i dziwnie przyjmować od kogoś innego ten sam gest. Niemniej jednak, zrobiło mi się bardzo miło. </div>
<div>
Midorima jednak po chwili zrównał kroki z Keiem. Sama wybrałam towarzystwo Yamaguchiego i Takao. Dwóch sarkastycznych okularników to za dużo...</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Szczerze mówiąc, nie miałam zbytnio pomysłu i weny na ten rozdział. Tyle rzeczy kłębiło się w mojej głowie, ale ostatecznie wyszedł taki misz-masz. Jednak obiecuję, też sama przed sobą, że następny rozdział będzie lepszy! </div>
<div style="text-align: left;">
No, pobawiliśmy się trochę Karasuno, więc potem pobawimy się Seirin \(*v*)/</div>
Minniehttp://www.blogger.com/profile/12018731508998509838noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7711495039591973160.post-69185686915473177172015-09-23T23:34:00.001+02:002015-09-26T19:14:12.588+02:00Czyń krzywdę dla mojego oraz swojego dobra - Rozdział V<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">Sport nie jest dla mnie tylko i wyłącznie sposobem na zabicie czasu. Odkąd tylko pamiętam, traktowałem go poważnie. W gimnazjum ten stan się pogłębił i to do tego stopnia, że nie było rzeczy ważniejszej. Zwycięstwo. Liczyło się tylko zwycięstwo. Historia Teiko została w pamięci każdego z nas. Być może mnie dotknęła najmniej, jednak "inteligentni uczą się na błędach innych, głupcy na swoich". Nie byłem głupcem. Nie miałem zamiaru powtarzać błędów swoich kolegów. W końcu, robiłem swoje. Zawsze sumiennie stawiałem się na treningach nawet wtedy, kiedy reszta się nie pojawiała. Zawsze wykonywałem swoje obowiązki i ze sprzyjającym losem dawałem z siebie 100%. Robiłem co tylko mogłem.</span><br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5t7BwjJ4yTw1BFF7JsdmptHNbYdG39erjIjlAYYfWau9hA_OjFxrt-okB4FkMmXFjwwGhDnkDgcmtdxnd6zBbjPTC6eDZJcKOKBQ2AfjuAyJ4HZptZgIPjOAjP_yIiSGnxHTvBdBS464/s1600/tumblr_inline_nmosv2W1bl1t2t950_540.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><span style="color: black; font-family: Courier New, Courier, monospace;"><img border="0" height="118" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5t7BwjJ4yTw1BFF7JsdmptHNbYdG39erjIjlAYYfWau9hA_OjFxrt-okB4FkMmXFjwwGhDnkDgcmtdxnd6zBbjPTC6eDZJcKOKBQ2AfjuAyJ4HZptZgIPjOAjP_yIiSGnxHTvBdBS464/s320/tumblr_inline_nmosv2W1bl1t2t950_540.gif" width="320" /></span></a><span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">Zakończenie gimnazjum nie było dla mnie przykre czy radosne. Aczkolwiek musiałem przyznać sam przed sobą, że dopóki wszystko nie zaczęło się sypać, byliśmy naprawdę zgraną paczką. Nie lubiłem głośności Aomine, Kise mnie denerwował, Murasakibara odpychał i psuł moje poczucie estetyki, Kuroko irytował, a Akashi... Właściwie, to się z nim dogadywałem. Przynajmniej do momentu, w którym sam nie zaczął mieć ze sobą problemów. Jednak wiedziałem, że zawsze mogłem zwrócić się do tych ludzi z problemami. To, że nie korzystałem z tej opcji, to inna sprawa. Razem trzymaliśmy się przez całą pierwszą klasę. Gdy Akashi został kapitanem, zmieniły się nasze morale. </span><br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsz9dNmAqJU1EKQgBC1D4-mrnm9VETSJ326c30Hp-Ell_a1cGAZ4P2Lo6NfrZZEo3VvAHXEIBV_wTWOb8-pVxdSHB9qOLReZJ2rPHfTVxXjygqzixLEveQACgZFBiMv-Cm9-EAgHn-mLY/s1600/6fc86d99c1cb06478da090137407bb2a.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><span style="color: black; font-family: Courier New, Courier, monospace;"><img border="0" height="153" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsz9dNmAqJU1EKQgBC1D4-mrnm9VETSJ326c30Hp-Ell_a1cGAZ4P2Lo6NfrZZEo3VvAHXEIBV_wTWOb8-pVxdSHB9qOLReZJ2rPHfTVxXjygqzixLEveQACgZFBiMv-Cm9-EAgHn-mLY/s320/6fc86d99c1cb06478da090137407bb2a.jpg" width="320" /></span></a><span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">Nikt nie grał już w koszykówkę dla przyjemności. Wylały się wszystkie złośliwości, żale, nieprzyjemności. </span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">Kłótnie były na porządku dziennym. Sam zresztą nie byłem bez winy. Nieważne jak bardzo nie chciałem brać w nich udziału. Motywacja spadała w szybkim tempie. Chłopaki szukali wszystkich możliwych sposobów by ją podnieść, przez co lekceważyli przeciwników. Szacunek w sporcie był i wciąż jest ważny, dlatego nie chciałem brać udziału w ich szopce. Wolałem trzymać się od tego z daleka. Podobnie jak Kuroko. Kiedy z gry zespołowej przestawiliśmy się na indywidualności, on najbardziej na to narzekał. Początkowo to też mi przeszkadzało, jednak teraz widzę, że samodoskonalenie się wiele mi dało.</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">Przede mną stały nowe wyzwania, nowe znajomości. Było to wyzwanie szczególnie, że następne kroki miałem stawiać w Liceum Shutoku, zwanym Królem Wschodu Tokio.</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">Póki co, decyzja ta okazała się strzałem w dziesiątkę. Dostałem wiele propozycji od innych szkół: Seiho, Senshinkan, Kogomo i Rakuzan. Czasami zastanawiałem się, jak by to było, gdybym przyjął ofertę Rakuzan. Znowu grałbym z Akashim... Ale czy to wtedy by mnie cieszyło? Chciałem wyrwać się spod jego ciężkiej dyktatury ale trafiłem z deszczu pod rynnę. Teraz jestem pod dyktaturą jeszcze bardziej przerażających senpaiów. Granie z Akashim na pewno przysłużyłoby mi w byciu najlepszym, w rozwinięciu indywidualnych umiejętności, jednak chciałem nabrać innego podejścia do koszykówki. Chciałem znaleźć złoty środek między wygrywaniem, a przyjemnością. Chociaż czy wygrywanie nią nie jest?</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">Cholera... Pada. Ostatnio całkiem często. Przez to nie mamy treningów na dworze. Właśnie... Treningi... Są potwornie ciężkie. Być może nawet cięższe niż w Teiko. Miyaji, Otsubo i Kimura są dla nas surowi, bezwzględni i pomiatają nami jak sługusami. Dosadnie pokazali mi, że koszykówka nie jest moim obowiązkiem. Jednak wciąż chcę z nimi grać. Podobnie zresztą jak Takao. Ach, Takao... Dawno nie spotkałem nikogo, z kim tak bym się dogadywał. Jakby tego było mało, mamy kompatybilne znaki zodiaku i grupy krwi. Wciąż zastanawiam się, dlaczego tak bardzo chce się ze mną przyjaźnić, jednak jak najbardziej mi to odpowiada. Ktoś w końcu musi podwozić mnie rikszą do domu. Sam przecież pedałować nie będę. I chociaż ten Bakao mnie wkurza, często irytuje i wprowadza w zakłopotanie, to jednak chętnie spędzam z nim czas. Do tego dobrze zgrywamy się na boisku. Coraz bardziej mu ufam bo wiem, że dostanę od niego podanie w odpowiednim momencie.</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">- Midorima, znasz wynik? - Przeniosłem wzrok z okna na tablicę, a potem na nauczyciela matematyki. Szybko przejrzałem to, co było napisane.</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">- E? Ee... tak. Tangens wynosi 60 stopni.</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">- W porządku? Rzadko kiedy się nie skupiasz.</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">- Tak, wszystko dobrze Furusawa-sensei. Przepraszam.</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">Mężczyzna jedynie kiwnął głową i wrócił do zapisywania tablicy. Tak, nie skupiałem się. Myślami wciąż jestem gdzieś indziej.</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">Chciałbym już skończyć zajęcia i iść obejrzeć ten przeklęty mecz. A co jeśli Oikawa nie zagra? Stracę tylko czas. Chcę zobaczyć, czy naprawdę jest osobą godną uwagi. Znaczy... jest osobą godną uwagi, ale czy pod tym sportowym względem? I czego on tak właściwie chce od Tsukishimy? Wiem, że byli kiedyś parą, ale ona nie patrzy na rozgrywającego jak na swojego byłego chłopaka, a raczej jak na największego rywala. Te dwie rzeczy idzie od siebie rozróżnić.</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">Gdy zajęcia się skończyły, od razu skierowałem się na hale, gdzie nasi siatkarze podejmowali Aobę Josai. Gdy wszedłem na trybuny od razu spojrzałem na wynik. 2:2 w setach, 2:5 dla Shutoku. Piłka dla gości.</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">- O! Shin-chan! Shin-chan! Tutaj! Tutaj! Shin-chan! Zdążyłeś na tie-breaka. Nie ignoruj mnie kretynie!</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">- Słyszę cię, Takao. Nie musisz tak krzyczeć. - Powiedziałem spokojnie, podchodząc do rzędu gdzie siedzieli klubowi koledzy.</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">- Przymknij się Bakao bo wydrapię ci oczy! - Miyaji uderzył Kazunariego w tył głowy. Usiadłem na siedzeniu obok Kiyoshiego i podłożyłem torbę pod nogi.</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">- Przyszedłeś w dobrym momencie. Zobacz kto niedługo wejdzie. - Takao wskazał na ławkę zespołu gości, gdzie rozciągał ramiona as Josai, Oikawa. Zmarszczyłem brwi. Widząc ruch po stronie naszej drużyny, przeniosłem tam wzrok.</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">- Co tam robi Tsukishima? - Zapytałem nagle, gdy dotarło do mnie, że osoba stojąca obok zmiennika, dająca mu rady i przedstawiająca plan to Hiroki.</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">- Złapałem ją jeszcze przed meczem. Dzisiaj bawi się w drugiego trenera. Chociaż w sumie, nie jest to głupie posunięcie. Jakby nie patrzeć ma sporo doświadczenia i dobrze, że się nim dzieli. - Takao wygodnie oparł się o siedzenie i założył ręce za głowę.</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">- Nie wydaje mi się, żeby tu chodziło tylko i wyłącznie o doświadczenie, dzieciaczki. - Razem z Kazunarim od razu spojrzeliśmy na Miyajia, który zdawał się wiedzieć zdecydowanie więcej.</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">- Nie? To o co? - Szatyn opuścił ręce, z zaciekawieniem wpatrując się w starszego blondyna.</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">- Hiroki w reprezentacji grała na pozycji rozgrywającej, jednak gdy przyjechała do Japonii, została przesunięta na przyjęcie. Zaproponował jej to właśnie Oikawa. Jakby tego było mało, to właśnie on nauczył ją czytać wszystkie ruchy. Pokazał sekrety analizy i czytania gry. Nie sądził jednak, że sam wykopie sobie grób. Odczytała jego całego. Patrząc kiedyś jak grali między sobą od razu zauważyłem, że wszystkie zagrania, rozegrania i ruchy Toru, Hiroki znała na pamięć. I vice versa. Piłka wtedy nie spadała tak długo... Teraz jednak Oikawa zmienił swój styl gry. Miał sporo czasu na to, by dopracować poszczególne elementy, zmienić znaki i podrasować zagrania. Wydaje mi się, że być może przez to się rozstali. Oikawa nie chciał, by ktoś go aż tak rozpracował. Poza tym, ucierpiałaby jego duma. Oboje posiadają teraz niesamowitą umiejętność czytania gry. Z tą różnicą, że Toru ma to wrodzone, a Hiroki musiała się uczyć. Dlatego ona potrzebuje więcej czasu by rozszyfrować strategię. Wprowadzenie Oikawy w takim fragmencie meczu jest dla Aoba Josai bardzo wygodne. Nie starczy jej po prostu czasu na jego ponowne przeanalizowanie. Oikawa wiedział co robić... Tym bardziej, że narzuca szybkie tempo gry, a jego zagrywki są niewiadomą, mam wrażenie, także dla niego samego.</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">- Miyaji-senpai, a jak Tsukishima zniosła rozstanie? - Zapytałem nagle, próbując ułożyć sobie to wszystko w głowie.</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">- Shin-chan, czyżbyś był zazdrosny? Nie sądziłem, że kiedykolwiek... Ała! Nosz... Ile można! - Z niemalże stoickim spokojem uderzyłem Takao w głowę.</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">- Nie mam powodów do zazdrości, nanodayo. Po prostu chcę połączyć fakty. - Poprawiłem okulary, spoglądając na Kiyoshiego.</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">- Nigdy z nią o tym nie rozmawiałem. Wiadomo, pewnie było jej przykro. Ale nie załamała się do tego stopnia, by cały czas płakać w poduszkę... a do czego zmierzasz, brylarniku?</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">- Zastanawiam się jak bardzo Hiroki nienawidzi Oikawy. Spotkaliśmy go raz i nie była zachwycona jego widokiem.</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">- A ty byś był, cieniasie? Nie wiem o co dokładnie im poszło, ale gdy rozmawiałem z Toru, to bąknął coś o "rywalizacji umiejętności". Być może o to chodzi? - Miyaji oparł łokieć o oparcie, a policzek położył na dłoni tak, by móc obserwować boisko.</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">- A czemu cię to w ogóle interesuje? Nie wtykaj swojego nosa zbyt głęboko w życie Hiroki bo możesz się nieźle rozczarować. Do tego z wielką chęcią, w ramach zemsty ja połamię ci bryle. A jeśli coś jej zrobisz, to z przyjemnością obetnę wszyściutkie paluszki. - Cała ta sprawa wyglądała coraz gorzej. To chyba normalne, że interesowałem się bliską osobą? W końcu świetnie dogaduję się z Hiroki no i jest kobietą, zodiakalną panną z grupą krwi AB. Niecodziennie spotyka się osoby kompatybilne zarówno zodiakalnie jak i grupą krwi, z którymi jeszcze mógłbym porozmawiać. Póki co Hiroki i Takao są pod tym względem wyjątkowi.</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">- Przerażający! - Takao powiedział to cicho tak, bym tylko ja mógł usłyszeć i cały drgnął. Mówił oczywiście o Miyajim. Tak, miał rację: Przerażający!</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">Cicho westchnąłem. Dopiero potem mogłem skupić swoją uwagę na meczu. </span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">- Jest i on! Teraz się zrobi ciekawie. - Miyaji skrzyżował ręce na piersi i uśmiechnął prawie złowieszczo. Przerażający!</span><br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">Spojrzałem na zmiany. W drużynie Shutoku także zmieniono zawodników. Coś mi nie pasowało w wyrazie twarzy Hiroki. Była nadzwyczaj spokojna, opanowana...</span><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~***~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Oikawa przerażał nie tylko mnie, ale i zawodników Shutoku. Niemniej jednak zawsze znajdą się tacy, którzy lekceważą tego pięknisia. Spojrzałam kątem oka na pierwszorocznych zawodników stojących obok, którzy głęboko zastanawiali się jakie zdolności poza wzrostem i posturą ma Oikawa.</div>
<div style="text-align: left;">
- Może ładnie autuje? - Rzucił jeden, podśmiewając się. Uderzyłam obu w tył głowy, a gdy się odwrócili, uśmiechnęłam się teatralnie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Oj młodziaki... Nie lekceważcie tego pięknisia. Porządnie skopie wam tyłki. - Powiedziałam.</div>
<div style="text-align: left;">
- Tsukishima, jesteś z nami czy przeciwko nam? - Spojrzałam na Misakiego, którzy podszedł do nas. Wzięłam od niego podkładkę z narysowanym boiskiem i popatrzyłam na ustawienie, które ułożył trener. Zmarszczyłam brwi. Zrobiłam kilka kroków, by zbliżyć się do Nagisy-senseia.</div>
<div style="text-align: left;">
- Trenerze, dlaczego Rei siedzi na ławce? Przecież on świetnie przyjmuje zagrywki Oikawy...</div>
<div style="text-align: left;">
- Oikawa nie wychodzi w pierwszym składzie. Reia wpuścimy, gdy i Oikawa wejdzie. - Odwróciłam głowę, by spojrzeć na drużynę Aoba Josai. Od razu dostrzegłam, że wszyscy skupiają się w kółku i o czymś dyskutują. Wszyscy, poza Wielkim Królem. On siedział na ławce. Oddychał głęboko, z przymkniętymi oczami. Nie tak powinien zachowywać się kapitan. Powinien wspierać drużynę przed meczem i zagrzewać ich do walki. Jednak u Oikawy wyglądało to inaczej. Całe Aoba Josai wiedziało, że jeśli ich as się skupia, mogą być spokojni. Oni niech robią swoje, Toru wykona resztę.</div>
<div style="text-align: left;">
Pierwszy set był kluczowy. Na szczęście Shutoku udało się odskoczyć i wygrać do 25:22. Jednak Aoba Josai nie odpuszczali. Nie potrafiłam dostrzec u nich słabych punktów. Przesunięcie zawodników, zmiana ustawienia, strategii też nie wiele dała. Nie potrafiliśmy znaleźć sposobu na ich blok, chociaż doskonale wiedziałam, gdzie i kiedy się pojawi. Moje słowa jednak nie trafiały do zawodników, którzy chcieli w końcu "grać po swojemu". </div>
<div style="text-align: left;">
Iwaizumi grał dzisiaj świetny mecz. Ciężko było go zatrzymać. Nasz libero wylewał siódme poty by nie pozwolić piłce uderzyć w parkiet.</div>
<div style="text-align: left;">
Gra przeciągała się w nieskończoność, przez co dotarliśmy do tie-breaka. Zawodnicy Shutoku byli już potwornie zmęczeni. Nie dziwiłam im się. Zaproponowałam trenerowi dwie zmiany, na które po krótkiej analizie przystał. Oczywiście chodziło o wpuszczenie Reia. Szczególnie, że Oikawa sam szykował się do wejścia.</div>
<div style="text-align: left;">
Cholera... Za późno. Teraz na pewno nie uda mi się go rozpracować. </div>
<div style="text-align: left;">
- Chłopaki, dacie radę. Musicie tylko przesunąć ich blok na lewą flankę. W tym celu powiedzcie Sumice, by wystawiał piłki na lewo, dopóki nie zaczną kryć tej strefy. Postarajcie się grać szybkimi. I przyszykujcie się, że Oikawa narzuci niezłe tempo. Do tego Rei... - Zwróciłam się do chłopaka, pokazując mu tabliczkę i zakreślając na niej kółko.</div>
<div style="text-align: left;">
- Obejmiesz razem z Misakim całe tyły, ty strefę czwartą i piątą, on szóstą. Nie możecie sobie pozwolić na żadne zawahanie, bo zagrywki Oikawy są naprawdę śmiercionośne. - Zawodnik kiwnął głową i gdy zezwolono na zmiany, puściłam chłopaków na boisko. Poklepałam delikatnie po ramieniu tych, co zeszli. Wielki król w końcu na swoim miejscu. Stałam przy linii, patrząc na Oikawę.</div>
<div style="text-align: left;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjv35pGGfw5yVPRntfzT2ETIPrgLsvJZ2alMG9-tEceQBaN3FJboNxK6ZT6emBs-pJJ0yxiCpJfKe0rGrhDSiPcam3gM-8oqWZ_me17XmEiD3Xqo19vAK_hsp0IrmcjKAb381y9Xt1ZIBs/s1600/tumblr_nagwgqS7YI1rz1zo5o2_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="168" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjv35pGGfw5yVPRntfzT2ETIPrgLsvJZ2alMG9-tEceQBaN3FJboNxK6ZT6emBs-pJJ0yxiCpJfKe0rGrhDSiPcam3gM-8oqWZ_me17XmEiD3Xqo19vAK_hsp0IrmcjKAb381y9Xt1ZIBs/s320/tumblr_nagwgqS7YI1rz1zo5o2_500.gif" width="320" /></a>- Jak dobrze w końcu być na miejscu. Iwa-chan! Grasz dzisiaj cudownie! Tylko nie spoć się za bardzo i nie męcz. Bywasz bardzo nerwowy, gdy jesteś zmęczony, wiesz? - Iwaizumi zmarszczył brwi i złowrogo popatrzył na swojego przyjaciela. </div>
<div style="text-align: left;">
- Iee... Nie to miałem na myśli Iwa-chan! zawsze jesteś nerwowy! E...Etto... Nie! Znaczy... - Toru chyba nie miał sposobu na wyjaśnienie swoich słów. Słysząc to, cicho zaśmiałam się pod nosem. Takiego głupiego Oikawę naprawdę dało się lubić.</div>
<div style="text-align: left;">
- Wracaj do gry Assikawa. - Mruknął z poirytowaniem sam Iwazumi i rzucił piłkę do rąk przyjaciela. Oikawa bez problemu ją złapał.</div>
<div style="text-align: left;">
- Spokojnie, Iwa-chan. Zabawmy się trochę. - Ten szyderczo-pewny uśmiech sprawił, że przez moje ciało przeszły ciarki. Zaczęło się.</div>
<div style="text-align: left;">
Oikawa podszedł do linii końcowej i uderzył piłką kilka razy o parkiet, by sprawdzić, czy jest odpowiednio zbita. Wziął głęboki oddech, ma chwilę przymykając oczy. Wraz z jego wejściem na boisko, całe Aoba Josai zdawało się uspokoić oraz zrelaksować. Jakby w kilka sekund chcieli zebrać siły na naprawdę dynamiczny atak.</div>
<div style="text-align: left;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXJfaEST7XYO-5c8MzRY5Xh3BZlbNgfazAgZNx-YhilcHwshDFy2A9vDoV0OQnbmZPbdxG7JO1QZHQSkQry874x2mq_S8xRAHrmWSCb9-MkIKDub0Wj1VRz1FxZpRnGCI3iL_0erb265U/s1600/tumblr_nainvk0Dul1tcrrvio2_400.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="252" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXJfaEST7XYO-5c8MzRY5Xh3BZlbNgfazAgZNx-YhilcHwshDFy2A9vDoV0OQnbmZPbdxG7JO1QZHQSkQry874x2mq_S8xRAHrmWSCb9-MkIKDub0Wj1VRz1FxZpRnGCI3iL_0erb265U/s320/tumblr_nainvk0Dul1tcrrvio2_400.gif" width="320" /></a>Toru stanął około 2-3 metry za linią. Przekręcił piłkę w dłoniach. Po usłyszeniu gwizdka odetchnął i spojrzał na piłkę. Podrzucił ją, wziął rozbieg i w odpowiednim momencie wyskoczył. Uderzył piłkę z całej siły. Ta nabrała odpowiedniej dynamiki. Jej rotacja pozostawała niezmienna do momentu, kiedy prawie leżała na rękach Reia. I wtedy nagle skręciła... Jak on to...</div>
<div style="text-align: left;">
Gdy piłka upadła na parkiet, patrzyłam na Oikawę z rozchylonymi ustami. Nie był to flot... Zagrywka była silna i pewna, a jednak skręciła. Kiedy do cholery on zdążył nauczyć się tej techniki? Oikawa po zdobyciu punktu popatrzył na mnie i uśmiechnął się w serdeczny sposób.</div>
<div style="text-align: left;">
- Niesamowity... - Szepnęłam pod nosem, nie mogąc uwierzyć, że ktoś jest w stanie w ogóle wykonać taką zagrywkę.<br />
Oikawa nabił dużo punktów swoimi serwisami, przez co Aoba Josai prowadziło już 9:5. Na przerwie technicznej szybko przekazałam chłopakom swoje spostrzeżenia i uwagi, jednak to wciąż było za mało. Nie mogłam nic teraz zrobić. Nie miałam czasu... Gdy chłopaki weszli na boisko, usiadłam na ławce i popatrzyłam na ustawienie Aoba Josai... Co do... Czy Oikawa... Czy Oikawa zmienił pozycję?<br />
- Misaki! - Zatrzymałam kapitana, zanim wszedł na boisko.<br />
- Ustawcie wyższy blok... Nie, nie, nie tak... Oikawa będzie chciał, żebyście na nim się skupili. Gdy już tak będzie, pewnie przeniesie atak na drugą stronę. Pilnujcie obu stron boiska, ale przejdźcie też do przodu. Mogą próbować gry z drugiej piłki, zważywszy na zmianę Toru, więc bądźcie czujni. I powiedz Konishiemu by zagrywał na 4 strefę. Ich 18 ma kłopoty z przyjęciem po lewej stronie. - Powiedziałam szybko. Misaki pokiwał głową i od razu po wejściu przekazał kolegom moje uwagi. Konishi tak jak powiedziałam, zagrał do 4 strefy, dzięki temu udało się odrobić 3 punkty. To jednak wciąż za mało. Gdy Konishi zagrywał po raz 4, 18-stce w końcu udało się odebrać i posłać do... Do libero?! Ten wyskakując z drugiej linii wystawił piłkę w locie do Okawy, który wyskakując ze środka zbił piłkę i dosłownie wbił ją w parkiet po naszej stronie. Nie ma błędu... Kto normalny stosuje taką kombinację?! Ile jeszcze takich zagrań Toru może mieć w rękawie?!<br />
Tak jak się spodziewałam, chciał przenieść nasz blok na lewo. Gdy zawodnicy Shutoku połapali się już we wszystkim, było już za późno... 14:13, piłka meczowa dla Aoba. Jakby tego było mało, na zagrywce Oikawa.<br />
Usiadłam na ławce, opierając usta na splecionych dłoniach. Ja... przegrałam z Oikawą.<br />
Gdy rozbrzmiał gwizdek, przymknęłam na chwilę oczy. Spodziewałam się raczej dźwięku charakterystycznego dla wbitej w parkiet ziemię, gdy nagle...<br />
- Dobrze Rei! - Momentalnie otworzyłam oczy. Piłka poleciała prosto do naszego rozgrywającego! Ten dobrze wystawił piłkę do Misakiego... Blok-aut!<br />
Poderwałam się z miejsca nie mogąc uwierzyć, że wyrównaliśmy. Teraz mamy szansę to wygrać! Ostatnie dwa punkty... Niech należą do Shutoku! Ten odebrany serwis, dał nam szansę i nadzieję.<br />
Nasz zagrywający podszedł do linii. Odetchnął głośno, podrzucił piłkę i uderzył. Jej lot był bardzo szybki i niski. Za niski. Piłka uderzyła w siatkę.<br />
<br />
[...]<br />
<br />
Aoba Josai ostatecznie wygrało ten mecz,pokonując Shutoku w tie-breaku 16:14. Po ostatnim gwizdku widziałam ten triumfujący uśmiech Oikawy. Pomogłam trenerowi z protokołem, po czym skierowałam się w stronę wyjścia. Krocząc przyciemnionym korytarzem, zastanawiałam się, co mogłam zrobić lepiej: dać zawodnikom więcej motywacji? Zmienić całkowicie ich styl gry? A może wpuścić pierwszorocznych bez doświadczenia i ogrania? Obiecałam Oikawie, że jeśli przyjdzie nam się zmierzyć na strefie umiejętności analitycznych wygram. Nie chciałam przyznawać, że umie więcej niż ja! Teraz jednak musiałam pochylić przed nim czoło.<br />
- Jak mówiłem, zadanie masz ułatwione. Musisz tylko zadać jedno pytanie.<br />
- Jakie będziesz miał z tego korzyści? - Zaraz... Czy to Shin?<br />
- Satysfakcję i pewność. Nie pozwolę, by ktokolwiek wykorzystywał moje zdolności przeciwko mnie. Nie znowu.<br />
- Wybacz, ale nie mogę tego zrobić. Ktoś, kto sam nie potrafi znaleźć granic przekazywania wiedzy powinien liczyć się z takimi konsekwencjami, nanodayo. - Widząc, że Midorima odwraca się, od razu schowałam się za najbliższą ścianą. O czym Shintaro do cholery rozmawia z Oikawą?! Czego nie może zrobić?! Oikawa uśmiechnął się w swój charakterystyczny, szyderczy sposób.<br />
- Shintaro, nie lekceważ mnie. To, że nie zmierzę się z tobą na parkiecie nie znaczy, że nie mogę wygrać. Życie to też gra, wiesz? - Oikawa wyciągnął z kieszeni spodni telefon i pomachał nim kilka razy obok swojej twarzy. Shin stanął w miejscu. Zacisnął zęby, po czym ze złością odwrócił się do Oikawy.<br />
- Nie masz sumienia?! - Krzyknął, patrząc na bruneta. Przymknął na chwilę oczy, po czym wziął głęboki oddech.<br />
- To co robisz, jest naprawdę niegodne, złe i kłóci się z pojęciem honoru oraz dumy. Ale nie pozwolę ci na to. Zgadzam się. Chociaż teraz nie masz u mnie za grosz szacunku, Oikawa.<br />
- Mądra decyzja Shintaro. Dobrze by było, żebyś rozstrzygnął sprawę jeszcze przed Inter-high. Wtedy mogą pojawić się problemy.<br />
- Inter-high? Nie ma szans, żeby do tej pory ja i h...<br />
- Przepraszam, mówiłeś coś? - Oikawa spojrzał na Midorimę tym wzrokiem, którym patrzy na swoich najgroźniejszych rywali. Co się tu wyprawia?<br />
Okularnik opuścił głowę i zacisnął pięści.<br />
- Nie interesuje mnie jak. Masz to zrobić. - Toru podniósł z ziemi swoją torbę i przewiesił ją przez ramię.<br />
- Dlaczego do cholery musisz akurat mnie wciągać w swoje intrygi?<br />
- Aa,widzisz Midorima... Dlatego, że jesteśmy całkiem podobni. Z tą różnicą, że po tobie nikt się tego raczej nie spodziewa. A już na pewno nie K...<br />
- O, Hiroki-san. - Przez moje ciało przeszły ciarki, kiedy usłyszałam swoje imię. Jaki do cholery K?!<br />
- Takao... - Momentalnie odwróciłam się twarzą do bruneta, który stanął obok mnie.<br />
- Szkoda, że przegraliśmy. Tak niewiele brakowało... Nie wiedziałem, że mamy takiego dobrego libero. Ale te zagrywki Oikawy... Matko z córką, nigdy nie widziałem czegoś tak niesamowitego! - Nie chciałam skupiać się teraz na słowach Takao. Chciałam usłyszeć dalszą rozmowę Oikawy i Shintaro. Wiem, podsłuchiwanie nie jest niczym dobrym, ale Shin wpakował się w kłopoty. To chyba normalne, że chciałam mu pomóc?<br />
Uśmiechałam się teatralnie do Takao, udawanie słuchając jego dalszej relacji.<br />
- O, Shin-chan! Co sądzisz o meczu? I jak ci się podoba Oikawa? Chyba możesz zwrócić mu teraz honor, co? - Takao uniósł brew do góry, spoglądając na Midorimę, który pojawił się za moimi plecami jakby właśnie wyrósł z ziemi.<br />
- Oikawa to świetny gracz. - Powiedział, poprawiając okulary. C-co? Jeszcze przed chwilą zdawał się nienawidzić Toru, a teraz go chwali? O co tutaj chodzi?!<br />
- Przykro mi, że nie wygraliście, nanodayo. Tak na dobrą sprawę był to mecz o pietruszkę, więc nie masz o co się martwić. - Shintaro położył dłoń na mojej głowie i poczochrał ciemne włosy. Spojrzałam na Midorimę z szeroko otwartymi oczami oraz zaskoczeniem wypisanym na twarzy. Czy on właśnie próbuje mnie pocieszyć?<br />
<br />
[...]<br />
<br />
- Z Seirin nie powinniśmy mieć problemów. Jednakże słyszałem, że ten Kagami Taiga mieszkał w Ameryce. I czy to nie do nich dołączył ten twój cały Kuroko? - Idąc pod parasolami popijaliśmy napoje. Takao i Midorima dyskutowali o jutrzejszym spotkaniu.<br />
- I podobno ich rozgrywający ma sokole oko. Z wielką chęcią się z nim zmierzę. - Nie mogłam skupić się na rozmawianiu z nimi. Szczególnie z Midorimą. Dlaczego udaje, jakby nic się nie stało? Jego rozmowa z Oikawą nie należała do tych przyjemnych. Bardzo chciałam się go o to zapytać, ale wyszłoby na to, że podsłuchiwałam.<br />
- A ty Hiroki-san? - Z rozmyślań wyrwał mnie głos Takao.<br />
- E? - Mruknęłam, popijając odrobinę waniliowego shake'a przez słomkę.<br />
- Masz jakieś plany na piątek?<br />
- Etto... Tak, jadę obejrzeć mecz Karasuno z Aoba Josai.<br />
- Jadę z tobą. - Shin powiedział to tak naprawdę zanim zdążyłam wypowiedzieć pełną nazwę klubu.<br />
- E? - Zadarłam głowę do góry, by popatrzeć na okularnika.<br />
- Jadę z tobą. - Powtórzył.<br />
- I tak nie mam lepszych zajęć na piątek, nanodayo. Poza tym, w Karasuno gra Sugawara. A dobrze byłoby zamienić z nim jakieś słowo. - Ta... Sugawara... Bardzo chciałabym mu wierzyć, że chodzi akurat o niego. Pewnie zwyczajnie chce mieć oko na Oikawę.<br />
- Świetnie, czyli piątek mamy już zajęty. - Takao uśmiechnął się do nas. Przez swoje roztargnienie przechylił parasol, przez co wylał całą pozostałą na nim wodę na moją głowę. Z racji, iż nie miałam swojego parasola, szłam pomiędzy chłopakami, chroniąc się po obu stronach. Bądź co bądź i tak skończyłam cała mokra.<br />
- Przepraszam... naprawdę przepraszam... - Takao przez śmiech próbował mnie przeprosić.<br />
- Uważaj jak niesiesz parasol, Takao. Ciesz się, że to tylko tak się skończyło. Mogłeś zrobić Tsukishimie krzywdę.<br />
- Przepraszam, przepraszam. Ale przecież nikomu nic się nie stało. Już, Hiroki-san... - Szatyn kazał mi potrzymać swój napój i parasol. Zdjął swoją mundurkową marynarkę, po czym narzucił na moje ramiona. Następnie odebrał swoje rzeczy.<br />
- Tylko jak ja się teraz rozchoruję, to kupujesz mi syropy. - Takao uśmiechnął się do mnie pocieszająco, a ja odwzajemniłam ten gest.<br />
- Jasne. - Kiwnęłam głową, otulając się ciepło jego ubraniem. Szliśmy razem dłuższy kawałek, jednak gdy dotarliśmy do drugiego skrzyżowania, musieliśmy rozstać się z Takao.<br />
- Tylko oddaj mi jutro ten mundurek... - Szatyn pomachał nam na do widzenia i zostawił nas samych. Wcisnęłam się obok Shintaro pod parasol, po czym razem ruszyliśmy przed siebie.<br />
- Ile słyszałaś? - Zapytał nagle marszcząc brwi.<br />
- E? O czym mówisz? - Odwróciłam swój wzrok, nie mogąc spojrzeć na Midorimę.<br />
- O mojej rozmowie z Oikawą... Ile słyszałaś?<br />
- Nic nie słyszałam, kretynie. Szłam do wyjścia i Takao mnie dogonił. Zaraz... Wróć... Rozmawiałeś z Oikawą?! - Tak, byłam dobrą aktorką. Spojrzałam na Midorimę tępym wzrokiem, szeroko otwierając oczy.<br />
- Nie ważne. Już nie ważne. - Co powinnam mu powiedzieć? Może prawdę? W końcu, znałam Toru i być może wiedziałabym jak mam pomóc w tej sytuacji Midorimie.<br />
- Wszystko w porządku? - Okularnik zatrzymał się w miejscu. Stanęłam przodem do niego i popatrzyłam w jego zielone tęczówki.<br />
- Tak. Wszystko gra. Jest mi tylko trochę przykro, że nie udało mi się roznieść Oikawy i zgasić tego uśmieszku z zawsze ukrytym motywem. - Powiedziałam, marszcząc w złości nos i zaciskając palce na papierowym kubku od shake'a. Nie odrywałam wzroku od Midorimy. Chciałam zobaczyć jaka będzie jego reakcja na moje słowa.<br />
- Fakt, uśmiech to ma irytujący. - Rzucił, ponownie ruszając przed siebie.<br />
- W ogóle cały jest irytujący... I nie przejmuj się. Jeszcze będziesz miała ku temu okazję, nanodayo. - Głos Shina... Był taki... Spokojny. Spokojniejszy niż zwykle. Co naprawdę mnie zaciekawiło. Po jego rozmowie z Toru sądziłam, że pewnie będzie wylewał na mnie i Takao swoją frustrację, podczas gdy on znowu jest oazą spokoju.<br />
- Widzimy się jutro? - Usłyszałam po dłuższej chwili milczenia.<br />
- Co? - Spojrzałam przed siebie, a widząc swój blok westchnęłam.<br />
- Dzisiaj. Chodź. Zrobię herbaty. - Przeniosłam wzrok na Shintaro, który był dość sceptycznie nastawiony na moją propozycję.<br />
- Nie wiem czy powi...<br />
- Chodź, nie gadaj za dużo, bo i ty zaczynasz mnie irytować. - Powiedziałam dość chłodnym głosem.<br />
- Ha? To czemu zapraszasz mnie do środka?<br />
- Bo tak. - Zmierzyłam Shina wzrokiem. Ten tylko westchnął i poprawił okulary.<br />
- Poza tym, zaczęło się błyskać. Dobrze będzie, jeśli przeczekasz u mnie burzę.<br />
- Myślę, że zdążę wrócić do domu zanim się zacznie...<br />
- Nie myśl za dużo, dobrze?<br />
<br />
[...]<br />
<br />
- Ta burza chyba nigdy się nie skończy. - Shintaro siedział spokojnie na podłodze przy stoliku, opierając głowę na dłoni i przymykając powieki.<br />
- Spokojnie, Shin. W razie czego zawsze możesz tutaj przenocować. - Postawiłam kubki z herbatą na stoliku. Sama wzięłam jeden i usiadłam na podłodze po drugiej stronie.<br />
- Nie będę ci się zwalać na głowę, tym bardziej, że jutro muszę być wcześniej w szkole. Poza tym, to raczej byłoby niestosowne. - Shintaro ujął w dłonie kubek, po czym ostrożnie upił łyk ciepłego napoju.<br />
- Aj tam od razu niestosowne... - Powiedziałam, unosząc kubek na wysokość ust. Spojrzałam na Midorimę, dokładnie mu się przyglądając. Gdy przyłożył kubek do warg i upił kolejny łyk herbaty, całe okulary mu zaparowały, przez co uwidoczniły się na nich odciski palców.<br />
- Kurna. - Mruknął, na co zareagowałam jedynie parsknięciem śmiechem. Shintaro podniósł się z miejsca, podszedł do kanapy, na której położył kurtkę, mundurek oraz torbę i wyjął chusteczkę mikrofazową. <br />
- Mogę je przymierzyć? - Zapytałam w pewnym momencie, bacznie obserwując każdy ruch Midorimy.<br />
- Nie. - Odpowiedział, przecierając jedną soczewkę.<br />
- Przecież nic ci z nimi nie zrobię, Shin. - Uśmiechnęłam się do koszykarza w nadziei, że jednak pozwoli mi je założyć.<br />
- Wciąż nie. - Zielonowłosy popatrzył na mnie, przekładając okulary w dłoni tak, by spokojnie przeczyścić drugą soczewkę. Midorima bez okularów wygląda... Dziwnie. Znaczy... dalej jest "piękny i powabny", jak mawiał Takao, być może nawet bardziej, ale bez nich to nie ten sam Shin. Miałam wrażenie, jakby za tymi okularami chował się zupełnie inny człowiek.<br />
- Nie myślałeś kiedyś o kontaktach? Chyba łatwiej byłoby ci grać. - Wstałam z miejsca, po czym usiadłam na kanapie, obok której stał Shintaro. Zadarłam głowę do góry, by móc popatrzeć na koszykarza. Jednak nie musiałam długo się męczyć z patrzeniem w górę, gdyż po chwili Midorima usiadł obok, ze skupieniem czyszcząc okulary.<br />
- Dużo kombinowałem z soczewkami, ale za każdym razem gdy je zakładałem, łzawiły mi oczy.<br />
- Naprawdę? - Chłopak pokiwał głową, po czym nasunął szkła na nos. Bez większego wahania zdjęłam je z niego i sama założyłam. Słyszałam jedynie jego westchnięcie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5QgyEY-AhjzFJTy9y7PSbBmCiei109opdqaYgVwEYoRAjJRpuFbBIUAIjdiaddmnqZsoIc-ojFBdurB1pkUrFxaJE44NO-xvzBhkysW_GZmI676ZQCOSZt-O-5vRIYa0wXKSOcZzrmJI/s1600/tumblr_muzvlvWtgo1qiflxdo2_500.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="128" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5QgyEY-AhjzFJTy9y7PSbBmCiei109opdqaYgVwEYoRAjJRpuFbBIUAIjdiaddmnqZsoIc-ojFBdurB1pkUrFxaJE44NO-xvzBhkysW_GZmI676ZQCOSZt-O-5vRIYa0wXKSOcZzrmJI/s320/tumblr_muzvlvWtgo1qiflxdo2_500.gif" width="320" /></a></div>
- Człowieku... Jak ty grasz w koszykówkę... Jak ty cokolwiek widzisz... - Shin miał potworną wadę wzroku. Poziom rozmazania obrazu przerósł moje wszelkie wyobrażenia.<br />
- Nic nie widzę, dlatego mam okulary, nanodayo. - Podniosłam się z miejsca, po czym zrobiłam krok do przodu. Potem następny, i jeszcze następny. Zobaczyłam jedynie zmianę kolorów, która świadczyła o tym, iż Midorima prawdopodobnie podniósł się z miejsca i stanął obok.<br />
- Lustro. - Rzuciłam, robiąc krok w lewo. Wtedy jednak poczułam jak obijam się ramieniem o rękę Shintaro, którą zrobił "barykadę" bym przypadkiem na coś nie wpadła i nie połamała się.<br />
Ostatecznie Midorima stanął za mną i położył dłonie na moich ramionach, sterując mną tak, bym się o nic nie obiła. Gdy po chwili stanęliśmy przy lustrze, zmrużyłam oczy chcąc cokolwiek zobaczyć. Zdjęłam okulary i popatrzyłam w lusterko. Spojrzałam najpierw na swoje odbicie, a później na odbicie Shintaro.<br />
- Bez okularów wyglądasz naprawdę dobrze. - Stwierdziłam, uśmiechając się delikatnie. Ponownie nasunęłam okulary na nos. Zakładałam je i ściągałam. Tak kilka razy. Skupiłam się na swoim odbiciu, jednak gdy znowu spojrzałam na Midorimę, zauważyłam jego delikatne rumieńce.<br />
- Dobrze się czujesz? - Zapytałam.<br />
- Tak. Czemu pytasz? - Odwróciłam się twarzą do okularnika, po czym oddałam mu szkła.<br />
- Masz wypieki na policzkach. Nie przeziębiłeś się przypadkiem? - Gdy wspomniałam o wypiekach, Shin zarumienił się jeszcze bardziej.<br />
- Czy to dlatego, że powiedziałam, że dobrze ci bez okularów? - Uniosłam pytająco brew do góry i uśmiechnęłam się w nieco zadziorny sposób.<br />
- Phi. - Prychnął. Nasunął okulary na nos. Spojrzał w lustro, po czym odwrócił się i skierował kroki ponownie do salonu.<br />
- To nic złego pokazywać uczucia, wiesz Shin? - Przeczesałam dłonią grzywkę, podążając powoli za nim.<br />
- Nic złego? Nawet nie wiesz, jak łatwo ludzie mogą to wykorzystać, nanodayo. - Koszykarz ponownie usiadł na podłodze za stolikiem i upił herbatę.<br />
- Nie wszyscy są tacy, wiesz? Niektórzy doceniają to, jak ktoś się przed nimi otwiera. To przecież świadczy o zaufaniu, prawda?<br />
- Zaufaniu, zaufaniu... Zaufać można ludziom na kilka sposobów. Przykładowo: ufam Kimurze na boisku. To wcale nie znaczy, że będę latał do niego z każdym sekretem. - Sama usiadłam obok niego, przysuwając do siebie kubek.<br />
- A... A mi ufasz? - Zapytałam cicho, wlepiając wzrok w herbatę. Nie musiałam patrzeć na Shintato by wiedzieć, że zaskoczyłam go tym pytaniem.<br />
- Ufam ci na tyle, na ile mi pozwolisz i na ile ja sam będę w stanie ci zaufać. - Skierowałam swój wzrok na Midorimę. Chłopak zanurzył wargi w herbacie, upijając jej mały łyk. Dopiero teraz dostrzegłam to, że Shin ma przepiękny profil.<br />
- A zaufasz mi na tyle, jeśli powiem, że zmuszę cię do ukazania jakiegokolwiek uczucia? - Uśmiechnęłam się ciepło do towarzysza. Widziałam, jak zerknął na mnie kątem oka takim wzrokiem, jakbym rzuciła mu największe wyzwanie. Okularnik westchnął głośno, jednak po chwili kiwnął głową.<br />
- Zgoda. Ale nie licz na wielki sukces. - Powiedział pewnie. Przysunęłam się wówczas do niego i zaczęłam łaskotać palcami jego żebra.<br />
- Gili gili Shin! - Starałam się z całych sił, jednak nie udało mi się ani trochę go rozbawić. Właśnie... Minęło tyle czasu, a ja jeszcze ani razu nie widziałam jego uśmiechu. Czy on kiedykolwiek się w ogóle śmieje? Pewnie musi mieć piękny śmiech. I jeszcze piękniejszy uśmiech.<br />
Zgasiłam wszystkie światła w pokoju. Podczas gdy Shin spokojnie pił dalej swoją herbatę, ja otuliłam się kocem. Raczej nie przejął się ciemnością. Poczekałam dłuższy moment, aż Shin skupi się na czymś innym i gdy zdawał się stracić czujność, wyskoczyłam tuż przed nim strasznie krzycząc i rozkładając ramiona z kocem jak nietoperz skrzydła. Ani drgnął. Na nim naprawdę nic nie robiło wrażenia!<br />
Ponownie zapaliwszy światło usiadłam obok niego i kazałam zwrócić na siebie jego uwagę. Gdy usiadł idealnie naprzeciwko, zaczęłam robić głupie miny. Koszykarz patrzył na mnie z widocznym politowaniem.<br />
- Ty naprawdę nie masz serca Shin. - Mruknęłam, odwracając głowę i głęboko wzdychając.<br />
- Póki co, kiepsko ci idzie. - Przymknęłam na chwilę oczy. Po sekundzie jednak je otworzyłam, mając ostatni pomysł na to, jak mogłabym wzbudzić u niego jakiekolwiek emocje.<br />
- Nie ruszaj się. - Powiedziałam, przysuwając się do Midorimy. Ujęłam jego twarz w dłonie i uklęknęłam przy nim, by nasze twarze znajdowały się mniej więcej na tej samej wysokości.<br />
- C-co ty?! - Shin patrzył prosto w moje rubinowe, teraz piekielnie skupione, oczy, nie do końca wiedząc o co mi chodzi. Odchylił się do tył, podpierając na rękach.<br />
- Mówiłam, nie ruszaj się. - Szepnęłam. Zanim jednak Shintaro zdążył cokolwiek dodać czy zrobić, pochyliłam się ku niemu i złożyłam na jego wargach delikatny, subtelny pocałunek.<br />
<br />
<i>Shintaro, przepraszam...</i><br />
<i><br /></i>
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
Nic nie dodam, nic nie ujmę. Jest jak jest. Aaaaleee: Za jakiś czas pewnie znowu pojawi się fragment z innej głowy niż Hiroki. To tak tylko informacyjnie ;)</div>
</div>
Minniehttp://www.blogger.com/profile/12018731508998509838noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7711495039591973160.post-21373426562202207362015-09-17T23:07:00.001+02:002015-09-20T17:02:40.777+02:00Ta druga strona - Rozdział IVShintaro poważniał z każdym kolejnym, wypowiedzianym przeze mnie słowem. Zastanawiało mnie, dlaczego tak bardzo chce o tym słuchać. W końcu to stare dzieje, które skutecznie puściłam w niepamięć. Jednak Midorima zdawał się być zaciekawiony postacią Wielkiego Króla. Czyżby poczuł, że odzywa się jego sportowa duma?<br />
Spojrzałam kątem oka na okularnika i cicho westchnęłam.<br />
- To bardzo długa historia. N-nie chcę cię nią zanudzać. Poza tym, spójrz która godzina! Twoi rodzice pewnie się martwią, że jeszcze nie wróciłeś. - Uśmiechnęłam się głupio do Midorimy, stukając palcem w tarczę zegarka , który oplatał mój lewy nadgarstek. Shintaro zdawał się uszanować moją decyzję albo po prostu stwierdził, że właściwie go to nie obchodzi... Tak, to bardziej w jego stylu.<br />
- A, własnie. Mam coś dla ciebie. - Zatrzymałam się w miejscu, po czym wyciągnęłam z torby długopis z numerem 33.<br />
- Czytałam Oha Asa i zauważyłam, że dla raka jutrzejszym lucky itemem jest numerowany długopis. Sam skarżyłeś się, że Takao ukradł ci połowę długopisów więc... - podałam przedmiot Midorimie. Widziałam, że był zaskoczony moim posunięciem, jednak było to raczej miłe zaskoczenie. Wziął ode mnie długopis i wpatrywał się w niego dłuższą chwilę. Gdy już się na niego napatrzył, przeniósł wzrok na mnie.<br />
- Dziękuję bardzo. - Te całe horoskopy to dla niego śmiertelnie poważna sprawa, o czym niejednokrotnie się przekonałam. W jego spojrzeniu, którym mnie obdarzył, dostrzegłam nie tyle co ulgę, a zadowolenie i szczerą wdzięczność. Miał bardzo błogi, spokojny i opanowany wyraz twarzy. Do tego patrzył się na mnie w taki sposób, którego określić nie potrafiłam. Sama zadarłam głowę do góry, by móc popatrzeć na zielonowłosego.<br />
Posłałam mu uśmiech. Shintaro uniósł dłoń na wysokość oczu i poprawił okulary, całkowicie burząc tę chwilę przyjaznej i "ciepłej" atmosfery. Ruszyliśmy przed siebie.<br />
- Ale nie myśl, że odpuściłem ci temat Oikawy, nanodayo. - Mruknął po chwili.<br />
- Daj już spokój Shin... Nie musisz wiedzieć wszystkiego.<br />
- Muszę. Oikawa wcale nie wygląda na takiego tyrana jak mówisz, aczkolwiek coś mi się w nim nie spodobało. I nie mów do mnie Shin, głupia. - Moje oczy same szerzej się otworzyły, gdy Midorima skończył mówić. Czy naprawdę tak to zabrzmiało? Czy naprawdę postawiłam Oikawę w złym świetne? Niedobrze... Oikawa jest jaki jest: pruderyjny, ukrycie złośliwy, ironiczny, sarkastyczny, wredny, władczy ale przecież nie zakochałam się w nim bez powodu.<br />
Toru jest także otwarty, sprytny, bardzo zaradny, potrafi odnaleźć się w każdej sytuacji, dobrze panuje nad stresem i zdenerwowaniem. Ponadto jest piekielnie inteligentny, co najbardziej mi się w nim podobało i wciąż podoba. To w jaki sposób analizował ludzi i odczytywał ich od góry do dołu było jedyne w swoim rodzaju, przerażające i fascynujące.<br />
Dość szybko dotarliśmy do skrzyżowania, które ostatecznie miało nas rozdzielić.<br />
- To do jutra, Shin. - Pomachałam dłonią, by pożegnać się z Shintaro, jednak gdy skręciłam w prawo, Midorima ciągle dotrzymywał mi kroku.<br />
- Co ty...<br />
- Zrobiło się naprawdę ciemno. Nie chcę, by ktoś cię po drodze porwał czy zgwałcił. - Powaga w jego głosie momentalnie przyprawiła mnie o dreszcze.<br />
- Spokojnie, chodzę tędy codziennie i jeszcze nic mi się nie stało. - Powiedziałam pewnie, wsuwając dłonie do kieszeni swetra.<br />
- Odprowadzę cię. - Teraz zabrzmiał jak generał wydający najważniejszy rozkaz w swoim życiu. Westchnęłam cicho, jednocześnie nie stawiając żadnego oporu. To i tak byłoby bezcelowe. Ostatecznie i tak by to zrobił. W końcu to Midorima Shintaro. Robi co tylko chce.<br />
Z drugiej strony cieszyłam się, że podjął taki krok. Bądź co bądź lubiłam jego towarzystwo, więc kolejne 10 czy 15 minut z nim na pewno nie pogorszy mi humoru. Lubiłam Midorimę, jednak ciężko było mi to przyznać przed samą sobą.<br />
- To miłe, że się o mnie martwisz, Shin. - Uśmiechnęłam się do koszykarza.<br />
- Robię to tylko i wyłącznie z czystego egoizmu. Myśl o byciu samym jest przytłaczająca. - Mruknął niechętnie, poprawiając okulary.<br />
- Oj, martwisz się o mnie! Przyznaj to! No przyznaj! - Wspięłam się na palce, by uszczypnąć jego policzek, co też po chwili zrobiłam. Chciałam go trochę podrażnić.<br />
- Nie martwię, nanodayo! Nie chcę mieć po prostu nikogo na sumieniu! - Shintato w jednej chwili złapał moją rękę, której palce sekundę temu drażniły jego policzek. Zaskoczona popatrzyłam na jego twarz, zdając sobie sprawę z tego, że pewnie oblałam się gorzkimi rumieńcami.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhhzjLBuN3g09W1A-l-WCM8ID7Kfbr76m1llrdVP193MFpBuYOGEpXRI-LTSdC9q80yn4SrsihQvxJvr7IRxFenKMa6tpyJ1uZNEf09LTNDQr9oxDaGBNVLF8J54qH1fuPRWxchm4SZAw/s1600/tumblr_mvamoaOqJd1r1xo14o2_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="128" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhhzjLBuN3g09W1A-l-WCM8ID7Kfbr76m1llrdVP193MFpBuYOGEpXRI-LTSdC9q80yn4SrsihQvxJvr7IRxFenKMa6tpyJ1uZNEf09LTNDQr9oxDaGBNVLF8J54qH1fuPRWxchm4SZAw/s320/tumblr_mvamoaOqJd1r1xo14o2_500.gif" width="320" /></a> Zmarszczone brwi okularnika wymownie świadczyły o jego poirytowaniu, a wzrok momentalnie mnie spiorunował. Gdy patrzył na mnie tym spojrzeniem, nie potrafiłam się ruszyć. Chociaż nawet gdybym chciała, to bym nie mogła. Czułam, jak Midorima coraz mocniej ściska mój nadgarstek. O ile wcześniej tylko go złapał, o tyle teraz czułam jakby wszystkie znajdujące się tam kości miały pęknąć.<br />
- Midorima... Co ty... Puszczaj! To boli! Przepraszam! - Koszykarz w końcu puścił moją rękę i w tym samym momencie opuścił głowę. Zielona grzywka zasłaniała mu oczy. Jedyne co mogłam dostrzec to mocno zaciskające się zęby. Odsunęłam się od Shintaro i spojrzałam na swój nadgarstek, który oplatały czerwone ślady po jego uścisku. Dopiero po chwili wróciłam wzrokiem na Midorimę. Byłam w wielkim szoku i nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa.<br />
CO SIĘ DO CHOLERY STAŁO?!<br />
Pierwszy raz widziałam Midorimę takiego złego. Naprawdę mocno ścisnął mój nadgarstek. Ciągle czułam ból w tym miejscu, jednak to mnie najmniej niepokoiło.<br />
Fakt faktem, to ja go do tego sprowokowałam. Ale przecież nie miałam w zamiarze zrobić mu krzywdy czy zdenerwować... Chciałam go trochę podrażnić...<br />
Teraz Midorima stał w miejscu, zdjął okulary i wsunął dłoń pod grzywkę, by zasłonić nią oczy.<br />
Podświadomie czułam, że nie chciał zrobić mi nic złego. Sam pewnie pluje sobie w brodę za to, że puściły mu nerwy. Albo i nie... To w końcu Midorima. Jego ciężko odczytać.<br />
Cicho westchnęłam, chcąc nabrać choć odrobiny świeżej energii. Wzięłam od niego okulary, które trzymał w dłoni. Przetarłam je mundurkową koszulą. Delikatnie odsunęłam dłoń Midorimy, którą zasłonił oczy. Ostrożnie nasuwając na jego nos okulary, uśmiechałam się teatralnie, być może nawet przepraszająco. Koszykarz mimo szczerych chęci nie potrafił ukryć zdziwienia.<br />
- Przepraszam, Hiroki. - Hiroki... Shin nigdy nie mówił do mnie po imieniu. Wpatrywałam się w niego nie gasząc przybranego uśmiechu, który teraz stał się bardzo szczery.<br />
- Nie wracajmy do tego, dobrze? - Powiedziałam po chwili, na co Shintaro pokiwał twierdząco głową. Ujęłam drugą dłonią zraniony nadgarstek i syknęłam. Cholera... Wciąż boli.<br />
Nagle poczułam, jak na odsłonięte przedramię spada kropla deszczu. Najpierw jedna, potem druga... Aż w końcu na ziemi zaczęły lądować ich całe miliony. Z Midorimą wręcz biegliśmy do mojego mieszkania. W tempie niemalże ekspresowym wystukałam na panelu kod, by otworzyć bramę i od razu wbiegliśmy do budynku, następnie poczekaliśmy chwilę na windę.<br />
Po dłuższej chwili byliśmy już pod drzwiami. Wyciągnęłam z torby klucze i otworzyłam je, wchodząc pierwszej do środka.<br />
Zdjęłam buty, odłożyłam torbę, po czym spojrzałam na Shintaro.<br />
- Przeczekaj tutaj, aż przestanie padać. - Powiedziałam, patrząc jak Midorima stoi w progu. W końcu, odprowadził mnie pod same drzwi. Jego rola powinna się tutaj skończyć... Shintaro bez wahania wszedł do środka.<br />
- Gdzie masz apteczkę? - Zapytał.<br />
- C-co? Etto... Trzecia szafka w kuchni... Ale dlac...<br />
- Idź się wysusz jak najszybciej i przyjdź, nanodayo. - Spojrzałam z lekką dezorientacją na Midorimę, jednak posłusznie wykonałam jego polecenie. Szybko się przebrałam i przetarłam włosy ręcznikiem. Wyjęłam także z szafki szarą, dużą koszulkę, która spokojnie pasowałaby na Midorimę. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że to koszulka Kiyshiego... Cholera...<br />
Gdy wyszłam z kuchni, patrzyłam przez moment jak Shintaro w mokrym ubraniu, z kapiącą z włosów wodą szykuje odpowiedni opatrunek. Ten prawie dwu-metrowy tytan wyglądał teraz naprawdę niewinnie i uroczo. Na samą myśl o tym, że wygląda tak słodko, moje oczy się zaświeciły, a kąciki ust uniosły w szerokim uśmiechu.<br />
- Co się tak szczerzysz, głupia? - Zapytał chłodno, jak tylko dostrzegł mnie kątem oka. Mój wyraz twarzy od razu się zmienił. Przy okazji przypomniało mi się, dlaczego on tak bardzo mnie wkurza.<br />
- Przyniosłam ci suchą koszulę jeśli chcesz... I ręcznik. - Koszulkę odłożyłam na blat, jednak ręcznik od razu narzuciłam mu na głowę.<br />
- Nie trzeba. Zaraz wychodzę. - Oświadczając mi to, wziął koszyczek z opatrunkami i maściami, po czym przeszedł na kanapę. Sama natomiast poczłapałam zaraz za nim. Kazał mi usiąść obok, więc bez wahania to zrobiła. Midorima delikatnie ujął moją rękę i obejrzał nadgarstek, który już zaczynał się robić cały siny. Chociaż miał zamknięte usta, widziałam, jak ruszyła mu się żuchwa. Zaciskał zęby.<br />
Koszykarz wziął specjalną maść i rozsmarował ją po nadgarstku, robiąc to delikatnymi, pewnymi i okrężnymi ruchami. Podczas gdy Shin skupił całą swoją uwagę na mojej ranie, ja zwyczajnie wpatrywałam się w jego skupioną twarz. Dopiero teraz dotarło do mnie, że Midorima wcale nie jest aż taki chłodny i odpychający jakby mogło się wydawać. Zawsze stara się naprawić swój błąd, chętnie pomaga, choć się do tego nie przyznaje, lubi sprawiać ludziom przyjemność i troszczy się o swoich bliskich. Chociaż jego cynizm, sarkazm i wiele innych wad często to przysłania.<br />
Patrzyłam na jego twarz, nawet nie zwracając uwagi na to, co robi. Miał jednak bardzo kojący dotyk. Długo siedzieliśmy w milczeniu. W końcu Midorima oplótł mój nadgarstek opatrunkiem ze stopniowo wchłaniającą się maścią. Zsunął jedną dłoń i tak, jak dżentelmen proszący swoją damę serca do tańca uniósł ją na wysokość swoich ust.<br />
- Jeszcze raz przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło... - Szepnął, po czym musnął wargami moje palce. Patrzyłam na niego nie do końca wierząc, że to zrobił. Jednak bądź co bądź, jestem dziewczyną. Lubię takie rzeczy więc zrobiło mi się miło, kiedy ucałował moje palce.<br />
- Będę się zbierał. Mam jeszcze sporo do zrobienia. - Midorima wstał z miejsca i odłożył ręcznik, który swobodnie opadał na jego ramionach.<br />
- Zostań... Może zrobię ci herbaty? Wciąż pada... - Powiedziałam, samej podnosząc się z kanapy.<br />
- Nie, nanodayo. Nie mam czasu. Spotkamy się jutro w szkole. - Midorima podszedł do drzwi frontowych. Założył buty po czym przewiesił torbę przez ramię. Od razu sięgnęłam po przeźroczysty parasol, który podałam Midorimie. Nie chciałam w końcu, by zmoknął jeszcze bardziej... Znowu z mojej winy.<br />
- Tak, widzimy się jutro. - Uśmiechnęłam się do Shintaro. Ten kiwnął jedynie głową. Wziął ode mnie parasolkę i wyszedł za drzwi. Gdy je zamknął, podeszłam bliżej, by zamknąć zamek. Zrobiwszy to, oparłam się rękami o drzwi.<br />
<br />
<i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Dlaczego moje serce bije tak szybko?</span></i><br />
<br />
<br />
[...]<br />
<br />
Minęły już dwa dni od tamtego incydentu. Nie wracamy z Midorimą do tego tematu. Raz tylko zapytał się, czy z nadgarstkiem wszystko w porządku. Gdy Takao dowiedział się o tym, że to właśnie jego ulubiony tsundere mi to zrobił, nie mógł pokładać się ze śmichu.<br />
- Shin-chan? Przecież ma nerwy ze stali? Może ma jakąś mroczną stronę, o której nie wiemy? Utajony kryminalista? - Z drugiej natomiast strony czułam się trochę zawiedziona, że nie potrafię rozmawiać z Midorimą tak, jakbym chciała. Wciąż czuję na palcach jego delikatny pocałunek. Jakby tego było mało, po południu będzie tu rozgrywany mecz Shutoku z Aoba Josai... Nie ma szans na to, by uniknąć spotkania z Oikawą.<br />
- Tsukishima-san! - Usłyszałam nagle, kiedy siedząc w pokoju klubowym próbowałam zapisać wszystkie rozszyfrowane znaki rozgrywającej naszych najbliższych przeciwniczek. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYp3Ymj5ltR7TJ7HbGuPshIyw3RRUlpD9_MOPVgBm1RsJZCJ39NCVs0WM0dKAq27tf9kMOIoNAAvW-UfQdz8PcHCssmnhnAOOvlKbZzKTWimAsWgUL48XCk_lerSUZm444Gpd1NvR3jRY/s1600/tumblr_mvvjotY1LI1r60zuio1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="147" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYp3Ymj5ltR7TJ7HbGuPshIyw3RRUlpD9_MOPVgBm1RsJZCJ39NCVs0WM0dKAq27tf9kMOIoNAAvW-UfQdz8PcHCssmnhnAOOvlKbZzKTWimAsWgUL48XCk_lerSUZm444Gpd1NvR3jRY/s320/tumblr_mvvjotY1LI1r60zuio1_500.gif" width="320" /></a></div>
Szybko oderwałam się od pracy i spojrzałam na Misakiego - kapitana męskiej drużyny siatkówki.<br />
- Nagisa-sensei cię wzywa. Żona drugiego trenera trafiła do szpitala i potrzebuje równie dobrego analityka... Jesteś nam potrzebna. - Niejednokrotnie pomagałam im w przygotowaniach do meczów. Jakby nie patrzeć, mam wciąż więcej doświadczenia niż wszyscy zawodnicy klubowi razem wzięci. Jednak nie uśmiechała mi się wizja stanięcia przeciwko Oikawie nawet, jeśli będzie to pośredni pojedynek. Ostatecznie nie miałam wyjścia. Poszłam z Misakim do trenera Nagisy. Musiałam się zgodzić.<br />
<br />
[...]<br />
<br />
Niosąc w dłoniach teczkę z papierami, przechodziłam korytarzem na halę, gdzie zawodnicy już się rozgrzewali. Była to krótka droga, jednak zdążyłam sama narobić sobie kłopotów. Szczególnie błędnego myślenia.<br />
- Hiroki-san! - Usłyszałam za plecami. Zamknęłam oczy i odetchnęłam głęboko. Dopiero po chwili się odwróciłam.<br />
- Takao... Nie masz zajęć? - Zapytałam, spoglądając na bruneta.<br />
- Nie, już nie. Shin siedzi jeszcze na dodatkowych, ale stwierdziłem, że poczekam na niego. A ty... A ty co masz w tej teczce? - Szatyn wskazał palcem na trzymane przeze mnie papiery.<br />
- Znowu bawię się w drugiego trenera. - Powiedziałam niechętnie.<br />
- Serio? Hm, miałem odpuścić sobie dzisiaj oglądanie, ale chyba obejrzę ten mecz. Senpaie też będą prawda? Shin-chan był piekielnie ciekawy zdolności Oikawy. Nie wiem, czym go tak zafascynował. W końcu wiesz, jak trudno zwrócić jego uwagę... Dlaczego do cholery się rumienisz?! - Takao odsunął się na krok, jak tylko zobaczył moje rumiane policzki.<br />
- Dobrze się czujesz? - Zapytał.<br />
- Tak, czuję się dobrze...<br />
- Nie wyglądasz. - Powiedział, wsuwając dłonie do kieszeni spodni.<br />
- Tsukishima-san! Niedługo zaczynamy! - Głos Misakiego rozniósł się po całym korytarzu. Spojrzałam na kapitana zza ramienia i pokiwałam głową.<br />
- Wybacz Takao, muszę iść. - Szatyn uśmiechnął się do mnie delikatnie i odprowadził mnie kawałek wzrokiem. Potem tylko słyszałam, jak łapie go Miyaji razem z Otsubo i razem idą na trybuny.<br />
Sama udałam się na halę. Na wejściu odetchnęłam głęboko.<br />
- O! Hiroki! - Oikawa już tam stał. Mało tego. Machał do mnie z tym swoim głupim uśmiechem. Tylko nie podbiegaj. Tylko nie podbiegaj!<br />
- Widzę, że z nosem wszystko w porządku. - Podbiegł...<br />
- T-tak. Dobrze. Nic się nie stało. - Powiedziałam, mocniej przyciskając teczkę do piersi.<br />
- To dobrze. Martwiłem się! Napisałem wiadomość czy wszystko gra i nie otrzymałem odpowiedzi. - Oikawa zmierzwił dłonią swoje brązowe włosy, obdarzając mnie przy tym uśmiechem.<br />
- Co to...? - Oikawa ujął moją dłoń. Przyjrzał się sinemu nadgarstkowi i zmarszczył brwi.<br />
- Kto ci to zrobił? - Zapytał śmiertelnie poważnym tonem. Wyrwałam swoją dłoń po czym naciągnęłam rękawy swetra.<br />
- Midorima? - Od razu wzdrygnęłam się, gdy wypowiedział jego nazwisko.<br />
- A nawet jeśli, to nie twoja sprawa, Toru. - Rzuciłam. Chciałam go wyminąć, jednak Oikawa zrobił krok w bok tak, by zagrodzić mi drogę. Spiorunowałam go wzrokiem.<br />
- Oi, oi. Nie zapominaj o naszej umowie. - Dopiero po chwili dotarło do mnie, że Toru wyciągnął do mnie rękę.<br />
- Powodzenia. - Powiedział, uśmiechając się nieco zadziornie.<br />
- Powodzenia. - Uścisnęłam jego dłoń i dopiero potem mogłam spokojnie przejść.<br />
- Kretynie! Wracaj tutaj! Idiota! Idiota! Wyłysiej! - Oikawa ledwo co się odwrócił, a już dostał piłką w głowę od Iwaizumiego, swojego przyjaciela i atakującego Aoba Josai. Tylko on potrafił sprowadzić go na ziemię i zmusić do skupienia się.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2EoxgPKfH1M3I3IUpaCr7leS2mth6VVCwbRkSHj7ubzYpeEdHBdp1z6bCyBYyGwKUY8OMaGJF8fqjq9pw5W0CyfOGdmaz1ZrIcztjRktfHaWEerTXVylD1IKLULKXPD844wV-wtph-2Q/s1600/tumblr_njcxvk9mMx1skjum7o5_r1_250.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2EoxgPKfH1M3I3IUpaCr7leS2mth6VVCwbRkSHj7ubzYpeEdHBdp1z6bCyBYyGwKUY8OMaGJF8fqjq9pw5W0CyfOGdmaz1ZrIcztjRktfHaWEerTXVylD1IKLULKXPD844wV-wtph-2Q/s1600/tumblr_njcxvk9mMx1skjum7o5_r1_250.gif" /></a></div>
- Spokojnie Iwa-chan... Nie gorączkuj się tak. - Słowa Toru dobiegły do mnie od razu. Po moich plecach przeszły dreszcze. Jego głos zmienił się diametralnie i teraz byłam pewna, że Oikawa jest w formie. Skupia się. Brunet przymknął na chwilę oczy. A gdy je otworzył wiedziałam, że już nie jest tym samym lekkoduchem co sprzed kilku sekund.<br />
- Zbieram siły. - Niedobrze!<br />
Gdy podeszłam do ławki, od razu na niej usiadłam.<br />
- Co się stało, Tsukishima? - Zapytał jeden z zawodników pierwszej szóstki.<br />
- Tak jak sądziłam. Oikawa jest w kompletnej formie. Zdążył wyleczyć kontuzję... Albo przynajmniej chce, żeby tak to wyglądało... - Mruknęłam jakby sama do siebie. Nagle poczułam wibracje w kieszeni swetra. Wyciągnęłam komórkę i od razu popatrzyłam na wyświetlacz. Widząc, że przyszła do mnie wiadomość od Midorimy, bez wahania ją otworzyłam: "Zmiażdżcie ich, nanodayo". Shin chyba naprawdę nie znosił Oikawy...<br />
Uśmiechnęłam się pod nosem, nabierając ponownie motywacji i coraz większej chęci pokazania Toru, że nauczył mnie więcej, niż sobie wyobrażał. Cała drużyna i trenerzy stanęli za liniami do przywitania. Wymieniłam się z Oikawą spojrzeniem. A widząc jego lekko szyderczy uśmiech wiedziałam, że rzuca mi wyzwanie. Kiwnęłam głową przyjmując je.<br />
Teraz, to nie był mecz Shutoku przeciwko Aoba Josai. Przynajmniej nie dla mnie i nie dla Oikawy.<br />
Kości zostały rzucone.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Tara ra tam tam taaam!!! Witam na IV rozdziale! Miałam zupełnie inny plan pokierowania nim, ale jak już zaczęłam pisać to wyszło zupełnie inaczej. Sry, że zrobiłam z Midorimy takiego sadystę *.* Anyway, jak złapiecie mnie na błędach to piszcie od razu! ♥ Trzymajcie się i do następnego (rozdział następny wrzucę pewnie za tydzień, mam teraz sporo czasu).</div>
<div style="text-align: left;">
P.S. Takiego Oikawę uwielbiam xD</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/1HREz6jsDH8/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/1HREz6jsDH8?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
Minniehttp://www.blogger.com/profile/12018731508998509838noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7711495039591973160.post-22902208392407968882015-09-05T18:22:00.000+02:002015-09-20T22:29:30.722+02:00Typowy tsundere i Wielki Król - Rozdział III- Co ty tu robisz o tej porze, nanodayo?! - Krzyknęłam, kiedy "włamywacz" zapalił światło.<br />
- Nanodayo? Chyba za dużo czasu spędzasz z Midorimą.<br />
- Mniejsza o to! Dlaczego przychodzisz do mnie o 4 rano, co? Z domu cię wyrzucili?! - Spojrzałam na blondyna ze złością w oczach, rzucając w niego przedmiotem, który miał mi służyć jako potencjalna broń. Na szczęście dla Kiyoshiego była to pusta, skórzana torba.<br />
- Nie. - Powiedział jedynie. Podniósł torbę, która po uderzeniu go spadła na ziemię i odłożył ją na moje łóżko. Spojrzał na mnie, delikatnie się rumieniąc i cicho podśmiewając. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że stoję przed nim jedynie w krótkiej koszulce na ramiączkach i majtkach.<br />
- J-jak tutaj w ogóle wszedłeś? - Zapytałam, chcąc odwrócić jego uwagę od swojego niekompletnego stroju. Od razu narzuciłam na siebie długi, szary sweter, który sięgał kolan.<br />
- Jak zwykle nie zamknęłaś drzwi. Poza tym, widziałem, że na chatcie jesteś dostępna, więc myślałem, że jeszcze nie śpisz.<br />
- Kiyoshi, jest 4 rano... Jak miałabym nie spać? - Przewróciłam oczami. Otulając się ciepło swetrem minęłam go w drzwiach i przeszłam do salonu z aneksem kuchennym, gdzie od razu wstawiłam wodę na herbatę. Wiedziałam, że skoro Miyaji już przyszedł, szybko nie pójdzie. Blondyn spokojnie przeszedł za mną i usiadł na kanapie. Oparł się rękami o oparcie kanapy tak, by móc na mnie patrzeć.<br />
- Przepraszam. - Powiedział jedynie. Jego głos naprawdę wskazywał na to, że nie czuł się zbytnio dobrze z tym, iż obudził mnie zanim w ogóle na dobre zasnęłam. Do tego naprawdę mnie przestraszył. Splotłam ręce na klatce piersiowej, opierając się tyłem o blat.<br />
- W porządku, nic się nie stało. - Szepnęłam. Kiyoshi mieszkał w tym samym bloku, piętro niżej. I to on tak naprawdę był pierwszą osobą, z którą złapałam kontakt po przeprowadzce do Tokio. To on wdrożył mnie w życie tutaj, pokazał szkołę i do tej pory jestem mu za to bardzo wdzięczna.<br />
- Mam dla ciebie wiadomość, która nie mogła czekać. - Powiedział po chwili ciszy. Wstał z miejsca, po czym przeszedł na drugą stronę kanapy. Oparł się o nią i popatrzył na mnie z uśmieszkiem na ustach, którego nie potrafiłabym scharakteryzować. Spojrzałam na niego zaciekawiona. Jednocześnie czułam też lekki niepokój. W końcu... co musiało być takiego ważnego, że musiał przychodzić do mnie o 4 rano?<br />
- Zgadnij, kto jest w mieście.<br />
- Nie mam zamiaru bawić się z tobą w żadne zgadywanki, Miyaji. Przynajmniej nie o tej porze.<br />
- Oj dobra, nie bądź już taka. - Kiyoshi posłał mi ciepły uśmiech, po czym przybliżył się do mnie, by poczochrać moje włosy, pozostawić je w absolutnym nieładzie. Sama uśmiechnęłam się jedynie pod nosem.<br />
- Aoba Josai będzie grać najpierw z Shutoku, potem z Karasuno mecz towarzyski. Wracają po prostu z małego objazdu. Dziwny zbieg okoliczności, co? - Spojrzałam na blondyna, otwierając szeroko oczy. Karasuno... Czyli...<br />
- Kei będzie grał przeciwko Toru?!<br />
- Tak. Mało tego, niedługo się z nim zobaczysz. Dawno go nie widziałaś, prawda?<br />
- Od poprzednich mistrzostw z nim nie rozmawiam.<br />
- Szkoda. Byliście fajną parą. - Usłyszeć takie słowa z ust Kiyoshiego, to rzadkość. Już chciałam sięgnąć po czajnik, by zalać kubki gorącą wodą, jednak Miyaji mnie uprzedził i sam to zrobił.<br />
- Co poszło nie tak? Oikawa zdawał się być naprawdę porządnym kolesiem. - Stwierdził, jak gdyby nigdy nic zalewając kubki.<br />
- Ale nie był. - Rzuciłam, chwytając jeden z napełnionych kubków. Zamieszałam herbatę łyżeczką, po czym odłożyłam sztuciec do zlewu.<br />
- Znaczy... Był. Ale momentami zdawał się być zupełnie nie sobą. Cały czas miałam wrażenie, jakby grał. Jakby... Wcale nie był tym Oikawą Toru, za jakiego wszyscy go uważają. N-nie potrafię ci tego wyjaśnić, przepraszam. - Oplotłam palcami ciepły kubek. Uniosłam delikatnie głowę, by móc popatrzeć na wyższego od siebie przyjaciela.<br />
Dalej zastanawiałam się, dlaczego tutaj przyszedł. Tak na dobrą sprawę, o meczu mógł spokojnie mi powiedzieć później. Jednak chyba to, co było między mną a Oikawą, w jakiś sposób pchnęło go do tego, by zwyczajnie zrobić to w tempie natychmiastowym.<br />
- Dziękuję. - Szepnęłam, po dłuższej ciszy. Miyaji odłożył trzymany w dłoniach kubek na blat i uśmiechnął się do mnie.<br />
- Nie masz za co dziękować. Przecież muszę się troszczyć o moją Hiroki.<br />
<br />
[...]<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghB8FU0ewY12tOwyRelKwI1V_Bl89H-kBIq0c8qJyTk1HIvBl7BAJfzdvgEXKPQwn2n1hurqOZfpcCS6gW57eijChyphenhyphenHwVSd2-jceYJs10Sb6Ton59llKZmVz48oS-Ul8ojkkB7e8xHunA/s1600/aswdefrgthuj.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="153" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghB8FU0ewY12tOwyRelKwI1V_Bl89H-kBIq0c8qJyTk1HIvBl7BAJfzdvgEXKPQwn2n1hurqOZfpcCS6gW57eijChyphenhyphenHwVSd2-jceYJs10Sb6Ton59llKZmVz48oS-Ul8ojkkB7e8xHunA/s320/aswdefrgthuj.gif" width="320" /></a>- Więc... Najpierw robię tak, a potem tak. No i następnie rzucam... - Midorima ujął piłkę w dłoniach, ugiął nogi i wykonał precyzyjny rzut do kosza, który poza tym, iż był celny, leciał po ogromnym łuku. To była akurat jego charakterystyka i być może właśnie w tym łuku tkwi sekret celności.<br />
- I tyle. - Po koszu Midorima spojrzał na mnie kątem oka. Prawdopodobnie był już naprawdę zirytowany tym, że wciąż nie rozumiałam tego, jakim cudem ciągle trafiał. A mimo to nie okazywał swojego zdenerwowania.<br />
- Nawet nie rozumiem, czego nie rozumiem. - Szepnęłam pod nosem. Shintaro zdawał się jednak słyszeć mój ściszony głos. Westchnął jedynie i poprawił okulary. Po chwili jednak sięgnął do wózka po kolejną piłkę i rzucił ją prosto w moje ręce.<br />
- Spróbuj. - Jego opanowanie i spokojny ton był bardziej przerażający niż najstraszniejszy koszmar. Ustawiłam się za linią. Ułożyłam piłkę w dłoniach, czując na sobie krytyczny i wręcz przeszywający wzrok Midorimy. Już ugięłam lekko nogi, jednak wtedy Shintaro mnie zatrzymał. Podszedł bliżej.<br />
- Nie ściskaj piłki tak mocno. Masz małe dłonie więc musisz utrzymać ją tak, by to nie sprawiało ci problemów. Piłka ma wręcz leżeć na twojej prawej dłoni. Lewą nadasz jej odpowiedni kierunek i przypilnujesz, by przypadkiem się nie wyślizgnęła. - Spojrzałam na swoje dłonie i przełożyłam je tak, jak mówił Shintaro. Jednak gdy poprawił okulary, od razu wiedziałam, że wciąż robię coś źle. Shin z odległości chciał przełożyć moje palce i odpowiednio ułożyć mi piłkę. Widziałam, że na jego policzkach pojawiły się bardzo delikatnie rumieńce, kiedy w końcu zdecydował się złapać moje dłonie i samodzielnie ułożyć je na piłce.<br />
- Nie kładź tutaj tego palucha, bo sama sobie utrudniasz wyrzucanie piłki, nanodayo. I nie ściągaj tak kciuka. Wbrew pozorom jest bardzo ważną podporą. - Pierwsze co odczułam przy jego dotyku to lekkie zmieszanie. Nie było tu żadnego podtekstu... Shintaro po prostu poprawiał moje błędy. Jednak mimo to, czułam się nieswojo. Midorima to w końcu osoba, która nie troszczy się o nic, co nie jest nim i w jego strefie osobistej. A teraz jednak to on sam pozwolił mi ją naruszyć. Do tego jego dłonie... Ich ciepło w oka mgnieniu ogrzało moje lodowate palce. Mimo delikatnych rumieńców Midorimy, które wywołała u niego zaistniała sytuacja, ciągle zdawał się być niewzruszony. Ułożył moje dłonie na piłce tak, jak powinny ją oplatać. Zrobił to bardzo delikatnie, ostrożnie. Ugh! Kretyn! Dopiero potem przeszedł do dalszego poprawiania moich błędów. Postawy i odpowiedniego wyskoku. Obeszło się bez żadnego bliższego kontaktu... Ale ja chciałam, by Shintaro znowu mnie dotknął. W ten sam delikatny i ostrożny sposób. CO DO...?! Dlaczego ja w ogóle o tym myślę?! Midorima to uciążliwy, przesądny, zadufany w sobie i swoich umiejętnościach dupek, którego toleruję tylko i wyłączne ze względu na Takao! A jednak z drugiej strony cała postać Shintaro wzbudzała poniekąd moją fascynację i ciekawość. Najlepszy strzelec pokolenia cudów, egzaminacyjna czołówka... Wysoki... Lubię wysokich....<br />
Po odtrąceniu od siebie wszystkich myśli, zastosowałam się do wskazówek Shintaro i wykonałam rzut. Oczywiście nie miał on tak wysokiego łuku jak u okularnika. To było dla mnie niewykonalne i pewnie zostanie takie do końca życia.<br />
- Dlaczego mi pomogłeś? Przecież przegrałam zakład... - Zapytałam. Oczywiście cieszyłam się z tego, że w końcu umiem rzucać, a przynajmniej mam już tego jakiś zarys. Jednak to pytanie, nie dawało mi spokoju odkąd tylko pojawiłam się w hali i poniekąd zakłócało moją radość z celnego kosza.<br />
- Z czystego egoizmu, o który tak bardzo mnie oskarżacie. - Shintaro poprawił okulary. Wyjął z wózka kolejną piłkę i bez większego problemu umieścił ją w koszu z połowy boiska. Czy to był limit jego rzutów? Połowa boiska?<br />
No tak... W końcu musiał mieć w tym jakiś interes. Spojrzałam na niego, unosząc brew do góry, jednak wtedy Midorima rzucił w moją stronę piłkę do siatkówki.<br />
- Siatkówka i koszykówka pod względem czysto fizycznym są dość podobne. I tu, i tu się skacze za piłką, szybko zmienia kierunek, dużo pracuje rękami. Doskonaląc umiejętności z koszykówki, na pewno to w jakimś stopniu pomoże ci w siatkówce. Jak? Sama się przekonasz, nanodayo. Ale to działa także w drugą stronę... - Midorima ciągle mówiąc, przewiązywał sznurek z szerokości jednego końca sali, do drugiego, mniej więcej na wysokości 2 metrów. Wodziłam za nim wzrokiem, słuchając go dokładnie i zastanawiając się, do czego on w ogóle zmierza.<br />
- Nie robię tego bez konkretnej przyczyny. Masz pewne siatkarskie nawyki. które ja, jako koszykarz mogę spokojnie wykorzystać. Dlatego między innymi ciężko było ci trafić do kosza. Nie jesteś przyzwyczajona do długiego trzymania piłki, bo od razu się jej pozbywasz. Twoją mocną stroną, jest natomiast uderzenie, tudzież siła rzutu. Jednak dużo rzeczy utrudnia ci wzrost. Widziałem, jak zagrywasz. Chciałbym zobaczyć gdzie tkwi siła twoich serwów. - Koszykarz po przywiązaniu sznurka przeszedł się po sali, by pozbierać wszystkie piłki do kosza, które porozrzucaliśmy. Ja stałam w miejscu, kurczowo ściskając piłkę do siatkówki. Błądziłam wzrokiem za Midorimą. Co za uparty dzieciak...<br />
Jednak podziwiałam jego determinację. Mimo tego, że zdaje się być osobą, której uwagę ciężko przyciągnąć, ciągle chce się doskonalić, stać się najlepszym. Poniekąd cieszyłam się, że mogę mieć w to swój mały, malutki wkład.<br />
Shintaro wziął moją i swoją butelkę wody, nie do końca zapełnione i postawił przy linii końcowej, po drugiej stronie boiska. Po obu końcach.<br />
- Dwa serwy. Tyle chyba wystarczy... - Mruknął pod nosem, jednak na tyle głośno, że zdołałam usłyszeć. Shintaro wskazał dłonią jedną z butelek i już wiedziałam, o co mu chodzi. Gdy okularnik się odsunął i przeszedł na moją stronę tak, by móc obserwować dokładnie moje ruchy, cofnęłam się. Dokładnie 7 kroków. Tak, jak zawsze. Trzy razy odbiłam piłkę o parkiet, przekręciłam ją w obu dłoniach, Wzięłam głęboki oddech. Wyrzuciłam piłkę wysoko, nieco do przodu. Ruszyłam za nią. Gdy wyczułam odpowiedni moment, przystanęłam na lewą nogę, jak zwykle ze stopą lekko odwróconą w prawo, jednak wciąż nie spuszczałam wzroku z piłki. Zamachnęłam się dwiema rękami z tył do przodu by wyżej wznieść się w górę i wyskoczyłam. Skakałam akurat dość wysoko, co oczywiście nie umknęło uwadze Midorimy. Uderzyłam z całej siły piłkę. Ta bez problemu przeleciała nad sznurkiem i strąciła postawioną przez zielonowłosego butelkę przy lewej linii.. Gdy już spadłam na ziemię, spojrzałam na Shintaro i złapałam drugą piłkę, którą mi rzucił. Wykonałam wszystko to samo, w odpowiedniej kolejności, ponownie uderzając drugą butelkę. Po wylądowaniu na ziemi, odetchnęłam i rozluźniłam nadgarstek prawej dłoni. Dopiero potem popatrzyłam na Shintaro. Jego twarz jak zwykle nie zdradzała żadnych emocji. Skrzyżował ręce na piersi i poprawił okulary.<br />
- Jakie sztuki walki trenowałaś? - Zapytał. Byłam zdziwiona jego pytaniem.<br />
- C-co? - Uniosłam brwi do góry. Skąd on do cholery wiedział, że trenowałam coś poza siatkówką?!<br />
- Siłę swojego uderzenia bierzesz ze skrętu biodra, nanodayo. Dlatego wyskakujesz z pozycji półbocznej. Zawsze lądujesz przodem do siatki, czyli tego skrętu używasz w momencie uderzenia piłki, co nadaje jej większej prędkości i siły. W sztukach walk wykorzystuje się to przy wyprowadzaniu ciosów. Musiałaś coś trenować. - Shintaro to potwór. Z obserwacji potrafił wyczytać takie rzeczy?! Sama nawet nie wiedziałam, że tak robię.<br />
- Na zgrupowaniu reprezentacji miałyśmy zawsze 2 godziny w tygodniu Taekwondo... Żeby zróżnicować trening... - Odpowiedziałam w całkowitym szoku.<br />
- I wszystko jasne. - Midorima opuścił ręce, po czym skierował kroki w stronę ławki. Wyciągnął z torby pilniczek do paznokci i przejechał kilka razy po serdecznym paznokciu lewej dłoni.<br />
- Jak niby moje serwy miały ci pomóc? - Zapytałam, zdejmując przeciągnięty przez Midorimę sznur.<br />
- Zobaczysz. - Odpowiedział jedynie, bez jakiejkolwiek ekspresji.<br />
Posprzątaliśmy szybko salę, ogarnęliśmy się w swoich szatniach i wyszliśmy ze szkoły.<br />
- Gdzie jest Takao?! - Midorima rozejrzał się dookoła, kiedy chyba dotarło do niego, że dzisiaj nie wróci do domu wygodnie rozłożony w rikszy.<br />
- Wrócił do domu od razu po treningu... Miał jakieś spotkanie z rodziną, czy coś... - Powiedziałam beznamiętnie, zaczesując ciemne włosy. Odwróciłam się w jedną stronę i ruszyłam przed siebie, kierując się w stronę domu. Mimo iż była bardzo późna wiosna, prawie lato, było dość chłodno. Do tego co jakiś czas zrywał się wiatr, a czyste niebo zostało przesłonione przez kłębiaste chmury, które nie zwiastowały niczego dobrego.<br />
- Idziesz? - Rzuciłam, nie odwracając się w stronę Midorimy. Słyszałam jego westchnięcie. Jednak ostatecznie zgodził się towarzyszyć mi w drodze, gdyż już po chwili zielonowłosy kroczył obok mnie. Przez dłuższą chwilę szliśmy w milczeniu.<br />
- Masz rodzeństwo? - Zapytałam w pewnym momencie, nie spoglądając na Shintaro.<br />
- Mam, młodszą siostrę. - Odpowiedział.<br />
- Ulubiony pisarz?<br />
- Murakami.<br />
- Potrawa?<br />
- Czerwona zupa fasolowa.<br />
- Zwierzę?<br />
- Niedźwiedź.<br />
- Gra?<br />
- Shogi.<br />
- Manga?<br />
- Nie czytam.<br />
- Film?<br />
- Teatr.<br />
- Studia?<br />
- Medycyna.<br />
- Muzyka?<br />
- Klasyczna.<br />
- Beethoven czy Vivaldi?<br />
- Vivaldi.<br />
- Autorytet?<br />
- Nie mam, - Moje pytania i jego odpowiedzi wychodziły od nas w tempie niemalże ekspresowym. Słowa rzucaliśmy tak szybko, jak pociski z karabinu maszynowego w momencie odstrzału.<br />
- Lubisz mówić o sobie, prawda? - Spojrzałam na Shintaro z uniesioną brwią i nieco zadziornym uśmieszkiem.<br />
- Nie lubię. Ale skoro pytasz, to odpowiadam. - Popatrzyłam chwilę na Midorimę i już otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, kiedy nagle drzwi do sklepu, obok którego przechodziliśmy otworzyły się na oścież, Byłam zbyt blisko i nie zdążyłam zareagować, co skończyło się po prostu mocnym uderzeniem. Od razu upadłam tyłem na ziemię nieco oszołomiona. Poczułam jak po moich wargach spływa krew, a w głowie zaczyna szumieć.<br />
- Tsukishima, wszystko w porządku? - Midorima od razu przykucnął obok.<br />
- T-tak. Chyba tak.<br />
- Hiroki, jak zwykle nie patrzysz jak chodzisz. - Ten głos... Czy to...<br />
Przytknęłam dłoń do nosa, chcąc zatrzymać spływanie krwi na ubranie, po czym popatrzyłam na postać, która stała przed nami. Biało-błękitny dres... Idąc wzrokiem w górę serce biło mi coraz szybciej. Jednak gdy zobaczyłam napis na lewej stronie bluzy Aoba Josai i jego twarz, tempo jakie narzuciło serce było nie do wytrzymania.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjYMkbj5bBCJEH_MzYHJA6CqJQg1nizDOuuioQGgcWruKrPZ5IGEKzt08KhvfXP7oYfQVIQiZMlHl2ucKe9VmT5cina98YqEowXo4eE-On6AvclCOuUd9ZHrF2e54m6tnB7noXkMLgCSs/s1600/tumblr_inline_na3saeNQKF1slla1g.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="169" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjYMkbj5bBCJEH_MzYHJA6CqJQg1nizDOuuioQGgcWruKrPZ5IGEKzt08KhvfXP7oYfQVIQiZMlHl2ucKe9VmT5cina98YqEowXo4eE-On6AvclCOuUd9ZHrF2e54m6tnB7noXkMLgCSs/s320/tumblr_inline_na3saeNQKF1slla1g.gif" width="320" /></a></div>
- Toru... - Szepnęłam, otwierając szeroko oczy.<br />
- Przepraszam, nie chciałem nikomu zrobić krzywdy. Dasz radę wstać? - Oikawa wyciągnął do mnie rękę, jednak wstałam sama, podpierając się na przedramieniu Midorimy. Dlaczego akurat dzisiaj musiałam się na niego natknąć?! Złośliwość losu?! Wyciągnęłam z torby chusteczkę i od razu przyłożyłam ją pod nos, by jeszcze bardziej nie ubrudzić się krwią.<br />
- Hej, czy ty nie jesteś przypadkiem jednym z tych zawodników Pokolenia Cudów? - Oikawa od razu się rozluźnił. Cała jego formalność i powaga zeszły jakby w mgnieniu oka, a zastąpiły je rozweselenie i emanująca pewność siebie.<br />
- Tak. Midorima Shintaro.<br />
- Midorima! To z tobą musi użerać się Kiyoshi?<br />
- A ty, przepraszam, to kto? - Midorima zmarszczył brwi. Gdy popatrzyłam na niego z boku, wyglądał naprawdę przerażająco.<br />
- Oikawa Toru. - Brunet uśmiechnął się wesoło do Shintaro, jednak chyba nie mógł liczyć na ten sam gest z jego strony. Midorima nie uśmiechał się nawet do mnie czy Takao, chociaż byliśmy ze sobą najbliżej.<br />
- Skąd znasz Miyajia i Tsukishimę? - Shin ani na chwilę nie spuszczał wzroku z Oikawy.<br />
- Z Kiyoshim chodziliśmy razem do gimnazjum. Potem każdy poszedł w swoją stronę, a następ...<br />
- PRZEPRASZAM ŻE PRZERYWAM WAM POGAWĘDKĘ, ALE JA TU KRWAWIĘ! - Prawie krzyknęłam chcąc zwrócić uwagę obu panów, że, bądź co bądź, to ja jestem tu poszkodowana.<br />
- Oj Hiroki... Będziesz żyła. Już przecież nie raz krwawiłaś z nosa, prawda? - Oikawa uśmiechnął się do mnie. Sięgnął do swojej białej torby sportowej, z której wyciągnął paczkę chusteczek i podał mi świeży materiał.<br />
- Dlaczego tu jesteś? - Zapytałam, biorąc od bruneta chusteczkę.<br />
- Kiyoshi ci nie mówił? Gramy mecz sparingowy z Shutoku. Po drodze mamy Karasuno, więc o nich też zahaczymy. Jeśli się nie mylę, Kei tam poszedł? Ach, szkoda. Miał predyspozycje na lepszą szkołę. <br />
- Mówił... Ale chodzi mi konkretnie o to miejsce. Jest w końcu po 20... Nie powinieneś być w hotelu?<br />
- Powinienem. Ale skoczyłem do sklepu, bo mają tam bardzo kiepskie żarcie. - Zmierzyłam Oikawę wzrokiem. A on? Dalej stał uśmiechnięty i pewny.<br />
- Cóż, przyjemnie się rozmawiało, ale chyba muszę iść. Kapitanowi w końcu nie wypada być ostatnim, który wróci do pokoju, prawda? - Oikawa delikatnie złapał mój podbródek i uniósł moją głowę. Przyjrzał się mojej twarzy.<br />
- Jeszcze raz przepraszam. Ale nie wygląda to groźnie... - Sama odwróciłam głowę i odsunęłam się na krok od siatkarza.<br />
- Trzymajcie się! A i miło było cię poznać, Midorima. - Oikawa spojrzał na nas po raz ostatni, po czym wyminął nas, kierując się w stronę hotelu. Schyliłam się, by podnieść z ziemi swój telefon, który wypadł mi przy upadku, jednak Shintaro mnie uprzedził.<br />
- Dziękuję. - Szepnęłam, biorąc od niego urządzenie.<br />
- Kto to był? - Zapytał, gdy w końcu pozbierałam się i mogliśmy wrócić do domu.<br />
- Chyba słyszałeś... Kapitan Aoba Josai. Jeden z najlepszych rozgrywających. Kumpel Miyajia, mój były chłopak i człowiek, który całkowicie zniszczył moją...<br />
- Oj! Midorimacchi! - Na twarzy Midorimy pojawiła się w jednej chwili irytacja jak i zawód. Ponadto momentalnie ugiął się pod ciężarem, kiedy naskoczył na niego jego znajomy.<br />
- Kopę lat! A w sumie dni... Właściwie tydzień... Etto... Dwa tygodnie? Czekaj, kiedy to grałem z Seirin?<br />
- Co tu robisz, Kise? - Shintaro poprawił okulary, mierząc wzrokiem blondyna.<br />
- Ty jesteś Kise? Kise Ryota? - Zapytałam, z delikatną fascynacją, jednak na tyle mocną, że obaj mogli ją wyczuć.<br />
- We własnej osobie. - Uśmiechnęłam się delikatnie do blondyna. Znałam go! A raczej jego twarz...<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwl4ZXns1OZzeTg8-cP4vpNIJ1ny-1UDHXEFek84RXBAYrEmznyeCY5S9DKEIS4iFizJ0TgSxRKo4gxN6kuasMCJtCRoT0eprGCsp4pnSr2XIiFd83jXayvOHfd3RvjKvD9OKXR7oAJdo/s1600/tumblr_mvnl7xTIg81qic25lo1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwl4ZXns1OZzeTg8-cP4vpNIJ1ny-1UDHXEFek84RXBAYrEmznyeCY5S9DKEIS4iFizJ0TgSxRKo4gxN6kuasMCJtCRoT0eprGCsp4pnSr2XIiFd83jXayvOHfd3RvjKvD9OKXR7oAJdo/s320/tumblr_mvnl7xTIg81qic25lo1_500.gif" width="315" /></a>- Dzisiaj Seirin grali z Liceum Kinga. Było to naprawdę ciekawe widowisko! Kurokocchi jak zwykle był fantastyczny! Jego współpraca z Kagamicchim może naprawdę narobić ci problemów. Szkoda, że ich nie widziałeś! A... MIDORIMACCHI Z DZIEWCZYNĄ?! I dlaczego leci ci krew z nosa?<br />
- Nie jesteś pierwszą osobą, którą spotykamy. I tylko idziemy w tym samym kierunku. Musimy iść. Wybacz, Kise. - Midorima już zrobił krok do przodu.<br />
- Jesteś niegrzeczny Midorimacchi! - Kise zrobił minę, jakby miał się zaraz popłakać w związku z arogancją Shintaro.<br />
- Zostałam uderzona drzwiami. - Wyjaśniłam, wywijając chusteczkę na drugą stronę. Niech ta krew przestanie lecieć!<br />
- A to pech! Mam nadzieję, że nic więcej ci się nie stało. Mówiłem Midorimacchiemu, żeby patrzył, kiedy otwiera drzwi. Mnie też tak kiedyś uderzył... - Midorima poprawił okulary, a Kise spojrzał na niego z uniesioną brwią.<br />
- Nie dostałam od Shina tylko Oikawy.<br />
- Oikawy?! Wielkiego Króla?! - Oczy Kise w jednej chwili się zaświeciły.<br />
- Skąd go znasz? - Shintaro od razu popatrzył na Ryotę, z wyraźnym zaciekawieniem.<br />
- Nie pamiętasz? Zapominalski jesteś Midorimacchi. Gdy remontowali basen, musieliśmy korzystać z tego basenu gimnazjum obok, Kitagawy. Oikawa był tym siatkarzem, który uderzył Aominecchiego piłką do wodnej siatkówki w głowę. Szczerze mówiąc byłem zdziwiony, że Aominecchi go nie zabił. Grunt, że nie trafił w Akashicchiego. Wtedy to na pewno by nie wrócił do domu. W każdym razie, kłócił się też wtedy z tym takim młodym... No... Drugim rozgrywającym.... Kage... Kage... Kageyamą bodajże. Teraz ten cały Kageyama gra z naszym Sugawaracchim.<br />
- Sugą?<br />
- Tak, tak.<br />
- Nie widziałem go odkąd skończył gimnazjum i poszedł do Karasuno. - Midorima ponownie poprawił zsuwające się z nosa okulary.<br />
- Wychodzi na to, że znacie Toru lepiej niż ja. - Mruknęłam sama do siebie.<br />
- Czekaj, powiedziałeś Karasuno? - Spojrzałam na Shintaro, który na moje pytanie pokiwał twierdząco głową. Sugawara... Kageyama... W takim razie, Kei musi mieć naprawdę ciekawych kolegów z drużyny. Kise podwinął rękaw szarej marynarki, by spojrzeć na zegarek, oplatający lewy nadgarstek. Gdy to zrobił, od razu zbladł.<br />
- A! Zaraz mi pociąg zwieje! Muszę iść! Fajnie było cię spotkać Midorimacchi! Nie dajcie się ograć Seirin! A i ciebie też miło poznać... - Kise pomrugał chwilę oczami, przypominając sobie, że wcale nie zna mojej godności.<br />
- Tsukishima Hiroki.<br />
- A, Tsukishima... - Blondyn pomachał nam na do widzenia. Spojrzałam na Midorimę, który był już chyba zmęczony niespodziankami.<br />
- Horoskop miał jak zwykle rację z tym, że pannę czeka dzień pełen wrażeń. Ale nie sądziłem, że będziesz mieć aż takiego pecha, żeby się wykrwawić i takie nieszczęście poznać Kise. - Okularnik zrobił kilka kroków do przodu. Szybko go dogoniłam. Gdy krew przestała mi w końcu lecieć, odsunęłam od nosa chusteczkę i włożyłam ją do kieszonki torby, by wyrzucić ją w domu.<br />
- Oikawa to człowiek, który zniszczył twoją...? - Usłyszałam to pytanie Midorimy i od razu wzdrygnęłam się. Dlaczego chciał o tym rozmawiać? Po prostu zagalopowałam się z opowiadaniem mu o nim... Zresztą, jak się okazało, Midorima go zna, lecz nie pamięta. Nie chciałam zbytnio o tym mówić. Szczególnie nie jemu. Poza tym, co go to obchodziło? Przecież jak na typowego tsundere, jak mawiał Takao, przystało nie powinien troszczyć się o swoich bliskich.<br />
- Midorima... Toru naprawdę nie jest tym, na kogo wygląda. To prawdziwy potwór. - Zaczęłam cicho i spokojnie, chowając dłonie w kieszeni lekkiego swetra.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Hola! Skoro dobrnęliście do końca tego rozdziału, to serdecznie wam gratuluję! <3 Jak widzicie, pojawiły się nowe postacie. W razie gdybyście za nimi nie nadążali, odsyłam do zakładek z postaciami. Jednak jeśli oglądaliście Haikyuu i Kuroko no Basket, z tym problemu raczej nie będzie :) </div>
<div style="text-align: left;">
Mam nieodparte wrażenie, że trochę przynudziłam tym rozdziałem, więc przepraszam. Wiem, że są błędy. Coraz częściej się na nich przyłapuję.<br />
Gwoli ścisłości: Jestem w klasie filmowej. Wszystko co piszę, mam w głowie jako sceny, urywki filmu i gdybym nakręciła coś podobnego (lub kazała komuś narysować, bo sama mam dwie lewe ręce) to wyglądałoby to o wiele bardziej kozacko niż teraz xD Niemniej jednak staram się zawsze przedstawiać wam to, co widzę jak najlepiej tylko potrafię! (chociaż w sumie nie... Nie wiem, czy jest to szczyt moich możliwości #pruderyjnośćzawszeok)</div>
<div style="text-align: left;">
♥</div>
Minniehttp://www.blogger.com/profile/12018731508998509838noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7711495039591973160.post-32991955375517346012015-08-25T07:05:00.003+02:002015-09-06T01:30:57.000+02:00Egoista, nanodayo! - Rozdział II<br />
<br />
- Kiyoshi... - Zaczęłam w pewnym momencie, łapiąc w dłonie niebiesko-żółtą piłkę, którą od dłuższego czasu obijałam o ścianę. Trzymając ją mocno, odwróciłam się twarzą do blondyna. <br />
- Hm? - Mruknął, kiedy po wykonaniu kolejnego celnego rzutu do kosza, złapał koszulkę i otarł nią spływające po zmęczonej twarzy kropelki potu.<br />
- Co sądzisz o pierwszakach? - Zapytałam w końcu, odbijając delikatnie piłkę do siatkówki nad głową. <br />
- O których konkretnie? <br />
- Takao i Midorimie. - Miyaji cicho westchnął. Sięgnął po kolejną piłkę. Uderzył nią parę razy o parkiet, wykonał kilka ruchów, przedostał się do trumny i wpakował piłkę do kosza.<br />
- Takao to błazen, a Midorima przesądny dureń. Ale nie brakuje im talentu. - Przytoczyłam do siebie piłkę do koszykówki i usiadłam na niej. Spojrzałam z zainteresowaniem na przyjaciela, dokładnie obserwując jego ruchy. Z gracją zeskoczył na ziemię. Przeczesał dłonią blond włosy, po czym sięgnął po wodę i usiadł na podłodze naprzeciwko mnie. Upił łyk H2O.<br />
- Rzuty Shina są niesamowite. Pierwszy raz widziałam, żeby ktoś tak rzucał. - Skwitowałam, otulając rękami piłkę do siatkówki.<br />
- Tak, to prawda. Dodatkowo gra naprawdę rewelacyjnie w obronie. Co się tyczy Takao... Dobrze jest mieć w drużynie rozgrywającego z takim przeglądem pola. Od dokładności jego podań mam aż ciarki. Tych dwóch może nas naprawdę przybliżyć do każdego zwycięstwa. Jednak mimo wszystko oboje muszą ciężko pracować. W szczególności Midorima.<br />
- Shin? Dlaczego? Zdaje się, że u niego wszystko jest w odpowiednim stanie... - Byłam nieco zdziwiona stwierdzeniem Kiyoshiego. Shintaro zdawał się być graczem, u którego nie trzeba nic poprawiać. Udowodnił to zresztą w dwóch meczach towarzyskich z Liceum Johzenji i Oginishi. Z szeroko otwartymi oczami oglądałam oba spotkania, chcąc zapamiętać każdy ruch Midorimy i Takao. Naprawdę zachwycali grą. Shintaro rzucał do kosza kiedy chciał, nie ważne, czy z linii 3 punktów czy ze środka boiska.<br />
<div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEUHUuC7v98FOH54Dmckj9tUGaOrKJlLjb_nIDFf5sWu8kLDSGRsZDbDPxMhcaLvP2xcdg1Sy6-89NHD6FLuzxeBeKJVMHW9KSWzm0emNkh5BpHnAlMNFo-zUlGU96vB1MaouILffDgZo/s1600/687474703a2f2f32352e6d656469612e74756d626c722e636f6d2f74756d626c725f6d35636c777470456e33317276647732736f315f3530302e676966.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="142" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEUHUuC7v98FOH54Dmckj9tUGaOrKJlLjb_nIDFf5sWu8kLDSGRsZDbDPxMhcaLvP2xcdg1Sy6-89NHD6FLuzxeBeKJVMHW9KSWzm0emNkh5BpHnAlMNFo-zUlGU96vB1MaouILffDgZo/s320/687474703a2f2f32352e6d656469612e74756d626c722e636f6d2f74756d626c725f6d35636c777470456e33317276647732736f315f3530302e676966.gif" width="320" /></a><span style="text-align: right;">- Jest egoistą. Brakuje mu poczucia, że nie jest na boisku sam.</span><br />
<div style="text-align: left;">
<span style="text-align: right;">Indywidualnie jest silny i pojedynczo może zrobić dużo. Ale nie wszystko. Grając zespołowo, osiągnie jeszcze więcej. Niemniej jednak chyba nie chce wierzyć, że samodzielnie nie da rady wygrać. To nawet trochę demotywujące, że patrzy na nas z góry. - Blondyn odłożył butelkę z wodą na bok i zaczął się rozciągać, poczynając od barków. Zamyśliłam się nad jego słowami. Czy Midorima naprawdę jest aż takim egoistą? Przecież nigdy nie stoi na boisku sam...</span></div>
<span style="text-align: right;">
</span>- Tak samo jak w siatkówce, prawda? - Spojrzałam na trzeciaka, który wyrwał mnie z namysłu. Uśmiechnął się do mnie ciepło, a ja bez namysłu odwzajemniłam ten gest. Pokiwałam jedynie głową, zgadzając się z jego słowami. <br />
- A właśnie, nie gracie przypadkiem meczu pojutrze? Dziwne, że wasze eliminacje zaczynają się wcześniej. Nasze turnieje zwykle się pokrywały. - Spytał w pewnym momencie, na co odpowiedziałam krótkie "Tak".<br />
Siedzieliśmy chwilę w milczeniu. Ja kołysałam się na koszykowej piłce, a Miyaji pochylał nad chłodnym parkietem, by odpowiednio rozciągnąć kręgosłup.<br />
W jednej chwili doznałam olśnienia. <br />
- Kiyoshi, chyba mam pomysł jak zmusić Shina do pracy zespołowej. Albo przynajmniej do tego, by się nad tym zastanowił. - Powiedziałam w końcu, ponownie kierując wzrok na blondyna. Ten w końcu się wyprostował i uniósł brew do góry, chcąc usłyszeć ode mnie więcej szczegółów.<br />
Midorimę i Takao znałam już od miesiąca. Nie byliśmy co prawda najlepszymi przyjaciółmi, ale często ze sobą rozmawialiśmy, jedliśmy razem drugie śniadania, z Takao graliśmy w karty. Sama zdążyłam wyrobić sobie o nich własne zdanie. Midorima był poważny, pewny siebie, prawie wcale się nie uśmiechał, utrzymywał wszystko na dystans, chował nos w przeklętych horoskopach i to jego "nanodayo"... Takao natomiast nabijał się z Midorimy na wszelkie możliwe sposoby i za wszelką cenę chce go namówić do robienia śmiesznych rzeczy. Co dziwne, dość szybko złapali kontakt i rzadko widzę ich rozdzielonych.<br />
- Lepiej już chodźmy. Zaraz nas pewnie stąd wyrzucą. - Powiedziałam w końcu, wstając i przeciągając się. Odłożyłam piłkę do siatkówki na podłogę, a złapałam tę do kosza.<br />
- Założę się o bułę, że tym razem trafię. - Spojrzałam z pewnością w oczach na Kiyoshiego, uśmiechając się do niego. Ten skrzyżował ręce na piersi i kiwnął głową, przyjmując mój zakład. Stanęłam więc za linią, odpowiednio układając piłkę w dłoniach. Ugięłam delikatnie nogi w kolanach i lekko podskoczyłam, prostując i wypuszczając piłkę w najwyższym punkcie. <br />
- Stawiasz buły. - Skwitował blondyn, zanim piłka w ogóle wyleciała z moich rąk.<br />
- Co? - Mruknęłam. Piłka leciała krótkim łukiem tak, że ledwo co musnęła obręcz kosza. Od razu spuściłam głowę, ciężko wzdychając.<br />
- Źle układasz piłkę w dłoniach. Może kiedyś cię nauczę, chociaż jeśli o to chodzi, powinnaś znaleźć lepszego nauczyciela. Mam nadzieję, że kiedyś trafisz, bo prawdę mówiąc mam dość ciągłego jedzenia na twój koszt. - Miyaji z lekkim rozbawieniem poczochrał moje włosy, a potem z czułością ucałował czubek mojej głowy. Zawsze tak robił, gdy coś mi nie wychodziło. Lubiłam to. Dodawał mi tym samym odwagi i motywacji do tego, by szukać rozwiązań, odpowiedzi i dalej się doskonalić. <br />
- Posprzątajmy tu i wracajmy. Moi rodzice coraz mniej przychylnie patrzą na moje dodatkowe treningi. Ciebie też to zresztą za rok czeka. - Powiedział, puszczając moją głowę i idąc na koniec sali, by wziąć wózek i pozbierać piłki. Było już ciemno. Zdecydowanie musieliśmy się pospieszyć.<br />
<br />
[...]<br />
<br />
Zagrywka. Leci. Lekka. Łatwizna. Bez problemu przyjmuję piłkę i posyłam prosto do rozgrywającej, Kasumi Kandy. Ta szybko chcąc rozegrać atak podaje do Naoko. Piłka nawet nie dotyka jej dłoni. <br />
- Kamata! To nie była trudna piłka! - Krzyknęłam ze zdenerwowaniem, poprawiając wysoko spiętego kucyka.<br />
- Nie drzyj się już! To nie było jej dobre zagranie! - Odkrzyknęła z równym poziomem zdenerwowania atakująca. Spojrzałam na nią ze wzrokiem seryjnego mordercy.<br />
- Kasumi, wystaw mi tak, jak jej. - Poprosiłam, podając piłkę Sato, by ta odbiła ją do rozgrywającej. Stanęłam na miejscu Naoko. Dokładnie obserwowałam piłkę. Wyskoczyłam w odpowiednim momencie i idealnie uderzyłam piłkę po skosie tak, że bez problemu wbiła się w parkiet po drugiej stronie siatki.<br />
- To po prostu nie był twój dobry atak. Postaraj się bardziej. Bo zaczynasz mnie drażnić. - Rzuciłam, spoglądając na Kamatę z pewnością.<br />
- Eeto... W momencie przyjęcia powinnaś już obserwować gdzie jest piłka. Potrafisz chyba też odczytać znaki Kasumi... - Oharu jak zwykle próbowała załagodzić sytuację. Nie lubiła, kiedy dochodziło do spięć, szczególnie między mną a Naoko.<br />
- Hyuga, przestań. - Powiedziałam, kierując wzrok na blondynkę stojącą obok. <br />
- Każdy powinien uczyć się na swoich błędach i wyciągać z nich wnioski. Tylko tak można się czegoś nauczyć. - Dodałam, lekko się nachylając i kładąc dłonie na kolanach.<br />
- Tak... Ale czy nie jesteś dla nas zbyt ostra? Dużo osób zrezygnowało... Pierwszaki się nawet ciebie boją. - Powiedziała, spoglądając na mnie z wielką delikatnością i pobłażliwością.<br />
- Jeżeli ktoś nie potrafi wytrzymać, nie mam zamiaru go zmuszać. Ta drużyna, jest nastawiona na zwycięstwo. Ja chcę zwyciężać, wy też. Moim obowiązkiem jako kapitana jest likwidacja wszelkich przeszkód. Pozbędę się wszystkiego, co nie przybliży nas do celu. - Wytarłam policzek dłonią. Ze skupieniem w oczach wyczekiwałam piłki. I znowu jest. Tym razem, ląduje na rękach Hyugi. Kasumi bez większego zastanowienia wystawia piłkę w górę, na lewo. Tam jest Mitsuki, która bez problemu wyskakuje i z całej siły uderza piłkę, a ta ucieka w ścianę, po obiciu ręki stojącej po drugiej stronie Eriko. <br />
- Co to miało być?! Pierwszakowi dajesz się ograć? - Shioko od razu podeszła do swojej siostry i uderzyła ją w bark.<br />
- Nie moja wina, baka! - Siostry Daishi jak zwykle skakały sobie do gardeł. Miałam dość tych ich ciągłych kłótni. Ostatnio coraz gorzej wyglądały nasze treningi. Miałam dość, tego niepoważnego podejścia. Stanęłam prosto, opuszczając głowę i głęboko oddychając. Po chwili zeszłam z boiska, wzięłam swoją torbę oraz ręcznik i zwyczajnie skierowałam się do wyjścia.<br />
- Tsukhi! Co ty do cholery wyprawiasz?! Wracaj tu! - Krzyknęła za mną Naoko.<br />
- Dopóki nie nauczycie się szanować mojego i waszego czasu, nie mam zamiaru marnować go na nic nierobienie. Jeśli naprawdę chcecie wygrać Mistrzostwa Wiosenne, musicie postarać się już teraz. - Odpowiedziałam z niemal stoickim spokojem. Potem zwyczajnie opuściłam salę. Odetchnęłam głęboko i przeszłam do szatni, gdzie szybko doprowadziłam się do porządku. <br />
Szłam korytarzem do wyjścia, jednak wtedy usłyszałam dźwięk odbijanej o parkiet piłki w drugiej hali. Bez wahania otworzyłam drzwi i zajrzałam do środka. Myślałam, że to znowu Miyaji. Jednak z tego co się orientowałam, to wciąż było przed treningiem koszykarzy.<br />
Piłka leciała ogromnym łukiem. Czas jaki spadała był bardzo wydłużony, a mimo to i tak wylądowała w koszu.<br />
- Oj Shin, nie za szybko bierzesz się za trening? - Zapytałam z delikatnym uśmiechem, wchodząc do środka. Spojrzałam na Midorimę, który sięgał po drugą piłkę by wykonać kolejny, trzypunktowy rzut.<br />
- Być może za szybko. Po prostu chcę poćwiczyć rzuty, nanodayo. - Odpowiedział. Ułożył piłkę w dłoniach, stanął w odpowiednim miejscu. Ugiął nogi i wziął szybki oddech, wypuszczając powietrze od razu po puszczeniu piłki. Przy każdym podejściu do rzutu, Midorima był bardzo... Skupiony.</div>
<div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5QN5KBmwllHxZiKPkBZWj3irfJ7tR_aPmaV3msOk5pwEROKABy7IMKLzFZnilxka2_2bIWPoAO82XrMgAwP-qCJyv8pWt2RfEqIF9qGEqa25Ees5GCm9Fg7Rt1OqY-JjrHqJNZm_H0zo/s1600/tumblr_inline_nr2l7gaelp1szu3bc_500.gif"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5QN5KBmwllHxZiKPkBZWj3irfJ7tR_aPmaV3msOk5pwEROKABy7IMKLzFZnilxka2_2bIWPoAO82XrMgAwP-qCJyv8pWt2RfEqIF9qGEqa25Ees5GCm9Fg7Rt1OqY-JjrHqJNZm_H0zo/s400/tumblr_inline_nr2l7gaelp1szu3bc_500.gif" /></a></div>
<br />
- Takao cię dzisiaj szukał. Mówił, że znalazł jakieś ciekawe karty. - Shintaro w końcu spojrzał na mnie, poprawiając okulary. Skrzyżowałam nasze spojrzenia i pokiwałam głową. Lubiłam ludzi, którzy mieli jakieś ciekawe hobby. Takie niewątpliwie miał Kazunari. Zbierał tylko karty. Tylko albo aż. Gdy pokazał mi swoją kolekcję, naprawdę byłam w szoku, że ktoś jest w stanie ich tyle zebrać.<br />
- Shin, mam do ciebie małą prośbę. - Zagaiłam nieco wstydliwie, gładząc dłonią przedramię drugiej reki i patrząc w bok. Midorima odwrócił się do mnie, oczekując mojej dalszej wypowiedzi.<br />
- Nauczyłbyś mnie rzucać? - Zapytałam w końcu, ponownie kierując wzrok na zielonowłosego. Od razu zauważyłam, że patrzy na mnie z tą swoją obojętnością i chłodem.<br />
- Nie. - Odpowiedział krótko.<br />
- Oj Shin... Proszę. Mam dość ciągłego pudłowania i stawiania Kiyoshiemu buł. <br />
- Jak podrośniesz, to cię nauczę. - Rzucił, odwracając się by wykonać kolejny rzut. Podrosnę... Podrosnę?! Od razu rzuciłam się na Midorimę, wskakując mu na plecy i szczelnie oplatając nogami jego pas, by przypadkiem w ataku zemsty samej nie polec i nie runąć na ziemię. Oczywiście zepsułam mu tym rzut.<br />
- Złaź ze mnie, nanodayo!<br />
- Oj Shin-chan, znowu napomniałeś coś o wzroście? - Takao jak zwykle luźno wszedł na halę. Rozpiął bluzę i rzucił ją na ławkę. Zeskoczyłam na ziemię, od razu zbierając od Midorimy uderzenie w tył głowy. Co prawda delikatne. Shintaro w końcu nie chodziło o to, bym straciła przytomność. Takao jedynie się zaśmiał.<br />
- Nie bądź taki agresywny. - Rzucił. Odwrócił się od nas, by wyciągnąć z torby ręcznik. W tej chwili Shintaro sięgnął po piłkę i precyzyjnie wyrzucił tak, że odbiła się głowy zaskoczonego Takao.<br />
- Zawsze jestem oazą spokoju, nanodayo. - Zielonowłosy poprawił okulary. <br />
- Co tutaj w ogóle robisz, Hiroki-san? Nie powinnaś być na treningu? - Zapytał w pewnym momencie Kazunari, masując delikatnie głowę, od której przed chwilą odbiła się ciężka piłka. Podeszłam do niego i usiadłam na ławce obok.<br />
- Powinnam. Nie chcę o tym rozmawiać. Wewnętrzne sprawy.<br />
- W porządku. Słyszałem, że gracie niedługo mecz? Z chęcią pójdę zobaczyć czy faktycznie jesteś taka dobra, pani kapitan. - Wręcz zmiażdżyłam Kazunariego wzrokiem. Midorima po kolejnym koszu podszedł do nas i sięgnął po swoją wodę. Upił jej łyk, stanąwszy obok Takao. <br />
- A ty, Shin-chan? - Zapytał szatyn, odwracając się twarzą do okularnika.<br />
- Nie wybieram się. <br />
- Midorima... - Mruknęłam, wstając z miejsca. Spojrzałam z dołu na koszykarza, niemalże błagalnym wzrokiem. W końcu, obiecałam coś Kiyoshiemu...<br />
- Proszę cię tylko o jedno. Przyjdź. - Patrzyłam na Shintaro z pewnością i zaangażowaniem w rubinowych oczach. Widziałam, że Midorima nie bardzo zapatruje się na moją propozycję.<br />
- Oi, Shin-chan, przecież nie będziesz siedział w domu cały wieczór samiusieńki jak palec. - Takao objął ramieniem zielonowłosego towarzysza.<br />
Wzrok Midorimy przeszywał mnie na wylot. Patrzył z wyższością, władczością, lekceważąco. Jakbym była dla niego nikim, nie mogła się z nim równać. Shintaro w końcu głośno odetchnął. Potem jego twarz złagodniała, a wzrok nabrał minimalnej sympatii. Poprawił okulary, które w momencie odetchnięcia zsunęły się z nosa. Z gracją i irytacją zarazem, zdjął ze swojego ramienia rękę ciągle uśmiechniętego Takao.<br />
- Co chcesz mi udowodnić? - Zapytał w końcu, ponownie na mnie spoglądając. Oj Shin... Gdybyś tylko wiedział.<br />
- Dlaczego od razu zakładasz, że nie zapraszam cię z czystej sympatii? - Splotłam ręce na piersi i lekko zmrużyłam oczy.<br />
- Według horoskopu, dzisiaj mam nie ufać pannie. - Odpowiedział. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzENMfnlyQVS7rcLpBzRE-gG_siOwcqxrN6Hf3UPbAQiT9P7bwHUmw8G5ouMtL2vmBMHcjyOCdq9VuZtMmOqewm7l6PnRmI2yZh9RNuRjURCdea-_cRzNJiFvCQTTD_sAvPxk_1-FRLPw/s1600/tumblr_nj2499GTVt1rw3pzao1_r1_250.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzENMfnlyQVS7rcLpBzRE-gG_siOwcqxrN6Hf3UPbAQiT9P7bwHUmw8G5ouMtL2vmBMHcjyOCdq9VuZtMmOqewm7l6PnRmI2yZh9RNuRjURCdea-_cRzNJiFvCQTTD_sAvPxk_1-FRLPw/s1600/tumblr_nj2499GTVt1rw3pzao1_r1_250.gif" /></a></div>
- Ty chyba żadnej pannie nie zaufasz, co? - Szatyn zachichotał, a ja zrobiłam to razem z nim. Ach, uwielbiałam, kiedy Takao wyśmiewał nawyki i przyzwyczajenia Midorimy. Zielonowłosy odwrócił na chwilę głowę, by zakryć pojawiające się delikatne rumieńce, wywołane dwuznacznością uwagi Takao. Sama długo zwijałam się ze śmiechu, jednak gdy go opanowałam, ponownie spojrzałam na Midorimę, który tylko czekał aż przestaniemy się z niego nabijać.<br />
- Nie chcę ci niczego udowadniać, Shin. Ale mogę się z tobą założyć. Jeśli w jednym secie zdobędę 5 asów serwisowych, 6 punktowych bloków i ani razu, w całym meczu nie odbiorę przechodzącej piłki, o nic więcej cię nie będę prosić. - Shintaro w tym momencie zmarszczył brwi i poprawił okulary. Nie wiedziałam, co siedziało w jego głowie. Chociaż cholernie chciałabym wiedzieć.<br />
- A jeśli ci się nie uda? <br />
- Nauczysz mnie rzucać do kosza. - Powiedziałam pewnie. Okularnik przymknął na chwilę oczy i głośno odetchnął tak, jakby chciał wszystko przeanalizować i zebrać myśli. <br />
- Zgoda. - Skwitował po chwili, ponownie spoglądając na mnie. Uśmiechnęłam się do niego dumna z tego, że udało mi się namówić go do zakładu.</div>
<div>
<br />
[...]<br />
<br />
Hakurayo było przeciętną drużyną. Nasz drugi skład mógłby spokojnie wygrać z nimi mecz. Być może zadanie, które w ramach zakładu z Shintaro miałam w jakiś sposób ułatwione. Jednak jak się okazało, wcale nie było tak prosto. Do Hakurayo doszło kilka pierwszych, które sprawiały nam problemy. Drugi set miał przynieść mi szczęście. Czułam to po 2 zdobytych asach serwisowych z rzędu. <br />
Trzymałam piłkę w jeden ręce, stojąc trzy metry za linią końcową. Po usłyszeniu gwizdka, trzy razy uderzyłam piłką w parkiet, przekręciłam ją w obu dłoniach. W końcu wyrzuciłam ją w górę, odrobinę do przodu. Szybko nabrałam odpowiedniej prędkości, zamachnęłam rękami, by wznieść się w górę i z całej siły uderzyłam piłkę. Ta jak strzała poleciała na drugą stronę. Jednak nie zatrzymała się na ziemi, a na barku jednej z zawodniczek, która najwidoczniej mocno to odczuła. Spojrzałam wówczas na trybuny. Mecz ściągnął uczniów nie tylko z naszej szkoły, jednak to właśnie pośród nich odnalazłam rozłożonego Takao i skupionego Midorimę. Zielonowłosy chyba od razu wyłapał mój wzrok, bo gdy uśmiechnęłam się do niego, on jedynie zmarszczył brwi.<br />
Dwa kolejne asy udało mi się zdobyć czystym szczęściem.<br />
Gdy natomiast przeszłam do pierwszej linii, miałam okazję nabić umówione 6 punktowych bloków. To było chyba najtrudniejsze zadanie. I to właśnie przez nie nie wygrałam zakładu. Dodatkowo przyjęłam jedną przechodzącą. Jedną, jedynuśną...<br />
Co prawda wygrałyśmy, jednak nie zmieniało to faktu, że była to jednak moja przegrania. Chociaż z drugiej strony, niekoniecznie.<br />
- Od początku byłem pewny, że nie dasz rady uzbierać aż 6 punktowych bloków, nanodayo. Chociaż 3 to i tak dobrze jak na kogoś o twojej aparycji.- Usłyszałam za plecami, kiedy z resztą drużyny kierowałyśmy się do wyjścia ze szkoły. Odwróciłam się twarzą do Shintaro.<br />
- Masz rację, Shin. Ale spójrz, mimo wszystko wygrałyśmy. - Powiedziałam, posyłając okularnikowi szczery uśmiech.<br />
- W końcu, nie tylko ja grałam w meczu. Prawda? Zawsze był ktoś, kto naprawił moje błędy. - Dodałam, nie przestając się uśmiechać do Shina. Ten westchnął ciężko.<br />
- Rozmawiałaś z Miyajiem - senpai, prawda? <br />
- Co? Nie... Znaczy... Tak, rozmawiałam. Ale nie o tym... - Powiedziałam i nieco zawstydzona odwróciłam głowę w prawo.<br />
- Wiem, o co mu, ci i reszcie chodzi. Ale nie potrzebuję żadnych szopek do tego, by uzmysłowić mi, że muszę grać zespołowo. Chociaż nic nie gwarantuje, że to zrobię. - Midorima poprawił okulary.<br />
- Wybacz. Ale nie możesz być takim egoistą... Fakt, twoje rzuty są niesamowite. Ciągle patrzę na nie pełna podziwu i nie tylko ja, ale nie dasz rady w pojedynkę wygr...<br />
- To czy dam czy nie, ocenię sam. I skoro przegrałaś zakład, nie prosisz mnie o nic więcej. Niemniej jednak ja chcę cię o coś poprosić: nie wtrącaj się do mojej gry. - Naprawdę chciałam dobrze. Przecież nie chciałam mu zrobić krzywdy! A teraz poczułam się tak, jakbym zrobiła najgorszą, możliwą rzecz na świecie. Głos Midorimy był spokojny, ale i jednocześnie przepełniony irytacją, swojego rodzaju złością. Jednak brzmiał też tak, jakby poczuł się niedoceniany...<br />
Okularnik wyminął mnie, trzymając przed sobą przedmiot dnia, flakonik perfum.<br />
Stałam w miejscu, nie mogąc się ruszyć. Jego nagonka naprawdę odjęła mi i mowę i jakąkolwiek zdolność ruchową. Przeczesałam dłonią długie, ciemne włosy i głośno odetchnęłam.<br />
- Przyjdź jutro po zajęciach na trzecią halę. Pokażę ci, jak się rzuca. - Gdy usłyszałam to z ust Shintaro, od razu się rozchmurzyłam. Odwróciłam do niego twarzą, jednak ten z podniesioną głową szedł przed siebie. Uśmiechnęłam się pod nosem.<br />
- Jasne! - Powiedziałam, naprawdę zadowolona. Mimo wszystko, mimo przegranego zakładu Shin zgodził się nauczyć mnie rzucać do kosza... To było naprawdę miłe z jego strony. <br />
I gdy właśnie pomyślałam o tym, że było to "miłe" przeszły mnie ciarki... Przecież Shintaro nie robi miłych, bezinteresownych rzeczy!<br />
<br />
Od razu po powrocie do mieszkania, sięgnęłam po telefon. Mocząc się w gorącej wannie, rozkoszując zapachem kwiatowych pachnideł, zadzwoniłam do Kiyoshiego. Od razu opowiedziałam mu o wszystkim. Oczywiście poza tym, że nauczy mnie trafiać do kosza... O tym sam Miyaji miał się przekonać, kiedy w końcu nie będę musiała kupować buł.<br />
Po odprężającej, gorącej kąpieli usiadłam przed biurkiem, by nadgonić szkolny materiał i odrobić wszystkie zadania. Do łóżka położyłam się dość późno, jednak kładłam się w dobrym humorze.<br />
Długo nie mogłam spać. Gdy w końcu koło 4 udało mi się zasnąć, dość szybko się obudziłam. A raczej coś mnie obudziło. Odgłos kroków o tej porze, w ciemnym, pustym mieszkaniu był naprawdę przerażający. Złapałam pierwszą lepszą rzecz, jaką miałam pod ręką i wstałam z łóżka. Wszędzie było ciemno. Cisza. Nagle, usłyszałam westchnięcie. Potem znowu cisza. Bum. Coś spadło na ziemię, a serce podeszło mi do gardła. Byłam przerażona. Kurczowo ściskałam przedmiot w dłoni, mając nadzieję, że dożyję poranka. Od razu wyciągnęłam telefon, by zadzwonić na policję, jednak zanim zdążyłam nacisnąć zieloną słuchawkę, drzwi do mojej sypialni się otworzyły. W ataku bezradności i paniki rzuciłam telefonem w potencjalnego włamywacza. <br />
- Tak Hiroki, ciebie też miło widzieć.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~♥~♥~♥~♥~♥~</div>
<br />
<br />
<br />
Hola! Wiem, że miałam wrzucić kolejny rozdział 26 sierpnia (czyli de facto jutro), ale że miałam wcześniej odrobinę wolnego czasu, zdecydowałam się go wykorzystać. Więc dostajecie Złotka rozdział II. Mam nadzieję, że aż tak bardzo go nie spaprałam ;)<br />
Dziękuję wszystkim, którzy się tutaj przybłąkali i czytają moje wypociny! Wielkie arigato ♥ <br />
Btw. Czy tylko ja uważam, że Mały Tytan Murasakibara był przekochany w Teiko? *.*<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhugf1RGQ7OB8peEAkPOBpPHFvPYY_661DJcaK-LoamPy_5C_FaKv3ol0IXsynxe9FO0MgUWLVMnBJj8BKHoG9O3fqxJLvOd2JKFcltl8MDIC0oRH21MS1TnWa3KHHIYjN34eEwV03dFLY/s1600/tumblr_n7he99i8311sfbu0eo5_500.gif"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhugf1RGQ7OB8peEAkPOBpPHFvPYY_661DJcaK-LoamPy_5C_FaKv3ol0IXsynxe9FO0MgUWLVMnBJj8BKHoG9O3fqxJLvOd2JKFcltl8MDIC0oRH21MS1TnWa3KHHIYjN34eEwV03dFLY/s320/tumblr_n7he99i8311sfbu0eo5_500.gif" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Trzymajcie się ciepło <3 </div>
Minniehttp://www.blogger.com/profile/12018731508998509838noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7711495039591973160.post-66830083621372484262015-08-19T14:24:00.002+02:002015-08-28T02:36:26.555+02:00Ciekawe pierwszaki - Rozdział I<div>
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
Kwiecień, obecnie.</div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Kei! Wstawaj ty przeklęty... - Już miałam w zamiarze wybić drzwi pokoju Tsukkiego, jednak wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Uderzyłam w nie jedynie pięścią, by ostatecznie dobudzić przyrodniego, młodszego brata. Jakby same moje krzyki nie wystarczyły... </div>
<div style="text-align: left;">
Podeszłam do drzwi frontowych i otworzyłam je.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ohaio Hiroki-senpai! Tsukki już wstał? - Uśmiechnęłam się ciepło do Tadashiego. Pokiwałam twierdząco głową i zaprosiłam go do środka.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dobrze, że się w końcu obudził. Już myślałem, że nakrzyczy na mnie. Nie lubi, kiedy przychodzę za wcześnie. - Słysząc te słowa, mój uśmiech zmienił się z ciepłego na nieco zakłopotany. Cholera. Naraziłam nic nie winnego Yamaguchiego na sporą nagonkę Keia. A kiedy Tsukki się uniesie... Wybacz Tadashi...</div>
<div style="text-align: left;">
- Tak... No... Eeto.... On... - podrapałam się w tył głowy. </div>
<div style="text-align: left;">
- Może zjesz z nami śniadanie? Mama napiekła naleśników i trzeba je zjeść, zanim wszyscy znowu pójdziemy w inne strony. - Zaproponowałam, chcąc odtrącić od siebie myśli o tym, że już na dzień dobry zgotowałam Tadashiemu piekło na resztę tygodnia. Piegusek uśmiechnął się do mnie i pokiwał głową, przystając na moją propozycję. </div>
<div style="text-align: left;">
- Świetnie! Rozgość się w salonie, pójdę tylko sprawdzić czy z Tsukkim wszystko w porządku. - Zostawiłam przyjaciela, jeśli mogę go tak nazwać, brata samego i poszłam ponownie do pokoju Keia.</div>
<div style="text-align: left;">
- Wstałeś kretynie?! Zrywaj to chude dupsko z łóżka, bo spóźnisz się na rozpoczęcie! - Nie lubiłam mieć na głowie tego chłopaka. Był chłodny, zimny, obojętny, mało rzeczy go obchodziło. Na samym początku, kiedy zaczęłam mieszkać u Tsukishimów, był inny... Nie wiedziałam, co go tak zmieniło. Długo nad tym myślałam i jeśli chciałabym znaleźć zadowalającą odpowiedź, musiałabym zapytać samego Keia.</div>
<div style="text-align: left;">
Otworzyłam drzwi z siłą huraganu, wchodząc do pokoju blondyna. Moje oczy zrobiły się ze złości bardziej czerwone niż zwykle, a dłoń zaciskała się na klamce z taką siłą, że pewnie mogłabym spokojnie ją wyrwać z drzwi. </div>
<div style="text-align: left;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHBlRJ1Q7vi8cT97qfbfkP2AueJHXPTAEzJqPOdvOVUP5C-5_IlBrO664l9vMPAHfqTRcP7i8z6cIw-U_8l4MXlheyMxtz4sB759ifivWIBdTjtY_YpaPKjgYbZJ5WDNQUq9ZEYyoPpfU/s1600/tumblr_nk4iweRdVS1r160x3o1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="165" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHBlRJ1Q7vi8cT97qfbfkP2AueJHXPTAEzJqPOdvOVUP5C-5_IlBrO664l9vMPAHfqTRcP7i8z6cIw-U_8l4MXlheyMxtz4sB759ifivWIBdTjtY_YpaPKjgYbZJ5WDNQUq9ZEYyoPpfU/s320/tumblr_nk4iweRdVS1r160x3o1_500.gif" width="320" /></a>- O, wstałeś... - Powiedziałam, łagodniejąc i uspokajając się w jednej chwili, kiedy Kei po porannym prysznicu przetarł ręcznikiem mokre włosy i założył okulary. Czułam, jakbym całkowicie różowiała ze wstydu, że już od rana nie daję Keiowi żyć.</div>
<div style="text-align: left;">
- Eeto... - Mruknęłam, patrząc na brata, który nie zważając na moją obecność, dopinał koszulę i podwijał lekko jej rękawki.</div>
<div style="text-align: left;">
- Yamaguchi zje z nami śniadanie. Przyszedł dosłownie chwilę temu i....</div>
<div style="text-align: left;">
- Wiem, że przyszedł bo mu tak kazałem. - Uniosłam brew do góry, nie odrywając wzroku od okularnika.</div>
<div style="text-align: left;">
- Przestań traktować go jak popychadło. - Mruknęłam, jakby sama do siebie. Jednak Kei z pewnością to usłyszał, gdyż na jego twarzy pojawił się lekko drwiący uśmiech.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie traktuję go jak popychadło. Nie jest nim, dopóki sam na to pozwala. - Odpowiedział, jednocześnie wprawiając mnie w osłupienie. W mojej wyobraźni momentalnie pojawił się obrazek, w którym zostaję wbita w ziemię przez ogromny młot.</div>
<div style="text-align: left;">
- Szykuj się szybciej. - Rzuciłam, gdy odzyskałam kontakt z rzeczywistością. Zamknęłam drzwi pokoju, pozwalając bratu odpowiednio się przyszykować. Zastanawiałam się, dlaczego wybrał akurat Karasuno? Jego ambicje, dobre wyniki i siatkarski talent z pewnością ułatwiłyby mu start w lepszej szkole. Być może poszedł tam ze względu na brata?</div>
<div style="text-align: left;">
- Tsukki zaraz przyjdzie. - Uśmiechnęłam się tym razem szczerze do Yamaguchiego i przeszłam do kuchni, by przyszykować śniadanie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Też wybrałeś Karasuno? - Zapytałam w pewnym momencie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ee.. tak. Idę tam, gdzie Tsukki. - Odpowiedział. Co z nim nie tak? Dlaczego Tadashi tak ślepo podąża za Keiem? </div>
<div style="text-align: left;">
Z rozmyślań wyrwał mnie głos Tsukkiego, który rzucił swoje nieprzyjemne 'cześć' do Yamaguchiego, a ten jak ostatni kretyn uśmiechnął się do niego i odpowiedział mu, wrzucając w swoje powitanie wszystkie pozytywne uczucia.</div>
<div style="text-align: left;">
Z jakiej racji, taki ogień jak Yamaguchi i woda odpowiadająca Tsukkiemu się przyjaźnią?! </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
[...]</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Miłego pierwszego dnia! - Uśmiechnęłam się na pożegnanie do Tadashiego, który odwzajemnił ten gest. Ach, lubiłam tego chłopaka.</div>
<div style="text-align: left;">
- Tak, tak. Tylko ty znowu nie wpadnij komuś pod nogi. Byłoby przykro, gdyby niewinny człowiek ponownie złamał przez ciebie nogę. - Tsukki uśmiechnął się drwiąco, jednocześnie będąc mega zadowolonym ze swojej uszczypliwości. Zaśmiał się cicho, a Tadashi? Roześmiał się razem z nim. Tsukki lubi wyciągać ten nieprzyjemny fakt z mojego życia. Nie jestem przecież najmniejsza... A to nie moja wina, że wielki pan biznesmen nie patrzył pod nogi!</div>
<div style="text-align: left;">
Poczerwieniałam ze złości.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie wymądrzaj się tak, głupku! - krzyknęłam na brata i uderzyłam go otwartą dłonią z tył głowy tak, że jego okulary zsunęły się z nosa. Yamaguchi jeszcze przed wyjściem chciał skorzystać z łazienki, więc zostałam z Keiem znowu sam na sam.</div>
<div style="text-align: left;">
- Mogę zadać ci jedno pytanie?- zagaiłam w pewnym momencie, opierając się bokiem o ścianę przy drzwiach frontalnych. </div>
<div style="text-align: left;">
- Nie. - odpowiedział, pochylając się w celu zawiązania butów.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dlaczego wybrałeś Karasuno? </div>
<div style="text-align: left;">
- Mówiłem, że nie możesz zadać mi pytania.</div>
<div style="text-align: left;">
- Kretyn. - mruknęłam, krzyżując ręce na piersi. Wiem, że Tsukki może mnie nie uwielbia, jednak mógł odnosić się do mnie z należytym szacunkiem. W końcu, bądź co bądź, jestem od niego starsza. A z tego co zdążyłam się tutaj nauczyć, w Japonii szacunek jest bardzo ważny. </div>
<div style="text-align: left;">
- Nie spóźnisz się na autobus? - Zapytał, jednak w jego głosie słyszałam raczej zirytowanie moją obecnością niż troskę.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie. - Odpowiedziałam cicho, kręcąc przecząco głową. </div>
<div style="text-align: left;">
- Szkoda. - Rzucił. Syknęłam na niego i wręcz siłą wyrzuciłam go za drzwi, wyrzucając jego torbę razem z nim.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ale ty się spóźnisz baranie! - krzyknęłam, trzaskając drzwiami. Odetchnęłam głośno, po czym poszłam do swojego pokoju, gdzie spakowałam do walizki ostatnie rzeczy. Do swojego liceum musiałabym codziennie dojeżdżać 40 minut. To zdecydowanie strata czasu, dlatego ojciec wynajął mi małe mieszkanie niedaleko szkoły. Było to dobre rozwiązanie. Tam przynajmniej nie czułam się jak wyrzutek. Po upewnieniu się, że wszystko wzięłam, zamknęłam torbę i zrzuciłam ją z łóżka.</div>
<div style="text-align: left;">
- Eeto... Gdzie jest Tsukki? - usłyszałam nagle za plecami. Przeszedł mnie zimny dreszcz, a gdy się odwróciłam i zobaczyłam Yamaguchiego, omal nie zemdlałam.</div>
<div style="text-align: left;">
- Tadashi! To ty... Nie wyszedłeś...? - język splątał mi się jak węzeł. Od razu sięgnęłam po telefon.</div>
<div style="text-align: left;">
- Zaraz po ciebie wróci. - Powiedziałam pewnie, kładąc dłoń na ramieniu chłopaka. Był wyższy ode mnie, jednak chciałam go koniecznie zatrzymać.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie ma problemu, po prostu go dogonię.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie, nie dogonisz. Bachor musi po ciebie wrócić. - Przyłożyłam słuchawkę do ucha.</div>
<div style="text-align: left;">
- Czego znowu? - Usłyszałam głos Keia w słuchawce.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie zapomniałeś czegoś? - zapytałam. Wiedziałam, że Kei w tym momencie się zatrzymał i zmarszczył z dezorientacją brwi. Na tyle zdążyłam go poznać.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie... Chyba nie...</div>
<div style="text-align: left;">
- A YAMAGUCHI?! - Usłyszałam urwane "yy", jakby teraz został wbity w ziemię tak, jak ja rano kiedy wparowałam do jego pokoju.</div>
<div style="text-align: left;">
- Przecież mnie dogoni.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie, nie dogoni. Wracaj po niego natychmiast, głupku! - Powiedziałam pewnie i rozłączyłam się. Potem z miną wręcz anioła spojrzałam na Tadashiego.</div>
<div style="text-align: left;">
- Zaraz po ciebie wróci.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
[...]</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Jako kapitan musiałam oczywiście zachęcać pierwszaków do dołączenia do naszego klubu siatkarskiego. Sport w Shutoku może pocieszyć się wieloma sukcesami, szczególnie jeśli chodzi o koszykówkę, siatkówkę i tenis. Rok temu udało nam się zająć II miejsce na Mistrzostwach Wiosennych, jednak teraz nasza drużyna walczy o to pierwsze miejsce. Ci, którzy stoją na drugiej pozycji są pierwszymi przegranymi. I to była prawda. Miałam w dłoniach karty zgłoszeń, które kurczowo przyciskałam do piersi. Jak zwykle miałam w buzi owocowego lizaka. Cóż, po prostu je lubiłam. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Kurcze, gdzie jest to przeklęte stanowisko klubu koszykarskiego. Ileś można go szukać? - Usłyszałam głos jednego z dwóch chłopaków idących przede mną. Jeden z nich był wręcz ogromny... Do tej pory myślałam, że Kei jest wystarczająco wysoki. Ale on? On przewyższał go chyba o 10 cm! Zielonowłosy, trzymał coś w dłoniach. Drugi, ten który się odezwał, był niższy. Miał ciemne włosy, a dłonie wpuszczone w czarne spodnie.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Mogę was zaprowadzić, też tam idę. - Wydukałam, za ich plecami.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Oj Midorima, coś ci się głos nieco zmienił. - Szatyn roześmiał się melodyjnie. Zielonek spojrzał na towarzysza. Przełożył przedmiot do drugiej ręki i wolną uderzył wesołka w głowę.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- To nie ja, Nanodayo.</div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
- Tak y... to ja... - Powiedziałam, chcąc zwrócić na siebie uwagę i postukałam palcem szatyna w bark.</div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
- Jak długo za nami idziesz? - Zapytał w pewnym momencie ciemnowłosy.</div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
- Od bramy. - Oboje w tym momencie wyglądali, jakby zobaczyli ducha. Ducha, który mimo wszystko przyjaźnie się do nich uśmiecha. Szatyn przeczesał dłonią włosy.</div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
<strike></strike>- Aj, wybacz. Ale jesteś taka mała, że cię nie zauważyliśmy... - Całkowicie zignorowałam uwagę rozweselonego chłopaka. Złapałam koniec patyczka i popatrzyłam na chłopaka o zielonych włosach i, jak się okazało, także oczach. Wyglądał zdecydowanie poważniej.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGhgVvfpT2WZUdXQt2rZJarnvje6QIbxDkfM-M9zou3LCgYzrnD0UbUdPaNroL57_evwGxxPjtgftf_TWE2Z4buT-WG2yil9MZYfMC2juKwXoACKpuuzhCbhYPAPMbLqIibJJAdM1dNEA/s1600/tumblr_static_tumblr_mvy0kjosix1rfx24fo1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="228" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGhgVvfpT2WZUdXQt2rZJarnvje6QIbxDkfM-M9zou3LCgYzrnD0UbUdPaNroL57_evwGxxPjtgftf_TWE2Z4buT-WG2yil9MZYfMC2juKwXoACKpuuzhCbhYPAPMbLqIibJJAdM1dNEA/s320/tumblr_static_tumblr_mvy0kjosix1rfx24fo1_500.gif" width="320" /></a></div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
- Tak jak mówiłam, też idę do tego stanowiska. Zaprowadzę was. - Powiedziałam, wciskając się w równy szereg z dwójką pierwszaków. Czułam się przy nich jak mrówka i pewnie tak wyglądałam.</div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
- Zamierzacie dołączyć do koszykarzy? A nie myśleliście może o siatkarzach? Chłopaki z wielką chęcią przyjmą kogoś nowego. Tym bardziej, że obaj jesteście wysocy, a brakuje im środkowych. - Zapytałam, kiedy idąc obok chłopaków poprawiałam trzymane papiery. </div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
- Siatkówka jest nudna. - Odezwał się okularnik. Od razu spiorunowałam go wzrokiem.</div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
- Pewnie tak mówisz, bo nigdy nie grałeś. Siatkówka jest naprawdę przyjemnym sportem. I jest zdecydowanie bardziej energiczna, dynamiczna niż koszykówka. - Chciałam za wszelką cenę przekonać zielonowłosego.</div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
- Grałem. Stąd wiem, że jest nudna. - Szatyn przytknął dłoń do ust by nie wybuchnąć śmiechem, kiedy zobaczył mój zabijający jego towarzysza wzrok. Gdy jednak mu to przeszło, spojrzał na mnie, ponownie chowając dłonie do kieszeni spodni.</div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
- Zgaduję, że dołączasz do siatkarek? - Zapytał w pewnym momencie wesołek.</div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
- Eeto... Tak jakby jestem kapitanem. - Odpowiedziałam z pełną powagą i poniekąd dumą. Ciemnowłosy zbladł. Zatrzymał się, opuścił głowę tak nisko jak tylko mógł i spojrzał na mnie z góry.</div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
- Pierwszy raz spotykam kapitana libero. - Powiedział, na co poczerwieniałam ze złości.</div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
- Nie jestem libero! Gram na przyjęciu! I...i... Proszę nie patrz na starszą od siebie dziewczynę z góry! - Spojrzałam w bok, czując się osaczona przez wyższych chłopaków. </div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
- Wybacz, ale inaczej chyba nie mogę. Mimo to będę się starał, Senpai..- Powiedział z delikatnym sarkazmem. Zaraz, czy powiedział do mnie SENPAI?! Nie... nie... Nie chcę, żeby tak do mnie mówili! Nie chcę czuć się y... staro!</div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
Wyjęłam z ust lizaka, by po chwili ponownie go wsadzić do buzi. Przeszliśmy jeszcze kilka metrów, aż w końcu stanęliśmy przy stanowisku. Za stolikiem siedziało dwóch chłopaków z trzeciej klasy: Otsubo - kapitan oraz Kimura. </div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
- Midorima Shinatro. Bardzo się cieszymy, że chcesz dołączyć do klubu. - Powiedział Otsubo, wstając z miejsca. </div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
- I jeszcze ja! Takao Kazunari! - Szatyn wychylił się zza zielonowłosego, by zasygnalizować starszakom swoją obecność. Kimura i Otsubo spojrzeli na szatyna z lekką dezorientacją. Zdawać by się mogło, że przy Midorimie był on nikim. Chociaż sama nie do końca wiedziałam, z kim mam wówczas do czynienia.</div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
- I ja! - Powiedziałam dumnie, wychylając się zza pleców Takao.</div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
- Eeto... Właściwie chciałam zapytać, czy Miyaji już jest... I oddać wam długopis. - Dodałam, widząc rozbawienie senpaiów.</div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
- Jest na hali. - Odpowiedział Kimura, biorąc ode mnie długopis. Uśmiechnęłam się najpierw do starszaków, potem do pierwszaków i odeszłam.</div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
- Siatkarzyku, poczekaj! - Usłyszałam, po czym odwróciłam się. </div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
- Mogę wiedzieć jak się nazywasz? - Kazunari uśmiechnął się do mnie ciepło, jednak na samo to pytanie dostał po głowie od Otsubo. Coś dużo razy dzisiaj oberwał...<br />
- Nie siatkarzykuj jej!</div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
- Tsukishima. Tsukishima Hiroki. - Odpowiedziałam, uprzednio wyjąwszy z ust lizaka. Potem już spokojnie ruszyłam w stronę hali, by przywitać się z Miyajim. Dawno go nie widziałam. A przecież tak świetnie się dogadywaliśmy. </div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
Zaciekawiła mnie dwójka poznanych pierwszaków. Cholernie przypominali mi Tsukkiego i Yamaguchiego. Ten cały Midorima jednak zdawał się być bardziej otwarty niż Tsukki. Takao natomiast od Yamaguchiego różnił się tym, że bez Midorimy by sobie poradził. Tadashi bez Keia już nie... No i to, co zielonowłosy trzymał w dłoniach... Po jaką cholerę taszczy ze sobą pudełko pinesek? Dlaczego obwiązywał palce bandażami? Sama to co prawda robiłam, mój serdeczny palec prawej dłoni był ciągle obwiązany, jednak to ze względu na to, by niczego nie zapomnieć. Może Midorima tak samo oplata całe pięć palców? </div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
Bądź co bądź, ten rok zapowiadał wiele zawirowań. Ta dwójka to naprawdę ciekawe pierwszaki.</div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="" style="clear: both; text-align: center;">
~♥~♥~♥~♥~♥~</div>
<div class="" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
Hola! Pierwszy rozdział już za mną! Początkowo nie chciałam zaczynać od pierwszego dnia, jednak ostatecznie zdecydowałam się na to. Mam nadzieję, że nikt nie zasnął...<br />
A i ten... Wszelkie pytania i propozycje, możecie pisać w sumie gdziekolwiek wam się podoba :3<br />
Wytykajcie mi błędy, braki czy wszelakiego rodzaju niedociągnięcia. Nie pogniewam się, a nawet podziękuję ^^</div>
</div>
Minniehttp://www.blogger.com/profile/12018731508998509838noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7711495039591973160.post-41739679312774953922015-08-19T03:24:00.002+02:002015-08-19T21:55:43.677+02:00'Czasami na szczerość jest za późno' - Prolog<a href="http://i2.pinger.pl/pgr410/153c4338000ea09750071f5b" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://i2.pinger.pl/pgr410/153c4338000ea09750071f5b" height="240" width="320" /></a><br />
<div style="text-align: right;">
<i><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">29 października, trzy lata temu.</span></i></div>
<br />
<br />
Yoshiki Tsukishima trząsł się na samą myśl o tym, co za chwilę będzie musiał oznajmić swoim synom, a co ważniejsze - żonie.<br />
Ściskając delikatnie dłoń małej, czarnowłosej istotki o rubinowych oczach, kroczył po schodach na górę, ciągnąc za sobą młodą dziewczynę.<br />
Wiedział jedno - musiał ponieść odpowiedzialność za swoje czyny. Nawet, jeśli popełnił błąd 14 lat temu. 14 lat... Sporo czasu.<br />
Dom rodziny Tsukishima nie był małym mieszkaniem, a przytulnym, piętrowym domem. Był jak z obrazka. Otoczony ogrodem raptem z amerykańskich filmów o kochającej rodzinie, która żyje beztrosko z dnia na dzień. I tak pewnie było w życiu samych mieszkańców ów budynku. Przynajmniej do czasu.<br />
Mężczyzna w końcu zatrzymał się przed drzwiami. Spojrzał na dziewczynę, biorąc głęboki wdech. Nie umiał się z nią porozumieć. Nie tylko ze względu na to, że średnio znała japoński. On szedł w lewo, ona w prawo. On w górę, ona w dół.<br />
Pochylił się nad dziewczyną, poprawiając kołnierzyk jej niebieskiej koszuli i uśmiechnął się w taki sposób, którego czarnowłosa nie zapomni do końca życia. Był to uśmiech przepełniony gniewem, zdenerwowaniem, niepewności, poniekąd miłością i przede wszystkim współczuciem. Ale to ostatnie uczucie zdecydowanie nie było skierowane ku dziecku... Współczuł sobie, że znalazł się w tak niewygodnej sytuacji.<br />
- Cokolwiek się stanie, proszę cię Hiroki, nie płacz. Płacz, jest oznaką słabości. Nie możesz być słaba. Nie możesz płakać, cokolwiek się zdarzy. Jasne?<br />
Dziewczyna pokiwała zgodnie głową, nie do końca rozumiejąc słowa mężczyzny. Pewnie zrobiła to tylko i wyłącznie z grzeczności.<br />
Po wzięciu głębokiego oddechu, czterdziestosześciolatek otworzył drzwi, wpuszczając przodem czternastolatkę. Czarnowłosa nie zdążyła nawet zdjąć butów, gdyż Yoshiki od razu zaprowadził dziewczynę do salonu, gdzie jak co wieczór, Tsukishimowie oglądali film. Tym razem, jak się okazało, bez najmłodszego domownika.<br />
- Kunie, Akiteru, to jest Hiroki... - Żona Yoshikiego, Kunie, patrzyła na męża z lekką dezorientacją, podobnie zresztą jak osiemnastoletni Akiteru.<br />
- Moja córka. - wydusił z siebie w końcu, odetchnąwszy głośno.<br />
- Córka? - zapytała Kunie.<br />
- Twoja? Córka?! - kobieta momentalnie podniosła się z miejsca. W przeciwieństwie do osiemnastolatka, który w szoku raczej wbił się w fotel.<br />
- Kunie, daj mi wyjaśnić... - poprosił Yoshiki, spuszczając lekko głowę. Żona mężczyzny nie miała zamiaru słuchać słabych wyjaśnień ukochanego, jednak ostatecznie zgodziła się. Usiadła na poprzednim miejscu, Yoshiki naprzeciwko niej.<br />
Hiroki stała w miejscu, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Prawdopodobnie nigdy nie czuła się tak zawstydzona i niechciana.<br />
W końcu jednak usiadła na podłodze, obok fotela, gdzie spoczął Tsukishima. Jakby chciała być obok jedynej osoby, która może jej pomóc.<br />
- 14 lat temu, praktycznie zaczęła prosperować moja firma... Gdy musiałem pojechać podpisać kontrakt do Rosji, pamiętam, jak bardzo się wtedy cieszyłaś... Wszystko szło tak, jak powinno: formalna kolacja z zarządcami, miłe rozmowy, podpisanie umowy, pójście do hotelu i powrót następnego dnia. Jednak pójście do hotelu, nie odbyło się tak, jak powinno... Kunie, ja zdradziłem cię. Z Oksaną: matką Hiroki. Nie było to nic zobowiązującego. Jedna jedyna noc, która miała zostać między nami. Miało to być nasze pierwsze i ostatnie spotkanie. I pewnie by tak było, gdyby Oksana nie napisała mi w liście, że jest w ciąży. Nie mogłem jej przecież zostawić na lodzie... Skoro już dałem ciała jako mąż, nie chciałem także polec na innej linii. Uznałem Hiroki. Nie chciałem angażować się w życie ani Oksany, ani Hiroki. Wysyłałem im pieniądze, gdy czegoś potrzebowały, załatwiałem, ale to tyle. Dopiero miesiąc temu dotarła do mnie wiadomość, że Oksana odeszła. Nie mogłem pozwolić, by Hiroki zabrali obcy ludzie. Ani Oksana, ani Hiroki nie miały nikogo. Dlatego zdecydowałem się wziąć ją do siebie. Wiem, że wolałaby zostać w Moskwie, ale nie mogłem na to pozwolić. Chcę zapewnić jej dobre życie. Za rok pójdzie do liceum, chcę, by to był dla niej najlepszy czas.<br />
Kunie, przepraszam, że zawiodłem twoje zaufanie. Akiteru, ciebie również bardzo przepraszam. Jak tylko Kei wróci do domu, jego też przeproszę... Chciałem być z wami szczery, chociaż wiem, że na szczerość teraz jest za późno. - głos Yoshikiego był spokojny i opanowany, ale jednocześnie drżący i chłodny. Każda kolejna łza, spływająca po policzku jego żony była jak gwóźdź wbity w serce, a jej zaciskające się na sukience dłonie zdawały się całkowicie ściskać jego gardło.<br />
<a href="http://25.media.tumblr.com/tumblr_me0cehySth1rylyy7o1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://25.media.tumblr.com/tumblr_me0cehySth1rylyy7o1_500.gif" height="160" width="320" /></a>- Kunie... Przepraszam... Naprawdę cię kocham... Nie wiem, co mi wtedy strzeliło do głowy. Ja po prostu...<br />
- Ty draniu! - Kobieta ponownie wstała z miejsca. Była zła na męża... Ale czy można się jej dziwić? W jednej chwili Kunie stanęła przed wyborem: albo rozstaną się z mężem, albo przyjmie pod dach dziewczynę, której nie powinno tutaj być.<br />
Kunie w bezsilności zacisnęła dłonie w pięści i spuściła głowę, pozwalając łzom dalej płynąć. Sam Yoshiki wstał z miejsca i podszedł do żony. Chciał ją objąć, jednak ta od razu się odsunęła.<br />
- Nie zapomnę ci tego.<br />
Powiedziała, a potem spojrzała na Hiroki wręcz z nienawiścią. Zgryzła szczękę, zacisnęła pięści tak, jakby naprawdę nienawidziła tej dziewczyny.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~♥~♥~♥~</div>
<br />
Dam dam daam! Witam, dzień dobry! Pierwszy raz bawię się w pisanie opowiadania opartego na anime/mandze (mimo że oglądać/czytać lubię) więc proszę o wyrozumiałość ;)<br />
Cóż, połączę tutaj swoją wyobraźnię z Kuroko no basket oraz Haikyuu!, mając cichą nadzieję, że jakoś to wyjdzie.<br />
Prolog taki, a nie inny... Cóż. Mam tylko nadzieję, że zachęcę was chociaż w małym stopniu do śledzenia poczynań moich bohaterów :3<br />
Jeżeli chcecie natomiast bliżej przytoczyć sobie metryczki postaci, szukajcie ich w odpowiednich stronach (Pierwszy skład (tutaj główni bohaterowie), rezerwowi oraz dwunasty zawodnik). W razie pytań, możecie pisać pod postami, lub gdzieś na skrzynkę konta google.<br />
Reklamujcie się Złotka w zakładce: Wasze cudeńka. Na pewno zajrzę i zostawię coś po sobie ;) Często wkręcam się w czytanie, więc jeżeli twoja historia mi "podejdzie", to z pewnością będę śledzić ją na bieżąco.<br />
Tymczasem życzę wam miłego czytania i trzymajcie się ciepło! ♥Minniehttp://www.blogger.com/profile/12018731508998509838noreply@blogger.com5